Łamanie praw człowieka osłabia bezpieczeństwo państwa [felieton Izdebskiego]
Podczas zeszłotygodniowej konferencji w siedzibie białostockiego oddziału Straży Granicznej Jarosław Kaczyński powiedział, że „to, co pokazuje część mediów i opozycja, to radykalne mijanie się z prawdą”. Formułując taki zarzut, zapomniał, że to jego obóz polityczny uznał, że media nie powinny mieć dostępu do terenów przygranicznych, a obywatele zostali pozbawieni możliwości dostępu do wiarygodnej i niezależnej informacji.
Jednym z elementów przedłużonego o dwa miesiące stanu wyjątkowego jest bowiem całkowite wykluczenie mediów i obywateli ze sprawowania kontroli społecznej nad działaniami funkcjonariuszy zaangażowanych w ochronę granic.
Zarzut, że dziennikarze rzekomo mijają się z prawdą jest w tym kontekście po prostu cyniczny.
Jest to zresztą element szerszego problemu. Naiwnej wiary władzy (nie tylko tej i nie tylko w Polsce), wynikającej na ogół z chęci przyznania sobie nieograniczonych kompetencji, że kwestie bezpieczeństwa uzasadniają ograniczanie prawa do informacji oraz pozostałych praw człowieka.
Fałszywy pretekst
Mówiąc obrazowo, to, że jakiś problem zamiecie się pod dywan, nie spowoduje, że się on rozwiąże. Szczególnie, że władze dość nieudolnie posługują się, sprezentowaną przez samych siebie, miotłą. Kompromitująca konferencja Mariusza Błaszczaka i Mariusza Kamińskiego wywołała więcej pytań niż odpowiedzi, wrzutki o rzekomych ładunkach wybuchowych w formie maszynki do strzyżenia spotkały się z politowaniem, a lekceważenie pytań o los dzieci z Michałowa stał się smutnym symbolem bezduszności.
A przy tym, samo bezpieczeństwo rozumiane jako ochrona polskich granic nie wzrosło. Mamy obecnie więcej przypadków przekroczenia granicy niż w momencie ogłaszania stanu wyjątkowego. Tak samo tortury zadawane przesłuchiwanym przez przedstawicieli amerykańskiej administracji talibom nie uchroniły Afganistanu przed ich powrotem.
Bezpieczeństwo ma tłumaczyć również coraz większą inwigilację społeczeństwa. A jednak ujawnione niedawno m.in. przez Amnesty International przypadki użycia oprogramowania Pegasus w stosunku do dziennikarzy na Węgrzech i w wielu innych krajach pokazały, że prawdziwym celem bywa często powstrzymanie dziennikarzy od przeszkadzania władzy.
Niebezpieczny brak jawności
Im mniej jawności, tym społeczeństwa są mniej bezpieczne. Nie bez powodu, Zasady z Tshwane, które określają standardy relacji bezpieczeństwo – dostęp do informacji, określają, że nie można w żadnych okolicznościach tłumaczyć ograniczenia jawności kwestiami bezpieczeństwa, gdy może dochodzić do naruszania praw człowieka. A takim naruszeniem jest „odstawianie” za białoruską granicę osób, które są tam narażone na niebezpieczeństwo, czy pozostawianie wycieńczonych osób samym sobie.
Brak jawności to także brak wiedzy o nadużyciach funkcjonariuszy. To zapewne jeden z głównych powodów odebrania mediom prawa do relacjonowania działań na granicy.
Ale należy sobie zadać pytanie, czy naprawdę Polska jest bezpieczna, jeśli jej przedstawiciele bez konsekwencji przekraczają swoje kompetencje?
Jawność pomaga chronić granice
Dopuszczenie dziennikarzy do granicy i zwiększenie przejrzystości działań polskich władz powinno być też na rękę jej przedstawicielom. Media mogą wykorzystać swój potencjał to uprzedzenia osób, które chciałyby skorzystać z pustych obietnic Aleksandra Łukaszenki, a w rezultacie ryzykują życie i zdrowie.
Dziwne, że polskie władze nie widzą w dziennikarzach sojuszników w uszczelnianiu przepływu imigrantów przez granicę.
Tam, gdzie nie ma niezależnego dziennikarstwa, do działań przystępują propagandziści Łukaszenki. W rezultacie nikt nie jest bezpieczny. Ani osoby marzące o lepszym życiu w Europie, ani polskie granice.
Krzysztof Izdebski – ekspert w Open Contracting Partnership i Forum Idei Fundacji im. Stefana Batorego, członek Zarządu Consul Democracy Foundation. German Marshall Fellow. Jest prawnikiem specjalizującym się w dostępie do informacji publicznej i ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego. Posiada szerokie doświadczenie w tematyce relacji między administracją publiczną a obywatelami. Jest także autorem portalu Apolitical.co. 27. na liście 50 najbardziej wpływowych polskich prawników Dziennika Gazety Prawnej w 2019 roku.
Źródło: informacja własna ngo.pl