Jeszcze w sierpniu 2022 roku nie było województwa w Polsce, dla którego Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej nie wydałby ostrzeżenia przed suszą. Chodziło konkretnie o suszę hydrologiczną – trzeci z czterech typów suszy, kiedy przepływ w rzekach spada poniżej przepływu średniej wartości wieloletniej. Groźniejsza jest już tylko susza hydrogeologiczna – w wyniku której wysychają nawet studnie.
Jednak w Polsce nadal o suszy nie mówi się wiele. Przeciętnemu mieszkańcowi kraju nie wydaje się ona wielkim zagrożeniem.
Co prawda, w wybranych latach pojawiły się susze, które odczuć mogło wielu Polaków. Te z 2018 i 2019 roku przyniosły straty wyceniane na 3,5 mld złotych. Z kolei susze z lat 2006 i 2015 dotknęły nawet 80–89% gmin w Polsce.
Susza w Europie
Z roku na rok odczuwamy, jak bardzo ociepla się klimat. Zimy nie są już tak mroźne, jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Bywają ciepłe i suche, a pokrywa śnieżna, która kiedyś nawilżała glebę, dziś pojawia się miejscowo i przez krótki czas. To m.in. przyczynia się do powstawania suszy. Nawet jeśli w Polsce nie była ona powszechnym zjawiskiem, przyszłe pokolenia mogą mierzyć się z jej groźnymi skutkami.
Nie lepiej jest zresztą na zachodzie Europy. Jeszcze w lutym tego roku władze Francji ogłosiły stan wyjątkowy z powodu suszy. Brak opadów przekraczających 1 mm przez okrągły miesiąc oznaczał najsuchszą zimę od 1959 roku na obszarze tego kraju. Władze zaczęły bić na alarm.
Z kolei o pożarach w Hiszpanii wywołanych suszą głośno było latem zeszłego roku. Kolejny „sezon pożarów” rozpoczął się już na początku 2023 roku – znacznie szybciej, niż przewidywali eksperci. Do wysokich temperatur doszedł tam mocny wiatr, który błyskawicznie rozprzestrzenia ogień. 1,7 tys. mieszkańców Walencji i Aragonii musiało uciekać przed pożarem, który zniszczył tysiące hektarów terenu. Obecnie cała Katalonia ma problemy z wodą. Najgorsza sytuacja przewidziana jest na wrzesień, ale już teraz w okolicach Barcelony zaczynają wysychać studnie. Od marca na terenach leżących na zachód od stolicy Hiszpanii wprowadzono też limity na wodę. Na niektórych obszarach odcięty jest jej dopływ w nocy.
Tam, gdzie susza nie ma końca
Jest jednak kraj, w którym susza to niemalże codzienność dla mieszkających tam osób. Susza tak wielka, że wywołała klęskę głodu i zmusiła już 1,1 mln ludzi do opuszczenia swoich domów. Ten kraj to Somalia, czyli 17-milionowe państwo leżące w tzw. Rogu Afryki. Teren ten doznaje druzgocących skutków zmian klimatu, które w Europie nie są jeszcze odczuwalne na tę skalę.
Obecnie Somalia mierzy się z najdłuższą i najdotkliwszą suszą w swojej najnowszej historii. Szacuje się, że w jej wyniku ucierpiało nawet 7,8 mln mieszkańców. Tylko na początku tego roku 5 mln ludzi zmagało się z niedożywieniem, a do czerwca liczba ta ma wzrosnąć do 6,5 mln.
– Somalia znajduje się na pierwszej linii zmian klimatycznych. Susze i powodzie stają się coraz częstsze i dotkliwsze – tłumaczy Adanmagan Ali, kierownik programowy Polskiej Akcji Humanitarnej w Somalii. – Większość osób dotkniętych suszą mieszka na obszarach wiejskich, gdzie dostęp do podstawowych usług jest mocno ograniczony, a przeżyć może tylko dzięki wsparciu rodziny. Ich potrzeby zwiększają się w tych trudnych czasach – dodaje Adanmagan.
Epicentrum kryzysu humanitarnego
Somalia jest krajem położonym w strefie zwrotnikowej, w którym występują długie okresy suchych sezonów. Są one wynikiem zmian klimatu i niewłaściwej gospodarki wodnej. Susze w Somalii to poważny problem, z którym mieszkańcy tego państwa borykają się od dziesięcioleci. Kraj doświadcza poważnego braku wody i pożywienia, co doprowadziło do klęski głodu. Susze przyczyniają się do utraty plonów, większych cen żywności, zmniejszenia hodowli, przemieszczania się ludności i wielu innych problemów.
Taką sytuację obserwuje się obecnie w całym Rogu Afryki – obszarze obejmującym Etiopię, Erytreę, Dżibuti i Somalię. Występujące tam przez dziesięciolecia susze spowodowały klęskę głodu na niespotykaną dotąd skalę – ponad 13 mln żyjących tam ludzi zmaga się z brakiem żywności i wody oraz pomocy medycznej. Brakuje im też odpowiednich warunków higienicznych.
Somalia stanowi epicentrum kryzysu humanitarnego, gdzie 8,25 mln ludzi potrzebuje natychmiastowej pomocy humanitarnej, w tym 1,5 mln dzieci poniżej piątego roku życia.
– Jeśli zauważymy, że w Somalii susza w jakiś sposób dotknęła w zasadzie połowę ludności, to uświadomimy sobie skalę tragedii obywateli tego kraju. Wyobraźmy sobie, że w Polsce 17-19 mln osób nie ma dostępu do wystarczającej ilości czystej wody, w niektórych regionach zamiera rolnictwo i hodowla, znaczna część mieszkańców małych miast i wsi przemieszcza się w stronę dużych ośrodków miejskich w poszukiwaniu żywności, wody, podstawowego wsparcia. Tak właśnie wygląda sytuacja w Somalii – opowiada Dalia Mikulska, koordynatorka działań w Somalii z ramienia Polskiej Akcji Humanitarnej.
Gdzie susze, tam i powodzie
Z jednej strony w Somalii brakuje wody pitnej, a z drugiej występują okresy nagłych, obfitych opadów, które powodują powodzie.
– Kiedy w trakcie długotrwałej suszy zdarzają się intensywne opady deszczu, dochodzi do tzw. flash floods (powodzi błyskawicznych). Wyschnięta ziemia nie wchłania nadmiaru wody – tłumaczy Dalia Mikulska.
Woda pochodząca z powodzi jest brudna i skażona, często zawiera bakterie chorobotwórcze i w żadnym wypadku nie nadaje się do picia. Taka woda może zanieczyścić istniejące tam studnie czy rzeki, z których na co dzień korzystają mieszkańcy. Jeśli szybko nie zyskają dostępu do czystej i bezpiecznej wody, będą zmuszeni korzystać z brudnej wody powodziowej. Trudno bowiem wyobrazić sobie przeżycie bez niej choćby jednego dnia. Zwłaszcza w kraju, w którym temperatury dzienne wahają się od 30 do 40℃.
– Ponad połowa mieszkańców Somalii jest dotknięta skutkami suszy. Najpierw umierają zwierzęta, umiera bydło gospodarskie, później dzieci. Ludzie podejmują dramatyczne decyzje, by opuścić swoje domy i udać się tam, gdzie mają nadzieję na przetrwanie. Szukają pożywienia i wody. Znajdują schronienie w rozsianych po całym kraju obozach, gdzie panują bardzo trudne warunki. Podczas wizyty w obozie spotkałam kobietę, która przemierzyła pół kraju w zaawansowanej ciąży, a urodziła w obozie. Część osób zmarła po drodze, ich bliscy musieli ich pochować. To są naprawdę bardzo dramatyczne sytuacje – wyznaje Dalia.
Konieczna walka o klimat
Występujące na przemian dewastujące susze i powodzie są przede wszystkim skutkiem zmian klimatu. W najmniejszym stopniu odpowiadają za nie mieszkańcy Globalnego Południa, a w największym – kraje bogatsze.
– To kraje uprzemysłowione, takie jak USA, Rosja, Brazylia, Wielka Brytania, Niemcy czy Chiny. Niestety rozwój gospodarki nie zawsze jest wyłącznie dobry, jeśli pociąga za sobą tragiczne dla świata konsekwencje – wyjaśnia pracowniczka PAH.
Jak podają naukowcy, rok 2030 będzie kluczowy dla walki ze zmianami klimatu. Jeśli mamy zatrzymać ocieplenie na umiarkowanie bezpiecznym poziomie (ok. 1,5℃), należy zmniejszyć emisje gazów cieplarnianych do tego czasu o około połowę. Bez ich obniżenia zmierzamy do katastrofy.
Niestety, obecny przemysł i polityka prowadzą do wzrostu temperatury o 3,2℃ do końca stulecia. To przekłada się na jeszcze więcej suszy (również w miejscach, gdzie ich wcześniej nie było), ale także innych zjawisk, takich jak huragany i powodzie. To z kolei może prowadzić do klęsk głodu, epidemii chorób zakaźnych oraz skrajnego ubożenia społeczeństw, które będą mierzyć się ze skutkami zmian klimatu.
Jak przeciwdziałać zmianom klimatu?
Zmiany klimatu to problem globalny. Aby przeciwdziałać ich skutkom, potrzebne są działania zintegrowane: od zrównoważonej produkcji, przez ograniczenie konsumpcji, po przejście na odnawialne źródła energii, które ograniczą emisję gazów cieplarnianych. Wymaga to współpracy rządów, przedsiębiorstw i całych społeczeństw.
Chociaż przyszłość naszej planety zdaje się być w rękach światowych decydentów, sami również możemy zdziałać wiele. Już sama świadomość na temat zjawisk klimatycznych i ich skutków jest pierwszym krokiem do zmiany sytuacji na lepsze.
– Sądzę, że we współczesnym świecie mamy wiele globalnych współzależności i to, jak funkcjonuje nasze społeczeństwo i ile produkujemy zanieczyszczeń, ma również wpływ na życie ludzi w pozornie odległych częściach świata, takich jak Róg Afryki. Mieszkańcy krajów takich jak Somalia, Kenia czy Sudan Południowy widzą już teraz efekty zmian klimatycznych, które w naszej części świata wydają się zupełną abstrakcją – mówi Dalia Mikulska.
Pomoc możliwa z Polski
Kraje takie jak Somalia nie pozostają ze swoim kryzysem same; na miejscu działają organizacje humanitarne, które niosą pomoc potrzebującym: żywność, wodę, leki. To najpilniejsze produkty – pozwalają po prostu przeżyć. Poza doraźną pomocą budują infrastrukturę wodną, uczą efektywnej uprawy roślin, zapewniają tymczasowe schronienie albo możliwość edukacji.
To nadal kropla w morzu potrzeb, ale pomoc humanitarna docierająca do kraju w kryzysie daje ogromną nadzieję. Dlatego to, co możemy zrobić już dzisiaj, to wspierać organizacje humanitarne – choćby udostępniając informacje o ich działaniach lub przelewając symboliczne 10, 20 czy 50 zł na ich cele pomocowe.
Jedną z takich organizacji jest Polska Akcja Humanitarna, która w Somalii działa już od 2011 roku. Jej priorytetem jest zapewnianie ludziom dostępu do czystej wody, m.in. przez budowanie studni i innych zbiorników na czystą i bezpieczną do spożycia wodę. PAH dostarcza też artykuły higieniczne, stawia latryny, a w przypadku katastrof naturalnych pomaga ludziom znaleźć nowe, bezpieczne schronienie i zapewnia podstawowe produkty.