Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
– Sukcesów jest całkiem sporo, ale nasza działalność to takie duże puzzle, w których wiele kawałków na pierwszy rzut oka nie do końca do siebie pasuje – mówi Anna Łebek-Obrycka ze Spółdzielni Socjalnej Idea, która współprowadzi dom sąsiedzki w Elblągu.
Jędrzej Dudkiewicz: – Porozmawiajmy wpierw o otoczeniu, w którym Pani działa. Słuchając wystąpienia podczas konferencji Miejsca Otwarte, od razu do głowy przyszło mi określenie „opowieść o dwóch miastach”.
Przeczytaj też wywiad z organizatorami konferencji Miejsca Otwarte "Te miejsca otwierają się na mieszkańców"
Anna Łebek-Obrycka: – Rzeka Elbląg była kiedyś sercem miasta, po obu jej stronach toczyło się intensywne życie. Miejsce, gdzie jest nasz dom sąsiedzki to Wyspa Spichrzów – lewobrzeżna dzielnica Elbląga, na której setki lat temu rozbili obóz rycerze Zakonu krzyżackiego oraz osadnicy z Lubeki. Do roku 1945 Wyspa Spichrzów była jedną z trzech głównych części miasta.
Obecnie po jednej stronie znajduje się starówka, która jest remontowana, powstają nowe kamienice. Po drugiej leży Zawodzie: zapomniana dzielnica – zarówno przez społeczność, jak i władze lokalne, bo mieszka tam niewiele osób, więc ich głos jest mało słyszalny. Zlokalizowanych jest tu też bardzo dużo firm, więc dużą część przestrzeni zajmują budynki otwarte w określonych godzinach, gdzie ludzie wyłącznie pracują, a nie mieszkają.
Do tego Zawodzie jest bardzo rozciągnięte terytorialnie – nie ma autobusu, którym można by przejechać z jednego końca na drugi bez przesiadki. Transport publiczny w ogóle jest tu słaby, przez co infrastrukturalnie dzielnica jest de facto odcięta komunikacyjnie od miasta. Nie ma poczty, placówki zdrowotnej, czyli podstaw, które potrzebne są ludziom do życia, potrzebne do tego, by chcieli działać, robić coś więcej. To bolączki, które wypływają nawet w rozmowach przy kawie: trudno jest w tak oddzielonym od wszystkiego miejscu myśleć o czymś wspólnym.
Na czym w takim razie polega wasza działalność, jakie problemy ludzi staracie się rozwiązywać?
A.Ł.-O.: – Przyświecają nam dwie idee. Jedna wynika stricte z projektu pn. „Aktywne Zawodzie”, który jest realizowany przez Elbląskie Stowarzyszenie Wspierania Inicjatyw Pozarządowych w partnerstwie ze Spółdzielnią Socjalną Idea, Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej oraz Elbląskim Centrum Mediacji i Aktywizacji Społecznej.
Głównym założeniem jest praca z osobami zagrożonymi wykluczeniem społecznym. W grupie są więc osoby bezrobotne, niepełnosprawne, bezdomne, ze środowisk przemocowych. Staramy się indywidualnie wspierać każdą z nich, a w projekcie pracuje z nami m.in. psycholog, prawnik, doradca zawodowy.
Istotne jest też włączenie społeczne, czyli proponowanie zajęć, warsztatów szytych na miarę, które zagospodarowują różne potrzeby. Obecnie na przykład mamy grupę pań, które regularnie spotykają się z psychologiem, znaczna część z nich chce wrócić na rynek pracy, tylko nie bardzo wie, jak się przygotować do rozmowy choćby pod kątem wizualnym, więc mają zajęcia z wizażu i stylizacji, by się tego dowiedzieć.
Drugą ideą jest angażowanie środowiska lokalnego, włączanie najbliższego otoczenia i tworzenie miejsca otwartego, w którym mogą się odnaleźć nie tylko osoby uczestniczące bezpośrednio w projekcie, ale też ich najbliżsi. Każdy może znaleźć tu miejsce do rozwoju. Za ten nurt, czyli tworzenie domu sąsiedzkiego, tzw. centrum animacji i streetworkingu, odpowiedzialna jest Spółdzielnia Socjalna Idea.
Chodzi w tym wszystkim zatem o to, by wesprzeć osoby otrzymujące pomoc indywidualną i wciągnąć ich we wspólnotowe działania. Chcemy wzmacniać, wspierać i rozwijać ludzi, zarówno w kontekście indywidualnych problemów, jak i przestrzeni, w której mogą coś wspólnie zrobić.
Czy jest coś innowacyjnego w waszych działaniach?
A.Ł.-O.: – Samo funkcjonowanie domu sąsiedzkiego jest innowacyjne na skalę Elbląga. Zwłaszcza sposób jego działania. W przypadku koła gospodyń miejskich przez pierwsze kilka miesięcy miałam gotową propozycję dla uczestników, obecnie pytam, co chcą robić. Kobiety same tworzą sobie przestrzeń, w której się spotykają. Wydawało mi się, że gdy pójdę na urlop w wakacje, to ich nie będzie, a okazało się, że przychodziły na kawę, herbatę, porozmawiać ze sobą. Podczas konsultacji z uniwersytetem III wieku usłyszałam, że to niewykonalne, bo seniorzy raczej wolą coś gotowego. Okazało się, że jednak jest to wykonalne.
Tak więc ofertę domu sąsiedzkiego tworzą ludzie, którzy tu przychodzą. Po raz pierwszy w dużym stopniu to oni decydują o tym, co i jak będzie się działo. Zajęcia dla dzieci często wspiera grupa młodzieżowa, w kuchennych zmaganiach najmłodszym pomagają rodzice oraz seniorki. Jest wymiana doświadczeń i wiedzy. Poza tym można też do nas przyjść tylko po to, by wypić kawę i nic więcej robić nie trzeba.
Z czym macie największe problemy, a jeśli nie lubi Pani tego słowa, to jakie są największe wyzwania, przed którymi stajecie?
A.Ł.-O.: – Kiedyś myślałam o tym, jak o problemach, ale rzeczywiście słowo wyzwania jest lepszym określeniem. Na początkowym etapie projektu zapaliło mi się w głowie kilka czerwonych lampek. Po pierwsze, jak koncepcję pracy z osobami indywidualnymi, zagrożonymi wykluczeniem społecznym pogodzić z otwartym domem sąsiedzkim, podczas gdy projekt wprost mówi, że wsparcie jest skierowane tylko do grupy odbiorczej. To było trudne, część rzeczy przeznaczonych dla wszystkich robimy jako Spółdzielnia Socjalna Idea, a nie w ramach projektu „Aktywne Zawodzie”, choć w ten sposób to firmujemy. Pierwsze efekty widać było dopiero po roku pracy.
Drugą bardzo trudną kwestią, o której wciąż musimy rozmawiać, jest lokalizacja domu sąsiedzkiego. Na Zawodziu nie było infrastruktury lokalowej, z której można by skorzystać od razu w momencie rozpoczęcia realizacji, a w projekcie nie było założonych pieniędzy na dostosowanie miejsca do potrzeb. Na całe szczęście Stowarzyszenie Elbląg Europa, które posiada świetny budynek na potrzeby pracy z grupami, miało wolną przestrzeń, do której mogliśmy wejść. Po półtora roku pracy wiem jednak, że nie jest to przestrzeń, która jest najbardziej przyjazna otwartemu spotykaniu się mieszkańców. Zatem wyzwaniem na najbliższe trzy lata jest znalezienie takiego miejsca.
Inną trudną rzeczą było to, że nie mieliśmy podstawowych narzędzi do pracy w domu sąsiedzkim. Poza jednym etatem nie było absolutnie nic. A jeśli zakładamy, że prowadzimy zajęcia trzy razy w tygodniu, to potrzeba do tego materiałów, bo ile można pracować wyłącznie na kartonach i plastikowych butelkach? Na szczęście lider projektu stanął na wysokości zadania, mocno pomogli ludzie, którzy dowozili różne rzeczy, zbieraliśmy co się dało. Teraz jest też łatwiej, bo mamy co miesiąc niewielką pulę pieniędzy, którą możemy wykorzystać na zakup materiałów.
W takim razie, co się do tej pory udało?
A.Ł.-O.: – Sukcesem jest przede wszystkim to, że mamy stałe grupy, które czasem są oblegane mocniej, czasem słabiej, ale są. Mamy koło gospodyń miejskich, klub młodzieżowy, grupę rozwojową kobiet, grupę rozwojową mężczyzn. Sukcesem jest to, że młodzież, po roku pracy z nami, jest na etapie samodzielnego szukania dla siebie rozwiązań, napisali pierwszy samodzielny projekt na kuglarstwo i fireshow.
W tym roku po raz pierwszy Zawodzie zdobyło prawie 150 głosów w głosowaniu w budżecie obywatelskim. Co prawda budżet ten wygląda tak, że mogą w nim uczestniczyć szkoły, więc przeciętny mieszkaniec nie ma szans w starciu z infrastrukturą szkolną. Ale ludzie chodzili po sąsiadach, zbierali podpisy, wspólnie wymyślali, co chcą zrobić. To jest ogromny postęp, że zaczyna się myślenie wspólnotowe.
Zaczynamy powoli też myśleć o tym, że może przydałoby się na Zawodziu stowarzyszenie, które mogłoby uzupełniać wszystkie braki projektu, pisać małe granty na rzeczy, które nie są możliwe do zrealizowania w projekcie „Aktywne Zawodzie”, a które w domu sąsiedzkim są potrzebne.
Sukcesów trochę więc jest, ale nasza działalność to takie duże puzzle, w których wiele kawałków na pierwszy rzut oka nie do końca do siebie pasuje. Musimy więc brać pod uwagę wiele ograniczeń i wspólnie szukać najlepszych rozwiązań.
Jak społeczność reaguje na działalność domu sąsiedzkiego?
A.Ł.-O.: – Początkowo namówienie ludzi, żeby chcieli do nas przyjść było sporym wyzwaniem. Także dlatego, że zaczęliśmy w złym momencie, późną jesienią, kiedy wejście w środowisko jest skomplikowane. Człowiek nie przyjdzie sam do miejsca, którego nie zna. Jak zaczynaliśmy, nie mieliśmy nawet za bardzo przestrzeni, by z ludźmi na ławce porozmawiać – było po prostu za zimno. Do tego w ramach projektu zapraszaliśmy osoby bezrobotne, niepełnosprawne, etc. Tworzyła się zatem bariera, która dla wielu osób była trudna do przełamania. Można powiedzieć, że konstrukcja projektu trochę odstraszała, bo nikt nie chce być traktowany jak osoba zagrożona wykluczeniem. Przez pierwsze trzy, cztery miesiące zdarzały się zajęcia, na których byłam tylko ja z moimi dziećmi.
Na Zawodziu wszyscy dobrze wiedzą, że jest dom sąsiedzki, robimy po prostu dużo hałasu i dajemy o sobie znać. Początkowo co prawda wszyscy sądzili, że jesteśmy harcerzami, bo kiedyś była tu baza harcerska. Ale dziś już wiadomo, że jest tu dom sąsiedzki i to jest ogromny postęp, chociaż do dziś niektórzy nie wiedzą, że obok jest młodzieżowy dom kultury. Nadal jest tak, że niektórzy, mimo ciepłych słów od uczestników, nie mają w sobie gotowości, by przekroczyć próg naszych drzwi. Ludzie mają w sobie duży poziom lęku i niepewności, dla niektórych przyjście do nas jeszcze przez długi czas będzie trudne. Kluczem do rozwiązania tego problemu są dzieci, które przychodzą pierwsze, a potem za nimi udaje się przyciągnąć rodziców, dziadków, sąsiadów.
Bardzo pomogła nam pani dyrektor przedszkola nr 5 na Zawodziu, Ewa Zyzek, która od początku uwierzyła w naszą ideę i mimo że pracuje z małym wycinkiem społeczności, to w każde nasze działanie chętnie się angażowała. Przychodzi do nas z podopiecznymi, właśnie po to, by dzieci dowiadywały się, że jest takie miejsce i przyciągały do niego rodziców.
Obecnie – mimo, że nie jest idealnie – mieszkańcy sami zaczynają pytać, co będzie dalej, ale też coraz częściej pomagają. W lipcu organizowaliśmy piknik, stół zapełnił się wytworami uczestników. Jak myślę o domu sąsiedzkim, który sam się reguluje i w którym mieszkańcy w dużym stopniu przygotowują zajęcia, to mam wrażenie, że jeszcze trochę czasu musi minąć, byśmy doszli do tego etapu, ale jesteśmy na dobrej drodze.
A jak jest ze współpracą z Urzędem Miasta?
A.Ł.-O.: – Wydaje mi się, że w Urzędzie rośnie stale świadomość tego, że nasz dom sąsiedzki istnieje i robi dobre rzeczy, także dlatego, że bardzo dbamy o promocję. W ramach planów rewitalizacyjnych miasta powstał nawet projekt przystosowania jednego z budynków na Zawodziu do tego, by stał się właśnie centrum aktywności lokalnej. Pytanie, na ile realnie przełoży się to na działania. Widzę światełko w tunelu i głęboko wierzę w to, że władze pójdą w tym kierunku, chociaż rozumiem, że wymaga to nakładu niemałych środków finansowych. Mam jednak absolutną pewność, że warto!
Co by Pani poradziła osobom, które chciałyby otworzyć dom sąsiedzki?
A.Ł.-O.: – Każdego, kto chce prowadzić dom sąsiedzki zachęcam do tego, by bardzo dobrze zdiagnozował środowisko, w którym chce działać, by od razu dopasować wsparcie do ludzi, z którymi chce się coś robić. U nas było tak, że zostaliśmy sztucznie wrzuceni w społeczność, która ani nas nie znała, ani nam nie ufała. Gdyby było tak, że najpierw przez pół roku pracujemy miękko, animacyjnie, a potem zaczynamy normalne działania projektowe, to pewnie byłoby trochę łatwiej.
Z tym wiąże się druga rada. Uważam, że w zespole, który chce prowadzić dom sąsiedzki powinna być co najmniej jedna osoba, organizacja, instytucja, która w jakikolwiek sposób jest związana z danym miejscem.
Anna Łebek-Obrycka: animatorka, edukatorka, trenerka. Współtworzy Spółdzielnię Socjalną IDEA, jest członkiem zarządu Stowarzyszenia Forum Animatorów Społecznych, od wielu lat związana z Elbląskim Stowarzyszeniem Wspierania Inicjatyw Pozarządowych. W swojej pracy wdraża w regionie innowacyjne rozwiązania, takie jak aktywizacja społeczna w oparciu o model miejscowości tematycznej, programy tworzenia kultury poprzez partycypację społeczną, a także autorskie inicjatywy edukacyjno-kulturalne, skoncentrowane na wsparciu dzieci, młodzieży oraz całych rodzin.
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.