Małe dotacje – mniejszy brat czy nielubiany kuzyn? Podsumowujemy debatę
Małe dotacje mają swoich entuzjastów. Głosów przeciwnych utrzymaniu tego trybu finansowania działań stołecznych organizacji wydaje się być mniej. Zbieramy dla Was głosy, które publikowaliśmy w czerwcowej debacie warszawskiej poświęconej małym dotacjom.
Debata o małych dotacjach została zainspirowana dyskusją, którą wywołał Piotr Kaliszek podczas kwietniowego posiedzenia Warszawskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego, podczas którego zwórcił uwagę m.in. na to, że w biurach małe dotacje są traktowane jako sposób na zagospodarowanie niewykorzystanych pieniędzy, które – z różnych powodów – pod koniec roku zostają na tzw. paragrafie dotacyjnym. Dzielnice dużo częściej niż biura stosują małe dotacje, jako procedurę równoległą do konkursowej.
– W biurach to jednak nie powinno tak działać. To jest procedura, która powinna funkcjonować obok normalnej procedury konkursowej, w trakcie całego roku. Małe dotacje mają swoją rolę do spełnienia. Co można zrobić, aby podnieść ich rangę? – pytał wówczas Piotr Kaliszek.
WRP w kwietniu o realizacji programu współpracy i małych dotacjach >
Kontynuował swą myśl w tekście, który zapoczątkował w serwisie warszawa.ngo.pl czerwcową debatę "Małe dotacje: mniejszy brat czy nielubiany kuzyn?". Pytał:
"Jakie jest Wasze zdanie? Korzystaliście z małych dotacji? A może byliście członkami zespołów opiniujących?
Czy faktycznie małe dotacje są dobrym narzędziem finansowania mniejszych organizacji? Może jednak powinna to być inna forma, np. regranting?
Może ze środków publicznych powinny korzystać przede wszystkim organizacje realizujące zadania w sposób profesjonalny i swym doświadczeniem gwarantujące wysoką jakość wykonania? Dla których procedura konkursowa nie stanowi problemu?
Czy, gdyby małe dotacje były bardziej powszechne i łatwiej dostępne (teraz często środki szybko się kończą) korzystalibyście z nich chętnie (pamiętając o ograniczeniach)? Jeżeli tak – to raczej łatając bieżące budżetowe problemy, czy jednak szukając formy, by bezpiecznie realizować innowacyjne pomysły lub zaspokajać nowe potrzeby środowiska?
Budżet dotacyjny ma swoje granice. Powiększenie środków na małe dotacje siłą rzeczy spowoduje zmniejszenie kwot na konkursy (choć będzie to zawsze znacznie mniej niż budżet na konkursy). Może nie warto, bo procedura konkursowa jest lepsza? Jeżeli tak, to w czym? A może jednak nie i warto zachęcać biura i dzielnice do szerszego stosowania małych dotacji?
Małe dotacje: mniejszy brat czy nielubiany kuzyn? Zapraszamy do debaty! >
Małe dotacje nigdy nie będą wystarczającą odpowiedzią na poważne wyzwania i problemy Miasta i jego mieszkańców
Odpowiedzi udało nam się uzyskać i od przedstawicielki Warszawskiej Rady Pożytku, i z biura, i z dzielnicy, i z jednej z komisji dialigu społecznego i od organizacji korzystającej z maych dotacji. Poznajcie ich opinie.
Anna Gierałtowska, współprzwodnicząca Warszawskiej Rady Pożytku wyraziła przekonanie, że małe dotacje są marginesem współpracy finansowej miasta z organizacjami : "Samorząd przede wszystkim zajmuje się realizacją polityk miejskich oraz zadań własnych. I do realizacji tych zadań może „użyć” organizacji pozarządowych, zlecając je i przekazując im środki na ich realizację w formie dotacji.(…) Polityki, programy, zadania to obligujące samorząd kierunki, które musi realizować, najczęściej w wieloletniej perspektywie. Czyli działania obliczone na lata, które mają służyć osiągnięciu określonych celów, albo przynajmniej odpowiadać na pewne zidentyfikowane potrzeby. Mechanizm konkursów dotacyjnych jest narzędziem stworzonym do tego, by samorząd mógł swoje zadania realizować we współpracy z organizacjami pozarządowymi. Czyli, aby mógł wyłonić stabilnych, rzetelnych partnerów, którzy podejmą się długofalowych (przynajmniej wielomiesięcznych do 5-letnich) działań, zobowiążą się do osiągnięcia konkretnych rezultatów i rozliczą z przeznaczonych na to środków. I w ten sposób pomogą samorządowi realizować jego zadania, polityki, programy (…). I dlatego małe dotacje są marginesem współpracy finansowej miasta z organizacjami (…) Małe dotacje nigdy nie będą wystarczającą odpowiedzią na poważne wyzwania i problemy Miasta i jego mieszkańców".
Anna Gierałtowska: Małe dotacje są marginesem współpracy finansowej miasta z organizacjami >
Potrzebne nie tylko organizacjom, ale także urzędnikom
Doświadczeniami swoimi i swoich współpracowników podzielił się z nami także Tomasz Pactwa, dyrektor Biura Pomocy i Projektów Społecznych. Podkreślił m.in. edukacyjny charakter małych dotacji: "Duża liczba wniosków w stosunku do tych, które otrzymały dotację może świadczyć o słabości tych wniosków. Organizacje często składają niedopracowane wnioski, nie dostają pieniędzy, ale dostają informację, co zrobiły źle. Poprawiają wniosek i znowu składają. To jest możliwe w tej procedurze. Organizacja może mieć interesujący pomysł, ale brakuje jej doświadczenia, nie umie dobrze go opisać. Uczymy się i to jest proces, na którym nam ogromnie zależy. Owszem, jest to pewne obciążenie dla nas, urzędników, ale warto zachować tę formę wsparcia".
Dodał także, że są one potrzebne nie tylko organizacjom, ale także urzędnikom: "Nikt przecież nie jest w stanie przewidzieć wszystkiego na kilka miesięcy czy lat przed konsekwencjami różnych zdarzeń. Dlatego małe granty ze swoim otwartym charakterem są potrzebne systemowi wsparcia, powinny być ogłaszane w trybie stałym, na początku roku i nie stanowić sposobu na szybkie dystrybuowanie środków. Istotnym elementem jest tu też dbałość o wysoką jakość projektów, bez tego bowiem będziemy mieli do czynienia tylko i wyłącznie z dystrybucją środków".
Tomasz Pactwa: Małe dotacje uzupełnieniem współpracy finansowej >
Jest za mało środków na roczne konkursy dotacyjne, więc nie warto się rozdrabniać
Alina Gałązka z Komisji Dialogu Społecznego ds. Kultury przedstawiła z kolei racje stojące za decyzją podjętą w Biurze Kultury, aby w ogóle nie ogłaszać naboru wniosków w trybie małych dotacji. Racji tych było kilka: "Po pierwsze, wnioski składane na projekty kulturalne w ramach małych dotacji miały zazwyczaj charakter bardzo lokalny, co najwyżej dzielnicowy, tymczasem Biuro Kultury finansuje przede wszystkim projekty ogólnomiejskie (…). Po drugie, projekty zgłaszane do małych dotacji były w większości nie najwyższej jakości. Zdarzały się na przykład „zapchajdziury”, wyodrębnione części większych całości, na które organizacji zabrakło pieniędzy (…). Po trzecie, i pewnie najważniejsze, same organizacje uważały, że i tak jest za mało środków na roczne konkursy dotacyjne, więc doszły do wniosku, że nie warto się rozdrabniać".
Jednocześnie jednak potrzeba realizacji mniejszych projektów została zapewniona w niektórych „normalnych” konkursach ogłaszanych przez Biuro Kultury za pomocą limitu kwoty, do której można aplikować. Była ona nieco wyższa niż wysokość tzw. małej dotacji. Równiez konkurs „Mobilni w kulturze”, którego drugą edycję właśnie ogłoszono spełnia taką rolę.
Alina Gałązka: Jest za mało środków na roczne konkursy dotacyjne, więc nie warto się rozdrabniać >
Nie są to środki na “zapchajdziury”, ale na ważne i potrzebne projekty
Mirosław Starzyński, naczelnik Wydziału Spraw Społecznych i Zdrowia dla Dzielnicy Ochota przyznał, że dzielnice są bardziej skłonne do korzystania z małych dotacji jako pełnoprawnej formy wspierania pomysłów organizacji: "Nie są to środki na “zapchajdziury”, ale na ważne i potrzebne projekty. I chociaż w małych dotacjach są pewne ograniczenia – czas realizacji projektu do 90 dni i mniejsze środki finansowe – to mamy spory wybór spośród złożonych projektów. Jeśli np. przekazujemy na małe dotacje 20 tys. zł, to zwykle wpływa osiem ofert, z tego trzy są słabe, a pięć dobrych. Wybieramy więc tylko te najlepsze, ważne w realizacji zadań dla mieszkańców naszej dzielnicy".
Dodał także, że małe dotacje dają także szanse na „przetestowanie” pomysłu zgłaszanego przez organizację; "Przez trzy miesiące można przeprowadzić projekt pilotażowy. Nie możemy nic narzucić? Fantastycznie! Za to mamy okazję poznać autorskie pomysły. Jeśli nam się sprawdzi coś w pilotażu, to może trzeba się zmobilizować i postarać, aby to rozwinąć i w kolejnym roku ogłosić to zadanie jako jednoroczne. Jest to okazja, aby zrealizować projekty innowacyjne, ale też diagnostyczne".
I wreszcie przedstawicielka organizacji korzystającjej z małych dotacji, Agnieszka Tobota z praskiej Fundacji A.R.T. W swoim tekście przyznała, że jej doświadczenia z tą formą finansowania są zarówno bolesne, jak i dobre. Bolesne, ponieważ okazało się, że - po doświadczeniach współpracy z biznesem - pozyskiwanie pieniędzy publicznych (nawet w tak uproszczonej formie) wiąże się z ogromem biurokracji, a także z koniecznością włożenia wkładu własnego.
"Mam też jednak przyjemne wspomnienia, ponieważ dzięki tej dotacji zrealizowaliśmy nasze pierwsze, ważne działania skierowane do dzieci i młodzieży, a dotyczące przemocy. Konkurs „Przemoc oczami dziecka” pozwolił na zaangażowanie w konkurs plastyczny i rozmowy o przemocy ponad 200 uczniów warszawskich szkół podstawowych. Zwycięzcy konkursów zostali nagrodzeni super rowerami. Uśmiechy na ich twarzach – bezcenne. Rodziny z doświadczeniem przemocy, które dzięki udziałowi dzieci w konkursie zostały objęte wsparciem – bezcenne.
I to się pamięta długo, drodzy Państwo, przystępując do konkursów na większe kwoty dotacji czy na projekty długoletnie." - podkreśliła Agnieszka Tobota.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23