Zuzanna Rudzińska-Bluszcz: Nie interesuje mnie gra w dwa ognie
– Zawsze będę stała po stronie mniejszości. Ta zasada przyświeca mi chyba jeszcze od czasów podstawówki zarówno na poziomie jednostkowym, jak i na poziomie prawym. Mamy przecież gwarancje dotyczące godności, zakazu dyskryminacji i równości zapisane w wielu aktach prawnych. To nie mogą być czcze słowa, trzeba je wcielać w życie i przełożyć na praktykę – mówi Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, kandydatka na urząd RPO.
Hanna Frejlak: – Jaka jest najważniejsza cecha dobrego Rzecznika Praw Obywatelskich?
Zuzanna Rudzińska-Bluszcz: – Już sama nazwa tego urzędu wskazuje, że Rzecznik powinien służyć wszystkim mieszkańcom Polski. Uważam, że trzeba tę ideę wprowadzać w życie, czyli przede wszystkim być blisko ludzi wszędzie tam, gdzie tego potrzebują.
Co to znaczy w praktyce?
– To bycie w ciągłym dialogu z ludźmi i z organizacjami społecznymi, które są rzecznikami obywateli na lokalnym poziomie. Tę wizję realizował Adam Bodnar, dla którego jednym z filarów aktywności były spotkania regionalne. Przez pięć lat kadencji zjeździł tysiące kilometrów po Polsce. Towarzyszyłam mu w części z tych podróży. Szczególnie zapadły mi w pamięć spotkania w Marózie, odbywające się w ramach corocznego zjazdu organizacji działających na terenach wiejskich. To tam jest się blisko ludzi, to tam rozmawia się o tym, jak wygląda życie poza Twitterem, poza Polską miejską, poza Warszawą.
Rozumiem, że szczególnie ważny jest dialog z Polską lokalną, spoza wielkich miast i wielkich mediów?
– Absolutnie. Rzecznik musi dostrzegać, jak różne są perspektywy mieszkańców Polski. Różnicuje nas przynależność do rozmaitych grup mniejszościowych: religijnych, etnicznych, czy tych związanych z tożsamością psychoseksualną. Ale czynnikiem różnicującym jest także miejsce pochodzenia i zamieszkania – w zależności od tego, z której części Polski i z jakiego ośrodka jesteśmy, nasze perspektywy mogą się znacząco różnić.
Rzecznik powinien widzieć i próbować zrozumieć wszystkie te perspektywy. Dlatego kolejną kluczową cechą dobrego RPO jest dla mnie wrażliwość społeczna.
Tymczasem żyjemy w podzielonym kraju i samo nawet stawanie w obronie danej grupy mniejszościowej może w oczach niektórych sytuować nas po jednej ze stron politycznego sporu. Wiele mówi Pani o apolityczności Rzecznika Praw Obywatelskich. Jak ją Pani rozumie w tych warunkach?
– Użyję „militarnego” porównania, które niestety wydaje mi się adekwatne do polskiej sytuacji. Rzecznik Praw Obywatelskich jest jak Czerwony Krzyż, który w czasie konfliktu zbrojnego nie staje po żadnej z walczących stron, tylko jedzie korytarzem humanitarnym i pomaga każdemu, kogo napotka na swojej drodze. Nie pyta przy tym o sympatie polityczne, o pochodzenie, czy o miejsce zamieszkania.
Jak wygląda to bycie Czerwonym Krzyżem w konkretnych przypadkach?
– Na tym, że w życiu nie przyszłoby do głowy, żeby spytać kogokolwiek, kto przyszedł do mnie z problemem, czy i na kogo głosuje. To nie ma żadnego znaczenia.
A jednak wiele osób może uznać, że na przykład stawanie przez Panią w obronie osób LGBT jasno świadczy o Pani sympatiach politycznych.
– Jeżeli chodzi o prawa osób LGBT, zawsze będę stała po stronie mniejszości. Ta zasada przyświeca mi chyba jeszcze od czasów podstawówki zarówno na poziomie jednostkowym i ludzkim, jak i na poziomie prawym. Czym innym, jeśli nie daleko posuniętym bullyingiem [znęcaniem się – od red.] jest homofobiczna i transfobiczna retoryka osób publicznych w ostatnich latach?
Mamy przecież gwarancje dotyczące godności, zakazu dyskryminacji, konieczności równego traktowania, zapisane w Konstytucji, w aktach międzynarodowych i w Ustawie o Równym Traktowaniu. To nie mogą być czcze słowa, trzeba je wcielać w życie i przełożyć na praktykę.
Czy fakt, że wciąż nie wybrano nowego Rzecznika Praw Obywatelskich nie wynika właśnie z politycznych podziałów?
– Myślę, że tak jest. Politykom zależy, by nasza rzeczywistość była czarno-biała. Zależy na tym również mediom, bo przecież najlepiej klikają się ludzkie tragedie, konflikt, dowalanie komuś. Mnie taka gra w dwa ognie nie interesuje. Chcę zmienić nasz kraj i sprawić, żeby był bezpiecznym i dobrym miejscem do życia dla każdego.
W listopadowym wystąpieniu mówiła Pani, że jako Rzeczniczka Praw Obywatelskich zamierza zasypywać te podziały. W jaki sposób?
– Starałam się to robić od początku kampanii. Chcę rozmawiać o Polsce, o potrzebach Polek i Polaków z każdym, zwłaszcza z osobami, które obywatele wybrali do Parlamentu. Dlatego w czasie kampanii spotykałam się z politykami wszystkich opcji. Niestety mam wrażenie, że dostałam po nosie i te wysiłki nie miały specjalnego znaczenia, bo i tak „nie jestem swoja”.
A gdyby została Pani wybrana, jak widzi Pani budowanie porozumienia ponad podziałami?
– Wiele narzędzi jest w palecie Rzecznika Praw Obywatelskich. Często pracowaliśmy nad konkretnym problemem, skupiając bardzo różne grupy ludzi na komisjach ekspertów, podczas okrągłych stołów, czy przystępując do postępowań sądowych.
Pod koniec grudnia profesor Stanisław Żerko wywołał na Twitterze aferę związaną z listą organizacji społecznych, które poparły Pani kandydaturę. Żerko podważył wiarygodność tej listy, wskazując, że kiedy zadzwonił do jednej z organizacji, nikt nie miał pojęcia, że wyraziła ona takie poparcie. Jak ta sytuacja wyglądała z Pani perspektywy?
– Przede wszystkim nie nazwałabym tego aferą – w zarzutach, że jestem oszustką, a lista jest sfingowana nie ma cienia prawdy. Niestety taka jest specyfika mediów społecznościowych – papier jest cierpliwy, ale social media cierpliwsze i tego typu sensacyjna informacja od razu jest podchwytywana i rozdmuchiwana.
Jak to się zaczęło?
– Z propozycją kandydowania zwróciło się do mnie kilkanaście organizacji społecznych. Katarzyna Batko-Tołuć z Watchdog Polska od lipca zbierała poparcie organizacji i koordynowała środowisko III Sektora. Ta siła przyrastała z dnia na dzień. Widać było, że idea społecznego Rzecznika wyłonionego z sektora pozarządowego spotkała się z dużym entuzjazmem – obecnie wspiera nas 1220 organizacji. Przez ostatnie kilka miesięcy NGO-sy zgłaszały swoje poparcie przez formularz, każda z organizacji była weryfikowana, a cała lista od początku była dostępna na stronie naszrzecznik.pl.
Kiedy jej wiarygodność została podważona, zapowiedziała Pani, że lista zostanie ponownie zweryfikowana.
– Organizacje w reakcji na zarzuty wzięły na siebie ogromną pracę zweryfikowania poparcia. Oczywiście ono się potwierdziło, co symbolicznie, na czele ze Stowarzyszeniem Matecznik, od którego zaczęła się cała sprawa.
Zdarzyło się, że przy powtórnej weryfikacji jakieś organizacje wypadły?
– Było kilka przypadków, kiedy daną organizację skreśliliśmy z listy, ponieważ okazywało się, że jest to organizacja samorządowa, a nie społeczna. Kilka organizacji wycofało swoje poparcie, co także jest dla mnie zrozumiałe i to szanuję – proces wyboru Rzecznika trwa kilka miesięcy, pojawili się nowi kandydaci. Pamiętajmy jednak, że takie rzeczy się zdarzają. Z list poparcia dla kandydatów na prezydenta Państwowa Komisja Wyborcza odrzuca około 20% podpisów. To, że kilka organizacji zostało skreślonych na skutek powtórnej weryfikacji nie jest niczym zaskakującym ani sensacyjnym.
Działamy na podstawie zaufania społecznego i jeżeli III Sektor ma się skutecznie angażować, to musimy sobie ufać i zakładać wzajemną dobrą wolę.
Dawid przeciwko Goliatowi
Adam Bodnar angażował się w walkę z tak zwanymi „uciążliwościami odorowymi”, których doświadczają osoby mieszkające w pobliżu ferm, ubojni, obszarów przemysłowych czy wysypisk i spalarni odpadów. Wskazywał, że brakuje narzędzi prawnych, które umożliwiałyby kontrolę nieprzyjemnych zapachów, co stanowi naruszenie konstytucyjnej ochrony prawa własności. Czy jako Rzeczniczka zamierza Pani kontynuować te wysiłki?
– Zdecydowanie. Jedną z podstawowych spraw, o które zamierzam zadbać na poziomie systemowym jest właśnie ustawa odorowa. W przeciwieństwie do mojego kontrkandydata Roberta Gwiazdowskiego wiem, że w Polsce nie mamy takiego dokumentu.
Co z tego wynika?
– Ze względu na brak systemowego wsparcia, lokalni aktywiści są najczęściej pozostawieni sami sobie, bo nie mają narzędzi, żeby ten smród mierzyć, ani żeby skutecznie z nim walczyć.
Przypomina mi się spotkanie regionalne w Łaziskach Górnych na Śląsku. Przyszła tam kobieta z dzieckiem, która mieszka w pobliżu terenów fabrycznych. Jak mówiła, doskonale wie, kiedy w którejś z fabryk jest awaria – jej dziecko, gdy wyjdzie z domu do przedszkola, zaczyna wymiotować, a liście zamiast zielenić się na wiosnę, stają się fioletowe. Fabryki są na dzierżawionych terenach, więc ciężko jest dochodzić odpowiedzialności od właścicieli, dodatkowo mieszkańcom tego obszaru nie udało się sformalizować swoich działań, więc ta kobieta walczy sama, pod własnym nazwiskiem. W Łaziskach widać problemy walki lokalnych aktywistów jak w soczewce: ambulans do pomiaru odoru nie jest dostępny natychmiast, starostwo nie uznaje pomiarów hałasu zrobionych przez burmistrza; skoro nie ma badań, to produkcji nie można wstrzymać, a nikt nie poczuwa się do odpowiedzialności, bo teren jest wydzierżawiony.
Wstrząsające są takie historie – to jak Dawid przeciwko Goliatowi. Dlatego ogromnie ważne jest, żeby Rzecznik z jednej strony starał się o systemowe rozwiązania, a z drugiej – osobiście wspierał lokalnych działaczy.
W jaki sposób RPO może udzielić takiego wsparcia konkretnym osobom?
– Świetnym narzędziem są postępowania sądowe. Adam Bodnar odniósł wielki sukces razem z mieszkańcami Radiowa i organizacją Czyste Radiowo w walce ze spalarnią śmieci, która była właśnie „uciążliwością zapachową”. Na podstawie prawa o ochronie środowiska sąd wydał nakaz zaprzestania działania instalacji. Orzeczenie stanowiło, że instalacja musi przestać działać, ponieważ doszło do zagrożenia dla zdrowia okolicznych mieszkańców. Co kluczowe, zdrowie rozumiane było nie tylko jako zdrowie fizyczne, ale i psychiczne. To orzeczenie otwiera więc furtkę do wysuwania roszczeń przed sądem w sytuacji, gdy ze względu na smród nie możemy na przykład otworzyć okna czy wyjść z dzieckiem na spacer i to powoduje nasz dyskomfort.
Ostatnio, w kontekście Margot, zrobiło się głośno o nadużywaniu przez policję instytucji aresztu tymczasowego. Czy jako Rzeczniczka Praw Obywatelskich zamierza się Pani angażować w walkę z tym procederem?
– Jedną z bardziej wstrząsających spraw, które prowadziłam zanim trafiłam do biura Rzecznika, była sprawa rolnika spod Płocka. Na początku lat 90. został on oskarżony o malwersacje w spółdzielni rolnej. W ciągu dwudziestoletniego postępowania, które zakończyło się jego uniewinnieniem, trafił na rok do aresztu tymczasowego. W ciągu tego roku stracił wszystko: zdrowie, rodzinę, pieniądze, szacunek lokalnej społeczności. Wyszedł jako zniszczony człowiek. Reprezentowałam go w postępowaniu o odszkodowanie za niesłuszne tymczasowe aresztowanie. To było wstrząsające i pamięć tej sprawy we mnie została.
Nadużywanie aresztu to ogromny problem – umieszczenie kogoś w areszcie, to pozbawienie tej osoby najważniejszego prawa człowieka, jakim jest prawo do wolności. Tymczasem wszystkie statystyki wskazują, że długość i liczba tymczasowych aresztowań rosną. Rola RPO, zarówno w walce o systemowe rozwiązania, jak i w podejmowaniu interwencji w indywidualnych przypadkach, jest nie do przecenienia.
Na prawa człowieka powoływał się również Adam Bodnar, kiedy w czerwcu 2019 r. w ramach Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur wystosował oświadczenie w sprawie mężczyzny oskarżonego o morderstwo 10-letniej Krystyny z Mrowin. Rzecznik wskazywał, że środki użyte przez policję wobec oskarżonego były nieproporcjonalne i służyły zastraszeniu jednostki. Sprawa była bardzo medialna i reakcja Adama Bodnara wywołała spore kontrowersje. Jak Pani ocenia tę interwencję?
– W całej sprawie osobiście najbardziej poruszyło mnie właśnie oburzenie na Rzecznika. Jako adwokat często słyszałam pytanie o to, jak mogłabym reprezentować gwałciciela czy mordercę. Zawsze odpowiadałam to samo: to jest człowiek, a ja wybrałam zawód adwokata i niezależnie od tego, co ten człowiek zrobił, jestem od tego, żeby zapewnić mu gwarancje procesowe, sprawiedliwe postępowanie i obronę prawną. Nie po to, żeby uniknął odpowiedzialności karnej, tylko po to, żeby był traktowany w postępowaniu jak człowiek. I dokładnie to zrobił Adam Bodnar. On był w tej sprawie adwokatem praw człowieka, adwokatem standardów.
Nie możemy wskazywać palcem i wybierać, do kogo standardy zatrzymań mają zastosowanie, a do kogo już nie. Nie możemy odbierać przymiotu człowieczeństwa według naszego widzimisię. Nie mówiąc już o podstawowej zasadzie prawa karnego, jaką jest domniemanie niewinności.
Jak widzi Pani rolę Rzecznika w czasie pandemii?
– Na pewno trzeba będzie kontynuować działania Adama Bodnara jeśli chodzi o monitorowanie pandemii. Nie wolno jednak zapominać, że okres wracania do normalności też będzie bardzo trudny, a społeczno-gospodarcze konsekwencje pandemii będą bardzo poważne i odczuwane latami.
Dlatego rolą Rzecznika Praw Obywatelskich jest patrzenie na ręce rządzącym, ale też dbanie o to, by świat pocovidowy był jak najbardziej sprawiedliwy, a nierówności, które pandemia spowodowała lub pogłębiła, były zasypywane.
Jakie to nierówności?
– Mam na myśli biedę pocovidową związaną z zamykaniem całych sektorów gospodarki, ale też między innymi nierówności w dostępie do edukacji. Badania zrobione przez Centrum Cyfrowe wskazują, że okres edukacji zdalnej pogłębił nierówności – dzieci z biedniejszych rodzin, które nie mają wsparcia rodziców zostały jeszcze bardziej w tyle. To samo dotyczy ochrony zdrowia – afera ze szczepionkami pokazała, że są równi i równiejsi. A przecież Konstytucja jasno mówi, że mamy równe prawo do edukacji i do ochrony zdrowia.
Jak ocenia Pani swoje szanse?
– Nie mam specjalnych złudzeń. Uważam, że trwający od września proces wyboru RPO nie jest uczciwy. Jeżeli nie zostałam wybrana, bo, jak powiedział poseł sprawozdawca przy poprzednim głosowaniu: „Pani Rudzińska nie jest naszą kandydatką”, to jak mam się bronić i walczyć z takimi „merytorycznymi” zarzutami?
Zuzanna Rudzińska-Bluszcz – radca prawny, Główna Koordynatorka ds. Strategicznych Postępowań Sądowych w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, organizatorka Okrągłego Stołu do walki z patotreściami w Internecie przy RPO. Przed objęciem funkcji Głównej Koordynatorki: adwokat, sędzia Wyższego Sądu Dyscyplinarnego Adwokatury, członkini Zespołu ds. Kobiet przy Naczelnej Radzie Adwokackiej. Przez wiele lat związana z kancelarią Wardyński i Wspólnicy. Społeczna kandydatka na urząd Rzecznika Praw Obywatelskich.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.