Czy w nawale problemów, z jakimi będzie się borykał nowy rząd, znajdzie się wystarczająco dużo przestrzeni na odbudowanie dobrych, partnerskich relacji na linii administracja rządowa – organizacje społeczne?
Nadzieje i wątpliwości
"To jest jeden z najważniejszych, konkretnych (…) punktów programu rządowego: odbudowa zdrowej, przyjaznej relacji między władzą centralną a organizacjami pozarządowymi. Społeczeństwo obywatelskie wraca, razem z nami, z Koalicją 15 października, do rzeczywistości naszego życia publicznego. Jestem dumny z tego. Bardzo zależy mi, żeby ranga organizacji pozarządowych i wolontariatu była rangą najwyższą z możliwych" – Donald Tusk.
Z wielkimi nadziejami przedstawiciele organizacji pozarządowych czekali na powołanie nowego rządu. W czasie tej kampanii wyborczej, po raz pierwszy, organizacje nie tylko pytały polityków o ich poglądy na kwestię zorganizowanego społeczeństwa obywatelskiego (jak to było właściwie przy każdych poprzednich wyborach), ale także wystąpiły z konkretnymi postulatami. Były to "propozycje obywatelskie dla Polski", sformułowane w 15 obszarach, od praworządności do klimatu, często przybierające formę konkretnych rozwiązań, w tym rozwiązań legislacyjnych. Co więcej – w niektórych obszarach (np. edukacja czy społeczeństwo obywatelskie) udało się nawet podpisać pewne wzajemne zobowiązania. W obszarze bezpośrednio dotyczącym organizacji pozarządowych ugrupowania obecnie stanowiące większość parlamentarną zobowiązały się, że:
- stworzą realne i przyjazne mechanizmy dialogu obywatelskiego, w tym konsultacji publicznych, w których głos organizacji pozarządowych w sprawach publicznych będzie wysłuchany i uwzględniony,
- uproszczą prawo dotyczące fundacji i stowarzyszeń, dzięki czemu prowadzące je osoby będą działały w bardziej przyjaznym i bezpiecznym otoczeniu,
- wprowadzą przejrzyste zasady finansowania organizacji ze środków publicznych i wspierania filantropii,
- będą korzystać z propozycji OFOP-u dotyczących uproszczeń dla III sektora oraz opracowanych przez Forum Darczyńców Manifestu i Rekomendacji dobrego prawa dla organizacji społecznych.
Deklaracje deklaracjami, ale przecież pojawiała się również obawa, czy w nawale problemów z jakimi będzie się borykał nowy rząd znajdzie się wystarczająco dużo przestrzeni na odbudowanie dobrych, partnerskich relacji na linii administracja rządowa – organizacje społeczne?
Zarówno funkcja, jak i osoba
Wydaje się, że exposé Premiera Donalda Tuska rozwiewa – przynajmniej chwilowo – te wątpliwości. Również fakt utworzenia funkcji ministra ds. społeczeństwa obywatelskiego, a także powołanie na to stanowisko osoby związanej z sektorem pozarządowym – nie tak jak w przypadku poprzedniej Przewodniczącej Komitetu ds. Pożytku Publicznego (Kliknij https://publicystyka.ngo.pl/prostengo-przewodniczaca-schrodingera) – to krok w kierunku realizacji tych zapowiedzi.
Oto po raz pierwszy mamy ministrę od spraw społeczeństwa obywatelskiego. O Agnieszce Buczyńskiej pisało już NGO.pl, warto zatem teraz wspomnieć o wyzwaniach, przed jakimi stoi. Bo te wyzwania są naprawdę ogromne.
Po pierwsze – odbudować ustrukturalizowany dialog
Już dziś wszyscy, którzy mają więcej czy mniej do powiedzenia, starają się dostać do pani ministry i przekonywać ją do swoich racji. To zrozumiały, ale w ostatecznym rozrachunku, niezbyt skuteczny mechanizm. Konieczne jest jak najszybsze stworzenia takich kanałów komunikacji, które umożliwią dobrą współpracę.
Wiemy, że Rada Działalności Pożytku Publicznego nie wypełnia od dawna tej funkcji. Gdy pojawiał się w 1998 roku pełnomocnik ds. organizacji pozarządowych, czy w roku 2015 do spraw społeczeństwa obywatelskiego, od razu powoływał specjalne zespoły. Wydaje się, że i w tym wypadku powołanie takiego zespołu nie byłoby pozbawione sensu.
Chodzi o to, by od samego początku można było prowadzić przejrzysty, ale i efektywny dialog. Bo wysłuchanie opinii innych i podjęcie najlepszej możliwej decyzji to istota dobrej władzy.
A takich decyzji – co po NIW-ie, co z Radą Działalności Pożytku Publicznego, co z Komitetem ds. Pożytku Publicznego, co z ustawą o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie, co z ustawą o ekonomii społecznej, co z poszczególnymi strategiami poprzednich rządów… – będzie wiele i zapewne nie będą łatwe.
Od dołu czy od góry?
Tym bardziej, że rolą ministra ds. społeczeństwa obywatelskiego nie powinno być zarządzanie, a właśnie dialog.
Polityka rządu wobec społeczeństwa obywatelskiego powinna się opierać nie tylko na zasadzie "po pierwsze nie szkodzić", ale i na zasadzie "tak mało państwa, jak to tylko możliwe".
Ta ostatnia nie wynika z typowo liberalnego podejścia do państwa jako „stróża nocnego", ale z istoty zasady pomocniczości, zgodnie z którą państwo nie powinno się wtrącać w realizację potrzeb, której mogą się podjąć sami zainteresowani. Samoorganizacja – od poziomu organizacji lokalnych po ogólnopolskie federacje – to istota społeczeństwa obywatelskiego. Czy więc funkcja ministry lub ministra ds. społeczeństwa obywatelskiego jest w ogóle potrzebna?
Powinno być bowiem społeczeństwo obywatelskie naturalnym ekosystemem, gdzie różne, często wzajemnie wykluczające się, potrzeby czy poglądy mają szanse wvbrzmieć i zetrzeć się z potrzebami czy poglądami innych. Nawet te… najbardziej nieprawomyślne.
To tak, jak w wychowaniu. Nie chodzi o to, by dziecko nie zadawało niewygodnych pytań, ale by znalazło dobrą, przekonującą odpowiedź. Uczenie się społeczne musi opierać się również na metodzie prób i błędów, z możliwością popełniania, w miarę bezpieczny sposób, tych ostatnich.
Oczywiście społeczeństwo ma naturalną umiejętność samoorganizacji. O tym przekonaliśmy się np. w czasie "karnawału Solidarności" (1980-1981), powodzi 1987 roku czy pomocy dla uchodźców z Ukrainy w roku 2022. Jednak na dłuższą metę dla spontanicznej działalności i dobrej woli konieczny jest szkielet – system instytucji, zasad, które umożliwią długofalowe, systematycznie działanie. Tym są, a właściwie powinny być, w ekosystemie społecznym organizacje pozarządowe. Co jednak, gdy organizacje te funkcjonują w niekorzystnych warunkach, na glebie zniszczonej przez taki czy inny, mniej lub bardziej autorytarny system rządzenia? Bezpieczniki ekosystemu przestają działać. Organizacje zamiast dostosowywać się do potrzeb swoich członków czy swoich podopiecznych przystosowują się do systemu grantów. Uzależniają się od decyzji politycznych czy od ekonomicznych interesów sponsorów. Miejsce po wyciętym różnorodnym lesie łatwo porastają ubogie gatunkowo lasy świerkowe.
Odbudować ekosystem
Po 1989 roku samoorganizacja była w bardzo trudnej sytuacji. Braki praktycznej, niekonspiracyjnej umiejętności samoorganizacji, brak silnej klasy średniej z rozbudzoną kulturą filantropii, wyzwania społeczne, które powodowały oczekiwania wobec organizacji pozarządowych, by te zajmowały się przede wszystkim pomocą społeczną, nie sprzyjały odbudowaniu wystarczająco silnego ekosystemu, A przypomnijmy, za Dahrendorfem, że to długi i wcale niełatwy proces. Ustawa o działalności pożytku publicznego niebezpiecznie przechyliła co prawda aktywność sektora pozarządowego w kierunku wykonywania przede wszystkim zadań publicznych, ale też ucywilizowała w dużym stopniu system przekazywania środków. Jednak ostatnie lata zniszczyły ostatecznie i ten aspekt działania ustawy, ponownie upolityczniając proces przyznawania dotacji na poziomie centralnym i ostatecznie biurokratyzując go na poziomie lokalnym. Trzeba zatem umożliwić odbudowanie się ekosystemu.
Nie będzie to łatwe. Oto sporo pojawiło się organizacji różnego typu, które są organizacjami pozarządowymi jedynie z nazwy. Są organizacje do zdobywania i "przerabiania" funduszy unijnych. Są organizacje, które są jedynie formą "samozatrudnienia", bez specjalnie społecznych celów. Są w końcu – tych ostatnio szczególnie dużo powstało – takie, które powstały jako zaplecze organizacyjne partyjnych działaczy, liczących na hojne dotacje "po znajomości". Co więcej, to co powinno być wstydliwym marginesem społeczeństwa obywatelskiego, coraz częściej próbuje dominować. Jak więc przywrócić równowagę? Tu mądra, realizująca zasadę pomocniczości władza może pomóc. „Może” – bo może też zaszkodzić (co obserwowaliśmy ostatnio) i „pomóc” – bo sama nie jest w stanie tego zadekretować. Jej rola powinna być właśnie pomocnicza..
Każdy zapewne ma tu swoje recepty. Zapewne i pani ministra ma swoje. Problem w tym, by nie przywiązywać się zbytnio do swojego zdania, ale w dyskusji próbować wypracowywać rozwiązania najlepsze.
Biorące pod uwagę różne punkty widzenia. Ale tu chyba nikogo nie trzeba przekonywać. W końcu po łacinie minister to przecież sługa i pomocnik, a nie pan i władca, a pani ministra szła do wyborów pod hasłem, że "chce dać głos organizacjom pozarządowym". Przed nami więc czas rozmów, ale też – mam nadzieję – szybkich i jednoznacznych decyzji.
Piotr Frączak – koordynator Programu Rzecznictwa Krajowego, Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych
Ten artykuł ukazał się w cyklu „Wybory 2023. Co dalej?”.
Zobacz inne materiały →
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.