POD LUPĄ: Organizacje wobec pandemii. O potrzebie myślenia o sobie i utopii w czasach kryzysu [Felieton Sołowija]
Stanęliśmy wobec ogromnego wyzwania, którego jeszcze kilka tygodni temu nikt z nas się nie spodziewał. Nasz świat na chwilę się zatrzymał i kompletnie nie wiemy, jak będzie wyglądał jutro, za tydzień czy za rok. Po pierwszych tygodniach powoli przestawiamy się na funkcjonowanie w nowych warunkach. Jednym z nas przychodzi to łatwiej, inni potrzebują więcej czasu i wsparcia w tych zmianach.
Naturalnie dla całego naszego społeczeństwa najpilniejszym i największym wyzwaniem jest przeciwdziałanie bezpośrednim skutkom pandemii oraz zapewnienie pomocy i bezpieczeństwa chorym oraz personelowi medycznemu. Jak również zadbanie o wiele kwestii związanych z funkcjonowaniem gospodarki oraz naszych społecznych instytucji. Nasza codzienna aktywistyczna praca uległa bardzo różnym zmianom. Niekiedy niedużym, niekiedy diametralnym. Obserwuję, że choć forma naszej pracy często się zmieniła, to nierzadko problemy pozostały te same.
Po pierwszym szoku i niepewności ruszyliśmy realizować kolejne projekty, akcje, kampanie. Myślę, że warto, byśmy przy tej okazji nie wpadli w stare pułapki i spojrzeli na nową rzeczywistość szerzej.
Po pierwsze, działali na tyle, na ile jesteśmy w stanie i na ile czujemy się do tego na siłach. Choć z pewnością w obecnej sytuacji wsparcia i pomocy wymaga wiele osób i instytucji, to być może niekoniecznie czujemy się na siłach, żeby włączyć się w kolejną akcję. I to jest jak najbardziej OK. Mądrym wyborem będzie zadbanie w pierwszej kolejności o siebie.
Nie zawsze musimy być na pierwszej linii frontu. Być może ważniejsze jest to, że będziemy wsparciem dla naszego najbliższego, codziennego otoczenia: rodziny, kolegów i koleżanek z pracy czy wolontariuszy, z którymi normalnie współpracujemy.
Po drugie, być może to odpowiedni moment, żeby zastanowić się, jak chcielibyśmy żeby wyglądał świat, który wyłoni się z dzisiejszego kryzysu. Nie warto nawet spojrzeć na taką mapę świata, która nie zawiera Utopii, pisał Oscar Wilde. Myślę, że takiego postrzegania rzeczywistości bardzo nam brakowało w ostatnich latach. Poruszaliśmy się po wydeptanych ścieżkach, z których niechętnie zbaczaliśmy.
Gdy myślę o Utopii, przychodzą mi do głowy rzeczy niekiedy można by rzec przezroczyste, do których przyzwyczailiśmy się niczym do powietrza. A które nie były w porządku. Choćby warunki zatrudnienia – ogólnie w naszym kraju, ale też w samym III sektorze. Przyzwyczailiśmy się do elastycznych form zatrudnienia. Umowy zlecenie nikogo z nas nie dziwią. Nierzadko dla młodych osób wchodzących na rynek pracy jest to jedyna dostępna opcja.
Obecny kryzys pokazał coś, co być może podskórnie czuliśmy – że jest dobrze, póki jesteśmy młodzi, silni i zdrowi, a koniunktura jest dobra. Rzadko mieliśmy odwagę, żeby zakwestionować ten stan rzeczy i postulować jego zmianę. W trosce o siebie, ale też najsłabszych z nas.
O tym, jaka była to rzeczywistość w oczach młodych można przeczytać w luźniejszej formie w powieści Anny Cieplak Lekki bagaż, a w bardziej naukowym ujęciu w książce Pokolenie ’89 Młodzi o polskiej transformacji dr Jakuba Sawulskiego. To również był świat, w którym erozja naszej demokracji zajmowała nas mniej niż piątkowe wyjście ze znajomymi nad Odrę czy Wisłę. I nie chodzi jedynie o procedury i hierarchię źródeł prawa, ale dialog i szukanie rozwiązań, które łączą, a nie dzielą. Nie liczyliśmy na to, że pewne rzeczy mogą się zmienić. Na przykład, że kultura tajemnicy w naszych urzędach i instytucjach może ulec zmianie i dostęp do informacji publicznej może być dla każdej obywatelki i obywatela powszechny.
Myślę, że ten czas, mimo tego, że przyniósł wiele złych rzeczy i cierpienia, jest też dla nas pewną szansą. Warto ją wykorzystać i zastanowić się, naturalnie na ile mamy na to przestrzeń i możliwości, nad tym jaki świat mógłby wyłonić się z tego kryzysu.
Karol Modzelewski w swojej autobiografii na samym końcu dzieli się refleksją na temat tego, czy warto być rewolucjonistą. Dzieli się swoimi doświadczeniami, pisząc, że rewolucja jest albo niemożliwa, albo zbyt kosztowna, w każdym zaś razie kończy się nie tak, jakbyśmy chcieli. Rewolucjonista nie może tego wiedzieć. Niewiedza go uskrzydla i pozwala dokonywać rzeczy niemożliwych, dzięki którym zmienia się świat. Będzie on potem rozczarowany lub co najmniej nieusatysfakcjonowany zmianą, do której się przyczynił, ale to już inna sprawa.
Mimo tych przestróg jestem przekonany, że aktualny kryzys możemy wykorzystać do tego, by szukać języka, który w nowy sposób będzie opowiadał i tworzył nasz świat. Przyda się do tego zadbanie o siebie i ludzi wokół, przyjrzenie się temu, co tak naprawdę ważne i istotne w naszych działaniach społecznych i myślenie o niemożliwym. Być może jest szansa, że z tego kryzysu wyłoni się świat choć odrobinę lepszy i bardziej czuły.
Piotr Sołowij – członek Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, Menadżer Operacyjny programu społecznego Akademia Przyszłości realizowanego przez Stowarzyszenie WIOSNA, współzałożyciel i członek Zarządu Związku Zawodowego Personelu Stowarzyszenia Wiosna
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.