Koordynacja w morzu resortowości? W oczekiwaniu na cud [komentarz Wojciecha Kaczora]
Kwietniowa nowelizacja ustawy o Narodowym Instytucie Wolności to krok w dobrym kierunku. NIW powinien pełnić bardziej centralną (koordynacyjną) funkcję w systemie wspierania i rozwoju organizacji pozarządowych w Polsce. Nie wierzę jednak, żeby wprowadzona możliwość zlecania NIW-owi zadań przez ministrów znalazła wielu entuzjastów… wśród samych ministrów.
Zmieniła się ustawa o Narodowym Instytucie Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. W nowelizacji znalazły się zapisy otwierające przed Narodowym Instytutem Wolności nowe możliwości działania: NIW może być m.in. operatorem konkursów dotacyjnych ministerstw. Czy to szansa na lepszą koordynację konkursów administracji centralnej dla organizacji społecznych? Czy zagrożenie dla autonomii i specyfiki poszczególnych obszarów działalności organizacji społecznych? Zapraszamy do debaty!
Przeczytaj także:
Diabeł tkwi w szczegółach
Mam wrażanie, że sam projektodawca (minister do spraw społeczeństwa obywatelskiego) nie miał do końca przemyślanego, na czym owo zlecanie miałoby polegać. Uzasadnienie do projektu ustawy) bardzo lakonicznie odnosiło się do tej konkretnej zmiany.
„Dzięki projektowanej zmianie poszczególni ministrowie kierujący określonymi działami administracji rządowej będą mogli zlecać zadania Narodowemu Instytutowi, przy jednoczesnym zapewnieniu dotacji celowych na ich realizację.”
Na jakiej podstawie będą to robić? Jakie warunki będą musiały zostać spełnione? A gdyby takie zlecenie nastąpiło, to co dalej? Kto będzie podpisywał umowy dotacyjne (ministerstwo-zleceniodawca czy NIW-zleceniobiorca)? Kto będzie odpowiedzialny za ewentualne kontrole w związku z realizacją zadań publicznych? Kto będzie sprawdzać, czy zadanie zostało zrealizowane zgodnie z postanowieniami umowy i z obowiązującymi przepisami prawa?
Nie bez znaczenia w tym „dotacyjnym outsourcingu” jest również aspekt ludzki. Każdy obecnie działający program dotacyjny ma określony skład urzędników (czasami także ekspertów zewnętrznych) odpowiedzialnych za poszczególny aspekty przyznawania i rozliczania dotacji. Co z nimi? Czy razem z zadaniem zostaną „wypożyczeni” do NIW (agencji wykonawczej nadzorowanej przez Przewodniczącego Komitetu do spraw Pożytku Publicznego)? Podejrzewam, że nie byłoby to najprostsze zadanie na gruncie ustawy o służbie cywilnej i Kodeksu pracy.
Administracja rządowa jako grantodawca
W chwili obecnej w strukturze polskiej administracji publicznej funkcjonuje 19 ministerstw oraz Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (pod pewnymi względami podobna do ministerstw, ale jednak o nieco odrębnym statusie). Wszystkie mają swoje programy współpracy z organizacjami pozarządowymi, a większość (może wszystkie?) zleca pewne zadania publiczne organizacjom trzeciego sektora w ramach jednego, a czasami kilku różnych programów dotacyjnych.
- Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznaje dotacje w ramach takich programów jak: Czasopisma, Edukacja artystyczna, Infrastruktura kultury, Kultura ludowa i tradycyjna itd. (https://www.gov.pl/web/kultura/programy-2025)
- Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji przyznaje dotacje na realizację zadań mających na celu ochronę, zachowanie i rozwój tożsamości kulturowej mniejszości narodowych i etnicznych lub zachowanie i rozwój języka regionalnego (https://www.gov.pl/web/mniejszosci-narodowe-i-etniczne/2025-dotacje)
- Minister Edukacji ma w tym roku cztery swoje programy: „Nasze tradycje”, „Odkrywcy”, „Młodzi obywatele”, „Mała szkoła” (https://www.gov.pl/web/edukacja/programy-dotacyjne-ministra-edukacji-2025)
- Minister Finansów – w ramach Funduszu Edukacji Finansowej – w latach 2023 i 2024 organizował z kolei program „Lekcje o finansach” (https://www.gov.pl/web/finanse/fundusz-edukacji-finansowej)
Owszem, wszystkie te programy bazują na przepisach ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, ale już wewnętrzne uwarunkowania, regulaminy, tryby odwołań, koszty kwalifikowalne – to wszystko określane jest przez poszczególnych grantodawców. Częściowo odnosiła się do tego Najwyższa Izba Kontroli, która badała współpracę administracji rządowej z organizacjami pozarządowymi w latach 2017-2019. NIK wskazywała wtedy, że w przeprowadzonym przez nią na tę okoliczność badaniu kwestionariuszowym (przy próbie blisko 2000 organizacji) NGO-sy wskazywały m.in. na takie trudności, mające wpływ na realizację zadań zleconych przez administrację rządową jak:
- skomplikowane warunki wnioskowania o dotację,
- trudne do spełnienia warunki uznania kwalifikowalności wydatków ponoszonych w ramach otrzymanej dotacji,
- trudności w rozliczeniu otrzymanej dotacji.
Ja sam, mając doświadczenie zawodowe wyniesione z jednego z ww. ministerstw, słyszałem narzekania szefów organizacji pozarządowych, z którymi współpracowaliśmy, którzy nie mogli się nadziwić, dlaczego coś, co jest surowo zabronione w resorcie X jest jak najbardziej dopuszczalne w resorcie Y.
Jako profesjonalny urzędnik, członek korpusu służby cywilnej, mogłem wtedy jedynie zasłaniać się takimi, a nie innymi postanowieniami regulaminów i decyzjami politycznymi, ale w głębi serca musiałem przyznać im rację – silosowość polskiej administracji powoduje, że w oczach obywateli państwo jako całość staje się o wiele mniej wiarygodne. Zaufanie do jego instytucji maleje, lęk przed popełnieniem błędu rośnie, a zapał do działania na rzecz dobra wspólnego stopniowo przygasa.
Koordynacja, nie centralizacja
Podejrzewam, że gdyby Narodowy Instytut Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego zaczął faktycznie pełnić rolę centralnego ośrodka administracji rządowej odpowiedzialnego m.in. za organizację wszystkich programów dotacyjnych ministerstw, urzędów centralnych, urzędów wojewódzkich i całej reszty tejże administracji rządowej, życie wielu polskich społeczników stałoby się o wiele prostsze. Bolączki wynikające z „grantowego rozbicia dzielnicowego”, z jakim obecnie mamy do czynienia, stopniowo by malały, a wspólne standardy przyznawania i rozliczania środków publicznych wpływałyby na większą stabilność trzeciego sektora w Polsce.
Aby tak było nie wystarczy niestety jedna, nawet najlepsza zmiana przepisów.
Skoro prawo budowlane nie przyjęło się na Podhalu, skąd wiara w to, że nowe, lepsze prawo regulujące zasady współpracy organów administracji publicznej z NGO-sami przyjmie się samoistnie wśród politycznych kierowników urzędów oraz ich pracowników?
Z całym szacunkiem dla NIW-CRSO i jego kierownictwa, ministrowie kierujący tak różnymi działami administracji rządowej jak zdrowie, rolnictwo czy zabezpieczenie społeczne nie muszą zbyt chętnie delegować części swojego władztwa na zewnętrzną (bo nie przez nich nadzorowaną) instytucję.
Zmiany w funkcjonowaniu instytucji państwa wymagają czegoś więcej. Równolegle do zmian prawnych potrzeba zmiany mentalności, zmian organizacyjnych oraz – co najważniejsze – efektywnej koordynacji z silnym wsparciem politycznym. Resortowość to poważna choroba naszego państwa i rafa, o którą rozbiła się już niejedna obiecująca inicjatywa. Jeżeli chcemy, aby tym razem było inaczej, powinniśmy naciskać na decydentów, aby projektowali i wdrażali rozwiązania, które mają szansę przełamać ten męczący wszystkich imposybilizm.
Wojciech Kaczor – Prezes Fundacji Sprawne Państwo (https://sprawnepanstwo.pl/)
Masz opinię? Podziel się!
Zapraszamy do dyskusji. Podzielcie się swoimi przemyśleniami, opiniami. Piszcie na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: inf. własna ngo.pl