Instytut Amnezji Narodowej [felieton Kamińskiej-Bużałek]
Drohiczyn, cmentarz żydowski. Tablica informuje o tym, że wpływ na losy i liczebność lokalnej społeczności żydowskiej miały m.in. pogromy. Słowo „pogromy” zostało na tablicy zamazane i wypalone. Ktoś jednak z powrotem dopisał je mazakiem.
4 lipca 2022 roku. Obchodzimy właśnie 76. rocznicę pogromu kieleckiego, czyli brutalnych napadów na ludność żydowską. Do zbrodni w 1946 roku doprowadziła nieprawdziwa pogłoska o porwaniu przez Żydów chrześcijańskiego dziecka. Porywacze rzekomo planowali dokonanie na nim mordu rytualnego. Plotka padła na podatny grunt. Pogrom kosztował życie prawie 40 osób, które zginęły z rąk polskich współobywateli. Drugie tyle zostało rannych.
Czytam o tym wydarzeniu w internecie. A ponieważ jedną z moich guilty pleasures jest zaglądanie od czasu do czasu na facebookowy profil Instytutu Pamięci Narodowej, zerkam, czy nie zapomnieli o rocznicy.
Kiedy nauka i edukacja mylą się z propagandą
Nie zapomnieli. Z postu można się dowiedzieć, jakie były konsekwencje pogromu. Może cierpienie ludzi, którym dopiero co udało się przetrwać drugą wojnę światową i czas Zagłady, a teraz zostali zamordowani lub stracili bliskich? Może masowa emigracja z Polski Ocalałych, przerażonych antysemicką przemocą i tym, że oskarżenia o mord rytualny wcale nie odeszły do przeszłości? Instytut Pamięci Narodowej, największa i najhojniej dotowana państwowa instytucja zajmująca się polityką historyczną, ma na to inną odpowiedź. Pisze, że konsekwencje dotknęły pogromu dotknęły… Kościół katolicki, podziemie niepodległościowe (czyli tzw. wyklętych) oraz opozycję, ponieważ komunistyczne władze pod zarzutem odpowiedzialności za tragiczne wydarzenia w Kielcach przeprowadziły wymierzoną w te grupy kampanię propagandową.
Krótko mówiąc, nawet jeśli Polacy dopuszczą się zbrodni, to i tak pozostaną największą ofiarą i to o ich cierpieniach należy pamiętać.
O kształtowaniu antysemickich przekonań przez Kościół i prawicowe ugrupowania, o postawach i czynach czczonych przez władze różnych szczebli żołnierzy „wyklętych” – cisza. IPN staje się Instytutem Amnezji Narodowej.
Mija niecały tydzień. 10 lipca to rocznica pogromu w Jedwabnem. Latem 1941 roku kilkuset żydowskich mieszkańców Jedwabnego w powiecie łomżyńskim zostało żywcem spalonych w stodole. Choć to hitlerowcy stworzyli warunki, by zabijać lub szykanować Żydów, bezpośrednimi wykonawcami zbrodni byli polscy sąsiedzi ofiar, „zwykli ludzie”. Część z nic została wkrótce po wojnie osądzona i skazana, jednak opinia publiczna dowiedziała się o pogromie dopiero około 60 lat później, za sprawą debaty wokół książki Jana Tomasza Grossa. Nie wszyscy jednak wiedzą, że nie był jedyny pogrom na tych terenach.
Jak łatwo się domyślić, w narracji polskiej polityki historycznej o Jedwabnem podkreśla się bezustannie rolę Niemców.
Jednocześnie domagając się od wszystkich pozostałych – np. Niemców czy Ukraińców - by uczciwie rozliczali się z dokonanych przed laty zbrodni na Polakach.
Narracje Instytutu Pamięci Narodowej związane z relacjami polsko-żydowskimi są oczywiście smutnym przykładem tego, co dzieje się, kiedy komuś nauka i edukacja pomyliły się z propagandą. Skoro jednak wydarzenia takie jak pogrom w Kielcach czy w Jedwabnem są tak niewygodne z punktu widzenia polskiej polityki historycznej, to dlaczego propagandowe służby po prostu ich nie przemilczą?
Inicjatywy oddolne a instytucyjnie odwrócony ogonem kot
Odpowiedź jest prosta: tego nie da się już przemilczeć. Co roku organizowane są kolejne wydarzenia przywracające pamięć o dawnych żydowskich mieszkańcach i mieszkankach Polski. Nie tylko w dużych miastach, ale także w małych miasteczkach odbywają się prelekcje, dyskusje, wystawy, spacery, festiwale, uroczystości upamiętniające.
Uczestniczą w nich różne pokolenia. Często są to inicjatywy oddolne.
Coraz liczniejsze grupy porządkują zaniedbane i zniszczone żydowskie cmentarze. Dzieje się bardzo dużo, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że znaczna część tych wydarzeń nie może liczyć na dofinansowanie ze strony państwa. Próby cenzury napotykają opór: przykładem może być tablica ustawiona przy wejściu na cmentarz żydowski w Drohiczynie. Informuje ona o tym, że wpływ na losy i liczebność lokalnej społeczności żydowskiej miały m.in. pogromy.
Słowo „pogromy” zostało na tablicy zamazane i wypalone. Ktoś jednak z powrotem dopisał je mazakiem.
Instytucjom takim jak IPN pozostają próby odwracania kota ogonem, jak w przypadku narracji o pogromie kieleckim.
Ewa Kamińska-Bużałek – animatorka kultury, pomysłodawczyni projektów społeczno-kulturalnych, związana od lat z organizacjami pozarządowymi. Prezeska Fundacji Łódzki Szlak Kobiet. Oprowadza po Łodzi śladami kobiet.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.