Wspólnymi siłami. Krótka historia spółdzielczości polskiej. Cz. 1
Historia spółdzielczości jest bogata. Również w Polsce ruch ten rozwijał się w wielu formach i odpowiadał na ważne problemy. Wydaje się jednak, że nasze dokonania na tym polu nie są zbyt dobrze znane. W Międzynarodowym Roku Spółdzielczości, wspólnie z Piotrem Frączakiem, chcemy nadrobić ten brak. Zapraszamy do poznania historii działań, które powinny wydać się bliskie, znajome i inspirujące wielu współczesnym aktywistom i aktywistkom.
Pierwsza część naszej krótkiej historii spółdzielczości polskiej opisuje ruch do momentu odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku. Przygotowane opracowanie zapoznaje nie tylko z faktami historycznymi - dzięki niemu zrozumiecie też lepiej czym jest spółdzielczość i jak wiele ma wspólnego z trzecim sektorem.
Zachęcamy do lektury i namawiamy do śledzenia portalu - wkrótce kolejna część!
XIX wieczne spółdzielnie były wytworem kapitalizmu i próbą przeciwstawiania się negatywnym zjawiskom, które niósł ze sobą. Oczywiście pewne wcześniejsze rozwiązania można uznać za protoplastów tej formy organizacyjnej - np. za takie uważa się staszicowe Towarzystwo Hrubieszowskie. Jednak związek z kapitalizmem jest bezdyskusyjny, bo chodziło w dużej mierze o… kapitał.
Ks. Augustyn Szamarzewski tak widział zadania spółek pożyczkowych: „Cała zaś trudność naszego położenia polega na tem, że małymi groszami mamy ten cel osiągnąć, który kapitaliści z łatwością wielkimi zasobami zdobywają (…) Zadanie wielkie, zadanie wiekowe, bo drobny nasz grosz, jak krople w naszych rzekach, ma się wspólnymi siłami zlać w wielki prąd…”
[za: Wojciechowski 1939, s. 27].
Jednak zasada działania spółdzielni była prosta. Wspólny kapitał wzmocniony wspólnym działaniem i uzupełniony o inne zasady spółdzielcze jak demokratyczność zarządzania (jeden człowiek jeden głos) czy odpowiedzialności za dobro wspólne (społeczność lokalną). Ówczesne spółdzielnie początkowo przyjmowały jeszcze czasem formy spółek czy stowarzyszeń, ale niech nas to nie zmyli.
Polskie tradycje
Historia spółdzielczości polskiej - z uwagi na fakt, że rzecz działa się w różnych zaborach, a więc różnych warunkach prawno-politycznych - jest kopalnią wiedzy o istocie działań spółdzielczych. Możemy porównywać funkcjonowanie podobnych inicjatyw w różnych warunkach i wpływ tych warunków na formy samoorganizacji.
Tytułem przypomnienia. W zaborze pruskim, w którym - jak to podkreślał Bratkowski - toczyła się najdłuższa wojna nowoczesnej Europy prowadzona ekonomicznymi metodami, główny ciężar był położony na utrzymanie posiadania i rozwój polskich rzemieślników i uwłaszczonych, bogatszych chłopów.
W Galicji, słynnej ze swojej ówczesnej “nędzy” w dużej mierze sprawa dotyczyła prób wyrwania społeczności wiejskich z wiekowych opóźnień cywilizacyjnych.
Z kolei w Królestwie problemem była - przynajmniej do 1905 roku - możliwość legalnej samoorganizacji, co znacząco wpływało na formy organizacyjne.
Zdając sobie sprawę, że i w poszczególnych zaborach różne prowincje (np. Wielkopolska i Śląsk, Galicja wschodnia i zachodnia, Królestwo i ziemie zabrane) miały swoje specyfiki spróbujmy jednak zarysować mapę aktywności spółdzielczej tamtych czasów.
Rodzaje spółdzielni
Spółdzielnie z założenia są różne i można je dzielić na różne sposoby (zob. też: Spółdzielnie - jedność w różnorodności). Jednak podstawowym podziałem to podział na spółdzielnie wytwórcze nastawione na produkcję oraz świadczenie usług (np. dostarczanie kapitału) i konsumenckie nastawione na dostarczaniu osobom członkowskim tańszych i lepszych produktów i usług.
Oczywiście ten podział nie wychwytuje wszystkich odcieni tęczy barw flagi spółdzielczej, ale z punktu widzenia celów działania dobrze pokazuje zasadnicze różnice. Za pionierów tych dwu kierunków uznaje się zawiązanie w 1831 roku, "z powodu braku kapitału i niechęci podlegania przedsiębiorcom", spółdzielnię stolarzy w Paryżu i otwarcie w 1844 sklepu spożywczego przez Spółdzielnia Sprawiedliwych Pionierów w Rochdale. Pokażmy zasadniczą różnicę pomiędzy tymi typami spółdzielni Jak pisze Stefan Bratkowski "zasada bardzo szlachetna, nieograniczonej liczby członków, sprawdzającą się w spółdzielni spożywców, jest bez sensu w działalności produkcyjnej lub usługowej; dobre przedsiębiorstwo to krąg ludzi chcących ze sobą współpracować, dobranych w trybie naturalnego >>docierania się<< zespołów ludzkich, krąg tak liczny, jak tego wymaga potencjał firmy i rynek, dla którego się pracuje". Warto zapamiętać tę różnicę.
Dodatkowo spółdzielnie odpowiadały na różne potrzeby społeczne. Przede wszystkim próbowały się zmierzyć z brakiem kapitału (lichwą), nieuczciwością pośredników (zbyt wysoka marża, brak kontroli jakości dostarczanych towarów) i brakiem alternatyw na rynku pracy (dominacja "wilczego kapitalizmu"). A oto zarys tych działań do 1914 roku.
Kredyt i oszczędności
Sama idea spółdzielczości - jak to już podkreślałem - polegała na wykorzystaniu wspólnych, zazwyczaj niewielkich, zasobów. Spora część spółdzielni zajmowała się głównie finansami. Z jednej strony pożyczała pieniądze (na stosunkowo niski procent) z drugiej przyjmowała wkłady, by i te drobne oszczędności mogły przynosić jakieś profity, zachęcić do oszczędzania.
Spółdzielczość w zaborze pruskim zaczęła się właśnie od zaspokajania potrzeb rzemieślników i uwłaszczonych, bogatszych chłopów. By utrzymać się na rynku potrzebowali kredytów. Powstają kasy pożyczek i oszczędności, a w 1871 roku część tych “banków ludowych” (były wówczas rejestrowane jako spółki), zdecydowała się na stworzenie Związku Spółek Polskich, zwanym później Związkiem Spółek Zarobkowych i Gospodarczych). Miał on umożliwiać stałą wymianę doświadczeń pomiędzy spółkami i pomoc słabszym członkom, zakładanie nowych i ulepszanie istniejących spółek. Potrzeby i przeciwności, z którymi zmagały się spółki i ich związek doprowadziły do powstania w 1885 roku „Banku Związku Spółek Zarobkowych”.
Z powodu specyficznych warunków w Galicji "stowarzyszenia zaliczkowe" (wzorem Poznania zorganizowane w Związek Stowarzyszeń Zarobkowych i Gospodarczych), nie odegrały aż tak znaczącej roli. Biurokratyczne ograniczenia i - jak to określił Wojciechowski – "zboczenia w kierunku kapitalistycznym" nie pozwalały w pełni wykorzystać potencjału spółdzielczości. Dodatkowo znaczna autonomia polityczna Galicji i brak silnej motywacji, jaką w Prusach była walka z germanizacją, nie wzmocniły tej formy samoorganizacji. Tu sprawdziły się tzw. Kasy Stefczyka, które - trzeba to podkreślić - poza nazwą nie mają wiele wspólnego z dzisiejszymi SKOK-ami tego imienia. W przeciwieństwie do ówczesnych bankowych instytucji, te były raczej organizacjami wzajemnej pomocy, opartymi na bezpośrednich relacjach, na zaufaniu i… nieograniczonej odpowiedzialności. W 1890 roku powstaje pierwsza "spółkowa kasa oszczędności i pożyczek", a w 1913 roku było już takich spółdzielni 1.397 z 321.830 członkami dysponujących majątkiem 69.641.000 koron.
Przepisy prawne w Królestwie znacznie utrudniały możliwość funkcjonowania stowarzyszeń kredytowych. W efekcie mieliśmy do czynienia z dwoma ruchami towarzystw kredytowych – wzajemnego kredytu (inwestycyjne) i pożyczkowo-oszczędnościowe (drobnego kredytu). Jednak i w Królestwie w 1910 r. powstał osobny Bank Towarzystw Spółdzielczych.
Wspólny zakup i wspólna sprzedaż
Nie tylko koszty kredytu były problemem przyszłych spółdzielców. Obok wysokich odsetek od pożyczek producenci i konsumenci zderzali się z wysokimi marżami pobieranymi przez pośredników. Dlatego zrzeszali się w celu wspólnych zakupów i wspólnej dystrybucji swoich produktów. Doskonałym przykładem takiej działalności były np. kółka rolnicze i syndykaty rolnicze (wspólny zakup) czy spółdzielnie mleczarskie (przetwórstwo i sprzedaż). Jednak szczególną rolę w historii odegrały spółdzielnie spożywców, a później także spółdzielnie mieszkaniowe.
Pierwsze stowarzyszenia spożywcze powstały w Królestwie, ale władze nie pozwalały na szerszą samoorganizację. I wtedy wśród chłopów i robotników zaczęły powstawać często nieledwie konspiracyjne sklepiki spółkowe (tak powstał spółdzielczy sklep w Liskowie, zaczątek słynnej, wzorcowej wsi spółdzielczej), tworzone na podstawie aktów notarialnych. Od 1905 roku mogąc już działać legalnie, jako stowarzyszenia, przy wsparciu Towarzystwa kooperatystów doprowadziły do powstania w 1911 Warszawskiego Związku Stowarzyszeń Spożywczych (późniejszy Związek "Społem") Przed I w.ś. mieliśmy w Królestwie 1402 takich stowarzyszeń, zrzeszających ponad 680 tys. członków.
Gorzej wyglądała sytuacja typowych organizacji spożywczych w pozostałych zaborach. W Galicji opierały się one głównie na wykorzystaniu swoistych świadczeń gwarantowanych przez państwo dla różnego typu grup zawodowych. Na wsi sklepy zakładały najczęściej kółka rolnicze. Za to prężnie rozwijały się spółdzielnie mleczarskie, a w 1909 roku z inicjatywy Stefczyka powstał Związek mleczarski dla sprzedaży masła i dostarczania maszyn i naczyń.
W zaborze pruskim ruch spółdzielczy starał się wręcz hamować rozwój spółdzielni spożywców, bojąc się osłabienia pozycji polskich kupców. Jednak na Pomorzu i na Śląsku podejmowano próby tworzenia tego typu spółdzielni, których propagatorem był np. Karol Miarka. Również ruch robotniczy próbował rozwijać ruch spółdzielni spożywców. Znacząca rolę natomiast na wsi nabrały spółdzielnie rolnicze, tzw. "Rolniki", których zadaniem głównym było sprowadzanie nawozów i ziarna do zasiewów – tanio i dobrej jakości, z drugiej zaś – pomoc w zbyciu zboża.
Wspólna praca
W Galicji pionierami stowarzyszeń rzemieślniczych i wytwórczych stali się drukarze "światły, zorganizowany w stowarzyszenia pomocy wzajemnej, stosunkowo najlepiej wynagradzany odłam galicyjskiego proletariatu, a zarazem w większym stopniu przepojony tradycjami cechowymi. Drukarze lwowscy pierwsi przystąpili do organizacji drukarni spółdzielczej w oparciu o specjalnie założone Stowarzyszenie Oszczędności" [Najdus 1971]. A takie inicjatywy jak Towarzystwo kapeluszników w Myślenicach i Towarzystwo kuśnierzy i białoskórników w Tyśmienicy dorobili się ponoć nawet własnych fabryk.
Jednak zarówno - jak rozróżniał Jan Wolski - "kooperatywy wytwórcze" jak i "kooperatywy pracy" nie rozwijały się zbyt prężnie. Ta najtrudniejsza forma działań spółdzielczych (por. Kondycja spółdzielczości pracy oraz wizje jej rozwoju) często kończyła się niepowodzeniem. Zresztą powstające w Królestwie pierwsze zrzeszenia zawodowe, jak utworzona w 1862 roku w Warszawie "Spółka zjednoczonych stolarzy", czy późniejsza "Połączona praca kobiet", były raczej spółdzielniami wspólnego zakupu niż wspólnej pracy. I choć wydaje się, że spółdzielnie wytwórcze czy spółdzielnie pracy nie stanowiły znaczącej ekonomicznie siły to odegrały ważną rolę chociażby w historii ruchu kobiecego. Takie inicjatywy jak działania Komitetu Społecznego III Szwalni Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności (1891), dworskie Koła Pracy Kobiecej (1895), a później ruch Kół Gospodyń Wiejskich, czy w końcu poznańska Pracownia Sukien (1907), to ważne punkty w tradycji emancypacji.
Jednak w dużej mierze produkcja w sektorze spółdzielczym sprowadzała się do inicjatyw innych typów spółdzielni (np. sklepy, piekarnie czy mleczarnie zakładane przez spółdzielnie konsumenckie).
1914-1918
W opracowaniach - o ile wiem - brakuje solidnego podsumowania roli jaką odegrały spółdzielnie w czasie I wojny światowej i w budowie podstaw II Rzeczypospolitej. A była to rola niewątpliwie ogromna.
Rzesze społeczników, którzy przeszli staż w strukturach spółdzielczych zasili na terenie Królestwa działaczy komitetów obywatelskich, a w zaborze pruskim rad ludowych, by stać się podstawą struktur samorządowych i krajowych nowego państwa.
System kółek rolniczych Centralnego Towarzystwa Rolniczego czy system współpracy stowarzyszeń spożywczych zrzeszonych w Warszawskim Związku Stowarzyszeń Spożywczych dawały wsparcie dla lokalnych form samoorganizacji.
Niech dowodem na to będzie życiorys Stanisława Wojciechowskiego. Członek Towarzystwa Kooperatystów w Warszawie, dyrektor Związku Towarzystw Spożywczych, w 1914 zostaje członkiem Komitetu Obywatelskiego Warszawy i organizuje jego sekcję żywnościową. Następnie przechodzi do Centralnego Komitetu Obywatelskiego (w warszawskim KO jego miejsce zajmuje, jego współpracownik z ruchu spółdzielczego, Romuald Mielczarski). W wolnej Polsce Wojciechowski zostaje ministrem spraw wewnętrznych, by po śmierci Narutowicza zostać drugim prezydentem RP. To on napisał, bodaj najpełniejszą historię spółdzielczości do 1914 roku.
Dlatego, gdy ktoś Wam próbuje wmówić, że typowi Polacy to tylko „słomiany ogień”, krótki zryw powstańczy to przypomnijcie im, że tych zrywów by nie było gdyby nie długotrwała praca organiczna.
kolejny odcinek już wkrótce
O projekcie
Projekt „SAMO-ES. Samoorganizacja przedsiębiorstw społecznych jako odpowiedź na wyzwania społeczne” realizowany jest w partnerstwie, które tworzą Ogólnopolski Związek Rewizyjny Spółdzielni Socjalnych (lider), Fundacja Rozwoju Przedsiębiorczości Społecznej „Być Razem” z Cieszyna, Stowarzyszenie na rzecz Spółdzielni Socjalnych, Stowarzyszenie Klon/Jawor.
ℹ️ Odwiedź nas: www.samo-es.pl
Projekt „SAMO-ES. Samoorganizacja przedsiębiorstw społecznych jako odpowiedź na wyzwania społeczne”otwiera się w nowej karcie jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach programu Fundusze Europejskie dla Rozwoju Społecznego 2021-2027.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.