Musimy wiele zmienić, „aby jutro były z nas dumne” [felieton Dudkiewicza]
Demokracja i prawa obywatelskie mają szansę przetrwać tam, gdzie są szanowane i wolności polityczne, i prawa socjalne. Żadna władza po 1989 roku (wcześniej, oczywiście, też nie) nie szanowała równocześnie i jednych, i drugich.
Pamiętam ten plakat jeszcze z wczesnego dzieciństwa. Wisiał w naszym domu, towarzyszył codzienności i odświętności, był dla małego chłopca elementem wystroju – takim samym, jak inne obrazki – potem stał się impulsem do pytań: „O co chodzi? Kim są te dzieci? Co to za data?”. W ten sposób stał się elementem tożsamości.
Czarno-białe zdjęcie przedstawiające dwójkę kilkuletnich dzieci, na dole logo „Solidarności” oraz apel: „Głosujcie 4 czerwca!”. A na górze uzasadnienie tego wezwania: „…aby jutro były z nas dumne”.
Niespełnione postulaty Sierpnia
Nie było mnie jeszcze na świecie, w 1989 roku Ziemia obywała się wciąż beze mnie (wciąż by się obyła, ale to już nie ode mnie zależy), mój brat miał pół roku. Ale rodzice, zaangażowani w Solidarność, w podziemny ruch wydawniczy, widzieli pewnie na tym plakacie właśnie nas – istniejącego Jędrusia i nieistniejącego Ignasia. Swoje dzieci, następne pokolenie, które miało żyć już w innej Polsce.
I żyło – Polska przecież stała się inna. Zmienił się ustrój, system ekonomiczny, powstały realnie działające samorządy, niecenzurowane (a przynajmniej nie wprost) media, napisano i uchwalono nową Konstytucję, potem wielokrotnie ją łamano (nie tylko w ostatnich latach), zmieniały się rządy, wielkie podziały ustępowały miejsca innym, Polska weszła do NATO i Unii Europejskiej.
Wielki wysiłek skutkujący pasmem samych sukcesów? Bynajmniej.
Nie wikłam się w dyskusję, czy dało się inaczej (w ówczesnym klimacie ideologicznym na świecie – nie wiem), czy można było inną drogą (na pewno było warto), czy były inne pomysły (były). Z perspektywy oceniać jest łatwiej. I właśnie z perspektywy widać, że przemiany przebiegały w sposób niesprawiedliwy. W tyle został „wagon trzeciej klasy”, co „wyje ostatkiem sił”, jak rapuje Łona.
Nie zadbano o tych, którym nagłe zmiany świata wokół wywróciły życie, wyciągnęły ziemię spod nóg, niebo zwaliły na głowy.
Zaproponowano (jasne, nie tylko w Polsce, na całym świecie) model rozwoju oparty na eksploatacji – natury i ludzi – bez przewidywania jego zgubnych skutków. Pominięto obietnice i ideały, z których „Solidarność” wyrosła, zapomniano o postulatach wypisanych na desce w sierpniu 1980 roku.
Tych postulatach, które zawierały szanowanie prawa do strajku i zapewnienie możliwości jego prowadzenia (postulaty 2 i 7), podniesienie „zasadniczego uposażenia” (postulat 8), powiązanie go z poziomem cen (postulat 9), obniżenie (czy chociaż niepodnoszenie) wieku emerytalnego (postulat 14), większą solidarność i równość w systemie emerytalnym (postulat 15), poprawę warunków pracy w ochronie zdrowia (postulat 16), dłuższe urlopy rodzicielskie (postulat 18), czy lepszy dostęp do mieszkań (postulat 19). To wciąż jest przed nami.
O ironio, gdy niektórzy dziś podnoszą te same hasła, spotykają się z komentarzami o „socjalizmie”, „komunizmie” czy „czerwonym zamordyzmie” – często formułowanymi przez tych, którzy powtarzają najwięcej frazesów o wolności i prawach obywatelskich.
Grinch na 4 czerwca
Ano właśnie, dziś Dzień Wolności i Praw Obywatelskich. Jest co świętować. Wiele się wydarzyło i udało. Ale czasem trzeba wystąpić w roli Grincha, który właśnie przy okazji święta przybiera najbardziej markotną minę.
Trzeba powiedzieć jasno, że nie jest krajem wolności i praw obywatelskich kraj, w którym przez lata można za ciężką pracę płacić po 3,5 złotego za godzinę.
W którym dostęp do publicznej i bezpłatnej ochrony zdrowia jest często fatamorganą – szpital niby widać, ale wizyty u specjalisty można nie dożyć. W którym tysiące ludzi są wykluczone z dostępu do usług publicznych czy życia społecznego, bo nie mają jak dojechać do najbliższego miasta, w którym zlikwidowano i kolej, i pekaesy.
W którego stolicy osoby w kryzysie bezdomności mają tak ograniczoną możliwość umycia się w ciepłej wodzie, że troje kolejnych Rzeczników Praw Obywatelskich interweniuje w tej sprawie. W którym co roku zamarza na ulicach koło setki ludzi, a jeśli ostatniej zimy nieco mniej, to tylko dlatego, że była wyjątkowo ciepła. I tylko dzięki temu kolejne osoby nie trafiły na ulicę z kamienic pozbawionych centralnego ogrzewania, więc dogrzewanych prądem przez mieszkańców i mieszkanki. Gdzie dla ogromu ludzi jedynym sposobem na zdobycie mieszkania jest założenie na szyję pętli kredytowej na trzydzieści lat i drżenie, czy uda się tę pożyczkę spłacić.
Co to za wolność w kraju, w którym pracujący ludzie muszą brać lichwiarskie chwilówki na leki czy wizytę u dentysty, gdy nagle rozboli ich ząb. Gdzie w biały dzień oddawano kamienice przestępcom, którzy wyrzucali z nich lokatorów i lokatorki. W kraju, w którym ludzie tysiącami umierają z powodu smogu, nie mając szans na oddychanie czystym powietrzem. W którym zasiłek dla bezrobotnych przysługuje znikomej liczbie osób niemających pracy i wynosi jedną trzecią pensji minimalnej.
Gdzie osoby, które się kochają, nie mogą się wspólnie rozliczyć czy uzyskać informacji w szpitalu tylko dlatego, że są tej samej płci. Gdzie opiekunowie i opiekunki osób z niepełnosprawnościami mogą liczyć od państwa na kwoty, które nie starczają na zaspokojenie podstawowych potrzeb.
To wszystko – i wiele innych – to prawa człowieka. To prawa obywatelskie. To kwestia wolności, której poziom nie jest mierzony jedynie (choć także!) wolnością słowa, niezależnością sądów czy prawidłowym przebiegiem wyborów. Doświadczenia ostatnich trzydziestu lat pokazują, że wolność i prawa obywatelskie mają szansę przetrwać tam, gdzie są szanowane i wolności polityczne, i prawa socjalne. Żadna władza po 1989 roku (wcześniej, oczywiście, też nie) nie szanowała zarówno jednych, jak i drugich.
To kwestia wolności, której poziom nie jest mierzony jedynie (choć także!) wolnością słowa, niezależnością sądów czy prawidłowym przebiegiem wyborów. Demokracja i prawa obywatelskie mają szansę przetrwać tam, gdzie są szanowane i wolności polityczne, i prawa socjalne. Żadna władza po 1989 roku (wcześniej, oczywiście, też nie) nie szanowała zarówno jednych, jak i drugich równocześnie.
Dziś, gdy patrzę na wspomniany plakat, jestem dumny z moich rodziców i wielu innych, którzy zmienili Polskę. Ale nie jest to duma wobec tego, co się wydarzyło, bezkrytyczna. Choć stworzony ponad trzydzieści lat temu, ten plakat wciąż jest aktualny. Potrzebujemy realnej, wyrażającej się w konkretnych rozwiązaniach solidarności.
Potrzebujemy myślenia o tych, którym tu i teraz, obok nas, odbierana jest godność, a także o kolejnych pokoleniach. W dobie wzrastającej świadomości znaczenia zmian klimatycznych tego patrzenia w przód potrzebujemy zapewne jeszcze wyraźniej.
Potrzebujemy więc tego hasła: „Aby jutro były z nas dumne”. By tak było, trzeba jeszcze bardzo dużo zmienić. Nie po to, by było tak, jak było. I nie po to, by było tak, jak jest. Po to, by było tak, jak jeszcze nigdy nie było, a mogłoby być.
Ignacy Dudkiewicz – redaktor naczelny Magazynu „Kontakt”, stały współpracownik portalu NGO.pl, działacz społeczny.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.