Uczennice i uczniowie z Ukrainy w polskim systemie edukacji – czas na poważne zajęcie się tym zagadnieniem
Co wiemy o uczennicach i uczniach z Ukrainy – zarówno tych, którzy uczęszczają do polskich szkół, jak i znajdujących się poza naszym systemem edukacji? Jakie są problemy i wyzwania, a także ich potencjalne rozwiązania?
Kiedy 24 lutego 2022 roku, po rozpoczęciu pełnoskalowej inwazji Rosji na Ukrainę, do Polski zaczęły uciekać tysiące ludzi, wiadomo było, że jedno z głównych wyzwań stanie przed systemem edukacji. Chociaż ówczesny minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zapewniał, że miną dwa-trzy tygodnie, nim będzie trzeba się tym zajmować, Maria Kowalewska, nauczycielka wspomagająca w warszawskiej Szkole Podstawowej nr 70, wspomina, że już wtedy jej placówka przyjmowała dokumenty pierwszych dzieci. System nie był na to w pełni przygotowany, ale dzięki wysiłkom nauczycielek i nauczycieli udało się przynajmniej opanować początkowy chaos.
– W pewnym momencie nawet jedna czwarta uczennic i uczniów pochodziła z Ukrainy. Uważam, że moje koleżanki i koledzy poradzili sobie, przygotowywali materiały w dwóch językach, porównywali podstawy programowe. Robiliśmy, co mogliśmy, ale jednocześnie wiadomo, że nie mieliśmy możliwości całkowicie zmienić sposobu nauczania, bo jesteśmy rozliczani z realizacji różnych rzeczy – mówi Maria Kowalewska.
Problemów było więc mnóstwo – od braku kadry czy osobnych sal, w których dałoby się na przykład zorganizować klasy przygotowawcze dla dzieci z Ukrainy, po ciągle zmieniającą się sytuację. Nikt nie wiedział, co będzie dalej, ile potrwa wojna. Uczennice i uczniowie znikali, bo jechali dalej z rodzicami. Na ich miejsce pojawiały się nowe osoby. Do dzisiaj nie wszystko funkcjonuje na odpowiednim poziomie, co pokazuje raport Centrum Edukacji Obywatelskiej „Uczniowie uchodźczy z Ukrainy w polskim systemie edukacji”.
Wynika z niego, że aż ponad 53% dzieci uchodźczych w wieku szkolnym (urodzonych w latach 2005-2016) zarejestrowanych w Polsce znajduje się poza polskim systemem edukacji. Sporo uczennic i uczniów szkół średnich nie kontynuuje nauki. Może to wynikać z wielu czynników – braku promocji do następnej klasy, rezygnacji z kontynuowania edukacji, wyjazdu z Polski.
– Tak naprawdę są to jednak domysły, bo nie wiemy, z czego dokładnie wynika nieobecność aż tylu dzieci. Część na pewno znajduje się w ukraińskim systemie edukacji i ma zajęcia online. Ale niewykluczone, że to także efekt różnorakich problemów z integracją, czy barierami językowymi. Zdecydowanie powinno to być o wiele mocniej monitorowane – mówi Elżbieta Krawczyk z Centrum Edukacji Obywatelskiej.
Szkoły robią, co mogą
Chociaż dane są alarmujące, trudno dziwić się, że szkoły nie zawsze mają możliwości i siły, by dowiadywać się, co dzieje się z danym dzieckiem. Tym bardziej, że cały czas zajmują się tymi uczennicami i uczniami z Ukrainy, którzy są częścią polskiego systemu edukacji. I robią, co mogą, by jak najbardziej je wspierać. Maria Kowalewska bardzo szybko poszła na intensywny kurs, by uzyskać uprawnienia do nauczania języka polskiego jako obcego. Oprócz tego, mimo że deklarowała, iż nie będzie już chciała jeździć na zielone szkoły, gdy w grupie było dużo dzieci z Ukrainy, zdecydowała się na wyjazd.
– Chciałam pomóc im w integracji i rzeczywiście w trakcie tej wycieczki udało się to zrobić. Miałam wtedy poczucie, że wreszcie mam jedną klasę, w której wszyscy rozmawiają ze wszystkimi i nawiązują relacje. Kurs, w którym brałam udział też był bardzo dobry, ale powinno być ich o wiele więcej. I nie wykluczam, że warto by je czasem powtarzać, albo uzupełniać – opowiada Maria Kowalewska.
W szkole podstawowej im. Generała Stefana Roweckiego „Grota” w Koziegłowach pod Poznaniem jest pięćdziesięcioro pięcioro dzieci z doświadczeniem migracji, w większości z Ukrainy (w tym część takich, która była w Polsce jeszcze przed 24 lutego 2020 r.). Jak opowiada pracująca tam Aldona Wiśniewska, placówka ma to szczęście, że udało jej się dwa lata temu zatrudnić psycholożkę z Ukrainy. A jakby tego było mało najpierw wolontariacko, a od września ubiegłego roku na pół etatu działa też ukraińska asystentka kultury.
– Obie niesamowicie nam pomagają, zarówno w kontaktach z dziećmi, jak i rodzicami. Nie wiem, co by było, gdyby nie one, tym bardziej, że i tak nie są w stanie pomóc i zająć się wszystkim. Staramy się jednak jak możemy i od samego początku wszystkie dzieci z doświadczeniem uchodźczym czy migracyjnym traktujemy, jak mające specjalne potrzeby edukacyjne. Obejmujemy je więc wsparciem pedagogicznym i psychologicznym. W tym celu mamy nawet specjalny zespół, który się tym zajmuje – mówi Aldona Wiśniewska.
Niedawno do polskiego systemu edukacji włączona została też działająca w Warszawie i prowadzona wspólnie przez Klub Inteligencji Katolickiej i Ukraiński Dom SzkoUA. Stworzono ją po to, by uczennicom i uczniom z Ukrainy dać możliwość nauki w ich języku oraz w ramach ukraińskiego systemu. Tegoroczne włączenie SzkoUA równolegle do systemu polskiego ma dać szersze spektrum wyboru, bo jak mówi wicedyrektorka SzkoUA Antonina Michałowska, wiele osób miało poczucie, że fizyczne przebywanie danego dziecka w Polsce i nauka online w szkole ukraińskiej to bardziej stan zawieszenia niż prawdziwa edukacja.
– Łączymy u nas obie podstawy programowe, które są zresztą dość podobne, więc koniec końców dzieciaki nie mają o wiele więcej wiedzy do przyswojenia. A idzie im to łatwiej, bo robią to w swoim języku, równolegle uczestnicząc w intensywnym kursie języka polskiego jako obcego. W tym w tzw. zajęciach „binarnych”, które są prowadzone wspólnie przez dwóch pedagogów (nauczyciela polskiego oraz ukraińskiego przedmiotowca). Zajęcia te pozwalają naszym uczennicom i uczniom wzbogacić zasób słownictwa związany z danym przedmiotem i uczą, jak używać tych pojęć w kontekście szkolnym – tłumaczy Antonina Michałowska.
Mnóstwo wyzwań i problemów
Obecnie polskie szkoły są coraz bardziej zostawione same sobie, bowiem – jak wynika z raportu CEO – jest coraz mniej oddziałów przygotowawczych. Z tych, które zostały utworzone w 2022 roku i miały być dobrym wstępem dla dzieci z Ukrainy, by nauczyć się chociażby języka, działa już tylko 12 procent. O ponad 90 procent spadła też liczba uczęszczających do nich uczennic i uczniów. W dwóch województwach (śląskim i zachodniopomorskim) nie ma już żadnego oddziału przygotowawczego, z kolei w dwóch innych (podlaskim i warmińsko-mazurskim) funkcjonuje zaledwie po jednym.
– Te oddziały i tak w niewystarczający sposób przygotowywały do wchodzenia w polski system edukacji, ale jednak pełniły istotną rolę, dawały pewne podstawy. Obecnie trzeba to porządnie przemyśleć i znaleźć nowy sposób na ich funkcjonowanie, a w szkołach, w których jest duża liczba uczniów i uczennic z Ukrainy, tworzyć takie oddziały obowiązkowo – mówi Elżbieta Krawczyk.
Problemów i wyzwań jest całe spektrum. Maria Kowalewska zauważa, że dużo zależy od poziomu językowego dzieci – niektóre radzą sobie z polskim bardzo dobrze, inne o wiele gorzej. Tym drugim jeszcze trudniej jest się więc integrować z resztą klasy, jak również uczyć się. W końcu nie znając dobrze języka, nie będą też zgłaszać się do odpowiedzi na lekcjach. Ale nawet ci lepsi niekiedy dochodzą do ściany. Maria Kowalewska wspomina zwłaszcza jednego chłopca, którego marzeniem było zostać lekarzem. Uczył się więc bardzo mocno, ale na poziomie próbnych egzaminów po ósmej klasie, których wyniki decydują o przyjęciu do odpowiedniego liceum, widział, że nie ma szans dostać się tam, gdzie by chciał.
– Rozmawiałam z nim wiele razy i obserwowałam, jak na przestrzeni roku zmieniał swoje plany. A jednocześnie rosła jego złość. Ostatecznie poszedł do technikum i porzucił marzenia, co mi złamało serce.
Ogółem mam poczucie, że wiele dzieci z Ukrainy nie wie za bardzo, co dzieje się na lekcjach. A i te, które uczęszczają na zajęcia online w ukraińskim systemie edukacji mają braki, bo zwyczajnie nie da się na dłuższą metę dobrze uczyć w ten sposób. Widzę, że w tych dzieciach są coraz większe frustracja, niechęć, rezygnacja i bunt.
Za jakiś czas będzie to poważny problem, bo ci młodzi dorośli, bez odpowiedniego wykształcenia, nie będą zajmować też dobrych miejsc pracy. A to będzie zwiększać nierówności i poczucie wykluczenia – mówi Maria Kowalewska.
– To się dzieje właśnie też przez utrudnioną integrację, często niestety jest tak, że dzieci z Ukrainy spędzają czas tylko w swoim gronie. Przy czym zarządzanie różnorodnością w szkole jest po prostu bardzo trudne i także wymaga odpowiednich kompetencji dyrektorek i dyrektorów – dodaje Elżbieta Krawczyk.
Osobnym problemem są rodzice, a raczej ich podejście do edukacji. Aldona Wiśniewska przyznaje, że nawet pomimo wsparcia psycholożki i asystentki kultury z Ukrainy, pojawia się poczucie, iż wiele dzieci i tak nie będzie miało możliwości odniesienia sukcesu. Bo oferowana pomoc zwyczajnie często nie jest przyjmowana. Rodzice z jednej strony oczekują, że szkoła wszystkim się zajmie, z drugiej są mocno niechętni temu, by wysyłać dzieci np. do poradni pedagogiczno-psychologicznej.
– W Poznaniu jest wiele organizacji, które oferują różnego rodzaju wsparcie, ale jeśli nie ma zgody rodziców, to wszystko musimy robić sami na terenie szkoły. A to nie jest możliwe. Tym bardziej, że asystentka kultury musi niekiedy wręcz obsługiwać Librusa za opiekunów. Oferujemy spotkania dla rodziców, by nauczyli się korzystać z dziennika elektronicznego, ale nie korzystają z tego i bywa, że trzeba jechać wieczorem do nich do domu i tam im wszystko pokazywać – opowiada Aldona Wiśniewska.
Co powinna przynieść przyszłość
Sytuacja jest więc bardzo trudna i wygląda na to, że będzie tak dalej. Chociaż na pewno dobrym pomysłem jest zwiększenie zatrudnienia asystentek i asystentów kultury, jak również intensywniejsze próby zapewnienia różnego rodzaju wsparcia dla dzieci i rodziców. Niewykluczone, że trzeba przemyśleć także podstawy programowe, a przede wszystkim kwestie języka.
– Wydaje mi się, że kiedy przyjmujemy dziecko z Ukrainy do polskiej szkoły, to musi być coś na kształt klasy zerowej, w której przez rok będzie uczyć się tylko naszego języka.
Należy spróbować wytłumaczyć rodzicom, że to konieczne, bo im dalej w edukacji, tym zagadnienia są trudniejsze. Na zajęciach, które prowadzę robię wstępny test, który pozwala mi ocenić poziom danej uczennicy i ucznia. I niektórzy nie są w stanie napisać słownie cyfry 6 – mówi Maria Kowalewska.
– Dzieci powinny wchodzić do danej klasy dopiero wtedy, gdy opanują polski na odpowiednim poziomie. Pojawią się pewnie głosy, że to strata roku edukacji, ale przecież ze względu na poziom językowy często i tak kwalifikuje się dzieci do niższej klasy, niż ta, do której teoretycznie, zgodnie z wiekiem, powinny iść – zgadza się z nią Aldona Wiśniewska.
– Taką funkcję powinny pełnić właśnie oddziały przygotowawcze, a ci uczniowie i uczennice, którzy poznaliby już język na odpowiednim poziomie, powinni dołączać do regularnych klas możliwie jak najszybciej, żeby uczestniczyć w lekcjach z uczniami polskimi i budować z nimi relacje – dodaje Elżbieta Krawczyk.
Antonina Michałowska podkreśla też, że dobrym pomysłem byłoby wprowadzenie języka ukraińskiego do szkół i na egzaminy. Póki co egzaminu ósmoklasisty nie można napisać w tym języku. A na pewno wielu dzieciom wiele by to ułatwiło. Dodatkowo jest to element utrzymywania swojej tożsamości kulturowej, o której nie powinniśmy zapominać.
– Musi być przestrzeń na kultywowanie tradycji, języka, historii ukraińskiej. Dopiero wtedy tak naprawdę można mówić o integracji, bo inaczej mamy do czynienia z polonizacją, asymilacją.
Powinna to być obustronna wymiana, z której my też będziemy czerpać. Również wsparcie psychologiczne powinno być dostępne w polskich szkołach w języku ukraińskim – podkreśla Antonina Michałowska.
Wszystkimi tymi rzeczami z pewnością powinno zająć się też nowe Ministerstwo Edukacji Narodowej. Według Elżbiety Krawczyk zdecydowanie czas na strategiczne, systemowe podejście do zagadnienia, wymagające przemyślenia wielu kwestii, zaplanowania działań oraz – oczywiście – znalezienia ich finansowania.
– Jest zresztą dużo dobrych praktyk, sporo wiadomo o tym, co działało lepiej, a co gorzej i na czym warto się koncentrować. W sektorze pozarządowym jest zarówno sporo wiedzy eksperckiej, jak i energii, by działać w tym zakresie.
Dostajemy na szczęście sygnały ze stronu rządu, że jest otwarty na rozmowy. Jakkolwiek więc dużo jest wyzwań, istnieje szansa, że powoli uda się nam zacząć na nie lepiej odpowiadać.
W pierwszej kolejności zadbajmy o to, żeby jak największe grono uczniów i uczennic z Ukrainy włączyć do polskiego systemu edukacji – podsumowuje Elżbieta Krawczyk.
Źródło: informacja własna ngo.pl