„Mały OFIP”. Przed organizacjami w 2019 roku stoją wielkie wyzwania [patronat ngo.pl]
Po tegorocznym „małym OFIP-ie”, który odbywał się pod hasłem „Czy istnieje dobro wspólne?”, trudno o jednoznaczne odpowiedzi. Padło jednak wystarczająco wiele myśli inspirujących do refleksji i działania na rzecz budowy tego dobra, by uznać spotkanie działaczy i działaczek organizacji za naprawdę udane.
Centralnym punktem wydarzenia była dyskusja pod tytułem „Społeczeństwo obywatelskie w polityce”. Wśród rozmówców i rozmówczyń – pochodzących z różnych organizacji o różnych profilach ideowych – wytworzyła się podczas niej dynamika, która doprowadziła do wskazania przez nich ciekawych kierunków dalszego myślenia i debaty wśród organizacji społecznych.
Partie „wożą” się na organizacjach?
– W niewystarczającym stopniu zdajemy sobie sprawę z tego, jak mocno partie polityczne są świadome, że zaufanie do nich jest ekstremalnie niskie w społeczeństwie – rozpoczął dyskusję Paweł Marczewski z Fundacji im. Stefana Batorego. – Warto zauważyć, że próbują się one niejako „wozić” na kapitale znacznie wyższego zaufania do organizacji społecznych, organizacji nieformalnych czy ruchów protestu. Coraz częściej partie próbują zagarniać dla siebie to zaufanie poprzez podpinanie się lub nawet inicjowanie ruchów społecznych. A organizacje trochę nie wiedzą, co z tym zrobić. Na próby wrogiego przejęcia nie wystarczy odpowiedź: „ale my jesteśmy apartyjni” – dodawał, wskazując to zjawisko jako poważne wyzwanie stojące przed społeczeństwem obywatelskim.
Diagnoza ta sprowokowała dyskusję nad politycznością organizacji oraz relacjami tego, co polityczne i niepolityczne. Udało się jednak – jak się zdaje – uniknąć pułapki powtarzania nieustająco tych samych argumentów, które wielokrotnie padły już między innymi w debatach na portalu NGO.pl.
Elżbieta Korolczuk, członkini Rady Akcja Demokracja, przypomniała, że dzielenie spraw na polityczne i niepolityczne w praktyce się nie sprawdza. Jako błąd wskazywała choćby uznawanie za polityczne tak zwanych „kwestii światopoglądowych” (takich jak aborcja czy prawa osób LGBT), ale już nie socjalnych, takich jak ubóstwo energetyczne. Przekonywała, że to właśnie ta dychotomia może być jednym ze źródeł faktu, że tylko 8% polskich organizacji jako jedną ze sfer swojego działania wskazało działalność polityczną czy obronę praw człowieka. – Zapominamy, że polityka jest po prostu kwestią relacji władzy, które przenikają nasze życie prywatne i publiczne. Jasne oddzielanie tych dwóch sfer jest błędem zarówno na poziomie myślenia, jak i języka. Przecież kwestie takie jak smog czy ubóstwo energetyczne są niezwykle polityczne i wprost zależą od decyzji politycznych. A jednocześnie czasem uważamy, że powinny być załatwiane poza sferą sporu politycznego. To niemożliwe – dodawała badaczka.
Jako przykład negatywnych skutków takiego myślenia wskazywała sytuację ruchów lokatorskich czy związanych z zaległościami alimentacyjnymi, które musiały walczyć z delegitymizowaniem ich żądań jako przejawu nie obywatelstwa, ale roszczeniowości. – Musimy wrócić do myślenia o obywatelstwie nie tylko politycznym, ale także socjalnym – przekonywała Korolczuk. – Uznajemy, że dobro wspólne jest abstrakcyjne, że nie dotyczy konkretnych potrzeb określonych grup społecznych. Uznajemy, że te grupy nie działają na rzecz dobra wspólnego, tylko na rzecz własnego wąsko rozumianego interesu. To błąd.
„Uberyzacja” aktywności społecznej
Korolczuk dodawała przy tym, że to właśnie w ruchach oddolnych – również takich, jak te wspomniane – istnieje gotowość, żeby przełamać ten sposób myślenia.
Pojawienie się na „mapie społecznej” aktywnych ruchów społecznych Jakub Wygnański ze Pracowni Badań i Innowacji Społecznych „Stocznia” nazwał nawet „nową topografią”. Wskazał jednak również na mniej pozytywne efekty tego procesu. – Duża część aktywności obywatelskiej się „uberyzuje”, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Próg uruchomienia dużej akcji społecznej jest dziś bardzo niski, ale nie bardzo wiadomo, co z nią dalej zrobić, jaką instytucję tworzy, jaki kierunek przyjmie. Nikt jeszcze nie wymyślił dobrego przepisu na metamorfozę kuli czystego protestu w coś trwałego – argumentował.
– Jeśli człowiek przez sześć lat zderza się ze ścianą, to ileż można? – pytała za to Kinga Wiśniewska ze Stowarzyszenia Inicjatyw Możliwych Rzecz Jasna z Ostródy. To organizacja, która wystartowała w ostatnich wyborach samorządowych i wprowadziła do rady miasta dwie osoby. Sama Wiśniewska otarła się o drugą turę wyborów na burmistrzynię (zabrakło jej paruset głosów). – Wykroczenie poza, przecież umownie przyjętą, formułę organizacji pozarządowej, było, owszem, formą walki o władzę, ale nie tylko. Było również próbą po prostu wzięcia odpowiedzialności za to, co nam się marzy. Marzymy o konkretnym mieście, konkretnych zmianach, chcemy na naszej prowincji żyć troszeczkę wygodniej. I choć możemy nasze postulaty ciągle powtarzać, prowadzimy własną telewizję, żyjemy dobrze z mediami, to męcząca jest sytuacja, kiedy zawsze ostateczny wynik zależy od tego, czy ktoś nas zechce wysłuchać – dodawała, uznając jednocześnie za znamienne, że ruchy społeczne i aktywiści oraz aktywistki osiągnęli lepszy wynik w ostatnich wyborach w mniejszych miejscowościach niż w dużych miastach.
Nie jesteśmy udomowionymi zwierzętami
Rozmowa dotyczyła także ataków na konkretne organizacje oraz konsekwencji polityki rządu dla niektórych z nich. Wiśniewska – jako oceniająca projekty w ramach FIO – podkreślała, że nie spotkała się w nowej edycji z naciskami czy sugestiami dotyczącymi tego, kto powinien dostać pieniądze. Wskazała jednak, że ma wrażenie, że niektóre organizacje zrezygnowały z ubiegania się o dotację z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. Agata Teutsch z Fundacji Autonomia, której boje z administracją rządową szczegółowo opisywaliśmy w portalu NGO.pl, stwierdziła, że zupełnie jej to nie dziwi, gdyż niektóre organizacje nie chcą ryzykować podobnego potraktowania, z jakim spotkała się jej fundacja.
Teutsch: To wygrana połowiczna. Dla nas i innych organizacji
– Takim organizacjom jak Autonomia jest obecnie trudniej funkcjonować. Możemy korzystać z mniejszej puli zasobów publicznych, które są inaczej dysponowane i nie są dostępne dla takich projektów, jakie prowadzimy – wskazywała. – Jednocześnie mamy coraz większą jasność, dlaczego robimy to, co robimy i co jest naszym celem. Kiedy myślę o roli organizacji społecznych czy społeczeństwa obywatelskiego, to kluczowa jest dla mnie ich funkcja kontrolna, związana z patrzeniem na ręce, redefiniowaniem pojęć czy ujawnianiem struktur. Coraz istotniejsze wydaje mi się rozszerzanie przestrzeni wolności obywatelskiej, dbałość o prawa człowieka, pluralizm czy budowanie solidarności społecznej, również wśród tych, którzy są marginalizowani i rozproszeni.
Dopytywana o inne konsekwencje zmiany władzy w Polsce dla jej organizacji, stwierdziła, że pogorszeniu uległy jej relacje na przykład z placówkami edukacyjnymi. – Z jednej strony mierzą się one z problemami, które łatwiej byłoby im rozwiązywać przy współpracy z nami, ale z drugiej otrzymują bardzo konkretne instrukcje od instytucji kontrolujących, które im na taką współpracę nie pozwalają. Pojawia się więc dystans, którego nie jesteśmy w stanie przekroczyć. Dyrektorki i dyrektorzy szkół z rezerwą podchodzą do działania z organizacjami, które zajmują się tematyką taką, jak my – wskazywała.
Z pytaniem o bilans ataków na organizacje mierzył się również Jakub Wygnański. Ocenił, że w wyniku nagonki mediów publicznych między innymi na jego organizacje, zyskała ona więcej przyjaciół niż wrogów, a z reakcji na nią wypączkowały również wartościowe inicjatywy jak Fundusz Obywatelski.
Wygnański wskazywał również, że musimy pamiętać o tym, jak wiele naszych działań ma charakter propaństwowy, ale niekoniecznie partyjny. – A często, gdy zaczynamy się nimi zajmować, słyszymy: jesteście partyjni, partyjniacy z was. Sens tego jest mniej więcej taki: „byliście udomowieni jak zwierzęta, a teraz pokazujecie pazury”.
To rodzaj poważnego nieporozumienia. A myślę, że przecież większość z nas należy do ludzi, którzy chcą w Polsce bronić reguł, dla których lojalność wobec państwa jest ważniejsza od lojalności w stosunku do partii – mówił.
Duopol się domyka. Co na to organizacje?
W podobne tony uderzał także Piotr Trudnowski z Klubu Jagiellońskiego, która to organizacja definiuje od niedawna swoją misję w dwóch krótkich hasłach: „Robimy politykę, budujemy mosty”. Takie ujęcie sprawy wymagało – jak podkreśla Trudnowski – częściowego wyjścia z roli ekspertów i aktywistów, ale otwiera też nowe możliwości. – Chcemy być w przestrzeni publicznej konserwatywnym głosem spoza rządu. Głosem, którego jest gotowa wysłuchać zarówno władza, jak i jej przeciwnicy – mówił, wskazując, że rzeczywiście udaje im się być słuchanym przez różne strony „plemiennego” sporu politycznego w Polsce.
Ów spór – coraz ostrzejszy i brutalniejszy – Trudnowski wskazywał jako jedno z kluczowych wyzwań na 2019 rok, również dla organizacji społecznych. – Stoimy przed bardzo realnym ryzykiem domknięcia się duopolu partyjnego w Polsce. Widzimy to choćby po reakcjach na powstające po wyborach samorządowych koalicje. Bezpartyjni Samorządowcy są „do bani”, bo weszli w koalicję z PiS-em i „zdradzili bezpartyjność”, ale w innym województwie już są w porządku, bo weszli w koalicję z PO. Część ruchów miejskich w Warszawie jest „do bani”, bo ich przedstawiciele „ośmielili się” wejść w koalicję z PO czy objąć funkcję w ratuszu, a przecież budowały się na byciu w kontrze wobec Hanny Gronkiewicz-Waltz. Takich reakcji wcześniej nie było, budowanie różnych koalicji było czymś normalnym – wskazywał. – Obecnie polaryzacja plemiennego sporu sprawia, że wszystkich, którzy są w stanie pozostać pomiędzy dwoma obozami, będzie się próbowało albo wchłonąć, albo zdeptać w taki sposób, żeby przestali istnieć. W tym sensie wszystkie formacje, które są w stanie pozostawać poza duopolem, zasługują na wsparcie organizacji obywatelskich – przekonywał, argumentując także, że należy podjąć próbę zmiany ordynacji w wyborach samorządowych w taki sposób, by obniżyć faktyczny próg wyborczy.
Trudnowski dodawał również, że podobne mechanizmy będą stosowane wobec samych organizacji. – Abstrahując od tego, czy jest nam bliżej do któregoś z dużych obozów, czy nie, to zgoda na istnienie duopolu oznaczać będzie skazanie się na bezalternatywną współpracę tylko z jedną opcją polityczną. Przedstawiciele drugiej z nich będą nas lekceważyć. Musimy dbać o pluralizm, bo inaczej potencjał organizacji i ruchów społecznych ulegnie zmarnowaniu – przestrzegał.
– Musimy działać poza duopolem – zgodziła się z nim Korolczuk. – Mieliśmy ogromny dylemat, czy w sprawie CETA i TTIP budować koalicję z posłami z Kukiz’15. Pod wieloma względami się bardzo różnimy. Ale to konieczne. Po pierwsze, żeby przełamać duopol, a po drugie żeby uświadomić sobie, że trudno nam będzie znaleźć ludzi, z którymi zgadzamy się w 100%. A mamy do załatwienia konkretne sprawy – przekonywała, przestrzegając przed pokusą ideowej czystości.
Na przestrogę zdecydował się także Paweł Marczewski. Przekonywał, że jesteśmy w momencie, w którym zmieniają się oczekiwania wobec organizacji, a ich deklarowana apolityczność przestała być gwarantem poparcia społecznego. – Ludzie coraz chętniej popierają aktywność stricte polityczną organizacji, polegającą właśnie na budowaniu dobra wspólnego czy platform porozumienia społecznego albo na obronie zasad działania demokracji. Ludzie chcą wspierać już nie tylko organizacje pomocowe, ale również te, które budują spójność społeczną, budują mosty czy pełnią funkcje strażnicze. Nie należy się tego bać – wskazywał. Jednocześnie przestrzegał, że wysokie zaufanie i coraz większe wsparcie dla organizacji również w ich politycznych działaniach nie może przerodzić się w samozadowolenie kosztem naciskania na budowę silnych instytucji państwa umożliwiających prowadzenie sporu i pluralizm. – Ludzie chcą wspierać organizacje również dlatego, że nie mają dobrej alternatywy. Kraj, w którym organizacje cieszą się najwyższym zaufaniem na świecie, jest Meksyk. Dzieje się tak, ponieważ tam instytucje państwa nie działają – mówił.
Szukajmy innowacyjnej demokracji!
Agata Teutsch przekonywała przy tym, że wpływanie na decyzje polityczne na własnych zasadach wymaga dużej autorefleksji i uważności. – Potrzebujemy odwagi cywilnej, krytycznego myślenia i gotowości do przyznania, że zmiana, o którą mi chodzi, jest radykalną zmianą społeczną. To zmiana, która nie będzie pielęgnowana przez system, przez żadne władze, nie będzie wspierana finansowo i doceniana. To oznacza bycie zawsze w jakiejś opozycji. Dlatego za zagrożenie uważam taką instytucjonalizację organizacji społecznych, która miałaby oznaczać, że je łatwiej kontrolować i wchłaniać – mówiła, nawiązując niejako do diagnozy, od której dyskusję rozpoczął Marczewski.
Teutsch apelowała także o szukanie alternatywnych sposobów samoorganizacji.
Podobnie brzmiały diagnozy Wygnańskiego, który wskazywał, że musimy szukać czegoś pomiędzy obecnym kształtem demokracji przedstawicielskiej a „demokracją instant”. – Musimy eksperymentować i to sektor pozarządowy powinien być źródłem tych pomysłów i innowacji. Musimy też wykonać więcej pracy, żeby dotrzeć, jakkolwiek to zabrzmi, do ludzi, na prowincję. Nie po to, by im mówić, co mają myśleć, ale żeby ich słuchać.
O wyraźniejsze włączenie obywateli i obywatelek we współdecydowanie o działaniach organizacji apelowała także Korolczuk. – Musimy zacząć inaczej wyobrażać sobie relacje z obywatelami i obywatelkami. Model kliencki, myślenie o ludziach jako o wolontariuszach albo klientach organizacji jest nie do utrzymania. Musimy pomyśleć o przekazywaniu im władzy, o innym sposobie funkcjonowania demokracji w samych organizacjach pozarządowych. Musimy po prostu oddać część władzy ludziom, którzy chcą się zaangażować – mówiła.
Bodnar: „Potrzebujemy dyskusji o Europie socjalnej”
W trakcie konferencji głos zabrał także Adam Bodnar, Rzecznik Praw Obywatelskich. W swoim wystąpieniu zatytułowanym „Wartości europejskie a prawa obywatelskie”, wskazał, że debata na temat tego, „czy istnieje dobro wspólne, czy jest coś, co nas łączy, jak definiować wartości europejskie i jaki to wszystko ma wpływ na przestrzeganie praw i wolności obywatelskich, jest dziś niezwykle istotna”. – Po pierwsze, ze względu na sytuację społeczeństwa obywatelskiego, na fakt, że powstał istotny podmiot państwowy, który ma się zajmować rozwojem społeczeństwa obywatelskiego i tak naprawdę jeszcze nie wiemy, w którym kierunku polityka tego podmiotu będzie postępować. Po drugie, ze względu na rosnącą polaryzację społeczną, która jest efektem codziennej polityki i wykorzystywania w niej określonych metod, co wpływa także na zmianę modelu debaty publicznej. Dziś coraz rzadziej możemy znaleźć przestrzeń do poszukiwania dobra wspólnego. Po trzecie wreszcie, ze względu na pojawiające się kwestionowanie modelu integracji europejskiej – mówił.
Pełczyńska-Nałęcz: Historia Europy się nie skończyła
Dodawał także, że w zbyt małym stopniu zastanawialiśmy się nad tym, czy gdy Polska przystępowała do Unii Europejskiej, jako społeczeństwo faktycznie chcieliśmy realizować zestaw określonych wartości. Według Bodnara zabrakło debaty na ten temat, w wyniku czego dziś musimy odbywać „przyspieszony kurs Konstytucji i prawa europejskiego”. – Wybory do Parlamentu Europejskiego są idealną okazją, żeby zastanowić się, czym są wartości europejskie, ale nie tylko na poziomie ogólnym, ale myśleć również nad tym, w jaki sposób przekładają się one na codzienność obywateli.
– Niech to będzie dyskusja na temat koncepcji Europy socjalnej, ochrony praw socjalnych, na temat strefy Euro, pełniejszej ochrony przed dyskryminacją, nad ACTA 2, o relacjach między państwami a Unią czy między Unią a innymi organizacjami międzynarodowymi zajmującymi się ochroną praw człowieka – apelował Bodnar.
Namawiał również do szukania w tych kwestiach przede wszystkim tego, co łączy.
Zaraz po wystąpieniu Rzecznik otrzymał od OFOP-u raport z działań Repozytorium OFOP-u, które bada i dokumentuje przypadki naruszeń zasad współpracy między rządem a organizacjami.
A poza tym…
„Mały OFIP” był również okazją do podsumowania obecnego stanu prac nad Strategiczną Mapą Drogową Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. – Po pięciu latach zastanawiamy się, w jakiej formule kontynuować działania, które się sprawdziły, oraz co należy zmienić. Chcemy tworzyć istotny punkt odniesienia w debacie publicznej o Polsce, pokazać, że trzeci sektor ma jakąś ideę i wizję, ze względu na którą prowadzi wspólne działania w imię wspólnych wartości. Bo jesteśmy różni, ale w tej różnorodności tworzymy jedność – mówił Zbigniew Wejcman z Sieci Wspierania Organizacji Pozarządowych SPLOT.
Podczas dwudniowego spotkania odbyły się także prezentacje dwóch kampanii prowadzonych przez organizacje pozarządowe: „#MEGA – organizacje pozarządowe w Europie” oraz „Organizacje Społeczne – To działa!”. Uczestnicy i uczestniczki spotkania mogli także wysłuchać refleksji dyrektora Fundacji im. Roberta Schumana na temat tego, jakie wnioski płyną dla polskich organizacji z kampanii brexitowej, wysłuchać wykładu o roli aktywności społecznej w odzyskiwaniu niepodległości przez Polskę, poznać osobistą perspektywę na dobro wspólne Ludwiki Wujec oraz niżej podpisanego, a także wysłuchać debaty o najważniejszych wyzwaniach, przed jakimi stoi Europa, wśród których paneliści i panelistki wskazali między innymi kryzys wartości, brak wspólnej polityki migracyjnej, rozdźwięk między sposobem działania Unii a oczekiwaniami obywateli i obywatelek, oraz trudność w zdefiniowaniu, czym jest tożsamość europejska.
Dyskutowane były wreszcie szczegółowe wyzwania stojące przed organizacjami w 2019 roku. Przeczytaj krótkie podsumowanie prac w grupach, przygotowane przez ich moderatorów i moderatorki.
Od relacji z rządem do praw pracowniczych. 7 wyzwań dla organizacji społecznych
Masz zdanie na poruszane podczas konferencji kwestie? Napisz swoją opinię (maks. 4500 znaków) i wyślij ją wraz z biogramem i zdjęciem na adres redakcja@portal.ngo.pl!
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.