Uparłam się, żeby pisać o pracy. To nie jest mój konik, ani moja mocna strona. Chciałabym być trzydziestopięcioletnią emerytką, sybarytką bez obowiązków.
Moje tyrady o pracy często zaczynam cytatem z Bukowskiego. Czytanie to właściwie jedyna „praca”, której oddaję się regularnie i z pasją. Dlaczego więc przyozdabiam to słowo cudzysłowem? Żeby uniknąć wytykania palcami, obśmiania – to asekurancki cudzysłów. Bo wiem, że dla innych praca łączyć się może z etosem, którego ja nie wyznaję. I że jest dla nich ważną częścią tożsamości, której ja nie mam prawa krytykować. Krótko: boję się posądzenia o bycie nieprzykładną członkinią społeczeństwa. Łatwiej mówić mi o innych przekonaniach i wartościach, często bardziej intymnych niż praca.
Ten cytat z Bukowskiego, o którym wspominałam brzmi:
„No bo z jakiej, do cholery, racji, człowiek miał być zadowolony z tego, że wyrwany ze snu przez budzik, wyskakiwał z łóżka o 6.30 rano, wmuszał w siebie jakieś jedzenie, wysrał się, wysikał, umył zęby, przyczesał włosy, naużerał się z ulicznymi korkami, po to, żeby dostać się tam, gdzie przysparzać miał grubszych pieniędzy komuś innemu i gdzie w dodatku oczekiwano od niego wdzięczności za to, że mu taką szansę oferowano”.
Tyradę zaczynam z wysokiego C: praca to przemoc i wielkie kłamstwo kapitalizmu. Wychowano nas, naszych rodziców i wszystkich ludzi na świecie, że należy pracować, że trzeba być „przydatnym członkiem społeczeństwa”.
To kapitalistyczne kłamstwo, które ma nas zamienić w osoby, które są zbyt zmęczone by myśleć, a jedyną dobrą, szybką, tanią rozrywką, łatwą i na wyciągnięcie ręki jest konsumpcja.
Zdaję sobie sprawę, że jestem kuriozum. Zdolna do pracy, zdrowa, silna trzydziestoparoletnia osoba chce nie pracować.
Na końcu tyrady padają niczym niepoparte argumenty natury ogólnej: rynek, wielki, wszechpotężny, zamordystyczny RYNEK i jego niewidzialne ręce nas weryfikują. A my ochoczo się jej poddajemy.
Jestem zmęczona tyradą – czy to już praca? Czy zmęczenie jest kryterium dobrze wykonanej pracy?
Kluczem w tych wyznaniach jest słowo „chcę”. Dużo ostatnio, jako społeczeństwo, uczymy się o wyborze, o stawianiu granic, o świadomej zgodzie. Podziwiam osoby, które wybierają pracę, bo ona ma dla nich inną, oprócz finansowej, wartość. Tego etosu ja nie dostałam w spadku, on również jest częścią kapitału kulturowego.
A przecież kiedy pracuję, to pracuję uczciwie, tak, że pracodawcy i współpracownicy chcą ze mną współ-pracować. I ja odczuwam satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Ale gdyby ktoś powiedział mi: nie musisz tego robić, nie zastanawiałabym się ani jednego dnia. Decyzja jest we mnie od zawsze.
Umowa społeczna w temacie pracy szwankuje. Praca obrosła mitami, powiedzeniami, kołczingowymi nawoływaniami. W świecie pracy widać niesprawiedliwość jak na dłoni. Programowani jesteśmy od dziecka podchwytliwym, a z wierzchu zupełnie niewinnym pytaniem dorosłych: „kim zostaniesz, kiedy dorośniesz”. Dzieci wpadają w tę pułapkę, siatkę na motyle z marzeń. Policjantką, nauczycielką, pisarką, lekarką, przedszkolanką. Kim chcą być współczesne przedszkolaki? Nie wiem, mój bratanek chce być konduktorem. Czasem kierowcą. Jeszcze za wcześnie, żebym powiedziała mu o Bukowskim, o wiele za wcześnie.
Ja przez krótki czas chciałam być lekarką, w czwartej klasie przerysowywałam serce z encyklopedii dla dzieci do zeszytu, droga krwi utlenionej na czerwono, odtlenionej na niebiesko. Potem tylko pisarką i chyba nikim więcej. Może nie dałam się nabrać. A może sama deprecjonuję moją „pracę” przez ten asekurancki cudzysłów. Wiem przecież, że w kulturze, zwłaszcza w kulturze nie wszystko jest policzalne.
Nie poddaję się też optymistycznemu rytmowi zdania: „wybierz pracę, którą kochasz, i nie przepracujesz ani jednego dnia”. Widzę w nim pułapkę, tak samo jak w dorosłych pytaniach skierowanych do dzieci. Widzę w nim pułapkę, o której już pisałam: wyboru. Może gdyby wszyscy mieli wybór, nie dławiłoby mnie poczucie przymusu. Ale to już temat na inny felieton.
Olga Górska – urodziła się w Radomiu w połowie sierpnia 1988 roku. Z zawodu kierowniczka, z wykształcenia humanistka, z pochodzenia proletariuszka. W dzieciństwie lubiła grać w piłkę (jako napastniczka), oglądać Króla Lwa i chodzić do kościoła. W dorosłym życiu lubi spać, oglądać stare filmy i słuchać soulu z lat 60. Laureatka III edycji Nagrody Krakowa Miasta Literatury UNESCO. Felietonistka magazynu „Replika”. Autorka powieści „Nie wszyscy pójdziemy do raju”.
Źródło: informacja własna ngo.pl