PrAwokacje Izdebskiego. Ewolucja państwa i prawa. Refleksje o martwym punkcie polityki
Główną, jeśli nie jedyną osią wyznaczającą ramy polskiej polityki i wobec której orientują się politycy i media jest kalendarz wyborczy. Nie czyni to nas wyjątkowymi na tle innych krajów, ale zdecydowanie nie ustępujemy w tym pozostałym.
W portalu organizacji pozarządowych ngo.pl regularnie czytać można blog Krzysztofa Izdebskiego – prawnika, aktywisty, eksperta Fundacji im. Stefana Batorego oraz Open Spending EU Coalition. W PrAwokacjach Izdebskiego autor komentuje bieżące wydarzenia, ważne dla organizacji społecznych i praw człowieka.
Prekampanie, które zaczynają się wystąpieniami polityków na wieczorach wyborczych już dwie minuty po zamknięciu urn są jeszcze czymś w miarę naturalnym. Choć systemowemu myśleniu o reformach państwa krótkoterminowe myślenie od wyborów do wyborów na pewno nie służy. Mamy jednak również obecnie do czynienia z bardziej już wyjątkowym zjawiskiem.
Wszystko, co dzieje się i będzie się działo w polskiej polityce jest podporządkowane wyborom prezydenckim, choć do objęcia stanowiska zostało dobrze ponad pół roku.
Prezydent nowej ery
W ogóle mamy do czynienia ze stworzeniem nowego wymiaru symbolicznego, w którym przyszłość Polski zależy od zmiany na stanowisku prezydenta. Albo jeszcze inaczej.
Dzisiaj jesteśmy pogrążeni w magmie teraźniejszości, a to dopiero wybory prezydenckie rozpoczną nowe jutro. Tak dla obecnej władzy, jak i opozycji.
Ci pierwsi będą mieć wreszcie przestrzeń do robienia tego wszystkiego, co obiecywali przed 15 października 2023. Ci drudzy liczą na symboliczny powrót do władzy, bo wygrana ich kandydata ma być kolejną (po wygranej Donalda Trumpa) kostką domina wywracającą „reżim” Donalda Tuska.
Okolice maja i czerwca, kiedy będą się odbywać (najprawdopodobniej) dwie tury wyborów prezydenckich, mienią się więc jako długo oczekiwana premiera otwarcia portalu – symbolicznego przejścia przez bramę przywracającą historię i pomyślność Polski na właściwe tory.
W zależności od tego, którego polityka słyszymy w mediach, to po czerwcu będzie wreszcie zakończony proces rozliczeń PiS (lub rozpoczną się rozliczenia obecnego rządu), będzie w miarę swobodny dostęp do aborcji (lub Polacy odrzucą „cywilizację śmierci), czy dokończy się wreszcie proces przywracania praworządności (lub zakończy się zamach „bodnarowców” na „demokratyczne” deformy Zbigniewa Ziobry).
Gdzie się podziała równowaga?
Choć trochę tę pompatyczność przeplatającą się kunktatorstwem i koniunkturalizmem wyśmiewam, to faktycznie doszliśmy do takiego punktu, że od prezydenta zależeć będzie, jaka i czyja będzie Polska. Nie ma co marzyć o tym, by poszczególne gałęzie władzy żyły w napięciu wzajemnej (konstruktywnej) kontroli.
Polska polityka zaczyna przypominać maszynę będącą co rusz ofiarą sabotażu. Zamiast skupić się na wspólnej produkcji – różni majstrowie blokują koła zębate, a dział logistyki złośliwie nie przekazuje zapasów oliwy.
Trudno w tym sporze nie opowiadać się po jednej ze stron – ale na chwilę pomińmy, zbyt często plemienne, deklaracje poparcia. Mogłoby to przysłonić szerszą perspektywę osiągniętego przez Polskę w ostatnich latach stanu demokracji i praworządności – nie można nią rządzić, jeśli pełnia władzy nie należy do jednego środowiska politycznego.
Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie od 2015 włączało w swój pakiet kontrolny dodatkowe instytucje. Po prezydencie, rządzie i parlamencie włączono Trybunał Konstytucyjny, media, różne instytucje, agencje i fundusze. Opozycja i niezależne środowiska nie miały w zasadzie żadnego wpływu na procesy podejmowania decyzji. Ograniczano też rolę instytucji międzynarodowych, takich jak np. Europejski Trybunał Praw Człowieka. Konsekwentnie, im bliżej wyborów parlamentarnych, zwiększano rolę Prezydenta, który miał właśnie blokować możliwość pełnego transferu władzy.
Dzięki temu, PiS mógł przełamać postawionego przez siebie wcześniej chochoła imposybilizmu w polityce. Chochoła, bo przecież największe jak do tej pory (niezależnie, co od nich myślimy) reformy miały miejsce, gdy rząd tworzyła Akcja Wyborcza Solidarność z Unią Wolności, a prezydentem był wywodzący się z obozu postkomunistycznego Aleksander Kwaśniewski.
Siła rozpędu do rozpadu
Niezależnie od tego, kto zaczął pierwszy i na ile na dłuższą metę służy to dobru wspólnemu, kolejne rządy muszą tę karuzelę obsadzenia wszystkich urzędów i instytucji kontynuować.
Skoro mamy dwa obozy: dobrych i złych (miejsca obsadźcie według politycznych sympatii), to pełnię władzy może mieć tylko jeden w jednym czasie. W rezultacie wybór prezydenta nie jest poszukiwaniem legitymacji wśród całego społeczeństwa, a dopełnieniem istniejącej władzy lub zrobieniem wyłomu przez pragnącego powrócić do jej pełni Jarosława Kaczyńskiego. To wszystko przypomina chwianie stolikiem tak, aby jak największa liczba potraw i trunków znalazła się po jednej z jego stron.
Na naszych oczach, i nie tylko w Polsce, dokonuje się ewolucja państwa i prawa. Zapominamy już o takich pojęciach, jak koabitacja czy system równowagi władzy.
W ich miejsce mamy dyskusję, jak głęboko praworządność ogranicza przywracanie praworządności i jak bardzo populizm innych usprawiedliwia nasz własny.
W poszukiwaniu światła w tunelu
Fundacja im. Stefana Batorego wraz z Helsińską Fundacją Praw Człowieka postanowiły spróbować odejść od prostych rozliczeń obecnego i poprzedniego rządu i organizują 28-29 listopada w Warszawie konferencję: Ewolucja państwa i prawa. Refleksje z roku odbudowy praworządności. Podczas niej będzie okazja, by oddać się szerszej refleksji nad ustrojowym modelem współczesnej Polski i poszukać języka, który pomógłby zdepolaryzować dyskusje o państwie i prawie.
To dobra okazja, by zastanowić się, czym naprawdę charakteryzują się niezależne instytucje oraz jak odzyskać wiarę w demokrację i prawa człowieka. Może to być też pierwszy krok do ogólnopolskiej debaty o odbudowie zaufania dla państwa. Nawet jeśli to zbyt ambitne marzenie, to jednak warto spróbować. W przeciwnym razie po wyborach prezydenckich polityka będzie kręcić się głównie wokół kolejnych, tym razem parlamentarnych wyborów.
Krzysztof Izdebski – członek zarządu Fundacji im. Stefana Batorego. Członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego. Stypendysta Marshall Memorial, Marcin Król i Recharge Advocacy Rights in Europe. Jest prawnikiem, absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego i specjalizuje się w dostępie do informacji publicznej, ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego oraz wpływie technologii na demokrację. Posiada szerokie doświadczenie w budowaniu relacji pomiędzy administracją publiczną a obywatelami. Jest autorem publikacji z zakresu przejrzystości, technologii, administracji publicznej, korupcji oraz partycypacji społecznej.
Źródło: informacja własna ngo.pl