Kongres Praw Obywatelskich to dowód na pożytki z ufania organizacjom
Kongres Praw Obywatelskich to sukces, który nie byłby możliwy bez zaufania organizacji i do organizacji społecznych. Zaufania, które na co dzień okazuje im Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar. I tego, które okazali im kilka lat temu parlamentarzyści i parlamentarzystki. Warto o tym przypominać zwłaszcza obecnie.
Rzecznikiem Praw Dziecka został Mikołaj Pawlak, dyrektor w Ministerstwie Sprawiedliwości, w którym sprawował nadzór nad zakładami poprawczymi, sądami rodzinnymi czy schroniskami dla nieletnich. Został nim, chociaż w opinii przytłaczającej większości ekspertów i ekspertek – w tym ustępującego RPD, Marka Michalaka – nie spełnia ustawowego wymogu, jakim jest pięcioletnie doświadczenie w pracy z dziećmi lub na ich rzecz. Został nim, choć sprzeciwiało się temu środowisko pozarządowe oraz aktywiści i aktywistki młodzieżowi, którzy zdecydowali się nawet napisać w tej sprawie apel do senatorów. Został nim, choć w międzyczasie odrzucono kandydaturę między innymi profesor Ewy Jarosz, popieranej przez koalicję kilkudziesięciu organizacji pozarządowych. Oraz przyjętą z aprobatą przez liczne i bardzo różnorodne środowiska społeczne kandydaturę doktor Agnieszki Dudzińskiej, upokorzonej przez Prawo i Sprawiedliwość, które najpierw dwukrotnie zgłosiło ją na to stanowisko, by dwukrotnie nie zgodzić się na jej wybór w parlamencie – raz w Sejmie i raz w Senacie.
Jakim Rzecznikiem będzie Pawlak? Nie czas jeszcze, by wyrokować. Trudno jednak być przesadnym optymistą.
Przeczytaj: Rzecznika Praw Dziecka wciąż nie ma? To najgorszy przejaw partyjniactwa
Kto najlepiej wskaże obrońcę praw?
Czemu piszę o tej sprawie w kontekście II Kongresu Praw Obywatelskich organizowanego przez Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara, i jego Biuro? Bo pamiętam doskonale, że pomysł, by to właśnie ówczesny wiceszef Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zastąpił na stanowisku RPO Irenę Lipowicz, początkowo wcale nie spotkał się z entuzjazmem rządzących – wówczas: Platformy Obywatelskiej i PSL. Wręcz przeciwnie – popierające Bodnara organizacje musiały włożyć wiele wysiłku w to, by przekonań posłów i posłanki, a później senatorów i senatorki, że idea powołania na Rzecznika osoby całkowicie spoza polityki, a nawet spoza administracji publicznej, całkowicie niezależnej, powszechnie szanowanej w środowisku obrońców i obrończyń praw człowieka, apolitycznej oraz – co nie bez znaczenia – popieranej przez szerokie środowisko organizacji społecznych, jest naprawdę kapitalna. Że warto utrzymać tradycję, że stanowisko to pełnione jest przez jedną osobę przez jedną kadencję i dokonać zmiany.
A przy wybieraniu następcy zaufać organizacjom, czyli po prostu działaczom i działaczkom społecznym, którzy często sami są rzecznikami i rzecznikami praw obywatelskich na różnych poziomach władzy i w różnych sytuacjach. Uwierzyć w to, że to właśnie oni najlepiej wiedzą, kto będzie odpowiednim obrońcą praw człowieka na poziomie centralnym.
Bodnar szybko spłacił swój dług środowiskom społecznym. Nie mam tu jednak na myśli jakichkolwiek ciemnych sprawek – wręcz przeciwnie. Nowy Rzecznik okazał się najbardziej otwartym na współpracę ze środowiskiem społecznym spośród wszystkich dotychczasowych. Korzysta z wiedzy aktywistów i aktywistek, wsłuchuje się w ich głos, pyta o radę. Choć więc także poprzedni Rzecznicy oraz Rzeczniczki korzystali z porad środowisk pozarządowych, to tak szeroko zakrojona współpraca i wymiana wiedzy mogłaby nie być możliwa, gdyby nie to, że politycy i polityczki ostateczne zaufali głosowi organizacji.
Kandydat nieprzypadkowy, bo społeczny
Obecny Rzecznik nie czeka też wyłącznie na obywateli i obywatelki w biurze, ale rozpoczął bezprecedensowy objazd po Polsce, by w miejscowościach różnej wielkości, w Polsce powiatowej, spotykać się z ludźmi, miejscowymi działaczami i działaczkami, słuchać lokalnych, małych organizacji społecznych. By jeszcze lepiej zrozumieć problemy z przestrzeganiem praw obywatelskich w całym kraju: wielkich miastach, małych miejscowościach i na wsi.
By móc interweniować w konkretnych, indywidualnych sprawach i proponować systemowe rozwiązania. To również nie wydarzyłoby się, gdyby nie determinacja koalicji organizacji i jej skuteczność w przekonywaniu parlamentarzystów i parlamentarzystek.
Nie ma Rzecznik łatwego życia – spektrum spraw, którymi się zajmuje, jest bardzo szerokie. Budżet instytucji regularnie jest ograniczany przez władze, a obowiązków nie ubywa, wręcz przeciwnie. Bo Bodnar zwykł zajmować się zarówno sprawami praworządności – konstytucyjnością zmian w Trybunale Konstytucyjnym, ustroju sądów powszechnych, służbie cywilnej czy Sądzie Najwyższym – jak i codziennymi problemami milionów ludzi: prawami pracowniczymi, ubóstwem energetycznym, dostępem do transportu zbiorowego, jakością systemu ochrony zdrowia, bezdomnością, świadczeniami alimentacyjnymi, ochroną przed przemocą… Czy każdy byłby gotów i w stanie działać równie szeroko i profesjonalnie? Z pewnością nie. Czy Bodnar jest jedynym, który podołałby temu zadaniu? Równie oczywiste jest, że nie. Ale kolejne miesiące jego pracy tylko potwierdzają, że organizacje społeczne nie zgłosiły swojego kandydata na RPO z przypadku.
Kongres obywateli i obywatelek
W większości wspomnianych spraw Bodnar pyta o zdanie zarówno ludzi, których określone naruszenie praw obywatelskich dotyka bezpośrednio, jak i tych, którzy im pomagają: głównie działaczy i działaczki społeczne. Efekty wszystkich tych działań – jeżdżenia po Polsce, współpracy z organizacjami społecznymi oraz zajmowania się prawami obywatelskimi rozumianymi możliwie szeroko – wyraźnie było widać na odbywającym się w piątek i sobotę II Kongresie Praw Obywatelskich. Także ten – oraz poprzedni – Kongres oraz jego efekty mogłyby nie zaistnieć, gdyby nie elementarna otwartość rządzących na głos środowisk społecznych.
43 panele, dyskusje i warsztaty podejmujące bardzo różnorodne tematy (jak przyznaje sam Bodnar, to wciąż i tak tylko wybór spraw, którymi zajmuje się Biuro Rzecznika). Wiele organizacji społecznych zaangażowanych w wymyślanie paneli, prowadzenie ich i dyskusję. Przestrzeń do spotkania, wymiany doświadczeń, nawiązania kontaktów międzysektorowych (na przykład ze środowiskiem prawniczym). I ambitne zamierzenie, by z Kongresu wynikły konkretne rekomendacje: dla samego Rzecznika, organizacji społecznych, samorządów, służb, wymiaru sprawiedliwości i władz państwowych. Rekomendacje z zeszłorocznego Kongresu już wyznaczają kierunek rozwiązywania licznych problemów społecznych – tegoroczne, których dokładne sformułowanie poznamy niebawem, prawdopodobnie będą równie wartościowym drogowskazem.
Drogowskazem, z którego Rzecznik skorzysta na pewno – widać to po jego działaniach podjętych w ciągu ostatniego roku. Drogowskazem, z którego korzystać powinny organizacje i samorządy. Drogowskazem, który powinien mieć wpływ na tworzenie i reformowanie polityk publicznych na poziomie całego państwa.
Zaufanie owocuje
Czy tak będzie? Zobaczymy – w niektórych sprawach przez rok udało się osiągnąć pewien postęp. W innych apele Rzecznika trafiają na mur nie do przebicia. Taki już los osób sprawujących ten urząd – jeśli dobrze spełniają swoją powinność, to zawsze okażą się niewygodne dla władzy. Celem Rzecznika jest wszak kontrolowanie rządzących oraz wskazywanie tych miejsc, w których państwo narusza prawa obywatelskie lub niedostatecznie je chroni. Wytykanie błędów i luk. Władza więc nie musi Rzecznika lubić. Warto jednak, by wsłuchiwała się w jego głos. Głos, który brzmi tym wiarygodniej, im osoba pełniąca ten urząd jest bardziej niezależna od myślenia partyjnego, im chętniej korzysta ze zbiorowej mądrości, mieszczącej się również w środowisku organizacji społecznych, im uważniej słucha obywateli i obywatelek, im większe ma poparcie społeczne.
Takich osób w środowisku organizacji społecznych nie brakuje. Takimi osobami są Adam Bodnar, Ewa Jarosz, Agnieszka Dudzińska. Choć w wielu sprawach szczegółowych mogliby się między sobą różnić, to więcej ich łączy: fachowość, niezależność myślenia, apolityczność, gotowość do słuchania różnych środowisk, zaufanie organizacji społecznych i do organizacji społecznych. Śmiem twierdzić, że organizacje, które kilka lat temu wysunęły kandydaturę Bodnara na RPO, dziś nie żałują. Ufam, że nie żałują również parlamentarzyści i parlamentarzystki, którzy go poparli, uznając, że przy wyborze obrońcy praw obywateli i obywatelek warto wsłuchać się w ich głos.
Posłuchajcie organizacji
Szkoda, że zupełnie inaczej zachowali się obecnie rządzący – nie tylko nie wybierając na Rzecznika Praw Dziecka kandydatek popieranych przez organizacje młodzieżowe i działające z dziećmi oraz na ich rzecz, ale ostatecznie wybierając kandydata pomimo ich sprzeciwów. Oby obawa, że efekt będzie daleki od idealnego zarówno w sferze ochrony praw dzieci, jak i współpracy nowego Rzecznika ze środowiskami społecznymi, okazała się płonna. Ale dziś wydaje się aż nazbyt uzasadniona.
A doświadczenie uczy, że warto czasem zaufać organizacjom społecznym. Tak często doskonale wiedzą, co mówią.
Ignacy Dudkiewicz – redaktor naczelny Publicystyki w portalu NGO.pl.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.