Debata: Małe dotacje: mniejszy brat czy nielubiany kuzyn? Mirosław Starzyński: Dzielnice są bardziej skłonne do korzystania z małych dotacji jako pełnoprawnej formy wspierania pomysłów organizacji
Szybkość reakcji oraz możliwość realizacji autorskich, innowacyjnych projektów to – moim zdaniem – najważniejsze cechy i wartości małych dotacji, które sprawiają, że ich kasowanie byłoby wielkim błędem.
Małe dotacje: szkoła dla niedoświadczonych organizacji? Łatwe pieniądze dla doświadczonych? A dla urzędników? Sposób na zagospodarowanie "resztek" z dotacji pod koniec roku czy mądrze zaplanowany proces? Obszar innowacji czy chałtury? Bezpośrednim impulsem do rozpoczęcia dyskusji o małych dotacjach była rozmowa o planowanej nowelizacji procedury małodotacyjnej, prowadzona w ramach BKDS ds. Organizacji Wspierających. Dyskusja o sensie małych dotacji przeniosła się na forum Warszawskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego. A jakie są Wasze doświadczenia, zdanie? Zapraszamy do dzielenia się swoimi przemyśleniami na łamach serwisu warszawa.ngo.pl.
Zapoznałem się z dyskusją o małych dotacjach, która toczyła się podczas kwietniowego posiedzenia Warszawskiej rady Działalności Pożytku Publicznego oraz z opiniami zebranymi w serwisie warszawa.ngo.pl. Postaram się odnieść do niektórych ze stwierdzeń, które tam padły.
Małe dotacje bardziej sprawdzają się w dzielnicach
W czasie dyskusji stwierdzono, że małe dotacje bardziej sprawdzają się w dzielnicach niż w biurach. I to może być prawda, przede wszystkim ze względu na kwestie finansowe. Biura obracają dużo większymi środkami niż dzielnice i nie chcą ich „rozdrabniać” na mniejsze projekty. A gdy dzielnica ogłasza konkurs roczny na zaledwie 15 tys. zł, to przecież 10 000 zł w małej dotacji jest dużą i znaczącą kwotą.
Dzielnice są bardziej skłonne do korzystania z małych dotacji jako pełnoprawnej formy wspierania pomysłów organizacji – nie są to środki na “zapchajdziury”, ale na ważne i potrzebne projekty. I chociaż w małych dotacjach są pewne ograniczenia – czas realizacji projektu do 90 dni i mniejsze środki finansowe – to mamy spory wybór spośród złożonych projektów. Jeśli np. przekazujemy na małe dotacje 20 tys. zł, to zwykle wpływa osiem ofert, z tego trzy są słabe, a pięć dobrych. Wybieramy więc tylko te najlepsze, ważne w realizacji zadań dla mieszkańców naszej dzielnicy.
Oczywiście trafiają się słabe projekty, ale mamy w zespołach opiniujących świetnych fachowców, także przedstawicieli organizacji pozarządowych, którzy są bardzo wyczuleni na wszelką chałturę czy próby „łatania dziur finansowych” małymi dotacjami.
Zdarzają się także projekty rozpaczliwe: gdy organizacja ewidentnie poszukuje jakichkolwiek pieniędzy na swoje utrzymanie, nawet gdy w statucie nie ma wpisanych zadań, które chciałaby realizować. U nas często zdarza się to np. w przypadku środków na profilaktykę uzależnień. Zdarzają się organizacje, które na siłę próbują udowodnić, że zrealizują zadanie pomimo braku doświadczenia i kadry do jej realizacji. Tutaj należy podkreślić ważną rolę osób oceniających wpływające oferty i wyłapywanie tych naciąganych. Ale też dostrzeżenia tych, które powinny zostać szybko uruchomione.
Możliwość szybkiej reakcji na zmieniające się warunki
I to jest kolejny argument za małymi dotacjami: dają możliwość szybkiej reakcji na zmieniające się warunki, rzeczywistość. Oczywiście, nie mogą powielać tych zadań, które są realizowane w rocznych czy wieloletnich konkursach. Ale, gdy w międzyczasie coś się wydarzyło, co nie zostało zaplanowane, a przydałoby się jako uzupełnienie większego działania – nie widzę problemu, aby nie sfinansować tego z małej dotacji.
Dlaczego nie zaplanowano? Nie wszystko da się zawsze przewidzieć. Ale organizacje potrafią szybko reagować. Są elastyczne.
Dlatego także jestem zwolennikiem, aby skrócić do minimum wszystkie terminy w procedurze małodotacyjnej. Rozumiem potrzebę transparentności, ale nie słyszałem, aby były jakiekolwiek uwagi zgłaszane do umieszczanych na stronach internetowych ofert w przewidzianym procedurą terminie. A wniosek małodotacyjny jest nierzadko wynikiem tego, co się wydarzyło. Trzeba robić teraz, nie czekać.
Świetne narzędzie, aby się sprawdzić
Jest to także świetne narzędzie do pracy dla nowo utworzonych, czy małych organizacji, aby się sprawdzić. Daje także możliwość przetestowania współpracy między organizacją, a urzędem. Można sprawdzić nowe organizacje, nowe pomysły, wpuścić trochę „świeżej krwi” do systemu współpracy.
Ale jest to także szansa na „przetestowanie” pomysłu zgłaszanego przez organizację. Przez trzy miesiące można przeprowadzić projekt pilotażowy. Nie możemy nic narzucić? Fantastycznie! Za to mamy okazję poznać autorskie pomysły. Jeśli nam się sprawdzi coś w pilotażu, to może trzeba się zmobilizować i postarać, aby to rozwinąć i w kolejnym roku ogłosić to zadanie jako jednoroczne. Jest to okazja, aby zrealizować projekty innowacyjne, ale też diagnostyczne. Ostatnio jedna z organizacji przeprowadziła diagnozę potrzeb osób z niepełnosprawnościami. 10 tys. zł na to zadanie wystarczyło, a wyniki badania służyć będą przy planowaniu działań na kolejny rok, zarówno Urzędowi Dzielnicy, jaki organizacji pozarządowej.
Aby oferta dla mieszkańców była zarówno potrzebna, interesująca jak i różnorodna
Na Ochocie mamy przyjętą taką praktykę, że po rozstrzygnięciu konkursów rocznych i wieloletnich patrzymy jakie środki finansowe zostały jeszcze do rozdysponowania. Wtedy też zwykle z tych pozostałych środków, ogłaszamy nabory wniosków małodotacyjnych.
W dyskusji padał argument, że małe dotacje to sposób na zagospodarowanie niewykorzystanych środków dotacyjnych pod koniec roku. Moim zdaniem nie ma się co obrażać, bo za te pieniądze nadal mogą być realizowane fantastyczne projekty, a przecież chodzi o to, aby oferta dla mieszkańców była zarówno potrzebna, interesująca jak i różnorodna. Ważne jest tez, aby napisać spójną ofertę, której koszt nie zawsze musi wynosić 10 000 zł.
Mirosław Starzyński – z wykształcenia socjolog. Od 30 lat pracuje w samorządzie terytorialnym, a od 27 lat w Urzędzie m.st. Warszawy. Obecnie jest naczelnikiem Wydziału Spraw Społecznych i Zdrowia dla Dzielnicy Ochota. Zajmuje się planowaniem i wdrażaniem projektów z zakresu polityki społecznej realizowanych we współpracy samorządu z organizacjami pozarządowymi.
Twórca i lider wolskiego programu reintegracji społecznej "Druga szansa", a także współtwórca pierwszego w Polsce transportu dla osób niepełnosprawnych i pierwszego w Polsce Biura Porad Obywatelskich.
Wieloletni przedstawiciel m.st. Warszawy w Radzie Opiekuńczej dla Osób Bezdomnych przy Prezydencie m.st. Warszawy. Współtworzył Miejsca Aktywności Lokalnej, Partnerstwa, a także przewodniczył dzielnicowemu Zespołowi ds. Budżetu Partycypacyjnego w jego I edycji.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23