Od Odry po Brukselę. Rzecznictwo polskich organizacji społecznych w Europie
– Nie ma większego sensu pytać, czy warto prowadzić działania rzecznicze w Europie. To konieczne, jeśli chce się mieć wpływ na pewne obszary Unii – uważa Rafał Dymek z Polskiej Fundacji im. Roberta Schumana, uczestniczącej w paneuropejskich partnerstwach. W 2025 r. Polska sprawuje przewodnictwo w UE. To dobra okazja, by przyjrzeć się, czy polskie organizacje społeczne są zaangażowane w europejskie koalicje, na ile są słyszalne i skuteczne.
Osobą z Polski, o której ostatnio dużo się mówi – i to w skali międzynarodowej – jest Odra. Rzecznictwo zwykle wynika z konkretnej, alarmującej sytuacji. Najpierw powstają oddolne partnerstwa, które z czasem stają się transgraniczne, by potem wspólnie reprezentować sprawę w instytucjach, gdzie stanowione jest prawo – także europejskie. Tak było i w tym wypadku. Już rok po „powodzi tysiąclecia” 1997 roku powstała w Polsce Koalicja Czas na Odrę. Wkrótce dołączyły do niej organizacje z Czech i Niemiec, które też walczą o dobrostan granicznej rzeki. Zatrucie Odry i kolejna powódź w 2024 roku doprowadziły do powstania silnego ruchu i społeczności Plemię Odry. Postuluje ono nadanie podmiotowości tej jednej z najbardziej pokrzywdzonych rzek Europy. Plemię prowadzi wręcz wzorowe działania rzecznicze. Udało się im przekonać do swojej idei ludzi ze świata kultury, nauki czy biznesu – z Polski i z zagranicy. Za Osobą Odrą wstawiła się m.in. noblistka Olga Tokarczuk czy dr Yenny Vega Cárdenasaktor z Kanady, prezeska Międzynarodowego Obserwatorium Praw Natury oraz ekspertka programu ONZ Harmony with Nature.
Choć ruch wyrósł z emocjonalnej reakcji, może mieć wymiar systemowy. Z końcem kwietnia aktywistom udało się zebrać 100 tys. podpisów pod inicjatywą ustawodawczą, uznającą Odrę za podmiot prawny i złożyć ją w Sejmie. Była to kulminacja wielu wcześniejszych zabiegów np.: marszów, kampanii w mediach, a także nagłośnienia sprawy w ONZ i w unijnych instytucjach.
– Ruch Praw Natury przejawia się inaczej w każdym kraju, zarazem istotne jest, że na całej planecie – mówi lider Plemienia Odry Robert Rient. – Inicjatyw rozpoznających część natury za podmiot, żywą istotę czy osobę prawną jest już ponad 550 na całym świecie. Jesteśmy pierwszym tego typu ruchem w Polsce. Zaproszenie do udziału w zgromadzeniu ONZ czy do Parlamentu Europejskiego to opowieść o tym, że świat słucha odważnych, wyraźnych działań w ochronie naszego wspólnego domu.
Światowy Ruch Praw Natury rośnie w ostatnich latach w siłę. Upomina się o to, by niszczona rzeka, las czy lodowiec były traktowane jak pełnoprawny podmiot.
– Ta ekscytująca dziedzina rozwija się w prawie międzynarodowym: od działań w Boliwii czy Ekwadorze, po nowe inicjatywy w Europie, choćby tak skuteczne jak przy lagunie Mar Menor w Hiszpanii. Mam więc nadzieję, że rzeka Odra będzie następna – mówi w wideo wspierającym odrzańską koalicję Jan van de Venis, specjalista w dziedzinie praw człowieka i praw natury, pełniący obowiązki rzecznika rządu holenderskiego do spraw Przyszłych Pokoleń.
CZYTAJ TAKŻE: Robert Rient: Działamy na zlecenie od rzeki, która chce być ochroniona >
Między idealizmem a biurokracją
Temat ochrony przyrody i kryzysu klimatycznego jest bodaj najdonioślejszym głosem wybrzmiewającym w Europie. Zagrożenie jest globalne, ruchy ponadnarodowe. Najbardziej bezpośrednią – choć trudną i rzadko zakończoną sukcesem – formą wpływania na politykę unijną jest Europejska Inicjatywa Obywatelska. Spośród 119 zarejestrowanych dotąd inicjatyw, blisko połowa dotyczyła dobrostanu zwierząt, wody i gleby. Tylko 10 z nich doczekało się na razie odpowiedzi Komisji Europejskiej. Jednak samo przedłożenie tematu, konieczność udziału w projekcie przynajmniej siedmiu państw unijnych, zebranie miliona podpisów poparcia uruchamia gigantyczną rzeczniczą machinę, która sprawia, że temat osadza się w świadomości Europejczyków i Europejek.
Z tej wymagającej ścieżki nie skorzystała jeszcze Koalicja Żywa Ziemia (KŻZ), która w 2018 roku dołączyła do paneuropejskiej platformy Good Food Good Farming. Celem sieci jest przekształcenie Wspólnej Polityki Rolnej w system przyjazny klimatowi, środowisku, zdrowiu ludzi i dobrostanowi zwierząt.
Justyna Zwolińska, koordynatorka ds. rzecznictwa KŻZ, w publikacji na stronie Instytutu Spraw Obywatelskich opisuje inne skuteczne formy działania.
Podkreśla znaczenie dogłębnej znajomości dokumentów unijnych, celów traktatowych UE oraz opinii instytucji doradczych, takich jak Europejski Trybunał Obrachunkowy, Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny i Komitet Regionów. Zwolińska zachęca do korzystania z dostępnych narzędzi: udziału w konsultacjach publicznych, kontaktów z europosłami, petycji czy analiz Eurobarometru.
Podkreśla znaczenie dogłębnej znajomości dokumentów unijnych, celów traktatowych UE oraz opinii instytucji doradczych, takich jak Europejski Trybunał Obrachunkowy, Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny i Komitet Regionów. Zwolińska zachęca do korzystania z dostępnych narzędzi: udziału w konsultacjach publicznych, kontaktów z europosłami, petycji czy analiz Eurobarometru.
To podejście może brzmieć sucho i technokratycznie, zwłaszcza w porównaniu z emocjonalnym i żarliwym przekazem obrońców Odry, ale takie są realia unijnego rzecznictwa: biurokratyczne, skomplikowane, czasochłonne i zazwyczaj mało spektakularne. Dla wielu organizacji wydają się wręcz odstraszające i nie do przejścia. Dlatego tak ważna jest edukacja w tym temacie. Postulował o nią na łamach ngo.pl Krzysztof Izdebski.
Jego zdaniem, podniesienie kompetencji polskich organizacji pomogłyby im sprawniej poruszać się po brukselskich korytarzach i w gąszczu unijnych przepisów, warto więc na to poświęcić czas i środki. Z drugiej strony – jak zauważa – instytucje UE powinny dać więcej uwagi na wsłuchanie się w problemy rzeczników stowarzyszeń i fundacji.
Izdebski zna to z praktyki, współpracuje z Open Spending EU Coalition – siecią organizacji, dziennikarzy i akademików działających na rzecz przejrzystości wydatków publicznych w Europie. Uważają oni, że Unia jako jeden z największych płatników na świecie, powinna wdrażać regulacje gwarantujące najwyższe standardy jawności. Aby tak się stało, potrzebne są również zmiany na poziomie krajowym, np. obowiązek publikowania wydatków rządowych i samorządowych w internecie. Niektóre kraje, jak Włochy czy Litwa, wprowadzają takie mechanizmy chętniej. W Polsce czy Niemczech nadal spotykają się one z oporem.
Polskie organizacje pozarządowe w europejskich koalicjach
– Rzecznictwo to legalne, etyczne wpływanie na strategiczne decyzje polityczne. Część prawa polskiego tworzona jest na poziomie UE, dlatego musimy tam prezentować swoje stanowisko i forsować rozwiązania, na których nam zależy – tłumaczy Rafał Dymek z Fundacji Schumana.
Najważniejsze obszary regulowane przez Unię Europejską to m.in.: umowy handlowe z państwami spoza UE, ochrona środowiska, zasady wspólnego rynku i przepływu towarów, a także kwestie rolnictwa. Nie znaczy to jednak, że niepotrzebne są w Unii działania dotyczące polityki społecznej, która jest główną domeną wielu organizacji pozarządowych. Polskie stowarzyszenia i fundacje włączają się w międzynarodowe inicjatywy związane z aktywnością obywatelską, partycypacją społeczną, raportują nadużycia władzy, rekomendują rozwiązania, opiniują prawodawstwo, promują europejskie wartości i Kartę Praw Podstawowych. Jako przykład można podać interwencję polskich organizacji społecznych dotyczącą reformy sądownictwa.
Fundacja Schumana współpracuje z jedną z największych europejskich sieci – European Civic Forum (zrzeszającą 100 organizacji z 29 krajów). Zajmuje się w niej m.in. uproszczeniem prawa regulującego aktywność obywatelską (grupa #prosteNGO) i monitoruje wydatkowanie funduszy europejskich. Do ECF należy także Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych zrzeszająca ponad 150 organizacji społecznych. Federacja udziela się także w paneuropejskiej sieci organizacji European Movement International, która jest platformą międzynarodowego dialogu.
Fundacja Schumana we współpracy z Fundacją Geremka prowadzi projekt Wojownicy Klawiatury. W jego ramach przeciwdziała dezinformacji, analizuje i demaskuje fałszywe treści – głównie w Internecie. Należy do liczących się sieci zrzeszających organizacje fact-checkingowe: European Digital Media Observatory oraz International Fact-Checking Network.
Do najbardziej rozpoznawalnych paneuropejskich koalicji zaliczyć trzeba też Civil Society Europe, skupiającą 22 europejskie sieci organizacji pozarządowych, zajmującą się wspieraniem dialogu obywatelskiego i pluralizmu; EAPN (European Anti-Poverty Network) mierzącą się z problemem ubóstwa, którą współtworzy Polski Komitet EAPN; CASE – Europejską Koalicję Przeciw SLAPP w Europie, do której należy m.in. Watchdog Polska; CEE Bankwatch Network, w której Polska Zielona Sieć skutecznie wpływa na decyzje UE dotyczące ochrony środowiska; w konfederacja CONCORD aktywnie działa polska Grupa Zagranica; European Disability Forum, współtworzone jest przez Polskie Forum Osób z Niepełnosprawnościami ). Polskie organizacje udzielają się też w sieci Green TEN oraz European Youth Forum.
Wciąż za europejskim peletonem?
W artykule pt.: „Który kraj ma najbardziej aktywnych lobbystów” dziennikarze portalu euractiv.pl, specjalizujący się w unijnej tematyce, nie chwalą Polski. Przywołują dane z Rejestru Przejrzystości UE (EU Transparency Register), według których na koniec 2024 roku zarejestrowanych było 13 182 grup interesu – najwięcej organizacji pozarządowych, platform i sieci (3643). Na czele zestawienia znalazły się Belgia (3527 podmiotów), Niemcy (1860) oraz Francja (1344). Polska z liczbą 274 zarejestrowanych grup interesu, w tym 72 organizacji społecznych, pozostaje w tyle za krajami Europy Zachodniej – zauważa autorka analizy, Aleksandra Krzysztoszek.
Rafał Dymek z Fundacji im. Roberta Schumana zwraca jednak uwagę, że jedną z głównych barier dla aktywności polskich organizacji na poziomie unijnym jest brak zasobów finansowych i kadrowych. Nie pozwala to na częste wizyty w Brukseli i bezpośrednie kontakty z unijnymi urzędnikami, nie mówiąc już o posiadaniu stałego biura np. w Brukseli.
– Możemy tylko ubolewać, że paneuropejskie koalicje mają swoje siedziby głównie na Zachodzie, w Belgii, Holandii czy Francji. Choć to zrozumiałe – to właśnie tam znajdują się kluczowe instytucje unijne. Dlatego jedną z możliwych form wpływu na decyzje UE jest uczestnictwo w takich sieciach
– mówi Dymek. – Mimo to, obserwując inne kraje, mogę powiedzieć, że w zakresie polityki spójności i rozdziału środków w regionach, polskie ciała dialogu mają pewien wpływ, np. za pośrednictwem komitetów monitorujących.
Eksperci wskazują szereg wyzwań, którym polskie stowarzyszenia i fundacje powinny sprostać, by skuteczniej oddziaływać na poziomie europejskim. Obejmują one m.in. bardziej aktywne korzystanie z przedstawicielstw Komisji Europejskiej w Polsce, lepsze zrozumienie i poruszanie się po złożonych procesach decyzyjnych UE, uproszczenie krajowego prawa regulującego działalność społeczną, a przede wszystkim – wzmocnienie zaplecza finansowego i kadrowego organizacji.
Europa przeciw SLAPP
Koalicją, która doprowadziła do tego, że UE przyjęła dyrektywę z postulowanymi przez nią rozwiązaniami jest CASE – Europejska Koalicja Przeciw SLAPP. Akronim SLAPP (Strategic Lawsuits Against Public Participation) tłumaczy się jako strategiczne pozwy przeciwko zaangażowaniu w sprawy publiczne, a oznacza uciszanie i zastraszane organizacji, mediów i obywateli, którzy prowadzą działania np. watchdogowe. Chodzi tu głównie o pozwy o zniesławienie oraz o naruszenie dóbr osobistych, których celem jest uciszenie krytyki i zniechęcenie do podejmowania tematów niewygodnych dla władzy czy korporacji. Są one zawoalowanym ostrzeżeniem: lepiej się nie interesuj, nie pytaj i nie nagłaśniaj, bo utrudnimy ci życie.
Ruch, którego celem jest przeciwdziałanie taki praktykom rozpoczął się w latach 80. w Stanach Zjednoczonych. Europą wstrząsnął zamach bombowy w 2017 roku, w którym zginęła maltańska dziennikarka Daphne Caruana Galizia. Prowadziła ona śledztwa ujawniające korupcję, nepotyzm i powiązania maltańskich polityków z biznesem.
– Po jej śmierci okazało się, że w sądach toczyło się przeciwko niej 47 spraw. Pozywający chcieli ją w ten sposób uciszyć i zadręczyć – mówi Marzena Błaszczyk, członkini zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. – Dołączyliśmy do koalicji CASE w 2021 roku – w czasie, gdy w Polsce trwał kryzys praworządności,. O SLAPP-ach najwięcej informowała Agora pokazując swoje kolejne sprawy. Zbiegło się to też w czasie z pandemią. Zamknięcie zintensyfikowało internetowe, międzynarodowe kontakty. Stało się jasne, że Polska ma poważny problem ze SLAPP.
W 2022 roku w Polsce powstała robocza koalicja anty-SLAPP, w której skład weszły: Article 19, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych oraz Sieć Obywatelska Watchdog Polska. Grupa prowadzi działania rzecznicze, przygotowuje analizy prawne i rekomendacje legislacyjne, mapuje przypadki SLAPP, organizuje szkolenia.
W latach 2013–2023 w Polsce odnotowano 128 spraw SLAPP, co plasuje nasz kraj na niechlubnym pierwszym miejscu w Europie. Polska była trzykrotnie nominowana do tytułu „SLAPP Country of the Year” w różnych kategoriach. Pozwy SLAPP obejmują zarówno postępowania karne, cywilne, jak i wykroczeniowe – dotyczą m.in. relacjonowania strajków kobiet, protestów przeciwko polowaniom czy pomocy uchodźcom (może być nim np. głośny „proces Piątki z Hajnówki”).
– Co daje nam CASE? Możliwość spojrzenia na problem z szerszej perspektywy, wymianę wiedzy i budowę sieci kontaktów – tłumaczy Marzena Błaszczyk. – Pracujemy w trzech zespołach: prawnym, który opracowuje modelowe rozwiązania ustawodawcze; rzeczniczym, który przygotowuje raporty i organizuje spotkania oraz edukacyjnym, skupionym na poszerzaniu świadomości o SLAPP, zwłaszcza wśród środowisk prawniczych. CASE sprawdza się też w krytycznych momentach – jak wtedy, gdy wyraziliśmy solidarność z Roberto Saviano, skazanym za zniesławienie premier Włoch Giorgii Meloni.
CASE zorganizowała konferencję w Strasburgu z udziałem Rady Europy i ofiar SLAPP, a w 2022 roku zainicjowała petycję do wiceprzewodniczącej Komisji Europejskiej Věry Jourovej, którą podpisało 213 tysięcy osób. Te działania przyczyniły się do przyjęcia Dyrektywy anty-SLAPP przez Parlament Europejski.
W lutym 2025 roku Komisja Kodyfikacyjna Prawa Cywilnego przy Ministerstwie Sprawiedliwości przedstawiła projekt krajowej ustawy anty-SLAPP. 5 maja pojawiła się informacja o tym w wykazie prac legislacyjnych rządu.
– Dyrektywa to standard minimum – ocenia Błaszczyk. – Teraz musimy dogłębnie zbadać naszą krajową specyfikę, przeanalizować sprawy i zaprojektować przepisy, które realnie będą chronić osoby narażone na SLAPP. Zerojedynkowe przeniesienie unijnych zapisów może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. Mamy na to czas do 6 maja 2026 roku.
Międzynarodowe sojusze organizacji pozarządowych mogą więc wpłynąć na stanowienie prawa europejskiego i krajowego. Wnosząc głos obywateli tam, gdzie dominowały instytucje i korporacje.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.