Co łączy Salomona, biblijnego króla Izraela żyjącego w X wieku p.n.e, Arystotelesa, jednego z najważniejszych filozofów w historii, Judy Garland, gwiazdę amerykańskiej estrady, moją dwuletnią bratanicę i Marshę P. Johnson, transpłciową drag queen, czarną aktywistkę, która zmarła w 1992 roku?
Zdaje się więc, że uzasadniona duma jest jak gdyby okrasą cnót: wzmaga je, a sama bez nich istnieć nie może.
Arystoteles, Etyka nikomachejska
Lubię myśleć o tym, skąd przychodzą do nas słowa. Grzebać w nich. Archeologia semantyczna uspokaja mnie i ekscytuje jednocześnie. Jako gatunek specjalizujemy się w słowach, w uporczywym nazywaniu. Wszystko, co wyłoniło się i nadal wyłania z przestworu, z przeraźliwej pustki Kosmosu, z głębi ziemi i wód, musi mieć nazwę. Nazywanie to nasza kompulsja, wewnętrzny przymus. Siedzę na podłodze z moją dwuletnią bratanicą i uczymy się nazywania: czerwony samochód, niebieski królik, smaczna marchewka, dobra ciocia. Za każdym razem mówię jej, że poszło super. I że jestem z niej dumna.
Μεγαλοψυχία
Tak wygląda słowo, które obecnie mnie zajmuje. Podoba mi się kształt starogreckich liter, wyglądają jak szyfr, który trzeba złamać. Transliteruję, pamiętając trochę zajęcia z filozofii starożytnej, a trochę bardziej googlując. Megalopsychia.
W filozofii nie ma prostych słów. Psyche to najprościej „dusza”, przedrostek megalo- niebezpiecznie kojarzy się z megalomanią. Megalomania duszy? A może adekwatnym odpowiednikiem tego wyrazu jest „wielkoduszność", która jest jego kalką, figurującą we wszystkich słownikach. Semantyczną nieokreśloność tłumaczy Arystoteles. Megalopsychia to dla niego „uzasadniona duma“, o której dziś mówimy: „poczucie własnej wartości”.
A jednak „duma”, zwłaszcza w czerwcu, wymaga nieustannego usprawiedliwiania, uzasadniania właśnie. Duma kojarzy się z pychą, ale niestety nie z pychotką, tylko z pychą, z którą od dziecka się walczy: „nie popisuj się”, „bądź skromna”, „nie przechwalaj się”. Również katolickie wychowanie dodaje swoje: „przed porażką – wyniosłość, duch pyszny poprzedza upadek”. Cytat ten upraszcza się do: „duma kroczy przed upadkiem”. Osobiście lubię ten ustęp z Księgi Przysłów, której autorstwo tradycyjnie przypisuje się Salomonowi. Ba, chciałabym nawet, żeby duch pyszny poprzedzał upadek.
Bo duma to nie pycha, wyniosłość – to nie megalopsychia. Etyka Arystotelesa zawsze ciążyła ku „środkowi”. Jest silnie osadzona w działaniu, w ludzkiej aktywności, Arystotelesa nie zajmowały pojęcia same w sobie. Kiedy pisał o cnotach, również miał na myśli człowieka w działaniu. I ta czerwcowa duma nie jest tylko słowem.
Ale z cytatami i słowami jest tak, że łatwo nimi manipulować. Z tego pierwszego, z „Etyki nikomachejskiej” wycięłam drugie zdanie. Całość brzmi: „Zdaje się więc, że uzasadniona duma jest jak gdyby okrasą cnót: wzmaga je, a sama bez nich istnieć nie może. Dlatego trudną jest rzeczą być w całym tego słowa znaczeniu słusznie dumnym; nie jest to bowiem możliwe bez doskonałości etycznej”.
Poczucie własnej wartości, czyli uzasadniona duma, której „nadmiar jest zarozumiałością, niedostatek zaś przesadną skromnością”, nie wymaga usprawiedliwienia. Nie dla mnie. Może warto by odwrócić paradygmat, minęło w końcu trzy tysiące lat? Pozwolić osobom czuć się dumnymi bez etycznej doskonałości? Cieszyć się z tego, kim się jest, być dumnym z własnego trwania. Bo to akurat nie zmieniło się od starożytności: głównym marzeniem, do którego osiągnięcia potrzebowaliśmy cnót, było „szczęście”. I my, dzisiaj pragniemy szczęścia.
Chodzę w marszach dumy, nie dlatego że jestem doskonała, tylko dlatego że chciałabym celebrować własne człowieczeństwo, całość ludzkiego doświadczenia, również queerowego. Kampowego, drag queenowego i kingowego, niebinarnego, każdego. Być dumnym, to być dzielnym. Nie trzeba być bez skazy, nie trzeba spełniać żadnych dodatkowych punktów za człowieczeństwo.
Spaceruję w marszach dumy, bo prawa człowieka są mi przyrodzone, bo urodziłam się człowiekiem. Nie ze swojej winy, nie ze swojego wyboru, ani zasługi. I w związku z tym, na mocy umowy społecznej, mam prawo do: dobrego życia, decydowania o swoim życiu, szczęścia, do wolności myśli, sumienia i wyznania, do głoszenia swoich poglądów i opinii bez względu na ich treść i formę, ochrony zdrowia, nauki, do wolności twórczości artystycznej, do wolności korzystania z dóbr kultury i ich wytwarzania.
Jest pytanie z sali? Cieszę się! Pytanie brzmi: „A kto pani zabrania?”
Świetne pytanie! Na szczęście nikt nie zabrania! Na szczęście nigdy nie zdarzyło się, żeby: ktoś nazwał mnie lesbą, szarpał, pluł mi pod nogi. Na szczęście nikt nie stanął mi na drodze, kiedy poszłam z dziewczyną do Urzędu Stanu Cywilnego i w majestacie prawa powiedziałam, że „świadoma praw i obowiązków wynikających z zawarcia małżeństwa uroczyście oświadczam, że wstępuję w związek małżeński i przyrzekam, że uczynię wszystko, aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe”. Na szczęście nikt nie zakazał nigdy organizacji pokojowej manifestacji, nie utrudnił tranzycji, nie zdjął żadnego spektaklu, nie przeszkodził w żadnym koncercie, nie ściągnął książki ani autora z listy lektur.
Duma nie wymaga usprawiedliwienia. Przychodzi czerwiec i myślę o tym więcej niż zwykle. Bo na przykład w prasłowiańskim duma, przyszła od zadumy, zamyślenia.
Duma jest cnotą szacunku dla samego siebie. Jest to ludzka potrzeba, by myśleć o sobie dobrze. Bez tego nie mielibyśmy powodu, by ufać swojemu rozumowi i swojej zdolności do życia. Bez myślenia o sobie dobrze tracimy pewność, że nasze życie jest warte przeżycia. Brak dumy, szacunku do samego siebie podcina rozum, podstawowy środek przetrwania człowieka.
Carl Rogers, psycholog humanistyczny uważał, że większość ludzi ma się za bezwartościowych, niewartych kochania.
Zastanawiam się, czy te tysiące ludzi na marszach też tak o sobie myślą. Czy może duma pomaga im wytrwać w przekonaniu, że jest inaczej. Jako lekturę na czerwiec polecam wydaną w zeszłym roku antologię pamiętników „Cała siła, jaką czerpię na życie”. Wielka (mam na myśli nie tylko jej 1000 stron, ale też historyczną doniosłość) książka, opowiadająca o tym, czym jest odzyskiwanie: słów, symboli, dumy, a przede wszystkim życia. Marzę, żeby przeczytali ją wszyscy. Bo to Księga, która może wejść do kanonu „Ksiąg”. Smutku, oskarżenia wobec władzy, ale też dumy i walki o swoje życie. Bo dla wielu osób queer marsze i duma to jest prawdziwie kwestia życia i śmierci.
„Duma” bywa też antonimem słowa „wstyd”. 28 czerwca 1969 roku policja w Nowym Jorku zaczęła kolejny nalot na kolejny gejowski klub. Tym, co różniło ten raz od poprzednich był opór. Umówmy się, że ten klub czerwcowym porankiem nie był wypełniony osobami aktywistycznymi. Ale to właśnie tam narodziła się „duma”. Rozumiana jako afirmacja siebie i wspólnoty. Wspólnota nie jest łatwa, nie każdy we wspólnocie podoba się każdemu.
Czuję się częścią historycznego ruchu. O moje prawa, w 2023 r. w Polsce, walczyła na przykład Marsha P. Johnson z Nowego Jorku w 1969 roku. Tak działa historia. Nikt z nas nie jest wyrwany z kontekstu. Czy zamieszki w Stonewall w Nowym Jorku w czerwcu 1969 roku wydarzyłyby się gdyby nie pogrzeb Judy Garland, który odbył się dzień wcześniej? Wiele badaczek i badaczy ruchu queer kwestionuje tę zależność, choć niewątpliwie Garland była jedną z gejowskich ikon. Ten termin „ikona gejowska” to temat na inny felieton, w skrócie zostają nimi te osoby, które przetrwały. Upadki. Lubię legendę o tym, że pogrzeb Garland obudził w pogrążonej w żałobie społeczności queer odwagę oporu. Bo kiedy słucham „Come rain or come shine”, jednej z najważniejszym piosenek w moim życiu, to czuję bliskość. Grzebię w słowach, dumam, doświadczam słuchania przez tysiące kilometrów, dziesiątki lat, kulturowych kontekstów, żonglerki cytatów, i wiem że łączyć nas może muzyka. I duma.
Olga Górska – urodziła się w Radomiu w połowie sierpnia 1988 roku. Z zawodu kierowniczka, z wykształcenia humanistka, z pochodzenia proletariuszka. W dzieciństwie lubiła grać w piłkę (jako napastniczka), oglądać Króla Lwa i chodzić do kościoła. W dorosłym życiu lubi spać, oglądać stare filmy i słuchać soulu z lat 60. Laureatka III edycji Nagrody Krakowa Miasta Literatury UNESCO. Felietonistka magazynu „Replika”. Autorka powieści „Nie wszyscy pójdziemy do raju”, za którą została nominowana do Nagrody Nike w 2023 r.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.