Bendyk i Smolar: „Płyniemy po niepewnych wodach. Ale nie zbaczamy z głównego kursu”
– Marzę, by Fundacja na nowo stała się jednym z ważniejszych, a niekiedy wręcz centralnym miejscem debaty w Polsce. Chcemy wprowadzać do dyskusji nowe tematy, otwierać wyobraźnię, zmieniać główny nurt rozmowy. I wciąż wspierać organizacje w sytuacji zagrożenia – mówi Edwin Bendyk, nowo wybrany prezes Fundacji Batorego.
Ignacy Dudkiewicz: – Panowie prezesi, czy dużo się zmienia?
Edwin Bendyk, prezes Fundacji Batorego: – Sama konstrukcja naszej rozmowy wskazuje na to, że jest to ewolucja, a nie rewolucja.
Aleksander Smolar, były prezes Fundacji Batorego: – To prawda. Moja decyzja nie jest wynikiem konfliktu. Zdecydowałem się zrezygnować, bo jestem przekonany, że zmiana jest konieczna, choć nie mam konkretnego wyobrażenia, jak ona powinna wyglądać. Przed nami raczej droga w nieznane.
Potrzebny jest więc nowy sternik?
A.S.: – Jestem przekonany – i Rada Fundacji podzieliła tę opinię – że w takiej sytuacji szczególnie cenne są kompetencje Edwina, zajmującego się problemami przyszłości, globalnej ewolucji, światowych zmian. To daje mu szansę na to, by przemyśleć także funkcję sektora pozarządowego i takiej instytucji jak nasza. Dziś to ważniejsze przymioty niż moje kompetencje związane z analizowaniem tego, co tu i teraz, czy polityki.
E.B.: – Alik pozostaje związany z Fundacją. Wszyscy bardzo liczymy na jego zaangażowanie, a jego autorytet i kompetencje wciąż będą nam pomocne. Szczególnie dotyczy to obszarów właśnie polityki, która nie jest głównym polem moich bezpośrednich zainteresowań. Chcemy się uzupełniać.
A.S.: – Dokonała się również zmiana na stanowisku przewodniczącego Rady Fundacji – Marcina Króla zastąpił Andrzej Rychard. Gdzie nas to zaprowadzi? Nie wiemy. Będziemy się uczyć w działaniu, reagować na zewnętrzne czynniki, których nie jesteśmy w stanie dziś przewidzieć. Być może za dwa tygodnie inaczej będziemy formułować priorytety dla Polski? Po prostu staramy się nie zakrzepnąć i zejść z utartych ścieżek.
E.B.: – Ta personalna zmiana to zresztą kontynuacja zmian, które zaczęły się jeszcze w 2015 roku w odpowiedzi na to, co się działo w Polsce.
Jakie to zmiany?
E.B.: – Jest ich wiele, ale najważniejszą jest restrukturyzacja forumIdei, czyli naszego think tanku. Chcemy i na pewno będziemy wzmacniać tę funkcję. Zarząd – z ciała przede wszystkim decyzyjnego – przeobrazi się w ciało jeszcze mocniej zaangażowane w prace programowe, zwłaszcza w forumIdei.
A.S.: – Powołanie think tanku było odpowiedzią na poczucie, że istnieje pustka ideowa w sferze publicznej, że brakuje miejsc, które umożliwiają przełożenie myślenia na konkretne działania społeczne.
Wracając do pana pytania o to, jak wiele się zmienia: zmiana na stanowisku prezesa zawsze wprowadza nową dynamikę. To będzie wpływać na kierunek zmian, dobór współpracowników, rozszerzanie ich grona, nowe programy, tematy refleksji…
E.B.: – Z drugiej strony w Fundacji decyzje są podejmowane kolektywnie. Zdecydowana większość decyzji, które podjęliśmy przez ostatnie dwa lata, gdy byłem członkiem zarządu, zapadła w wyniku konsensusu poprzedzonego długą dyskusją. W Fundacji Batorego nie sposób objąć stanowiska prezesa z planem, którego realizacja miałaby być egzekwowana jak w korporacji. To miejsce nieustannej dyskusji.
„Rozpoznanie bojem już trwa”
Proszę o przykład, jak to działa w praktyce.
E.B.: – Przy okazji rozmów o forumIdei odkryliśmy, że funkcję think-tankową pełni nie tylko wyspecjalizowany zespół analityków, ale cała Fundacja. Akcja „Masz Głos”, dzięki której od 2006 roku oddziałujemy na Polskę lokalną, łącząc energię społeczną z działaniami samorządów i inspirując do współpracy, wytworzyła ogromny kapitał wiedzy, z którego warto skorzystać. Odkryliśmy wiele mechanizmów i zjawisk obecnych w polskich samorządach, co sprawiło, że zdecydowaliśmy się na zwiększenie aktywności w obszarze Polski lokalnej. Pomogła w tym praca zespołu profesora Dawida Sześciły, która zaowocowała opracowaniem „Polska samorządów”. Po wyborach samorządowych w 2018 roku, kiedy część aktywistów zdecydowała się wejść w struktury władzy lokalnej, uruchomiliśmy Akademię Samorządową, która pozwalała na transfer wiedzy, której potrzebowali. Słowem: szukamy sposobów na to, by systematyzować wiedzę, która wytwarza się przy naszych wszystkich działaniach – nie tylko w forumIdei.
Udaje się?
E.B.: – Dziś już mamy zespół ekspertów do spraw samorządu.
Tematyka Polski lokalnej przecina wiele naszych programów. To pozwala nam zarówno reagować interwencyjnie – na przykład wspierać działania przez mikrogranty – jak i proponować rozwiązania i raporty, których sami samorządowcy nie zrobią.
Podobnie myślimy o innych polach. Szukamy na przykład sposobu na to, jak analizować to, co dzieje się z państwem, przestrzenią publiczną, destrukcją instytucji, ze sferą usług publicznych, edukacją, nierównościami. Mam nadzieję, że już niedługo będziemy gotowi, by zaproponować nieoczywiste analizy pomagające nam myśleć o tym, jak odbudowywać to, co zniszczone, gdy będzie do tego możliwość.
Dobrym przykładem są też nasze działania podczas wyborów wspierane przez zespół ekspertów wyborczych. Dzięki ich zaangażowaniu byliśmy w stanie analizować krok po kroku degradację procesu wyborczego w związku z tegorocznymi wyborami prezydenckimi. Ale też mogliśmy wyjaśnić problem dużej liczby głosów nieważnych podczas wyborów samorządowych w 2014 roku, co pozwoliło Państwowej Komisji Wyborczej uniknąć błędów następnym razem. Z kolei obserwacja wyborów w 2018 roku pozwoliła sformułować istotne uwagi do Kodeksu wyborczego. To w tej chwili unikatowa wiedza dotycząca kluczowego aspektu funkcjonowania systemu demokratycznego.
Krocząc w nieznane i szukając nowych dróg, postawicie na rozpoznanie bojem czy długie analizy poprzedzające decyzje?
A.S.: – Nie mamy konkretnego projektu. Będziemy o tym rozmawiać. Będzie o tym dyskutował zarząd, na pewno doprosi także ludzi z zewnątrz, będziemy korzystać z dotychczasowego dorobku. Gdy mówimy o reformie państwa, to i w tej dziedzinie Fundacja ma swoje osiągnięcia, na przykład w sferze myślenia o służbie cywilnej czy korupcji. Chcemy zrobić kolejny krok: rozpocząć rozmowę o tym, co to znaczy państwo nowoczesne, jak je rozumieć? Mamy swoje przemyślenia, ale konkretne rozwiązania, idee i działania będziemy formułowali wspólnie i przy udziale ludzi z zewnątrz. Ukierunkowanie tych procesów, wyznaczenie priorytetów, sterowanie dyskusją – to wszystko ważne zadania dla Edwina.
E.B.: – Rozpoznanie bojem już trwa. Sprawdzamy, jak rezonują różne tematy, prowadziliśmy cykl debat online „Polska w czasach zarazy”, podczas których próbowaliśmy wyciągnąć lekcję zarówno z czasu pandemii, jak i szerzej: z całego okresu po 2015 roku. W trakcie tych rozmów okazało się, że rozmaite alternatywy, którymi dotąd porządkowaliśmy nasze myślenie – jak choćby centralizacja-decentralizacja – straciły na znaczeniu, że musimy zacząć inaczej myśleć.
„Wspieramy i będziemy wspierać organizacje w sytuacji zagrożenia”
Czyli jak?
E.B.: – Największym wyzwaniem jest to, żeby nie utknąć w akademickiej abstrakcji, ale połączyć naukową wiedzę z praktycznym doświadczeniem, również tym płynącym z aktywności społecznej. Gdy mówimy o państwie, musimy myśleć nie tylko o ładzie instytucjonalnym czy politycznym, ale po prostu o ludziach i relacjach między instytucjami państwowymi a strukturami społecznymi. A te przeżywają kryzys.
Skąd on się bierze?
E.B.: – Ważnym impulsem pogłębiającym kryzys społeczeństwa obywatelskiego była zmiana władzy, skutkująca zamknięciem wielu programów wspieranych przez rząd. Wiele organizacji straciło możliwość funkcjonowania.
Jednocześnie otwarte zostały nowe programy i przekazano nowe środki dla organizacji…
E.B.: – Nikt nie kwestionuje tego, że Narodowy Instytut Wolności przekazuje środki organizacjom. Otrzymała je także jedna z organizacji, które wspieraliśmy, czyli Kongres Ruchów Miejskich. Jednocześnie widzimy, że lokacja tych pieniędzy jest naznaczona ideowo. Wiele organizacji, które działają na rzecz walki z nierównościami, na rzecz środowisk wykluczonych, na przykład osób LGBT+ czy uchodźców, nie dostało i nie dostanie żadnych środków.
Dlatego wspieramy te organizacje, które z przyczyn politycznych czy ideologicznych zostały odcięte od źródeł finansowania.
Pandemia dodatkowo pogłębiła trudności niektórych organizacji. Dlatego powołaliśmy fundusz solidarnościowy „Działaj dalej”. Uruchomiliśmy własne zasoby pochodzące z wpłat z 1 procenta od podatku PIT, żeby ratować najbardziej niezbędne organizacje, którym czasem wystarczy niewielki zastrzyk gotówki, aby zachowały płynność. Jeżeli potrzeby będą rosły w wyniku narastającego kryzysu, to będziemy intensywnie myśleć nad zwiększeniem tych środków. To kwestia solidarności.
No właśnie, Fundacja Batorego jest szczególną instytucją w sferze organizacji społecznych. Czy zmiana na stanowisku prezesa oznacza też zmianę w polityce Fundacji wobec sektora obywatelskiego, wobec innych organizacji?
A.S.: – Myślę, że nie. Myślimy wyłącznie o rozwijaniu kontaktów i naszej pozytywnej roli w sytuacji zagrożenia dla sektora pozarządowego. Fundusz solidarnościowy powołaliśmy właśnie po to, aby ratować organizacje pozarządowe w sytuacji zagrożenia. Dlatego chcemy bardziej elastycznie podchodzić do naszych funduszy. Fundusze norweskie nie zawsze na to pozwalają, dlatego tam, gdzie będzie potrzeba, będziemy – jak powiedział Edwin – uruchamiać własne środki. Mamy zakumulowany kapitał i będziemy się nim w ten sposób dzielić, gdy będziemy widzieć taką potrzebę.
E.B.: – Statutową misją Fundacji jest wspomaganie demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. To jest fundamentalne i niemożliwe do ruszenia. Myślimy przy tym także o innych niż interwencyjne sposoby wspierania rozwoju społeczeństwa obywatelskiego.
Także w tej sferze chcemy łączyć przestrzeń analizy, eksperckiej wiedzy, think tanku z praktycznymi doświadczeniami. Myślimy, na razie wstępnie, o promowaniu dobrych praktyk czy innowacyjnych metod pozyskiwania środków. Będziemy to rozważać, zastanawiając się, jak najlepiej alokować zasoby, które mamy, by budować i wspierać infrastrukturę społeczeństwa obywatelskiego.
„Fundacja rusza w teren i po nowe tematy”
W jaki jeszcze sposób pandemia wpłynęła na działania Fundacji?
E.B.: – Ciekawym odkryciem są skutki przeniesienia wszystkiego do przestrzeni wirtualnej. Testowaliśmy w tym czasie różne formaty debat: rozmowy z mądrymi ludźmi, seminaria, formy hybrydowe… Nie było łatwo, gdyż dotąd mocno bazowaliśmy na miejscu: ludzie, przychodząc do nas, wiedzieli, czego się spodziewać. W sieci potrzeba innych działań komunikacyjnych. Będziemy się wciąż spotykać w naszej siedzibie, ale chcemy też wychodzić poza nią – nie tylko w sferze wirtualnej. Na zaproszenie burmistrza zorganizowaliśmy w Chojnicach w formule hybrydowej debatę na trzydziestolecie samorządu. Staramy się wykorzystać ten kryzys do rozszczelnienia dotychczasowej rutyny i dotarcia do nowych odbiorców.
Miejsce ma renomę, ale także ograniczenia – związane chociażby z tym, że znajduje się w Warszawie, gdzie i tak istnieje największa oferta debat oraz najlepszy dostęp do mediów czy ośrodków decyzyjnych…
E.B.: – Zdecydowanie chcemy – nie rezygnując ze spotkań w naszej siedzibie – ruszyć w teren. Tę decyzję podjęliśmy już wcześniej, pandemia nam w tym przeszkodziła. Zaplanowaliśmy cykl debat związanych z Polską lokalną, ale musieliśmy je odwołać. Jednocześnie widzimy, że debaty, które organizowaliśmy online, cieszyły się zainteresowaniem ciekawej, rozproszonej po Polsce grupy, który dotąd nie miała możliwości przyjechania do nas. Będziemy to rozwijać.
A.S.: – Olga Krzyżanowska wiele lat postulowała, by Fundacja wyszła poza Warszawę. W pewnym sensie pandemia wskazała nam do tego drogę.
Z okazji trzydziestolecia Fundacji Batorego mówił pan, że jest to jedno z niewielu miejsc, do których zaproszenie przyjmują osoby z bardzo różnych stron sporu toczącego się w Polsce. Czy to wciąż się dzieje?
A.S.: – Tendencja już wtedy była raczej negatywna, a udział ludzi z prawicowej czy konserwatywnej strony, w politycznych kategoriach związanych z PiS-em, malał…
Kiedyś sądziłem, że polaryzacja w Polsce nie może już wzrosnąć. A jednak nieustannie mnie zaskakuje…
A.S.: – Niestety. Stosunkowo niedawno był u nas minister Jacek Czaputowicz, w debatach uczestniczą intelektualiści związani z PiS-em jak Andrzej Nowak czy Zdzisław Krasnodębski. Na posiedzeniu Rady Fundacji rozmawialiśmy o tym, że szukanie możliwości rozmowy ponad tą polaryzacją jest jednym z naszych priorytetów. W sferze polityki podziały i konflikty są nieuchronne, a jeśli nie przekraczają pewnego progu, to odgrywają w demokracji także funkcję pozytywną.
Natomiast w przestrzeni debaty intelektualnej czy działalności społecznej powinniśmy dążyć przynajmniej do rozumienia się, które jest warunkiem wzajemnego szacunku. To nie znaczy: do zgody.
Fundacja będzie starała się do tego dążyć. Osiągamy to już w dialogu z konserwatywnymi ośrodkami niezwiązanymi bezpośrednio z władzą jak Klub Jagielloński. Świadomość odmienności nie przeszkadza nam w przyjaznej dyskusji.
E.B.: – Z drugiej strony dostrzegamy, że w debacie pojawiają się także nowe tematy, które zaczynają kształtować politykę głównego nurtu i myślenie o sprawach społecznych.
Jakie to tematy?
E.B.: – Na przykład kwestie ekologiczne. Zdajemy sobie sprawę, że w ostatnich latach były one nieobecne w naszej refleksji. Chcemy to zmienić, choć oczywiście nie po to, by konkurować z organizacjami wyspecjalizowanymi w ekologii. Chcemy pomagać tym, którzy coś robią dobrze, a naszą szczególną misją jest włączanie nowych tematów do głównego nurtu. To również może być mechanizm zacierania tej polaryzacji.
W jaki sposób?
E.B.: – Być może spotkania na tematy polityczne są w tej chwili rzeczywiście niemożliwe do zorganizowania na naszym gruncie, bo jesteśmy zbyt mocno konotowani – słusznie czy nie – politycznie. Co innego, gdybyśmy zrobili debatę o Europejskim Zielonym Ładzie, który jest wyzwaniem metapolitycznym – niezależnie od tego, kto rządzi. Może wtedy udałoby się pozyskać rozmówców ze wszystkich stron? Chcemy się otwierać i na inne środowiska, i na nowe tematy.
Jakie to jeszcze kwestie i środowiska?
E.B.: – Będziemy reagować na bieżąco, odpowiadać na potrzeby i poszukiwać. Ale na pewno zależy nam na kontakcie ze środowiskami kultury. Widzimy, że jednym z aspektów sporu, który toczy się w Polsce, są kwestie kulturowe i tożsamościowe. W Radzie Fundacji zasiadają wybitne twórczynie: Olga Tokarczuk i Agnieszka Holland – chcemy wbudować podobną wrażliwość w naszą codzienną pracę. Myślimy o inicjatywach, o których na pewno będziemy informować, a których celem będzie przekłuwanie baniek informacyjno-intelektualnych, w których funkcjonujemy. Struktura komunikacji się zmienia, a nowe media sprzyjają powstawaniu samoizolujących się kręgów – nawet w ramach jednego obozu ideowego! Właśnie dlatego chcemy szukać wyzwań i zagadnień, w których można animować dyskusję ponad tymi bańkami.
Czyli kolejnym tematem są nowe media i technologie?
E.B.: – Tak. To kluczowa kwestia, bo przekłada się na funkcjonowanie społeczeństwa i polityki.
W 2016 roku, po aferze Cambridge Analytica, wszyscy stracili niewinność. Nie możemy już abstrahować od tego, że to się dzieje, że nowe media są wykorzystywane do wpływania na wyniki wyborów.
Przy czym znów: chcemy tu znaleźć swoje miejsce bez konkurowania z istniejącymi podmiotami, jak Panoptykon czy Fundacja ePaństwo, które robią świetną robotę.
„Musimy się umieć adaptować”
Czy podejmowanie nowych działań i tematów będzie się odbywać kosztem dotychczasowych?
E.B.: – Nie myślimy o tym w ten sposób. Wręcz przeciwnie. Są kwestie, które chcemy odświeżyć i wzmocnić. Jedną z nich jest sfera polityki zagranicznej, zwłaszcza spraw europejskich i wschodnich, które zawsze były domeną fundacji. Potrzebujemy nowego myślenia o Europie, tłumaczenia jej, czynienia jej atrakcyjną. Potrzebujemy także nowego spojrzenia na sprawy wschodnie, zwłaszcza Ukrainę. To przestrzeń, która jest zaniedbana zarówno w polityce zagranicznej rządu, jak i w swego rodzaju „społecznej polityce zagranicznej”. Mało ośrodków podtrzymuje dziś te relacje. Musimy też zmienić język tej współpracy. W latach 90. i pierwszej dekadzie XXI wieku byliśmy przekonani, że to my będziemy uczyć Ukraińców, jak robić demokrację, budować samorząd i tak dalej.
Dziś, gdy patrzę na poziom innowacyjności ukraińskiego, ale też białoruskiego społeczeństwa obywatelskiego, to jestem przekonany, że także my możemy się uczyć od nich. Potrzebujemy bardziej symetrycznych relacji.
Trudno jednak przewidywać, co będzie, czym się będzie trzeba zająć i czemu poświęcić. Przyszłości się przewidzieć nie da, ale, nauczyła nas tego choćby pandemia, coraz istotniejszym kryterium myślenia wobec przyszłości jest zdolność adaptacji.
To znaczy?
E.B.: – Zarówno organizacje, jak i społeczeństwo, muszą próbować wytwarzać mechanizmy odporności, żeby na kryzysy odpowiadać nie rozpadem, ale skutecznie i adekwatnie. Widzimy to na poziomie samorządów i społeczności lokalnych. Tam się wytwarzały praktyki samoorganizacji, solidarności, wspólnoty, o których warto mówić, analizować i próbować je przenosić na wyższe poziomy.
Tym bardziej, że czekają nas kolejne kryzysy. Natłok gwałtownych zjawisk pogodowych już widzimy, kryzys klimatyczny zaczyna przynosić skutki, obserwujemy kryzys nierówności czy kryzys porządku światowego…
A.S.: – O adaptowaniu się do takich warunków musimy rozmawiać na wszystkich poziomach: społeczności lokalnych, państw, organizacji, instytucji międzynarodowych.
Jak chce się do nich adaptować Fundacja?
A.S.: – Po pierwsze, w sytuacji niepewności warto mieć rezerwę. Widzieliśmy, jaki jest efekt jej braku, gdy okazało się, że państwa europejskie pozbywały się rezerw leków i materiałów medycznych. Gdy wybuchła pandemia, zebraliśmy tego żniwo. Po drugie, trzeba być otwartym na zmiany, przed nami jest wiele lekcji do odrobienia. A gdy nie znamy punktu dojścia, musimy się kierować punktem wyjścia. Po trzecie, Mark Twain słusznie mówił: gdy masz wątpliwości, na wszelki wypadek zachowaj się przyzwoicie. Są sytuacje, w których trzeba w większym stopniu kierować się wartościami niż kalkulacjami politycznymi, które są bardzo zawodne. Po czwarte, odpowiedzią jest solidarność – każdy kryzys trudno przetrwać w samotności. Widzimy, jak cierpią ludzie samotni, którzy w trakcie pandemii znaleźli się w zamknięciu. Solidarność jest sposobem na przeżycie. Po piąte, trzeba mieć świadomość, że losy takiej instytucji jak nasza Fundacja, zależą nie tylko od wielkich procesów globalnych, ale także od lokalnie wytwarzanego przez państwa, miasta czy społeczności poczucia bezpieczeństwa. O to też musimy dbać i sami staramy się to poczucie bezpieczeństwa dawać innym.
E.B.: – Wielką siłą Fundacji jest jej zespół, który pozwala nam zarówno korzystać ze sprawdzonych mechanizmów, jak i szukać nowych dróg. Różne kryzysy Fundacji już przetrwała, pamięć tych doświadczeń jest źródłem siły.
Ponadto mamy sieć współpracujących z nami ekspertów, osób o różnych kompetencjach, z którymi bardzo intensywnie się komunikujemy. To swego rodzaju szeroko zakrojony radar, pozwalający wychwytywać nowe intuicje, dyskusje, tematy i wyzwania. To nas chroni przed sklerozą, przed apatią, pozwala na modyfikowanie działania i podejmowanie szybkich decyzji. Po 2015 roku nasz zespół ekspertów prawnych może nie zatrzymał demontażu instytucji, ale zwiększał wrażliwość społeczeństwa na zagrożenia, sprzyjał budowaniu oporu w środowiskach prawników, wpływał na postrzeganie naszej sytuacji w ramach Unii Europejskiej. No i – dla nas rzecz niebagatelna – pozwolił nam zachować się przyzwoicie, kiedy struktury przyzwoitości padały. A to, jak wspomniał Alik, także jest ważne.
Mówicie panowie, że trzeba czasem się oprzeć na punkcie wyjścia, a nie dojścia. A jednak także pan, panie prezesie, pisze w swojej książce o tym, że jednym z kryzysów, z którymi mamy do czynienia, jest kryzys wyobraźni, polegający na tym, że nie umiemy pomyśleć lepszego świata, lecz obracamy się w narracjach dystopijnych. Kto ma to przełamywać, jeśli nie think tanki?
E.B.: – Rozmawiamy o tym, na ile nasze radary powinny być wychylone także w stronę nasłuchiwania nowych narracji, nowych opowieści, nowych sposobów komunikowania. Jednocześnie sytuacja ograniczonych zasobów zmusza nas do wybierania priorytetów. Za takowe na razie uznajemy temat funkcjonowania państwa czy wspomniany przez pana temat nierówności. Może się jednak okazać, że analiza tych kwestii potwierdzi, że aby rozwiązać problemy tu i teraz, musimy pójść krok dalej.
Niemniej, mogę stawiać takie tezy w książce, ale w Fundacji nie mogę narzucić ich przyjęcia. Tutaj musimy decyzje wydyskutować. Potrzebujemy przekonania, że daną kwestią trzeba się zająć. Na razie nie mamy wątpliwości, że musimy uważnie obserwować Polskę lokalną – dziś znów jej energia może być źródłem energii rozwojowej dla Polski. Zresztą, być może właśnie tam znajdziemy tę wyobraźnię, o której pan mówi, a której z Warszawy nie widzimy? Może ona już się tam materializuje?
Jednocześnie jednak mamy świadomość, że wiele problemów strukturalnych, jak nierówności, wykluczenie komunikacyjne, usługi publiczne, standardy edukacyjne muszą być domeną polityki państwa. Na czym jednak ma polegać powszechna oświata w sytuacji zdalnego nauczania?
Przekonaliśmy się, że system edukacyjny w takich warunkach jest źródłem nowych nierówności i wykluczeń, a przecież można też było i ciągle jest na to szansa, by doświadczenie pandemii wykorzystać na gruntowne przemyślenie kwestii szkoły jako instytucji kluczowej dla nowoczesnego społeczeństwa i jego integracji.
„Prawa człowieka okazują się nie być oczywistością”
Wszyscy jesteśmy jednak zakładnikami tej polaryzacji i myślenia o tu i teraz. W swojej książce pan Bendyk napisał, że „to nie władza PiS jest największym problemem Polski i świata”. Kryzysy trapiące świat są szersze niż Polska i dłuższe niż ostatnie pięć lat.
A.S.: – Staramy się to rozumieć i opisywać w naszych działaniach. Trzeba szukać tego, co jest pod podszewką. Nie można ograniczać się – to mnie często razi w postawach przeciwników PiS-u, do których sam się zaliczam – do redukowania obecnej sytuacji w Polsce do tendencji autorytarnych, mowy nienawiści i rozdawnictwa. W zasadzie te trzy słowa wyczerpują to, co druga strona ma do powiedzenia. To bardzo niebezpieczne, bo w gruncie rzeczy są to filtry, które nie pozwalają myśleć o społeczeństwie. Trzeba rozumieć te procesy głębiej.
Czyli jak?
A.S.: – Po pierwsze, pamiętać, że wykraczają one poza Polskę, powodując samoniszczenie się społeczeństw liberalnych demokracji. Czy definitywne? Mam nadzieję, że nie, że to kryzys, który okaże się szansą. Trzeba widzieć, co się dzieje w innych krajach, nie ograniczając się znów wyłącznie do Węgier czy używając jako obelgi przykładów Erdogana w Turcji i Putina w Rosji. Po drugie, szukać realnych źródeł. Żeby ująć to w kategoriach historycznych, trzeba byłoby sięgać bardzo głęboko, nie czas na to, ale warto choćby przypomnieć, że transformacja dla wielu osób oznaczała traumę. Wiele z tego, co dziś dzieje się w Polsce, jest efektem odreagowywania tamtych doświadczeń. Innymi słowy: PiS potrafi zaspokoić potrzeby (o czym się mówi, ale zbyt rzadko) godności, sensu, przynależności. Chcemy wykraczać poza naskórkowe rozumienie rzeczywistości, co nie oznacza usprawiedliwiania tego, co robi PiS.
Ale trzeba sobie zadawać pytanie o źródła poparcia dla tej władzy bez często występujących u inteligentów pogardy, lekceważenia czy przekonania, że społeczeństwo „nie dorosło do demokracji”. To uczucia, które mogą zaspokoić potrzeby sfrustrowanej duszy, ale nie stanowią żadnej odpowiedzi na pytania, które nam stawia rzeczywistość.
Jak jej szukać?
A.S.: – Trzeba na przykład znaleźć inne sposoby docierania z naszą opowieścią o świecie, Polsce i wartościach, niż tylko debaty. Pedagogika demokratyczna, szeroko rozumiana, musi się dokonywać wieloma drogami. Dlatego myślimy o powołaniu wszechnicy demokratycznej, która będzie zawierać krótkie wykłady dla młodzieży na wiele tematów związanych z problematyką życia publicznego. To kolejny przykład tego, jak pod wpływem rozwoju sytuacji rodzą się w Fundacji nowe projekty.
E.B.: – Musimy porzucić przekonanie o samooczywistości dyskursu oświeceniowego, prawo-człowieczego i tak dalej. Poseł Czarnek powiedział nie tylko to, co sam naprawdę myśli, ale też to, co myśli znaczna część społeczeństwa.
Kiedyś wydawało nam się, że wystarczy promować wartości, dotrzeć z nimi do uszu wszystkich i one się znaturalizują. Tak się nie stało.
To wystawia nam wszystkim dwóję. Być może pozytywistyczne myślenie w kategoriach wszechnicy jest nieco anachroniczne, ale wierzymy, że nawet jeśli nie przekonamy w ten sposób nieprzekonanych, to wzmocnimy przekonanych, którym dotąd brakowało argumentów.
Na trzydziestolecie Fundacji zapytałem pana Smolara o to, o czym marzy. Uchylił się nieco od odpowiedzi. A pan o czym marzy jako nowo wybrany prezes Fundacji Batorego?
E.B.: – Przede wszystkim, żeby nie zawieść. Ciężar dziedzictwa jest olbrzymi, podobnie jak wyzwania, które przed nami stoją. Marzę też, by Fundacja na nowo stała się jednym z ważniejszych, a niekiedy wręcz centralnym miejscem debaty w Polsce. Chcemy wprowadzać do dyskusji nowe tematy, otwierać wyobraźnię, zmieniać główny nurt rozmowy. Chcemy być uczestnikiem debaty europejskiej i międzynarodowej, starając się, by Polska współdecydowała o losie Unii.
Podam przykład. Międzynarodowa Agencja Energii, instytucja myśląca w kategoriach zachowawczych i konserwatywnych, opublikowała raport, z którego wynika, że mamy pół roku na podjęcie decyzji, których realizacja w ciągu trzech lat ustawi przyszłość na lat kilkadziesiąt. Chodzi przede wszystkim o to, na co wydamy biliony dolarów na interwencję antykryzysową: czy na ratowanie przemysłu naftowego, linii lotniczych i tak dalej, czy też na coś, co nada Europie i światu nowy kierunek. Okienko się otwiera. I trzeba je wykorzystać, by wkroczyć z dobrymi pomysłami, przekonywać, namawiać. Żeby być do tego gotowym, trzeba zaś działać ustawicznie, rozmawiać, analizować, debatować i konsultować się z praktykami. Moim marzeniem jest, by Polska i Fundacja była obecna w takich rozmowach.
Edwin Bendyk – Prezes Fundacji im. Stefana Batorego. Twórca Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas. Wykładowca Graduate School for Social Research PAN. Publicysta tygodnika „Polityka”.
Aleksander Smolar – były prezes Fundacji im. Stefana Batorego (w latach 1990-2020), obecnie doradca zarządu. Emerytowany pracownik naukowy francuskiego Centre National de la Recherche Scientifique, współzałożyciel i członek Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych (European Council on Foreign Relations), zastępca przewodniczącego Rady Naukowej Instytutu Nauk o Człowieku (Institut für die Wissenschaften vom Menschen) w Wiedniu, członek International Forum for Democratic Studies Research Council w Waszyngtonie.
Źródło: informacja własna ngo.pl