Czas kryzysu to też czas szukania nowych rozwiązań. Jesteśmy „rozwiązaniami”, które czekały na swój problem… Może wreszcie ktoś potraktuje nas poważnie? Starajmy się być gotowi na tę szansę.
Bardzo chciałbym napisać coś, co czytelników portalu ngo.pl i mnie samego podniosłoby na duchu. Chciałbym żeby to było coś ważniejszego i głębszego niż np. to, że może być już tylko lepiej. Szczególnie, dlatego, że z pewnością to nie prawda - może być i będzie gorzej i trudniej. Dlatego musimy znaleźć w sobie siłę, dzielność, odporność. Musimy zadbać o siebie, ale także o innych.
Ten rok dla organizacji i dla szerzej rozumianego społeczeństwa obywatelskiego był szczególny, specjalny i niepowtarzalny. Pewnie będziemy go jeszcze kiedyś wspominać i może nawet dzielić czas na przed i po.
Był kiedyś Rok bez Lata
Takie szczególne lata zdarzają się od czasu do czasu. Ich skutki mogą być różne. Mniej więcej 200 lat temu - w 1816 zdarzył się rok nazywany Rokiem bez Lata. Jego przyczyną była erupcja wulkanu Tambora (dzisiejsza Indonezja). Olbrzymie ilości pyłu wulkanicznego zakryły ziemie na długie miesiące doprowadzając do wielu poważnych skutków - w szczególności dotyczących klimatu. Gwałtowne ochłodzenie połączone z brakiem słońca doprowadziło do gigantycznych strat w rolnictwie i klęski głodu. We Włoszech padał czerwony śnieg. Europa podnosiła się ze strat po wojnach napoleońskich, dochodziło do zamieszek i plądrowania magazynów żywności. To był bardzo trudny rok, ale… miał też wiele ciekawych skutków.
To właśnie wtedy Marry Shelly (zamknięta z przyjaciółmi z powodu niekończących się deszczy w jednym ze szwajcarskich pensjonatów) napisała słynną powieść - Frankenstein, czyli Nowy Prometeusz. Po prawdzie grupa przyjaciół, którzy mieszkali wraz z nią z nudów starała się rywalizować o to, kto z nich napisze coś najbardziej przerażającego. Tak w tamtych czasach nie można było tylko oglądać seriali, trzeba było stworzyć je samemu.
Były też inne skutki. Np. opracowanie koncepcji welocypedu / roweru (ze względu na brak paszy trudno było korzystać z zaprzęgów konnych). No cóż, to w pewnym sensie było to odkrycie alternatywnych źródeł energii i modelu transportu. Rozpoczęto też prace nad trwalszymi uprawami - odpornymi na mróz i zarazę. Innymi słowy, ów kataklizm miał też niezamierzone, ale dobroczynne skutki. Tak bywa.
Zresztą po grecku słowo kathaklysmos oznacza potop, a ten zawsze (i to w wielu religiach i mitach) oznacza zawsze jednocześnie zagładę, ale i nowy początek. Do dziś dzień na Cyprze, co roku w dzień pięćdziesiątnicy obchodzony Kathaklysmos jest… radosnym świętem potopu.
Rozwiązania, które czekały na swój problem
Takie momenty zdarzały się i później. 100 lat później. a zatem mniej więcej 100 lat temu Conrad ukończył „Smugę Cienia”, która metaforycznie opisuje koniec epoki i niepokój, jaki temu właśnie towarzyszy przekroczeniu owej smugi. Tak opisuje ten szczególny moment „zawieszenia” statku gdzieś na środku Oceanu Indyjskiego. Coś dzieje się na niebie, coś jakby rozkład, jakby gnicie powietrza, które jednak pozostaje nieruchome, jak zawsze. (…) Co się stanie? Zapewne nic. A może wszystko.
Redakcja portalu poprosiła mnie, żebym napisał coś w rodzaju podsumowania roku. Potraktowałem tę prośbę z powagą i zacząłem robić sobie notatki do tego, co chciałbym napisać i jak to u mnie bywa zapowiadało się na niemożliwie długi wywód w trakcie lektury, którego większość czytelników portalu zabieganych i zatroskanych bieżącymi sprawami odpadłaby na pierwszych kilku zakrętach. Pomyślałem, że muszę się streszczać. Chciałem napisać o różnych doświadczeniach i nauczkach, jakie sprowadził na nas ostatni rok. Rok inny niż inne. Tak więc chciałem pisać, jak w nasze środowisko uderzyła pandemia.
Jak kruche okazywały się nasze instytucje, jak byliśmy zarówno ofiarą pandemii, jak i ważnym lekarstwem na nią (zanim wymyślono szczepionkę).
Chciałem pisać o tym, jak w jednym roku wzbierała w nas nadzieja na zmianę, jak zwiędła i jak powstała na nowo. A może tylko we mnie? Ten aluzyjny język nie jest ucieczką od pisania, wprost, ale poszukiwaniem skondensowanej osobistej formy wypowiedzi. Skąd mógłbym wiedzieć, co dzieje się w głowach i sercach ludzi z organizacji społecznych? Nie zastąpię żadnego z czytelników w zrobieniu własnego katalogu zdarzeń i własnego katalogu noworocznych postanowień.
Nie ma wątpliwości, że to był i jest czas graniczny. Czas, który nas doświadcza i wystawia na próbę. Zdarzyło się bardzo dużo wokół nas i między nami. Musimy mieć świadomość, że jeszcze bardzo dużo przed nami. Dużo i trudno. Trzeba zbierać siły i pielęgnować marzenia. W końcu - przynajmniej w teorii - to właśnie organizacje społeczne są ich depozytariuszami - u początków większości organizacji jest marzenie, przekonanie i postanowienie, że sprawy mogą być urządzone inaczej i lepiej.
W najgłębszym sensie właśnie po to istnieją organizacje społeczne - żeby próbować chronić nadzieję i dowodzić, że nie jest ona płonna (choćby na bardzo małym terytorium). Jesteśmy dowodem „na istnienie” świata zorganizowanego inaczej i jak wierzymy lepiej. W wielu dziedzinach - praw człowieka, solidarności, edukacji, klimatu, gospodarki, zdrowia, kultury - ta lista jest bardzo długa…
Czas kryzysu to też czas szukania nowych rozwiązań. Jesteśmy „rozwiązaniami”, które czekały na swój problem… Może wreszcie ktoś potraktuje nas poważnie? Starajmy się być gotowi na tę szansę.
Odwagi!
Gdybym miał wybrać jedno noworoczne życzenie to byłoby to… życzenie odwagi. W ostatnich tygodniach często na transparentach ulicznych protestów pojawiał się cytat z Mistrza i Małgorzaty - Anuszka wylała już olej - mówi o tym, jak mało od nas zależy. Ale przesłanie tej powieści jest gdzie indziej. To całkiem inne zdanie. To, które usłyszy Poncjusz Piłat - Tchórzostwo nie jest jedną z najstraszliwszych ułomności, ono jest ułomnością najstraszliwszą! Biorę to bardzo do siebie - jako przestrogę i jako zobowiązanie. Ku rozwadze.
PS. Specjalne noworoczne życzenia dla portalu ngo.pl, który kończy właśnie 20 lat. Boże - jak ten czas szybko leci. 20 lat temu byłem pracownikiem Stowarzyszenia KLON/JAWOR (które prowadzi portal ngo.pl). Pamiętam, że mieliśmy wtedy jakiś rodzaj zakładu, że o północy 1 stycznia 2000 roku portal będzie działał. Pracowałem wespół z innymi, żeby wygrać ten zakład, ale nie pamiętam, jaka była nagroda… Teraz to nie ma znaczenia. Widzę ją teraz po 20 latach. Od wielu lat nie jestem członkiem zespołu, który go tworzy, ale wiem, jak dumny jestem z tego, że byłem na początku i jak ważną rolę odgrywa. Kłaniam się Wam nisko. Warto mieć marzenia.
Jakub Wygnański – socjolog, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, w latach 2002-2003 stypendysta Yale Univeristy. Współorganizator III sektora w Polsce. W latach 80. działacz "Solidarności" i Komitetów Obywatelskich. Uczestnik obrad Okrągłego Stołu. Prezes Pracowni Badań i Innowacji Społecznych "Stocznia". Członek Stowarzyszenia Ashoka (Międzynarodowa Organizacja Innowatorów Społecznych). Współtwórca m.in. Stowarzyszenia na rzecz Forum Inicjatyw Pozarządowych oraz Banku Danych o Organizacjach Pozarządowych Klon/Jawor. Współpracował m.in. z Polską Akcją Humanitarną, Fundacją im. Stefana Batorego oraz Fundacją Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych. Członek Rady Działalności Pożytku Publicznego pierwszej, trzeciej i czwartej kadencji.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.