Szmo Kacprzak: Młodzieżowy Strajk Klimatyczny ma w nazwie strajk, dlatego że strajkujemy [Wywiad]
„Gdy opuszczałem polski system edukacji, moja wiedza o klimacie była żadna. Wszystkiego dowiedziałem się mając 22 lata, gdy – dzięki aktywności ruchów klimatycznych – temat ten zaczął być nieco bardziej nagłaśniany w mediach”. O konieczności wprowadzenia edukacji ekologicznej, udziale Polski w Szczycie Klimatycznym i wysłuchaniach publicznych do KPO rozmawiamy z Szymonem Kacprzakiem z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego.
Magda Dobranowska-Wittels, ngo.pl: – W kwietniu rozpoczęliście kampanię na rzecz wprowadzenia edukacji klimatycznej do podstawy programowej. Dlaczego Waszym zdaniem jest to konieczne? Nie obawiacie się zarzutów, że ta podstawa i tak jest już przeładowana?
Szymon Kacprzak, Młodzieżowy Strajk Klimatyczny: – To prawda, padają takie argumenty. Jednak naszym zdaniem podstawa programowa jest nie tyle przeładowana, co nieprzemyślana. A nawet te szczątkowe informacje na temat klimatu i jego zmiany, które są w niej zawarte aktualnie, bardzo często są po prostu nieprawdziwe.
Jeden z takich głównych przykładów, o którym też mówimy w czasie kampanii to fakt, że w tych podręcznikach, w których kwestie zmiany klimatu są poruszane, antropogeniczność tej zmiany jest przedstawiana jako wciąż dyskutowalna. Jako wciąż niepewna, coś, nad czym naukowcy wciąż debatują. Tymczasem 98% wszystkich liczących się ośrodków naukowych jasno stwierdza, że zmiana klimatu jest spowodowana przez człowieka. Mówię o tej zmianie, która się dzieje teraz, bo zmian klimatu w historii naszej cywilizacji było więcej, nie mówiąc już o historii Ziemi. Ale obecna wybitnie i niemal wyłącznie napędzana jest przez człowieka.
Dlatego to jest tak ważne. Wiedza, którą uczeń otrzymuje w edukacji szkolnej jest prawie żadna. Młody człowieka, który opuszcza szkołę, ma niepełny obraz rzeczywistości, nieprzystający do realiów, które go otaczają. Wiem to po sobie:
gdy opuszczałem polski system edukacji, moja wiedza o klimacie była żadna. Wszystkiego dowiedziałem się mając 22 lata, gdy – dzięki aktywności ruchów klimatycznych – temat ten zaczął być nieco bardziej nagłaśniany w mediach.
Jeżeli ma się niepełny obraz rzeczywistości, to nasze decyzje – od tych najmniejszych, podejmowanych codziennie, do tych dotyczących ścieżki życiowej – opierają się na nieprawdziwych informacjach, na błędnym obrazie rzeczywistości. I mają o wiele mniejsze szanse, aby być decyzjami słusznymi albo korzystnymi. Wyobraź sobie, że ktoś wybiera ścieżkę kariery i – nie wiedząc nic o zmianach klimatu – decyduje się być inżynierem górnictwa. Albo chce się zająć pracą na szybach naftowych, a tymczasem wiemy dobrze, że te branże będą się kurczyć. Zwłaszcza górnictwo, bardzo intensywnie. Mamy już plany dekarbonizacji. W Polsce są one mało ambitne, na Zachodzie bardziej. Nie zmienia to faktu, że ten zawód nie ma przyszłości. Zapotrzebowanie na tego typu specjalistów będzie z czasem malało. A ludzie, którzy opuszczają licea i udają się na przykład do Akademii Górniczo-Hutniczej, nie mają o tym pojęcie, dlatego że ich tego nie nauczono.
Przed nami, w bardzo bliskiej perspektywie, są poważne zmiany ustrojowe, gospodarcze i zmiana klimatyczna, która sprawia, że pomysły, na które teraz wpadają młodzi ludzie, mogą się w ogóle nie sprawdzić. Albo nie wpadną na te pomysły, które w nowych warunkach, w nowej rzeczywistości mogłoby się okazać genialne. Tym samym odbieramy polskim uczniom i studentom szansę na bycie innowatorami, na bycie pionierami nowych rozwiązań.
Występując z postulatem, żeby edukację klimatyczną wprowadzić do podstawy programowej, czy macie pomysły na to, jak taki przedmiot powinien wyglądać, co powinno się znaleźć w tej podstawie?
– Toczą się dyskusje, czy edukacja klimatyczna powinna być osobnym, zwartym przedmiotem, czy też powinna być wprowadzona w sposób rzetelny w ramach już obowiązujących przedmiotów. Razem z partnerami kampanii przyjęliśmy, że słuszniejsze jest to drugie rozwiązanie.
Także dlatego, że jest to mniejsze wyzwanie logistyczne dla ministerstwa i później szkół. Te zagadnienia mogą być wprowadzone częściowo na geografii, częściowo na biologii, chemii, fizyce. Na klimat składają się zjawiska ze wszystkich tych czterech dziedzin i w ramach tych dziedzin można kompleksowo i całościowo nauczyć dzieci, młodzież o klimacie.
Czy macie już jakiś odzew ze strony ministerstwa?
– Na sześć postulatów Młodzieżowego Strajku Klimatycznego dwa dotyczą właśnie edukacji. Jedno wprost wyraża nasze przekonanie, że edukacja klimatyczna powinna być na każdym poziomie nauczania.
Nie pierwszy raz i nie do pierwszego ministra zwracamy się z wnioskiem, żeby edukacja klimatyczna została wprowadzona do podstawy programowej.
Zanim doszło do zmiany w ministerstwie edukacji, zanim nastał minister Czarnek, pewna wola rozmów już była. Później sytuacja nieco się zmieniła, ale teraz znowu widzimy pewne ruchy, pewną wolę. Jeszcze nie mamy jasnych sygnałów. Widać, że to jest bardzo zachowawcze. Ostatnio, jako część międzynarodowej sieci Fridays for Future realizowaliśmy inicjatywę, która polegała na wysyłaniu listów do ministrów odpowiedzialnych za edukację we wszystkich krajach, w których Fridays for Future ma swoje oddziały. Wysłaliśmy list także do ministra Czarnka. I dostaliśmy odpowiedź. Była bardzo ogólnikowa i raczej wymijająca, ale nie wykluczała dalszych działań, dalszych rozmów.
Liczymy na zebranie przynajmniej 100 tys. podpisów pod naszą petycją, której adresatami są premier i minister Czarnek. Będzie to dodatkowy argument za tym, że sprawa ta nie jest społeczeństwu obojętna. Wtedy będziemy mogli na poważnie zasiąść do rozmów. Generalnie celem tej kampanii jest stworzenie warunków do zorganizowania okrągłego stołu dla edukacji klimatycznej.
Macie na swym koncie już niejeden sukces w nagłaśnianiu tego problemu. Jeżeli chodzi o kontakty z ministerstwem edukacji, to można wspomnieć o interwencji w sprawie filmu rozpowszechnianego przez MEiN.
– Tak, to była błyskawiczna akcja i przeprowadziliśmy ją z dużym impetem. Ale było to w pełni uzasadnione. Film był dostępny na portalu do e-learningu Ministerstwa Edukacji i Nauki. Zawarte w filmie informacje były absolutnie niezgodne ze stanem wiedzy naukowej. Jednym z najbardziej oburzających nas, jako Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, tematów tam poruszonych, a raczej sposób, w jaki był poruszany, była zmiana klimatu. W filmie skupiono się przede wszystkim na plusach tego zjawiska. Na jego dobrych stronach. Jeden z argumentów był np. taki, że w Polsce… przedłuży się okres wegetacyjny roślin. Będzie można hodować więcej warzyw, roślin. Ale jakoś nikt nie wziął pod uwagę, że chociażby przedłużające się susze mogą udaremnić tę piękną wizję…
Ogłoszenie kampanii na rzecz edukacji klimatycznej zbiegło się też z terminem Szczytu Klimatycznego zwołanego przez nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych. Zabiegaliście o to, aby ten temat pojawił na Szczycie, czy tak się stało?
– Start kampanii planowaliśmy zanim jeszcze było wiadome, że zostanie zwołany Szczyt. To była dość błyskawiczna inicjatywa ze strony prezydenta Bidena. To, co polska strona zaprezentowała na Szczycie ustami prezydenta Andrzeja Dudy, to miałki miszmasz, w którym nie przebijała żadna konkretna inicjatywa. O edukacji klimatycznej nie było ani słowa.
A jak edukacja klimatyczna wygląda w innych krajach, chociażby Unii Europejskiej. Czy to jest temat, który funkcjonuje w szkołach?
– Tak. Dla nas najlepszym przykładem i wzorem może być rozwiązanie włoskie, gdzie zagadnienia klimatu są zebrane w jeden zwarty blok tematyczny i nazywa się to edukacją klimatyczną. I obowiązuje na wszystkich etapach edukacji szkolnej.
Włosi zwłaszcza muszą być czuli na kwestie zmiany klimatu, dlatego że jej dalsze postępowanie w taki nieposkromiony sposób realnie zagraża ich bezpieczeństwu ich integralności. Mieli tego przedsmak przy okazji podniesienia się wody w Wenecji. Część ich państwa może znaleźć się pod wodą albo może zostać zniszczona przez ekstremalne zjawiska pogodowe.
Polska też jest zagrożona tego typu konsekwencjami. Chociaż nam grozi przede wszystkim pustynnienie związane z tym, że Polska w skali Europy posiada bardzo niewielkie zasoby wody. W przeliczeniu na mieszkańca jest to prawie dwukrotnie poniżej średniej europejskiej.
Myślę, że dobrze by było, gdyby nasze władze również zrozumiały, że postępująca zmiana klimatu, to jest realne zagrożenie dla bezpieczeństwa ludzi i państwa.
Chciałam na chwilę wrócić do Szczytu klimatycznego. Bardzo krytycznie oceniliście wystąpienie Andrzeja Dudy. Czego oczekiwaliście po tym wystąpieniu?
– Cały ten Szczyt nie napawał optymizmem, przede wszystkim ze względu na jego formułę. Nie było tam miejsca na podejmowanie decyzji, czy rozmów. To była seria wystąpień głów państw. Jedni potraktowali to jako okazję, aby rozpocząć licytację nowych celów, zmniejszenia energochłonności, czy rozwoju nowych technologii. Jeśli te cele będą realizowane, to bardzo dobrze, a generalnie była to platforma do tego, żeby zaraportować, w krótki sposób przedstawić, jak dane państwo radzi sobie z tematem albo chce radzić.
W przypadku wystąpienia głowy naszego państwa, wygląda na to, że nie będziemy sobie nijak radzić, ani nijak sobie nie radzimy na razie. Miejmy nadzieję, że to się zmieni. Jednak podczas Szczytu nie zapadły żadne ustalenia na poziomie międzynarodowym, więc o tyle dobrze, że stanowi to pewne preludium, czy przypomnienie tematu zmiany klimatu przed COP26.
Patrzę na to wydarzenie trochę jak na takie szturchnięcie wykonane przez prezydenta Bidena, przypomnienie, że zmieniła się administracja w USA i dla niej ten temat jest istotny i chce go poruszać. Miejmy nadzieję, że to zmobilizuje rządy krajów do tego, żeby na COP w Wielkiej Brytanii przygotować realne propozycje, podejmować decyzje. I że ten COP zakończy się nowym porozumieniem, które będzie traktowało kwestie zmiany klimatu bardziej adekwatnie i z większą powagą niż ma to miejsce teraz.
W Polsce szansa na to, aby myślenie o zmianie klimatu przełożyło się na realne działania, zależy w sporej mierze od funduszy europejskich. Jako Młodzieżowy Strajk Klimatyczny braliście bardzo aktywny udział w wysłuchaniach publicznych do KPO. Jak oceniacie dokument, który trafił do Unii Europejskiej? Czy widzicie w nim postulaty, które zgłaszaliście w czasie wysłuchań?
– Niestety, nasze postulaty nie zostały uwzględnione. Najpoważniejsze z nich dotyczyły tego, że projekt Krajowego Planu Odbudowy nie nawiązuje do celów neutralności klimatycznej i celów redukcji emisji przyjętych przez Polskę w Porozumieniu Paryskim czy w ustaleniach na poziomie europejskim. Przypominam, że cel redukcji emisji o 55% do roku 2030 jest dla Polski obowiązujący, dlatego że się pod nim podpisała. Tak samo cel Porozumienia Paryskiego, czyli zatrzymanie ocieplania średniej temperatury Ziemi na poziomie półtora stopnia Celsjusza. Tymczasem mamy już 1, 2 stopnia Celsjusza. Działania więc powinny być podejmowane w sposób zdecydowany i przede wszystkim zorganizowany, bo inaczej wyniknie z tego społeczny i gospodarczy chaos.
W związku z tym, że te kwestie są tak istotne, postulowaliśmy też o uwzględnienie tych wskaźników w Krajowym Planie Odbudowy. Wskaźników, które by pokazywały, jak realizacja kolejnych konkretnych projektów, zawartych w Krajowych Planie Odbudowy wpływa czy to na zmianę klimatu, czy to właśnie na osiąganie przez Polskę tych celów, o których wspomniałem wcześniej. Tych wskaźników dalej tam nie ma, są jakieś ogólniki. Są takie sformułowania, jak „polepszy”, „poprawi”, „zredukuje” bez absolutnie żadnych wskazówek, na czym to zdanie się opiera. Można by więc przypuszczać, że jest to intuicja autorów tego dokumentu, a może raczej myślenie życzeniowe.
Dla przykładu: w jednym z dokumentów Krajowego Planu Odbudowy planuje się ogromne inwestycje w ramach komponentu Zielona Inteligenta Mobilność na promocję aut elektrycznych, na zwiększenie ich popytu i podaży. Między innymi również na rozbudowę sieci stacji ładujących dla aut elektrycznych. Sam pytałem podczas wysłuchania, skąd prąd do tych stacji. Jeżeli jednocześnie w KPO na inwestycje NZE, czyli niskoemisyjne źródła energii, są przewidziane środki absolutnie nieprzystające, nieadekwatne do potrzeb. I jakie powinny być przeznaczone, jeżeli realnie myślimy o osiąganiu naszych celów klimatycznych. Miks energetyczny Polski zakłada odejście od energii węglowej w odległej perspektywie. Jeżeli więc w międzyczasie nastawiamy tych stacji ładujących do pojazdów elektrycznych, to te pojazdy będą zero emisyjne tylko na papierze. Tylko w aspekcie ich użytkowania, bo fakt, że emisje powstaną w elektrowni, a nie zostaną wyrzucone z rury wydechowej auta, niewiele zmienia. Może tyle, że mieszkańcy miast nie będą musieli wdychać tych spalin. Ale jeżeli chodzi o kwestie wpływu na klimat, to nie ma większej różnicy. A ten komponent istnieje w KPO i autorzy dokumentu uważają, że zielona mobilność zalicza się do puli obowiązkowych 30% inwestycji przeznaczonych na technologię proklimatyczne, zmierzające do realizacji celów klimatycznych. Mnie się wydaje, że tak nie jest. Zobaczymy, co na ten temat powie Komisja Europejska. Z mojego punktu widzenia jest to pewna podstawa do odrzucenia przez KE projektu Krajowego Planu Odbudowy i zwrócenia go do modyfikacji.
Drugą przesłanką jest fakt, że z powodu braku wszelkich wskaźników nie wiemy, czy ten projekt w aktualnym kształcie nie łamie zasady do not significant harm, czyli żeby nie wyrządzać jednocześnie dużych szkód realizacją tych projektów, które w ramach Funduszu Odbudowy mają być finansowane. Są tam bowiem pewne inwestycje mocno wątpliwe pod tym względem. A nie ma żadnych analiz, które by podważały czy też usuwały te wątpliwości. Komisja Europejska, w trakcie rozpatrywania tego projektu może uznać, że nie ma podstaw, aby stwierdzić, że dana inwestycja nie szkodzi i znów odeśle projekt KPO do przeredagowania.
Być może, gdyby tak się stało, to byłaby to pewna szansa dla nas. Trwały bardzo intensywne rozmowy między stroną społeczną a rządem. Były wysłuchania publiczne, w czasie których padło kilkaset opinii. Przedstawiali je specjaliści z danych dziedzin, którzy lata swojej pracy zadedykowali pewnemu wycinkowi rzeczywistości. Są w stanie powiedzieć na ten temat wiele mądrych słów.
Dziesiątki osób poświęciło wiele godzin, żeby po czasie pracy czytać ten Krajowy Plan Odbudowy, recenzować, dawać uwagi. Niestety, to wszystko zostało przykryte polityczną burzą, politycznymi rozgrywkami na poziomie parlamentarnym.
Doszło wręcz do tego, że część rozwiązań wynegocjowanych przez stronę społeczną zostało później przedstawionych jako wprowadzone pod wpływem inicjatywy parlamentarnej. To nas wybiło z pewnego rytmu dyskusji, która była konstruktywna. W pewnej mierze przynajmniej. I która mogła dokądś zmierzać.
Jako strona społeczna się nie poddajemy, apelujemy do rządu, żeby na przykład odbyło się tak zwane odwrotne wysłuchanie: strona rządowa będzie mówić stronie społecznej dlaczego pewne uwagi zostały włączone, a inne nie.
Możliwość odrzucenia projektu KPO przez Komisję Europejską wydaje się pewną szansą, żeby do tej dyskusji wrócić. Strona rządowa mówi, że temat jest zamknięty, już nic nie da się zrobić. A to też nie jest prawda, ponieważ – wysyłając KPO – rząd zaznaczał, że to nie jest ostateczna wersja dokumentu. Komisja Europejska ma miesiąc na odpowiedź. Jestem bardzo ciekaw, jaka będzie ta odpowiedź.
Sam powiedziałeś, że wychodząc ze szkoły, nie miałeś wiedzy na temat zmiany klimatu. Tymczasem Wasze wystąpienia zawsze są bardzo merytoryczne i dobrze przygotowane. Tak też je oceniają eksperci. W jaki sposób pracujecie nad swoimi stanowiskami?
– Interesujemy się tematem, więc właściwie w sposób ustawiczny się dokształcamy. Czytamy książki, artykuły, mamy na polskim podwórku kilka świetnych pozycji: „Nauka o klimacie”, „Świat na rozdrożu”. Sami organizujemy i chętnie słuchamy wykładów i prelekcji naukowców, np. profesora Malinowskiego, czy prof. Popkiewicza. To są tuzy, których słuchanie i czytanie daje solidną podstawę do tego, żeby na pewne tematy móc się wypowiedzieć.
Jeżeli zaś chodzi o te konkretne dziedziny, które poruszaliśmy w czasie wysłuchań Krajowego Planu Odbudowy, to robimy to, do czego też od początku nawołujemy: słuchamy specjalistów, ludzi, którzy się znają. I to samo polecamy cały czas stronie rządowej. Nie ważne, jaki to jest rząd. Nieważne, kto stoi na jego czele. Mówimy: „Słuchajcie naukowców, słuchajcie ludzi, którzy się znają na temacie”.
Nasze stanowiska były przygotowywane we współpracy z Polską Zieloną Siecią, która skupia organizacje pozarządowe i inicjatywy zajmujące się różnymi aspektami zmiany klimatycznej czy kwestiami środowiskowymi. Mieliśmy okazję zapoznać się z opiniami ekspertów od bioróżnorodności, od gospodarki wodnej, biznesu, energetyki. Ci ludzie recenzowali Krajowy Plan Odbudowy, wydawali opinie, które były bardzo rzeczowe. Mieliśmy okazję zapoznać się z nimi, odnieść się do nich, wnieść jeszcze naszą wiedzę lub doświadczenie i wspólnej opracować te trzy-, czterominutowe wystąpienia. Trzeba przyznać, że w trzy, cztery minuty nie da się bardzo dużo powiedzieć. To musiały być pigułki wiedzy albo ogólniejszy obraz.
Współpracujecie i wiem, że wspierają was takie organizacje ekologiczne, jak Polska Zielona Sieć, WWF, Polski Klub Ekologiczny, czy Koalicja klimatyczna. Ale istotne jest także, aby wasz przekaz był odbierany także lokalnie. I nie tylko przez młodzież. Czy udaje się wam nawiązać współpracę z lokalnymi organizacjami? Jak wasze postulaty, różne propozycje odnajdują się w mniejszych społecznościach?
– Naszą działalność opieramy na grupach lokalnych, które mają dosyć szeroko zakrojoną autonomię jeżeli chodzi o metody działania i sojusze, które nawiązują. Z tego co wiem, zwłaszcza w większych miejscowościach, gdzie jest dużo różnych grup i inicjatyw, ta współpraca jest dosyć częsta.
Mogę powiedzieć na przykładzie Wrocławia, z którego jestem i działam w tutejszej grupie lokalnej. We Wrocławiu zawiązała się inicjatywa WOK, czyli Wrocławska Ochrona Klimatu. Tutaj wspólnie udaje się realizować wiele pomysłów, inicjatyw, które wychodzą od różnych grup, organizacji i ruchów nieformalnych. Zresztą takim ruchem jest też Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Są tam też pojedyncze osoby, aktywiści, aktywistki, którzy od lat sami prowadzą walkę, blokują wycinki drzew, użerają się z administracją, żeby zmieniać plany zagospodarowania. I żeby uświadamiać ludziom bezsens inwestycji, które polegają na tym, że w jednym miejscu wycina się drzewa, a w zamian sieje trawniki. Wszystko bez żadnego przemyślenia.
Staramy się więc docierać lokalnie, chociaż jest to trudniejsze, ponieważ lokalnie trzeba dotrzeć do ludzi w sposób bezpośredni. Jest to utrudnione zwłaszcza kiedy jest pandemia. Nie możemy organizować typowych dla nas akcji protestacyjnych. Ostatni strajk klimatyczny, które zwykły się odbywać dwa razy do roku, był przeprowadzany we wrześniu zeszłego roku, kiedy sytuacja epidemiczna zelżała na chwilę i organizowanie zgromadzeń stało się znów możliwe. Nie trzeba było się bać, że demonstracja zostanie rozbita. Wtedy przyszło 700-800osób, było dosyć głośno. Przypomnieliśmy o sobie, przechodząc pochodem przez miasto, ale od tamtej pory tego typu działalność jest mocno przygaszona.
Skupiamy się na działalności ogólnopolskiej, bo jest teraz kilka duży inicjatyw, jak chociażby ta kampania, od której zaczęliśmy rozmowę. Liczymy, że obostrzenia epidemiczne zelżą na tyle, że jesienią będziemy mogli przeprowadzić większe akcje protestacyjne. Przygotujemy się na to.
Chcemy przypomnieć się, że Młodzieżowy Strajk Klimatyczny ma w nazwie strajk, dlatego że strajkujemy.
Szmo Kacprzak: Mam 26 lat. Od niemal dwóch lat działam w Młodzieżowym Strajku Klimatycznym. Studiuję Zarządzanie Projektami Społecznymi na Uniwersytecie Wrocławskim. Uczestniczę w zespole eksperckim ds. zmiany klimatu w Stowarzyszeniu Nowa Nadzieja, a także pracuję w Fundacji na rzecz Ekorozwoju i Fundacji Aktywizmu Klimatycznego.
Źródło: informacja własna ngo.pl