Marta Vaskiv. Dla osób, które przybyły do Polski i nie znają języka, perspektywy zatrudnienia są niewielkie [wywiad]
Jak sprawić, by osoby uciekające przed wojnami miały realny wybór na lokalnym rynku pracy? Marta Vaskiv przyjechała do Polski po wybuchu wojny w Ukrainie i sama musiała zmierzyć się z problemami związanymi z zatrudnieniem. Teraz, wraz z zespołem Fundacji im. Julii Woykowskiej, organizuje kursy z programowania dla migrantek. Przy wsparciu programu Hello Entrepreneurship, tworzonego przez Ashokę i Citi Foundation, realizują pierwszy, pilotażowy kurs JavaScript.
Anna Ślusareńka, Ashoka: – Jak to się stało, że połączyłaś siły z Fundacją im. Woykowskiej?
Marta Vaskiv: – Na początku wojny w Ukrainie przyjechałam do Poznania i od razu zaangażowałam się w pomoc innym uchodźcom. Razem z grupą wolontariuszy szukaliśmy miejsca, w którym moglibyśmy działać. Fundacja im. Julii Woykowskiej zgodziła się udostępnić nam pomieszczenie do zbiórek. Od końca lutego, przez cały marzec, praktycznie mieszkałam w siedzibie Fundacji, bo codziennie organizowaliśmy wsparcie, zbieraliśmy leki i inne potrzebne rzeczy. I w ten sposób poznałam dziewczyny działające w Fundacji. Wkrótce zaproponowały mi pracę.
Chociaż to był czas intensywnych działań pomocowych, Fundacja Woykowskiej już myślała nad długofalowym wsparciem kobiet. Jakie problemy migrantek chciałyście rozwiązać?
– Pomysł, aby wspierać migrantki na rynku pracy powstał przed wybuchem wojny, ale teraz okazał się jeszcze bardziej potrzebny i aktualny. Dla mnie znalezienie zatrudnienia było łatwiejsze, bo znam język. Skończyłam filologię polską na Uniwersytecie we Lwowie. Jednak większość kobiet, które przyjechały do Polski, nie ma takich możliwości. Nie planowały, że się tutaj znajdą, nie mogły się do tego przygotować, nauczyć się wcześniej chociażby podstaw polskiego. Nawet mój syn powiedział do mnie wczoraj: „Mamo, cieszę się, że masz pracę, ale jeszcze bardziej, że znasz język”. Zdziwiłam się, skąd mu to przyszło do głowy. Okazało się, że na lekcji języka angielskiego pomylił dwa podobnie brzmiące wyrazy. Wtedy zobaczył, że dobra znajomość języka jest ważna, że dzięki temu nie dochodzi do nieporozumień. Widzę to także u osób w moim otoczeniu.
Chociaż pozornie polski i ukraiński są trochę podobne, to bariera językowa jest pierwszą przeszkodą, z którą kobiety się tutaj zderzają. Te, które znają polski chociaż na poziomie komunikatywnym, radzą sobie zdecydowanie lepiej.
Jednak postawiłyście na coś zupełnie innego niż kursy polskiego. Do programu Hello Entrepreneurship Ashoki i Citi Foundation zgłosiłyście się z pomysłem kursów z programowania dla migrantek. Dlaczego właśnie te kompetencje wydały się Wam szczególnie ważne?
– Język polski, owszem, pomoże w znalezieniu tutaj pracy, ale język programowania to język uniwersalny. W firmach z branży IT środowisko jest międzynarodowe, znajomość polskiego często nie jest wymagana. To zawód, który można wykonywać praktycznie z każdego miejsca na świecie. To ma znaczenie dla osób z doświadczeniem migracji – ich sytuacja nie jest stabilna, nie wiedzą, czy nie będą musiały przenieść się dalej. To ważne, by nie były przywiązane do miejsca zatrudnienia. Te kompetencje nie tylko pozwolą uczestniczkom naszych kursów utrzymać się w Polsce, ale będą mogły je wykorzystać także, gdy wrócą do Ukrainy.
Wspomniałaś o międzynarodowym środowisku pracy. To ułatwienie?
– Zdecydowanie. I to z wielu powodów. Jeden to wspomniana wcześniej bariera językowa. Do pracy w IT potrzebny jest raczej coraz bardziej powszechny język angielski niż język kraju, w którym akurat się pracuje. My chciałyśmy, by nasz kurs był szeroko dostępny, dlatego, chociaż większość kursantek zna angielski, mentorzy i mentorki są osobami ukraińskojęzycznymi. Przetłumaczyłyśmy też wszystkie materiały.
Drugi to przystosowanie zespołów IT do pracy w różnorodnym gronie. Firmy dbają, by miejsce pracy było przyjazne i odpowiadało na potrzeby różnych grup pracowników i pracowniczek. To zachęca osoby z doświadczeniem migracji do rozpoczęcia takiej kariery.
Z drugiej strony to wciąż branża zdominowana przez mężczyzn…
– Zgadza się, tym bardziej warto pokazać, że takie możliwości istnieją, że to coś, czego każda osoba może się nauczyć.
Przekonanie o tym, że programowanie, to „męski zawód” sprawia, że kobiety nie wierzą w swoje umiejętności, wątpią w siebie. Udział w kursie to dla nich szansa, żeby zobaczyć, że potrafią, że poradzą sobie i później znajdą dobrą pracę. To wzmacnia poczucie własnej wartości.
Dla wielu z nich to wymarzona praca, nie tylko ze względu na stabilne zarobki, ale też dlatego, że w ich środowisku wzbudza szacunek. Zwłaszcza, gdy wykonuje ją kobieta – to oznacza, że musiała pokonać wiele przeciwności.
Na jakim etapie swoich działań jesteście teraz?
– Za nami rekrutacje do pierwszej edycji programu. Bierze w niej udział dziesięć osób, chociaż zgłosiło się ponad czterdzieści. Zgłaszają się także osoby do kolejnego cyklu szkoleniowego, chociaż tak naprawdę jeszcze oficjalnie nie ogłosiłyśmy zapisów. Zainteresowanie jest ogromne, a informacja szybko rozchodzi się różnymi kanałami. Kobiety polecają sobie wzajemnie nasz kurs, co pokazuje, jak bardzo tego typu działania są potrzebne.
Teraz, do grudnia, nasze kursantki będą uczyły się przy wsparciu mentorek i mentorów. Poza zajęciami prowadzonymi w grupach, mogą liczyć na ich stałe wsparcie, odpowiedzi na pytania i wspólne rozwiązywanie trudności. A my ten proces cały czas monitorujemy. Staramy się na bieżąco testować, pytać, zbierać opinie i sprawdzać, czy cały projekt działa i przynosi rezultaty. Na razie wszystko się udaje.
Jak myślisz, skąd tak duże zainteresowanie?
– Na to składa się tak naprawdę bardzo wiele korzyści płynących z pracy w IT. Wspominałam już o braku bariery językowej, dobrych zarobkach, międzynarodowym środowisku oraz możliwości pracy z każdego miejsca. Ta elastyczność ma jeszcze jeden wymiar – szczególnie ważny dla kobiet. Dzięki niej mogą łatwiej połączyć pracę z opieką nad dziećmi.
Ale myślę, że jest jeszcze inny, ważny powód tej popularności. Dla osób, które przybyły do Polski i nie znają języka, perspektywy zatrudnienia są niewielkie. W dodatku są to często prace fizyczne, jak sprzątanie czy gotowanie. Dla kogoś, kto w swoim kraju budował karierę, pracował już na zupełnie innym stanowisku, takie zaczynanie od nowa jest trudne.
Niestety osoby z doświadczeniem migracji wciąż są postrzegane jako osoby o mniejszych możliwościach i umiejętnościach. Rzadko oferuje im się lepiej płatną pracę. A, jak widać, chętnie korzystają z szansy nauczenia się nowego zawodu.
Kim są uczestniczki kursu?
– W pierwszej grupie są same Ukrainki, chociaż nabór był otwarty. Ale lista tak naprawdę zapełniła się już po pierwszych kilku dniach. O wyborze decydowaliśmy wspólnie z naszym partnerem merytorycznym – szkołą kodowania Kodilla, która dostarcza nam materiały. Nie wprowadziłyśmy też żadnych ograniczeń wiekowych. Na kurs zgłosiły się kobiety w różnym wieku – od 20 do 50 lat. Jest wśród nich Vasylyna, która w Mikołajowie pracowała jako inżynier budowlany. Po 24 lutego, jak wiele innych osób, musiała wyjechać z Ukrainy. Teraz mieszka z jedną z córek w malutkiej kawalerce i codziennie pracuje jako sprzątaczka w hotelu, a wieczorami uczy się programowania. Jak sama mówi, kocha matematykę, a kodowanie potrafi ją tak wciągnąć, że trudno oderwać jej ręce od klawiatury i myszki.
Wspominałaś o tym, że zapotrzebowanie jest ogromne, a druga grupa już się właściwie zebrała. Czy planujecie niedługo uruchomić kolejny kurs?
– Bardzo byśmy chciały. Jednak, o ile z uczestniczkami nie mamy problemu, o tyle wciąż poszukujemy mentorów i mentorek. Do tej pory udało nam się nawiązać partnerstwa z firmą Fiberhost, oraz firmami szkoleniowymi – GFT, Giganci Programowania i Kodilla. Nasze działania wsparła też Stephanie Shirley – brytyjska przedsiębiorczyni i filantropka, której firma IT jako jedna z pierwszych na świecie zatrudniała kobiety jako programistki. Shirley sama jest uchodźczynią, więc wie, jak trudno ułożyć sobie życie w nowym kraju.
Jednak wciąż potrzebne jest nam wsparcie doświadczonych programistek i programistów. Chcemy także nawiązać współpracę z firmami z branży IT, aby pomóc uczestniczkom kursu w znalezieniu pierwszych staży i praktyk. Wcześniej rekrutowałyśmy prowadzących z językiem ukraińskim, ale teraz szukamy także z polskim. Widzimy, że z czasem bariera językowa jest coraz mniejsza.
Czy chodzi o jakieś konkretne kierunki lub specjalizacje?
– Obecnie uczymy programowania w języku JavaScript, ale absolutnie nie chcemy się w nim zamykać. Poszukujemy więc specjalistów kodujących także w innych językach. To ułatwiłoby nam przystosowanie kursu do wymagań rynku pracy. Nie zamykamy się także na zawody związane z programowaniem, jak np. UX/UI design czy data science.
Mamy też własny pomysł, jak rozwiązać problem braku mentorek i mentorów. Chcemy, by w przyszłości osoby, które skończą kurs pilotażowy wspierały prowadzących kolejne grupy. W ten sposób będą mogły podzielić się zdobytym doświadczeniem – w końcu same już rozwiązały problemy, na które natrafią kolejne uczestniczki.
Myślę, że taki przykład od osób, które już skończyły kurs, jest bardzo ważny. Jeśli widzę, że komuś się udało, że jest teraz w lepszym miejscu, ma fajną pracę, to też chcę iść tą drogą. Wiem wtedy, że otrzymam wsparcie.
fot.: Olena Herasym
Marta Vaskiv urodziła się w 1981 roku we Lwowie w rodzinie o polskich korzeniach. Absolwentka filologii polskiej na Uniwersytecie we Lwowie. Po eskalacji wojny w Ukrainie przyjechała do Poznania, gdzie jej córka studiuje na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Teraz pracuje w Fundacji im. Julii Woykowskiej. Prywatnie żona, matka dwójki dzieci – Markijana i Sofiji.