Dzicy, wolni, coraz bardziej krzywdzeni. Nasi sąsiedzi [Felieton Wajraka]
Czy mamy na tyle empatii i wyobraźni, aby poczuć to samo, co czuje dzięcioł trójpalczasty, który od lat wracał do tego samego kawałka Puszczy, by założyć rodzinę i wychować młode i trafia na zrąb, na pnie po wyrżniętych drzewach? Czy to nie to samo co człowiek, któremu zbombardowano rodzinne miasto?
To było kilka lat temu zimą. Szliśmy z Nurią przez lekko przyprószoną śniegiem Puszczę. Gdzieś około kilometra na południe od naszego domu, dostrzegliśmy tropy jelenia i rysia. Towarzyszyły im krople krwi. To jeleń wyraźnie krwawił. Z pozoru wyglądało to na polowanie wielkiego kota i to nas bardzo zainteresowało. Ryś polujący na jelenie to raczej rzadkość. Zwykle ich ofiarami padają znacznie mniejsze od jeleni sarny. Poszliśmy za tymi tropami.
Krzywda, której nie widzimy…
Po stu, a może dwustu metrach okazało się, że tropy rysia rozeszły się z tymi coraz bardziej krwawymi śladami jelenia. Trafiliśmy w miejsce, w którym wykrwawiający się jeleń odpoczywał. Wygnieciony śnieg wymieszany z coraz większą ilością krwi wskazywał na jedno. Widać było, że umiera, a brak tropów rysia wskazywał na to, że nie czworonożny drapieżnik będzie sprawcą tej śmierci. Zwyczajnie ryś musiał przejść wcześniej w tym samym miejscu. Nie chcieliśmy iść dalej za jeleniem. Poszliśmy po jego tropach w drugą stronę. Fachowo mówi się na to pod trop. Okazało się, że przy jednym ze szlaków rozrzucone było trochę siana. To go zwabiło w miejsce, w którym ktoś do niego strzelił.
Trafione zwierzę odskoczyło, a człowiek, który to zrobił nie zadał sobie trudu, by iść za jeleniem i go dobić. Odciski butów wskazywały, że myśliwy który strzelał przeszedł za jeleniem może 20-30 metrów. Zapewne ruszył na poszukiwanie kolejnej ofiary.
Wróciliśmy do domu, życząc jeleniowi szybkiej śmierci. Nie chcieliśmy go szukać. Dla niego lepiej aby człowiek już za nim nie łaził, nie stresował go w jego ostatnich godzinach. Umarł z dala od naszych oczu i od oczu tego, który go zabił.
I tak jest właśnie z dzikimi zwierzętami. Krzywda, którą wyrządzamy odbywa się poza naszymi oczami, poza naszą percepcją i często poza naszą wrażliwością.
Życie ciężkie i coraz bardziej ograniczone. Przez ludzi
Krzywda zwierząt kojarzy się nam zwykle z tymi, które są nam najbliższe. Z katowanymi kotami, zagłodzonymi pasami, krowami zamienionymi w fabryki mleka, którym odbieramy dzieci. Bardzo rzadko uznajemy krzywdę zwierząt, które nie żyją z nami lub obok, które są dzikie, albo może - lepiej powiedzieć - wolne. Z założenia uznajemy, że z nimi nic złego się nie dzieje. Mają przecież dobre i piękne życie na wolności.
Tymczasem jest to życie ciężkie i coraz bardziej ograniczone przez nas ludzi.
Coraz bardziej spychane są w kozi róg. Cierpienie zdawane tym wolnym jest takie samo bolesne i straszne jak co robimy tym hodowlanym. Czy krowa, która zbiegłaby z rzeźni z wbitym nożem i konała gdzieś na poboczu, nie wywołałaby skandalu i oburzenia? A czym ten postrzelony jeleń się od tej krowy różnił? Tylko tym, że kona gdzieś w zakamarkach puszczy i nikt go nie znajdzie, nikt nie zobaczy, nie sfilmuje i nie sfotografuje. Nie tylko my zresztą. Nasi pupile też mają nadane przez nas większe prawa. Dlaczego uznajemy, że nasz kot, żywiony przez nas, otoczony weterynaryjną opieką ma prawo zabijać ptaki, albo tak rzadkie ssaki jak chomiki europejskiej?
Czy mamy na tyle empatii i wyobraźni aby poczuć to samo, co czuje dzięcioł trójpalczasty, który od lat wracał do tego samego kawałka Puszczy by założyć rodzinę i wychować młode i trafia na zrąb, na pnie po wyrżniętych drzewach. Czy to nie to samo co człowiek, któremu zbombardowano rodzinne miasto?
Czy jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, co musi czuć zwierzę, które jest jednym z ostatnich przedstawicieli swojego gatunku? Jak bardzo rozdzierająca i przerażająca musi być to samotność?
Pomyślmy o naszych sąsiadach na planecie
W Polsce żyje zaledwie dwa tysiące wilków i może trzysta rysiów, około 300 tysięcy jeleni i 20 tysięcy łosi. Dużo? To przypomnę tylko, że nas ludzi w naszym kraju mieszka 38 milionów wraz siedmioma milionami psów i sześcioma milionami kotów. Dane dla świata są równie, a może bardziej wstrząsające. Masa ludzi i hodowanych przez nas ssaków to 96 procent całej ssaczej biomasy na planecie. Pozostałe cztery procent, to wzięte do kupy wszystkie dzikie ssaki, w tym wielkie wieloryby, słonie, żubry bizony i łosie, lwy, wilki, myszy i ryjówki, pospolite szczury i zagrożone niedźwiedzie polarne. To wszystko olbrzymie - wydawało by się wszechobecne i różnorodne to…cztery procent! Dlatego chciałbym, abyśmy w dzień zwierząt i każdego dnia coraz bardziej myśleli o tych dzikich, wolnych, a tak naprawdę coraz rzadszych współmieszkańcach naszej planety.
Adam Wajrak - ur. w 1972 dziennikarz „Gazety Wyborczej”, zajmujący się pisaniem o przyrodzie. Od ponad 20 lat mieszka w Teremiskach w Puszczy Białowieskiej w której obronę się angażuje. W 2005 został uznany przez magazyn „Time” Bohaterem Europy. Za działania na rzecz ocalenia unikalnej Doliny Rospudy. Autor kilku książek o tematyce przyrodniczej.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.