A może o historii dałoby się spokojnie rozmawiać, zamiast zrywać tablice? [felieton Kamińskiej-Bużałek]
Chciałabym, by polska przestrzeń symboliczna pokazywała różnych bohaterów i bohaterki, odzwierciedlając w większym stopniu pluralizm polskiego społeczeństwa. Potrzebujemy więcej kobiet, przedstawicieli mniejszości. Nie tylko żołnierzy i księży, ale także ludzi nauki i kultury.
Wracam z uroczystości odsłonięcia w Łodzi pomnika Haliny Szwarc, z domu Kłąb. Uroczystość zorganizowano w przeddzień Święta Niepodległości – nieprzypadkowo, bohaterka wydarzenia była wybitną wywiadowczynią Polskiego Państwa Podziemnego, odważną dziewczyną (w chwili wybuchu drugiej wojny światowej miała 16 lat!) o wielkich zasługach, później twórczynią ruchu uniwersytetów trzeciego wieku. Uroczystość była pełna wzruszeń, a ja cieszyłam się, że w łódzkiej przestrzeni symbolicznej pojawiła się kobieta – sprawcza, skuteczna, idąca własną drogą, nie bardzo zresztą pasującą do stereotypu płci. Postać z patriotycznego panteonu, a zarazem tak daleka od wyobrażeń ministra Czarnka o „cnotach niewieścich”.
Do tej pory w Łodzi, która ze względu na swoją historię, tożsamość, profil demograficzny jest nazywana „miastem kobiet”, istniał tylko jeden pomnik kobiety znanej z imienia i nazwiska. Jest to święta Faustyna. Postać dla wielu osób ważna.
Jednak nie będzie w tym nic złego, jeśli zadamy sobie pytanie, dlaczego w mieście o tradycjach z jednej strony robotniczych, a z drugiej związanych z awangardą w sztuce, na cokół trafia jako pierwsza akurat zakonnica? I dlaczego na kolejny pomnik kobiety trzeba było czekać kilkanaście lat?
Potrzebujemy więcej kobiet, przedstawicieli mniejszości
11 listopada to okazja, by zastanowić się nad tym, co i kogo w Polsce upamiętniamy – i kogo upamiętniamy mniej chętnie albo w ogóle. Jako Fundacja Łódzki Szlak Kobiet upominamy się od lat np. o patronki ulic. Mamy na koncie pewne sukcesy: skwery Ireny Tuwim, Aliny Margolis-Edelman, Michaliny Wisłockiej, Hanny Ożogowskiej. To cieszy, jednak nie sposób nie zauważyć, że równolegle z nazewnictwa miejskiego zniknęły kobiety, które wyeliminowano w związku z tzw. ustawą dekomunizacyjną. Postanowiono wymazać ze zbiorowej pamięci np. Platerówki, czyli polskie żołnierki batalionu kobiecego sformowanego w 1943 roku w ZSRR, w dużej mierze z młodych dziewczyn zesłanych na Wschód. Walczyły z hitlerowcami, niektóre z nich ginęły. To Platerówki w styczniu 1945 roku zaciągnęły wartę przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Warszawie. Niestety, ich formacja wojskowa była częścią armii Berlinga – i to wystarczyło, by skazać je na zapomnienie.
Z łódzkich tablic z nazwami ulic zniknęła też np. Zula Pacanowska, postać związana z gettem łódzkim, gdzie próbowała tworzyć ruch oporu. Marian Turski wspomina, że mogła się uratować przed wywózką do obozu zagłady, jednak miała świadomość, że na jej miejsce trafi inna osoba, i nie zrobiła tego. Przed wojną Pacanowska działała w Komunistycznej Partii Polski, więc niemal automatycznie umieszczono ją na liście osób, których istnienie lepiej przemilczeć. Nie twierdzę, że trzeba ją kochać i zgadzać się z jej poglądami – choć może jeśli uświadomimy sobie, jak wyglądało życie w robotniczej Łodzi w II Rzeczpospolitej czy z jakimi problemami mierzyli się Żydzi i Żydówki, łatwiej będzie je zrozumieć. Ale może o historii dałoby się spokojnie rozmawiać, zamiast zrywać tablice?
Chciałabym, by polska przestrzeń symboliczna pokazywała różnych bohaterów i bohaterki, odzwierciedlając w większym stopniu pluralizm polskiego społeczeństwa. Potrzebujemy więcej kobiet, przedstawicieli mniejszości. Nie tylko żołnierzy i księży, ale także ludzi nauki i kultury.
Z okazji 11 listopada z radością zaniosę kwiaty Halinie Kłąb-Szwarc, która była odważną konspiratorką, ale także społeczniczką. Walczyła, ale również budowała. Cieszę się, że ma swój pomnik. Jeśli przyjedziecie kiedyś do Łodzi, pamiętajcie o niej.
Ewa Kamińska-Bużałek – animatorka kultury, pomysłodawczyni projektów społeczno-kulturalnych, związana od lat z organizacjami pozarządowymi. Prezeska Fundacji Łódzki Szlak Kobiet. Oprowadza po Łodzi śladami kobiet.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.