Czy wszystkie powstania muszą kończyć się klęską? Uznajemy za zwycięskie Powstanie Wielkopolskie (też, co ciekawe, oparte o komitety obywatelskie przemianowane w pewnym momencie na rady ludowe), ale czy zwyciężyliśmy w tym pozytywistycznym powstaniu warszawskim w 1915 roku? Czy można mówić o klęsce?
Tym odcinkiem kończymy cykl „Inne powstanie warszawskie”, w którym wracaliśmy pamięcią do sierpnia z 1915 roku, czasu, gdy społecznicy wzięli władzę w swoje ręce.
Sądy obywatelskie, jak pisaliśmy już wcześniej, działały do 11 września 1915. Zaraz potem, 12 września, władze niemieckie rozwiązały Centralny Komitet Obywatelski i wszystkie lokalne komitety, poza warszawskim. Straż obywatelska rozwiązała się 31 stycznia 1916, bojąc się utracenia kontroli nad swoją działalnością. Sam Warszawski komitet został rozwiązany, gdy wystąpił z własnym pomysłem organizacji wyborów do samorządu warszawskiego, 10 maja 1916 – sześć dni po opisanej niżej manifestacji. A przecież o klęsce nie może być mowy.
W miejsce rozwiązanych komitetów jako samo nominowanych władz lokalnych powstały oparte o narzucony model wyborczy samorządy, które jednak w przeważającej części składały się… z tych samych ludzi.
Dla obszarów, którymi samorządy się nie zajmowały (np. pomoc społeczna), powstał (na bazie komitetów) system rad opiekuńczych z Radę Główną Opiekuńczą w Warszawie. W Warszawie ludzie z Komitetu przejęli przecież władzę (Lubomirski jako prezydent) już 5 sierpnia 1915, włączając powoli w obszar swego działania inicjatywy zainicjowane przez Komitet. Straż Obywatelską zastąpiła natychmiast Milicja Miejska.
Administracja polska budowała się w oparciu o doświadczenia i struktury komitetów obywatelskich. Nieprzypadkowo to Zdzisław Lubomirski został jednym z trzech, ale też najbardziej aktywnym, członkiem Rady Regencyjnej, organu, który miał zastępować króla w tworzącym się Królestwie Polskim.
Sam Komitet Obywatelski miasta stołecznego Warszawy stworzył system (patrz plan) współpracujących instytucji, doskonale wykorzystując zaplecze i umiejętności organizacji społecznych. Efekty tego systemu – w dużej mierze w oparciu o rady opiekuńcze – przetrwały do czasu Niepodległości.
Aby jeszcze dobitniej pokazać, z jaką siłą mieliśmy do czynienia, prezentujemy wycinki z Kurjera Warszawskiego z 1916, opisujące manifestację z okazji 3 Maja. „Po skończeniu uroczystego nabożeństwa w katedrze (…) wierni, zapełniający świątynię, zaczęli wychodzić na ul. Świętojańską, dążąc na ul. Długą. W kierunku Krakowskiego Przedmieścia publiczności nie puszczano, gdyż na placu Zamkowym już zawczasu (…) rozpoczęło się formowanie pochodu. (…) Pochód zasadniczo podzielono na trzy wielkie grupy: 1) młodzież szkolna; 2) organizacje naukowe, społeczne, polityczne, dobroczynne i inne; 3) publiczność. (…)
Podziwiać należy godną uznania, świetną organizację pochodu. Według przybliżonych obliczeń w pochodzie uczestniczyło około 300 tysięcy osób. Pochód trwał trzy godziny. Drobny wypadek mógł spowodowań popłoch i – nieobliczalne skutki. Mimo to pochód odbył się w porządku – godnym wysokiego uznania. Niewątpliwie główną zasługę przypisać należy karności uczestników pochodu, którzy w porę zebrali się w miejscach wskazanych i nie psuli w niczem porządku”.
Warto zobaczyć, jakie to organizacje tłumnie brały udział w tym pochodzie:
Źródło: informacja własna ngo.pl