Pod lupą. Bez kompleksów czyli kondycja przedsiębiorców społecznych – o misji, ambicjach, rozwoju i odpowiedzialności [wywiad]
Wysokie przychody przy braku stabilności i niejasne korzyści, które stoją na drodze do pełnego wykorzystania potencjału ekonomii społecznej w Polsce. Cezary Miżejewski i Karolina Cyran-Juraszek z Ogólnopolskiego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Socjalnych analizują realia funkcjonowania ustawy o ekonomii społecznej i wyniki badań o przedsiębiorstwach społecznych. Czy przedsiębiorstwa społeczne to przyszłość polskiego sektora pozarządowego, czy wciąż niedoceniony model działalności?
Wokół „supermocy” przedsiębiorstw społecznych skupimy się w najbliższym cyklu Pod lupą ngo.pl – „Przedsiębiorstwa społeczne i ich moce”. Jest to cykl portalu ngo.pl i Badań Klon/Jawor, w którym bierzemy na warsztat wybrane zagadnienie dotyczące życia organizacji społecznych. Tym razem cykl przygotowujemy razem z partnerami w projekcie SAMO-ES: Ogólnopolskim Związkiem Rewizyjnym Spółdzielni Socjalnych, Stowarzyszeniem na rzecz Spółdzielni Socjalnych i Fundacją Rozwoju Przedsiębiorczości Społecznej „Być Razem”. Przez następny miesiąc będziemy publikować materiały o przedsiębiorstwach społecznych, przykłady dobrych praktyk, refleksje od ekspertów i ekspertek. Zostańcie z nami!
Za mało i nie dość opłacalnie?
Rafał Kowalski, ngo.pl: – Ustawa o ekonomii społecznej działa już ponad dwa lata. W momencie zakończenia badania mieliśmy 1171 przedsiębiorstw społecznych. Do dziś powstało kolejnych kilkaset. Czy można powiedzieć, że rozwój przedsiębiorstw społecznych jest dynamiczny?
Cezar Miżejewski, Ogólnopolski Związek Rewizyjny Spółdzielni Socjalnych: – Generalnie uważam, że jest za mało przedsiębiorstw społecznych. Nadal część podmiotów, które mogłyby się zarejestrować jako PS, czeka.
Z badań GUS wynika, że gdyby wszyscy, którzy spełniają obecne warunki, wystąpili o status, mielibyśmy ok. 5 tys. przedsiębiorstw społecznych, czyli jest ok. 4 tys. podmiotów, które się jeszcze nie zdecydowały pójść tą ścieżką. To wynika z niezbyt jasnego charakteru korzyści.
Jako PS bierzesz na plecy różnego rodzaju zobowiązania – a korzyści są niewspółmierne. Moi spółdzielcy często zadają pytanie, dlaczego miałbym się starać o status przedsiębiorstwa społecznego, skoro uprawnienia nie różnią się od dotychczasowych, a dochodzi nam kontrola wojewody?
Brak jest też rozgraniczenia między wsparciem dla podmiotów ekonomii społecznej a przedsiębiorstw społecznych. Jeżeli w obu przypadkach są podobne korzyści, to po co starać się o status?
Odłóżmy też takie myślenie, że zostaję przedsiębiorstwem społecznym, bo jest to dla mnie ważne. Oczywiście to odgrywa rolę, ale jeżeli rejestruję PS, to oczekuję, że z tytułu zobowiązań będę inaczej traktowany, będę miał łatwiej niż inni przedsiębiorcy, którzy nie biorą na siebie dodatkowych obowiązków.
Karolina Cyran Juraszek, Ogólnopolski Związek Rewizyjny Spółdzielni Socjalnych: – Mam wrażenie, że jest lepiej niż w pierwszym roku ustawy. Zgadzam się z Cezarym, że spółdzielnie socjalne nie widzą wprost korzyści z posiadania statusu przedsiębiorstwa społecznego. Inaczej jest w przypadku fundacji i stowarzyszeń – tu widać motywację. Ale to nie zmienia faktu, że korzyści są generalnie ograniczone. Stąd różnego rodzaju postulaty w przygotowanej nowelizacji. Ważnym impulsem do ubiegania się o statusu PS były konkursy dedykowane dla podmiotów zarejestrowanych jako przedsiębiorstwa społeczne np. „Warto Być PS” czy w Krajowym Planie Odbudowy.
Jednak najważniejszym wyzwaniem dla polityki publicznej jest, aby nie tylko motywować te PES, żeby status przedsiębiorstwa społecznego uzyskiwały, ale tworzyć warunki prawne i finansowe dla tych, którzy już są przedsiębiorstwami społecznymi. Bo trzeba wiedzieć, że to nie jest przygoda, moda lub kaprys – to jest obowiązek, który determinuje bardzo przyszłość! W przedsiębiorstwach społecznych zatrudnieni są ludzi na umowy o pracę, ludzie którzy widzą w tym przedsiębiorstwie jedyne swoje miejsce pracy. Wyniki raportu wskazują, że największym kapitałem są pracownicy, ale także, że koszty zatrudnienia są największym kawałkiem budżetów.
Gdzie tkwi prawdziwy potencjał wzrostu liczby przedsiębiorstw społecznych?
GUS wskazuje na 5 tys. podmiotów, które dziś mogłyby zarejestrować status. Zarejestruje go tylko część. Gdzie jest i jaki jest realny potencjał na zwiększenie liczby przedsiębiorstw społecznych?
C.M.: – Dwa, dwa i pół tysiąca. Jeśli tyle osiągniemy, to będzie wynik bardzo dobry na tle tego, co jest. Większy potencjał jest po stronie organizacji pozarządowych. Ale wiemy ile, spośród tych 100 tysięcy organizacji, w ogóle, po pierwsze zatrudnia ludzi, po drugie – prowadzi działalność ekonomiczną. Zwróćmy uwagę, że status organizacji pożytku publicznego, dużo bardziej „lajtowy”, bo wymaga tylko większej przejrzystości, uzyskało przez ponad 20 lat ok. 10 tys. organizacji. To jest mniej więcej ta skala i to pokazuje zasoby mobilizacyjne.
K.C-J.: – Kiedy pracuję z fundacjami i stowarzyszeniami, mam wrażenie, że to jest jeszcze kwestia stosunkowo „młodej” ustawy. Trzeba także wyjaśnić nieporozumienia, które polegają na tym, że postrzega się ekonomię społeczną jak inną strefę.
Do wielu przedstawicieli organizacji nadal nie dociera podstawowa informacja, że w myśl ustawy są one podmiotami ekonomii społecznej. A co dopiero status przedsiębiorstwa społecznego!
Tymczasem okazuje się, że część z nich funkcjonuje jak przedsiębiorca społeczny, tylko nie sięgają po ten status. Trzeba popracować nad doskonaleniem i tożsamością tej ustawy: ona nie jest rezerwatem, można ją czytać dużo szerzej i dużo organizacji może się odnaleźć w ekonomii społecznej, bo widzi w niej następną fazę swojego rozwoju.
Stabilność w cieniu rynku?
Przedsiębiorstwa społeczne powstają, ale również padają. W raporcie wskazano, że z prawie tysiąca dwustu zbadanych PS, aktywnych jest ok. 900. Jak skomentujecie te dane?
C.M.: – Ten wskaźnik nie jest najgorszy. Oczywiście zależy do czego porównujemy. Wskaźnik upadłości wśród klasycznych przedsiębiorców, badanych w okresie trzyletnim, wynosi 50%. Generalnie żyjemy w nieprzyjemnym świecie gospodarki rynkowej, gdzie jedni tworzą się, inni się zwijają, i to jest proces permanentny, w którym jest cały czas wszystko w ruchu.
K.C-J.: – Myślę, że przedsiębiorstwa społeczne są dużo bardziej stabilne niż zwykłe komercyjne przedsiębiorstwa, są też stabilniejsze kiedy porównujemy je z sektorem organizacji. Dzielnie przetrwały najtrudniejszy czas i bardzo dobrze sobie radzą w trudnych warunkach takich jak wojna w Ukrainie, a wcześniej pandemia. Niektóre z nich, np. prowadzące gastronomię, były wiele tygodni zamknięte.
W przedsiębiorstwach społecznych inaczej są podejmowanie trudne decyzje, np. o likwidacji, zamknięciu. One są dużo trudniejsze niż np. przy jednoosobowej działalności lub w organizacji, która wstrzymuje swoje działania i nie startuje dalej w konkursach, po prostu nie działa.
Przedsiębiorstwa społeczne mają i muszą mieć bardzo silny instynkt przetrwania. Muszą szukać rozwiązań i radzić sobie, bo na pokładzie mają ludzi oraz świadczą usługi społeczne, które są po prostu potrzebne np. seniorom, osobom z niepełnosprawnościami czy dzieciom w przedszkolu.
Nie można zamknąć, od tak, od razu, żłobka czy jadłodajni.
Wysokie przychody, realne koszty. Jak oceniać kondycję finansową przedsiębiorstw społecznych?
Przeciętne roczne przychody między 500 tysięcy a milionem, 1/3 PS-ów z przychodami powyżej miliona. Czy przedsiębiorstwa społeczne są bogate? Z perspektywy „zwykłej” organizacji pozarządowej jest chyba czego zazdrościć?
K.C-J.: – 5% ma nawet przychody powyżej 5 milionów…
Patrzę na te wyniki i z jednej strony bardzo mnie to cieszy, ale z drugiej – myślę o kosztach. Co to znaczy bogaci? W przedsiębiorstwach społecznych najważniejszym kosztem jest zatrudnienie. To „bogactwo” bierze się nie z zysku, tylko z pieniędzy, które są – związane ze skalą zatrudnienia i świadczenia usług w sposób ciągły – po prostu potrzebne. Wykazana przez badania wysokość przychodów to jest opowieść o tym, jaka jest wielkość działań przedsiębiorstw społecznych.
Rozumiem, że PS-y nie są bogate jeśli chodzi o zysk, ale organizacje też oceniamy często właśnie po wielkości przychodów, czyli skali działań, które dzięki przychodom prowadzą. I tu przedsiębiorstwa społeczne są w ścisłej czołówce.
C.M.: – Ja trochę inaczej na to patrzę. Często bogactwem organizacji są ludzie, którzy w niej działają. Organizacje mają różne funkcje. Działam w takich, których przychód wynosi tysiąc złotych. No i co z tego? To nie jest gorsza organizacja, tylko ona ma inną funkcję.
W przypadku przedsiębiorstw społecznych mówimy o typie organizacji, które pełnią funkcję producenta dóbr i usług: to może być zatrudnianie ludzi zagrożonych wykluczeniem, to może być realizacja usługi społecznej. Ja bym oceniał tylko pod kątem tej grupy, bo z punktu widzenia całego spektrum organizacji, to jako członek stowarzyszenia zwykłego o profilu historycznym nie odczułam żadnego wstydu, że moja organizacja ma małe pieniądze – po prostu przyjęliśmy inną funkcję, inny rodzaj działania.
Zgadzam się z Karoliną, że ten wysoki przychód często oznacza, że zatrudniają dużo ludzi albo robią dużo różnych usług. Ale są też organizacje, których budżet mieści w się w 100-300 tysiącach, które mają zatrudnionych 5-6 osób i też robią ważne rzeczy i nie potrzebują większego przychodu. Mamy w naszej sieci bank żywności, który ma milionowe obroty, ale mamy też spółdzielnię, która ma przychodu 300 tysięcy, ale też świetnie sobie radzi.
K.C-J.: – Porównując przedsiębiorstwa społeczne do całego sektora organizacji pozarządowych ważne jest, żeby spojrzeć dojrzale na ten sektor z punktu widzenia jego tożsamości. Właśnie w tej chwili robimy to w SAMO-ES.
Sektor przedsiębiorców społecznych potrzebuje poczucia tożsamości, bo on naprawdę się wyróżnia, co nie znaczy, że jest bogatszy.
Po prostu pełni inne funkcje, ale jak znam liderów z PS, to z punktu widzenia skali, ciągłości zatrudnienia i świadczenia usług, to tam jest kompletnie inne obciążenie i inna odpowiedzialność niż w organizacji pozarządowej, która może pełnić ważne funkcje niezależnie od tego, czy ma milion, czy 300 tysięcy.
Dotacje na start to nie wszystko
Identyfikujemy wysokie przychody, ale badanie pokazuje też brak stabilności finansowej. Są środki na start, a brakuje na rozwój. Wyjaśnicie, na czym to polega?
C.M.: – To jest nasz odwieczny problem, który występował dziesiątki lat przed ustawą o ekonomii społecznej, a nawet przed ustawą o spółdzielniach socjalnych. Mieliśmy marzenie, że powstanie bank inicjatyw społeczno-ekonomicznych, bank organizacji pozarządowych, który będzie krwioobiegiem dla funkcjonowania działalności ekonomicznej. Skończyło się, jak się skończyło, ktoś to kupił, ktoś przejął…
Banki nigdy nie miały dla nas żadnej oferty, w ogóle dla organizacji. Potrzebujemy pieniędzy na inwestycje, pieniądza płynnościowego, ratunkowego, czasami restrukturyzacyjnego – różnych kategorii. Oferta dla przedsiębiorstw jako takich, chociaż też ograniczona, istnieje. W sferze sektora społecznego – mieliśmy plażę.
Łatwiej jest o dotacje na rozpoczęcie działalności firmy społecznej. Dużo trudniej jest uzyskać środki na jej bieżące funkcjonowanie. I na rozwój. Na tym koncentrują się teraz poszukiwania.
Pojawiło się KPO ze swoimi 200 milionami. Nagle się okazało, jaki to był olbrzymi zastrzyk, bo nie było to dla nowych przedsiębiorstw, nie było to na nowe miejsca pracy, tylko na przedsięwzięcia rozwojowe, które pomogły ludziom się rozkręcić.
Trzeba pamiętać, że pieniądze, które otrzymujemy w ramach rozpoczęcia działalności, to środki z których nie zrobimy zakładu produkcyjnego. Możemy z nich zrobić, przepraszam, ubogie usługi i tylko siłą woli, energią ludzi. Pamiętam jak w Byczynie powstawało przedszkole i się okazało, że są pieniądze na stworzenie miejsc pracy w przedszkolu, ale już na stworzenie placu zabaw trzeba było wziąć pożyczkę. Dobrze, że wtedy pojawiło się TISE i coś tam można było pożyczyć. Ale takich możliwości nie ma. Albo inaczej – są, ale jest ich niewiele. Są tylko środki, które funkcjonują w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego i one są dużo za małe w porównaniu z potrzebami.
Zabraknie mi na ZUS, potrzebuję na inwestycje, chciałbym kupić nieruchomość – ta paleta musi istnieć, musi być szeroka, bo bez tego ten sektor się nie rozwinie. Wszyscy to wiedzą, a rozwija się to w tempie żółwim.
K.C-J.: – Muszę absolutnie zgodzić się z Cezarym. Wszystkie przedsiębiorstwa społeczne są „skazane” na rozwój. Usługa, produkt odpowiada na kwestię społeczną, którą się dane przedsiębiorstwo zajmuje, ona nie zniknie. Wręcz przeciwnie, często bardzo szybko przyrasta (tak jak sytuacja osób wymagających wsparcia w codziennym funkcjonowaniu i potrzeba usług społecznych dla tej grupy). Dlatego są potrzebne warunki, żeby przedsiębiorstwo się harmonijnie rozwijało. Przecież rozmawiamy też o społecznościach lokalnych, w których PS-y funkcjonują, gdzie wzmacniają jakość życia mieszkańców, czasami są jedynym dostarczycielem usług na terenie danej gminy.
Coraz częściej przedsiębiorcy społeczni mówią, że potrzebują poprawiać jakość swojego działania. Potrzebują sfinansować superrewizję, doskonalenie kompetencji, wsparcie procesów reintegracyjnych, nowoczesnych narzędzi zarządczych, w tym finansowych. Tam jest po prostu cała masa różnego rodzaju potrzeb.
Źródła finansowania dedykowane PS kompleksowo się nie widzą. Korzystanie z nich wymaga nie tylko dużej kompetencji, ale ogromu czasu na obsługę administracyjną. Podziwiam przedsiębiorców, że sięgają po dostępne dofinansowania, z drugiej strony są one im dedykowane. Może jednak warto chwilę pomyśleć.
Konsultacje propozycji nowelizacji ustawy o ekonomii społecznej wskazują, że niezbędny jest Krajowy Fundusz Ekonomii Społecznej – instrument, dzięki któremu przedsiębiorstwa społeczne mogłyby naprawdę kompleksowo zaspokoić swoje potrzeby rozwojowe. To się po prostu wszystkim opłaci. Bardzo łatwo jest policzyć późniejsze korzyści społeczne z takiej inwestycji.
Kto jest klientem? Misja a model biznesowy przedsiębiorstw społecznych
Prawie połowa przedsiębiorców społecznych sprzedaje swoje produkty osobom indywidualnym, kolejnym klientem są firmy prywatne, a następnym samorząd. Czy kolejność nie powinna być odwrotna?
C.M.: – Wydaje się, że badani rozumieją to inaczej niż my. Jeżeli realizuję usługi opiekuńcze, np. wytchnieniowe, zlecone mi przez samorząd, to czy ja robię to na rzecz osób indywidualnych czy na rzecz samorządu? Jak samorząd na swoją konferencję kupił od PS catering, to klientem jest samorząd. Sporo naszych przedsiębiorstw realizuje usługi na rzecz samorządu, za pieniądze samorządu, ale widzi to jako usługi dla klienta i na rzecz ludzi. Przypuszczam, że raczej myślą o tym, że po prostu pomagają, wspierają osoby indywidualne, 50 starszych osób czy 50 osób z niepełnosprawnościami, a to, że zapłaci za to samorząd, to jest dla nich rzecz wtórna.
K.C-J.: – Jestem przekonana, że odbiorcami usług są osoby indywidualne: dzieci w żłobku, dzieci w przedszkolu i ich rodzice, osoby wymagające wsparcia w codziennym funkcjonowaniu. Dla nich bezpośrednio jest świadczona ta usługa, natomiast klient, ten który płaci i zleca, jest bardzo często instytucjonalny.
Zresztą przedsiębiorcy społeczni mówią, że mają oczywiście ofertę dla klienta indywidualnego, ale to jest „na waciki”, ponieważ mają taką skalę kosztów, że muszę się kontraktować z instytucją.
Odpowiadając na to pytanie przedsiębiorcy bardziej myśleli o odbiorcy usług niż o kliencie, tzn. płacącym za usługę. I to jest dobry znak – bo to jest ich misja.
Przedsiębiorczość z misją. Czym różni się model finansowania PS od tradycyjnych organizacji społecznych?
Ponad 90 proc. PS prowadzi działalność gospodarczą, a dochody z tej działalności to sporo ponad 60% budżetów przedsiębiorstw społecznych. Model mocno odmienny od NGO-sów, bazujących na grantach czy funkcjonujących w oparciu o dobroczynność.
K.C-J.: – Wiele organizacji w ogóle boi się nawet odpłatnej działalności pożytku. Mam przed oczyma obrazek przeciętnej organizacji i wydaje się, że jest naprawdę niska wiedza o samej ustawy o pożytku, już nie mówiąc o ustawie o ekonomii społecznej. Niska wiedza, taka podstawowa ekonomiczna, nie mam na myśli wskaźników ekonomicznych, chociaż uważam, że PS powinni je znać. Ciągłe myślenie projektowe, które bardzo często kończy się zatrudnianiem ludzi tylko na czas projektów i na umowy cywilnoprawne. W ogóle nie myśli się o strategiach, zasobach, o zatrudnieniu ludzi. Bardzo często słyszę też od członków zarządu, że księgowa się nie zgadza, żeby mieli odpłatną albo gospodarczą…
Pytanie, kto zarządza finansami w takiej organizacji?
Albo się jest przedsiębiorczym, albo nie. W ekonomii społecznej trzeba mieć tę cechę, trzeba szukać rozwiązań i bardzo często właśnie kwestia społeczna daje motywację do poszukiwania.
Na przykład konieczność uruchomienia żłobka czy przedszkola na danym terenie, bo ta usługa była niedostępna.
Uważam, że kwestia społeczna jest bardzo mocnym motywatorem, żeby szukać rozwiązań właśnie w ekonomii społecznej, szukać instrumentów nie tylko dotacyjnych, ale finansowych, które mogą być bardziej skutecznie, efektywniejsze. PS tworzą też miejsca pracy i poczucie, że się jest wreszcie w swojej wspólnej firmie. To też jest bardzo istotna kwestia społeczna, od której się często wszystko zaczyna.
C.M.: – Ja bym zaczął od abecadła, ale w drugą stronę. Spójrzmy na nas jako ludzi. Ilu z nas tutaj nad Wisłą działa w ogóle w organizacjach? Ilu z nas działa w sposób stały? Jeżeli już zaczynamy działać, to kiedy przełamujemy ten wstyd, że nasze działanie społeczne, mające przecież konkretną wartość, które robimy po coś, mogą kosztować, możemy zbierać za nie opłatę? Mówi się nam: ale zaraz, to wy bierzecie za to pieniądze?!
Albo mechanizm konkursowy, mój ulubiony przykład. Przedsiębiorca robi usługę na czyjąś rzecz: oczywiście pokrywa sobie koszty oraz ustala marżę. Dwa razy dwa jest cztery plus prowizja. A u nas w organizacji? Zrobisz to za 80% realnych kosztów i będziesz się jeszcze cieszył, a resztę sobie tam jakoś znajdź.
Cały czas mieliśmy poczucie wstydu, że jak działasz w sektorze społecznym, to właściwie źle jest mówić o pieniądzach. To się później przekłada na sytuacje, gdy ktoś mówi: „Jak to? Wy chcecie taką pensję? Taką samą jak ja na przykład?”.
Dojście do momentu, w którym sektor społeczny jest też działaniem ekonomicznym – od tego, że w ogóle coś zaczynam robić, później robię to stale, aż stwierdzam, że to jest miejsce pracy i to godne miejsce pracy, nie bieda miejsce pracy – wymaga przełamania tej bariery wstydu.
Kiedy wchodzimy na ten teren, wtedy nam mówią: „Zajmijcie się biznesem, przecież tam jest miejsce do robienia pieniędzy”. Odpowiadamy: w sektorze tak samo można robić pieniądze, łącząc to z elementami, które stoją u podstaw naszej aktywności.
Pieniądze jako narzędzie, nie cel
Pieniądz jest niezbędny?
K.C-J: – PES traktują pieniądz jako narzędzie, a nie jako cel sam w sobie. Poza tym mam wrażenie, że niejeden klasyczny przedsiębiorca już dawno zamknąłby swój biznes, gdyby działał w takich warunkach jak PES, w tym przedsiębiorcy społeczni. Nie powinniśmy mieć na tym tle kompleksów, wręcz przeciwnie. Przy takich warunkach prawnych, przy takich warunkach ekonomicznych przedsiębiorcy społeczni cały czas świadczą usługi, i jest ich coraz więcej, bo po prostu ludzie ich potrzebują. Dodatkowo tworzą godne miejsca pracy dla bardzo wielu różnorodnych grup zagrożonych wykluczeniem. Wydaje mi się, że to są pokłady siły przedsiębiorczości, której klasyczny przedsiębiorca nie ma okazji doświadczyć.
➡️ Poznaj wcześniejsze odsłony cyklu „Pod lupą ngo.pl”.
O projekcie
Projekt „SAMO-ES. Samoorganizacja przedsiębiorstw społecznych jako odpowiedź na wyzwania społeczne” realizowany jest w partnerstwie, które tworzą Ogólnopolski Związek Rewizyjny Spółdzielni Socjalnych (lider), Fundacja Rozwoju Przedsiębiorczości Społecznej „Być Razem” z Cieszyna, Stowarzyszenie na rzecz Spółdzielni Socjalnych, Stowarzyszenie Klon/Jawor.
👉 Odwiedź nas: www.samo-es.pl.
Projekt „SAMO-ES – Samoorganizacja jako odpowiedź na wyzwania społeczne” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach programu Fundusze Europejskie dla Rozwoju Społecznego 2021–2027.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.