Olga Mazur jest jedną z asystentek międzykulturowych zatrudnionych przez Stowarzyszenie „Dla Ziemi”. W udzielonym wywiadzie opowiada o swojej pracy, doświadczeniach i wyzwaniach z nią związanych. Zatrudnienie asystentki międzykulturowej to jedno z działań projektu „Akcja Integracja”. Projekt jest finansowany przez Islandię, Liechtenstein i Norwegię z Funduszy EOG i funduszy norweskich w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny.
Powoli dobiega końca rok szkolny. Jak podsumujesz swoją pracę na stanowisku asystentki międzykulturowej w Zespole Szkół im. ks. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Kamionce?
– To jest ciekawa praca. Sama nazwa „asystentka międzykulturowa” brzmi pięknie, wywołuje uśmiech i dumę. To było naprawdę coś nowego, zarówno dla mnie i całej społeczności szkolnej w Kamionce. Trudno mi siebie oceniać, nie do końca jestem pewna, czy sprostałam temu zadaniu. Wiem, że niektóre rzeczy zrobiłabym teraz inaczej. Ale staram się dać z siebie dużo i uczyć się na swoich błędach.
Dołączyłam do nowego zespołu, pracowałam w nowym środowisku, w dużej szkole. To, co było dla mnie bardzo pomocne, to fakt, że udostępniono mi gabinet. Mogę powiedzieć, że miałam szczęście – nie w każdej szkole jest taka możliwość. W swojej pracy postawiłam bardziej na wsparcie dzieci niż na samą naukę.
Co było Twoim największym wyzwaniem?
– Pierwszym wyzwaniem była sama organizacja pracy, pojawiało się pytanie – co i jak robić? Najtrudniej było zmotywować dzieci do nauki, szczególnie te, które były bardzo obojętne, nic je nie interesowało.
Czuję ogromną bezradność, kiedy rodzic chce zabrać dziecko ze szkoły i wrócić do Ukrainy. A jednocześnie to dziecko przychodzi do mnie i mówi, że jeśli tak się stanie, to zrobi sobie krzywdę i prosi mnie o utrzymanie tej informacji w tajemnicy.
Co jeszcze? Bardzo trudno jest współpracować z rodzicami, którzy wykazują roszczeniową postawę.
A co możesz zaliczyć do sukcesów?
– Będzie to na pewno zaufanie niektórych dzieci do mnie. Udało mi się nawiązać przyjacielskie relacje z uczniami i uczennicami, stworzyć miejsce, gdzie dzieci chcą przychodzić. Pomagam im i to daje mi satysfakcję.
Równolegle z pracą w ZS w Kamionce zaczęłaś studia podyplomowe. Na ile wiedza zdobyta podczas trwania nauki pomogła Ci w codziennym wypełnianiu roli asystentki międzykulturowej?
– To jest ogromny sukces, że się na nie dostałam. Nie wahałam się ani sekundy. Wiedza, którą zdobyłam na studiach bardzo mi pomogła. Jest praktyczna i dopasowana do naszych potrzeb, wynika z doświadczenia osób, które pracują w tym zawodzie. To jak śniadanie do łóżka, masz wszystko podane i nie trzeba wstawać. Bez tego na pewno moja praca wyglądałaby dużo gorzej.
Co z perspektywy czasu, jako asystentka międzykulturowa, chciałabyś zmienić w polskim systemie oświaty, aby był bardziej przyjazny dla dzieci uchodźczych?
– Chciałabym, żeby w każdej szkole, w której uczy się dziecko uchodźcze lub z doświadczeniem migracji pracowała taka osoba jak ja. To jest ogromne wsparcie dla dzieci i rodziców. Myślę jednak, że w przypadku zatrudnienia takiej osoby ważne jest, żeby posiadała ona odpowiednie wykształcenie. To powinno być warunkiem rozpoczęcia pracy.
Kilka lat temu Twoje dzieci także rozpoczynały edukację w Polsce, czy było coś, czego Tobie jako ich mamie zabrakło, co pozwoliłoby im szybciej się zintegrować w polskiej szkole?
– Dokładnie było to osiem lat temu. Żałuję, że nie miałam tej wiedzy wcześniej. Zrobiłam sporo błędów i nie uchroniłam swoich dzieci przed tym, że traktowano je stereotypowo. Teraz wiem, że powinnam była przepracować traumę związaną z wyjazdem z Ukrainy. Wsparcia wymagałam zarówno ja, jak i moje dzieci. Na szczęście one są bardzo zdolne, szybko się zintegrowały i nauczyły języka polskiego. To była także zasługa empatycznych nauczycieli i nauczycielek.
Uważam, że w sytuacji przyjazdu do nowego kraju trzeba pokazywać dzieciom siebie jako przykład, motywować je do integracji i nauki, a nie zmuszać.
Oprócz pracy w ZS w Kamionce wspierasz również uchodźców i uchodźczynie z Ukrainy mieszkające w Radzyniu Podlaskim oraz młodzież ukraińską uczącą się w radzyńskim Ochotniczym Hufcu Pracy. Na czym polega to wsparcie?
– W tym przypadku moja praca to głównie doradztwo związane z funkcjonowaniem w Polsce. Pomagam w tym zakresie zarówno dorosłym, jak i młodzieży. Są to na przykład wspólne wizyty w urzędach, przychodniach lekarskich. Pokazuję, jak zamówić leki, staram się znaleźć mieszkanie do wynajęcia, ale także i pracę, pomagam w wyborze szkoły. Oczywiście jestem obecna w sytuacjach wyrobienia numeru PESEL czy profilu zaufanego.
Dodatkowo w OHP pośredniczę pomiędzy rodzicami a kadrą nauczycielską, staram się zapewnić młodzieży wsparcie psychologiczne. Dzięki możliwościom Stowarzyszenia „Dla Ziemi” organizuję także wyjazdy integracyjne.
Źródło: Stowarzyszenie "Dla Ziemi"