Żyje pomiędzy Paryżem, w którym przez długi czas był emigrantem politycznym i w końcu zapuścił rodzinne korzenie, a Warszawą, gdzie od 1990 roku szefuje Fundacji im. Stefana Batorego. – Prowadzę podwójne życie! – wyjaśnia żartobliwie Aleksander Smolar.
Czym się Pan obecnie zajmuje?
Aleksander Smolar: – Jako prezes koordynuję wszystkie działania oraz programy fundacji. Ale szczególną uwagę poświęcam polityce zagranicznej, czyli współpracy z organizacjami pozarządowymi poza Polską. Dotyczy to przede wszystkim naszych sąsiadów, np. Ukrainy i Białorusi, choć w ostatnim czasie zmieniamy nieco profil programu – w ramach fundacji powstaje bowiem przedstawicielstwo Europejskiej Rady Polityki Międzynarodowej. Chodzi nam o to, aby naprawdę zaangażować polskie elity zajmujące się polityką międzynarodową w ogólnoeuropejskie debaty dotyczące podstawowych problemów naszego kontynentu.
Niezwykle ważny jest dla mnie problem debat publicznych, które poruszają istotne problemy naszego życia krajowego lub polityki międzynarodowej. Uważam, że debaty sprzyjają rozwojowi kultury demokratycznej, zwłaszcza gdy uczestniczą w nich ludzie o różnych poglądach. Np. wkrótce w fundacji planujemy zorganizowanie debaty o młodzieży postrzeganej nie tylko w kategorii pokoleniowej czy demograficznej, ale przede wszystkim politycznej – interesuje nas udział młodych ludzi w naszym życiu społecznym, ekonomicznym, samorządowym, kulturalnym – chcemy się zastanowić, czy wnosi ona w te sfery coś nowego.
Zamierzamy też wkrótce zorganizować debatę na temat wyzwań przyszłości Polski i związanych z tym naszych nadziei. Planujemy również zająć się problemem interwencji państwa w domenę prywatną. A na jesieni na pewno zorganizujemy konferencję poświęconą Turcji, której rola w Europie coraz bardziej rośnie i dlatego warto poświęcić temu zjawisku solidną debatę.
Dlaczego Pan to robi?
A. S. – Uważałem i uważam, że niezależne inicjatywy społeczne są podstawą dla demokracji. A sprzyjanie takim inicjatywom na różnych poziomach – lokalnym, w dziedzinie zdrowia, opieki społecznej, edukacji, kultury, ale też na polu działań zagranicznych jest ogromnie ważne dla budowania nowoczesnego społeczeństwa i państwa. A poza tym to mnie po prostu interesuje.
Największy sukces
A. S. – To bez wątpienia Fundacja imienia Stefana Batorego, która istnieje już ponad dwadzieścia lat i stała się instytucją, która wrosła w krajobraz organizacji pozarządowych i życia publicznego w naszym kraju. Mimo że jest sporo osób, które nie lubią nas i naszego liberalno-demokratycznego profilu, to cieszymy się w trzecim sektorze szacunkiem oraz zaufaniem, jako organizacja solidna, otwarta, przewidywalna, niestosująca dyskryminacyjnych praktyk, której zależy na tym, aby pomagać innym. Zdołaliśmy też przeżyć rożne krytyczne momenty – głównie związane z trudnościami finansowymi. Na pewno dużym osiągnięciem jest również stworzenie w fundacji zespołu kompetentnych, otwartych oraz zaangażowanych w problemy trzeciego sektora ludzi.
Największa porażka
A. S. – Kiedy patrzę na działalność fundacji, to nie widzę wielkich porażek. Natomiast pojawiały się różnego rodzaju trudności np. w rozwijaniu programów, na których bardzo nam zależało – głównie poświęconych organizacjom strażniczym czy monitorującym. Owe trudności były koniec końców przezwyciężane, ale wymagało to czasu i sporego nakładu pracy ze strony pracowników fundacji.
A na takim bardziej ogólnym planie za niepowodzenie uważam to, iż ciągle polski trzeci sektor jest zbyt mało rozwinięty, choć z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że zmiany w obywatelskim krwiobiegu są powolne i wymagają czasu.
Najbardziej Pan lubi
A. S. – Mam wyjątkowe szczęście, że zawsze potrafiłem łączyć swoje prywatne pasje z pracą i obowiązkami zawodowymi. W jakimś sensie w tym wszystkim lokowały się także moje hobby, np. codziennie o szóstej rano włączam komputer i czytam światową prasę. Przeglądam około dwudziestu gazet – można powiedzieć, że to moja pasja i obsesja. Zajmuje mi to masę czasu, ale jest dla mnie niezwykle ważne, aby wiedzieć, co dzieje się na świecie czy w Polsce. Można powiedzieć, że żyję podłączony do obiegu informacyjnego i nie jestem w stanie się od tego oderwać. Ale z drugiej strony taka wiedza jest również bardzo przydatna w mojej codziennej pracy.
Marzenia na przyszłość
A. S. – W sprawach publicznych chciałbym, żeby Polska była krajem coraz bardziej rozwiniętym i otwartym, żeby przezwyciężyła różne problemy i obsesje, jakie w części społeczeństwa wciąż występują, żeby nasza demokracja była bardziej ustabilizowana, a życie publiczne zdrowsze.
Chciałbym, żeby mniej było walk oraz insynuacji, a więcej konstruktywnych debat ludzi o różnych poglądach, żeby prężniej rozwijały się organizacje obywatelskie i otwierały się na inne działające sektory, np. biznesu. Marzy mi się, aby Polska była zintegrowana z coraz silniejszą Europą. Uważam, że Europa to nasza przyszłość – w jej ramach, zarówno kulturowych, ekonomicznych, duchowych, politycznych nasz kraj może się rozwijać i przede wszystkim czuć się bezpiecznie.
Aleksander Smolar. Politolog i publicysta. Brał udział w protestach marca 1968 r., za co został aresztowany i usunięty z Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie pracował. Od 1971 r. przebywał na emigracji we Włoszech, Wielkiej Brytanii i Francji. Pełnił funkcję rzecznika Komitetu Obrony Robotników, a następnie Komitetu Samoobrony Społecznej KOR za granicą. Pracował w Centre National de la Recherche Scientifique w Paryżu.
Zastępca przewodniczącego Rady Naukowej Instytutu Nauk o Człowieku (Institut für die Wissenschaften vom Menschen) w Wiedniu; członek International Forum Research Council w Waszyngtonie i Rady Dyrektorów Institute for Human Sciences przy Boston University.
W latach 1989-1990 był doradcą ds. politycznych premiera Tadeusza Mazowieckiego, a w latach 1992-1993 – doradcą ds. polityki zagranicznej w rządzie premier Hanny Suchockiej.
Odznaczony francuską Legią Honorową. Laureat nagrody im. ks. Józefa Tischnera oraz Grand Press.
Źródło: inf. własna ngo.pl