Jakiej akademii chcemy? Dr Bartosz Rydliński: Naszego kraju nie stać na tanie państwo, które oszczędza na nauce [debata]
Polskie uczelnie jednak nie wystrzeliły w międzynarodowych rankingach. Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński znajdują się w piątej setce listy szanghajskiej. Ciężko o bardziej dojmujący symbol porażki neoliberalnej logiki reform nauki i szkolnictwa wyższego.
Jakiej szkoły chcemy?, debatowaliśmy we wrześniu. W grudniu zapraszamy do analogicznej dyskusji, ale tym razem poświęconej szkolnictwu wyższemu. Czy uniwersytety i politechniki mogą być lepsze? Jakiej akademii chcemy? Jak powinno zmieniać się szkolnictwo wyższe, aby było nowoczesne i efektywne oraz przygotowywało studentów do pracy, ale także aktywnego udziału w tworzeniu społeczeństwa obywatelskiego? Interesuje nas spojrzenie z poziomu meta, poza horyzontem bieżących sporów politycznych, w dłuższej perspektywie czasowej. Zapraszamy do debaty ekspertów i ekspertki z organizacji społecznych, jak i wykładowców i wykładowczynie oraz studentów i studentki.
- Na komentarze (do 2 tys. znaków) wraz ze zdjęciem i notką bio, czekamy pod adresem redakcja@portal.ngo.pl
Polskie uczelnie przez blisko 10 lat były poddawane szkodliwym rynkowym reformom. Wpierw minister Barbara Kudrycka z Platformy Obywatelskiej, później wicepremier rządu Zjednoczonej Prawicy Jarosław Gowin starali się za cenę komercjalizacji badań, fetyszyzacji punktów oraz nieprzemyślanego umiędzynarodowienia doprowadzić do zwiększenia globalnego prestiżu polskich uniwersytetów i politechnik. Polskie uczelnie jednak nie wystrzeliły w międzynarodowych rankingach. Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Jagielloński znajdują się w piątej setce listy szanghajskiej. Ciężko o bardziej dojmujący symbol porażki neoliberalnej logiki reform nauki i szkolnictwa wyższego.
Uniwersytety muszą być odpowiedzią na kryzys
Dekada rynkowych zmian przyniosła jednak wiele szkód. Dla przykładu Narodowe Centrum Nauki i przyznawane przez nie granty utrwaliły podział w nauce na Polskę A, B i C, gdzie niezbyt pokaźne środki na badania przypadają z reguły dużym i silnym, kosztem mniejszych i młodszych uczelni.
Badacze spoza wielkich miast raz po raz boleśnie spotykają się ze szklanym sufitem, zaś otrzymane recenzje odmowne pełne są ogółów, intelektualnego niechlujstwa, braku konstruktywnych uwag na przyszłość służących poprawie kolejnych wniosków grantowych.
O mały włos ewaluacja działalności naukowej za lata 2017-2021 nie doprowadziła do upadku uczelni regionalnych, tak ważnych dla rozwoju naszych małych ojczyzn.
O kryzysie związanym z zapaścią średnich miast piszą badacze Polskiej Akademii Nauk, autorzy poczytnych reportaży, dziennikarze mieszkających w byłych miastach wojewódzkich. Demograficzne spustynnienie między głównymi ośrodkami rozwoju posiada niezwykle niebezpieczny potencjał. Stanowi bowiem polityczną pożywkę dla środowisk skrajnych, ksenofobicznych i antydemokratycznych. Dlatego w ramach przeciwdziałania tym zagrożeniom polska akademia powinna być fundamentalnym panaceum.
Wzmocnienie uczelni regionalnych stanowi dzisiaj naszą rację stanu, gdyż pozametropolitalne uniwersytety i politechniki mają kluczowe znaczenie dla rozwoju lokalnych liderów: politycznych, samorządowych, społecznych i gospodarczych. Aule i laboratoria w Koszalinie, Częstochowie, Radomiu czy Białymstoku powinny w większym stopniu być miejscem sporów intelektualnych, dyskusji badawczych. Ten swoisty magnes społeczny musi mieć widoczną siłę przyciągania dla absolwentów szkół średnich z Polski powiatowej.
By sprostać temu wyzwaniu należy pilnie odejść od komercyjnej logiki funkcjonowania nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce.
Nie każdy kierunek studiów, nie każdy wydział, nie każda uczelnia musi szybko przekładać się na wzrost PKB czy zysk ekonomiczny. Nauka krytycznego myślenia, ferment intelektualny, zachęta do dalszych poszukiwań dla studentów, doktorantów i młodych adiunktów to jedna z najlepszych form inwestycji środków publicznych.
Zrównoważony rozwój polskiej akademii z mądrze uplecioną siecią współpracujących ze sobą uczelni regionalnych i metropolitalnych wymaga od nas także pochylenia się nad miernym poziomem finansowania polskiej nauki. Wedle danych OECD Polska przeznacza na badania i rozwój 1,3 proc. swojego PKB. Dla porównania Słowenia 2 proc., Francja 2,2 proc., zaś Niemcy 3,2 proc.
Naszego kraju nie stać na tanie państwo, które krótkowzrocznie oszczędza na nauce. Im szybciej zrozumiemy, tę oczywistość tym lepiej dla nas wszystkich.
Bartosz Rydliński – doktor nauk o polityce, współzałożyciel Centrum im. Ignacego Daszyńskiego, adiunkt w Instytucie Nauk o Polityce i Administracji UKSW, członek Związku Nauczycielstwa Polskiego. Zajmuje się europejskimi partiami socjaldemokratycznymi, prawicowym autorytarnym populizmem oraz think tankami.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.