GULIŃSKA: RPO pokazał, że można przeciwstawić się patologiom rynku pracy. Dobry przykład nie spowoduje rzecz jasna, że nagle i w trzecim sektorze znikną umowy śmieciowe. Ale być może będzie kolejnym głosem w dyskusji na temat prekaryzacji rynku pracy w Polsce.
W dziale „Opinie” portalu ngo.pl pojawiło się już tyle ciekawych i ważnych tekstów dotyczących Adama Bodnara jako Rzecznika Praw Obywatelskich, że trudno napisać jest kolejny, który poruszałby nowe wątki w tej dyskusji. Mimo to spróbuję.
Biorąc pod uwagę szeroki zakres spraw, jakimi zajmuje się Biuro RPO, oraz osobistą aktywność Bodnara w tej roli, zapewne większość przedstawicieli trzeciego sektora ma taki obszar działalności RPO, który jest dla nich szczególnie ważny. Powinnam pewnie napisać o jego raporcie dotyczącym granicy w Terespolu, gdzie cudzoziemcom odmawia się, wbrew prawu polskiemu i międzynarodowemu, możliwości złożenia wniosku o nadanie ochrony międzynarodowej. Ale nie napiszę. Napiszę za to o dwóch, w zasadzie niezwiązanych ze sobą, wycinkach pracy RPO i jego biura, które mogą być inspiracją do dbania o jakość i standardy pracy w organizacjach społecznych.
Umowa o pracę jako dobro rzadkie
Pamiętam, jaki pozytywny odzew opinii publicznej wzbudziła w ubiegłym roku informacja dotycząca tego, że w biurze RPO wszystkie sprzątaczki będą pracować na podstawie umowy o pracę. Biuro RPO zmieniło warunki przetargu na usługi sprzątania i wprowadziło klauzulę społeczną, dotyczącą wymogu zatrudniania przez wykonawcę usługi personelu na etat. Wydawać by się mogło, że powinno to być oczywistym standardem, ale w kraju, w którym, przynajmniej do niedawna, gros instytucji publicznych sprzątanych i ochranianych było przez osoby na umowach cywilnoprawnych lub po prostu na czarno, nadal nie jest. Wydawać by się również mogło, że kwestia praw pracowniczych powinna leżeć na sercu w szczególności podmiotom związanym z zabezpieczeniem społecznym, stojącym na straży prawa lub właśnie nam – organizacjom pozarządowym, jednak wszyscy wiemy, jak daleko rzeczywistość odbiega od tych założeń.
Biuro RPO postanowiło „zacząć od siebie” i swoim przykładem pokazać, że można przeciwstawić się patologiom rynku pracy w naszym kraju. Nie jestem naiwna i zdaję sobie sprawę, że dobry przykład Rzecznika nie spowoduje, że nagle i w trzecim sektorze znikną umowy śmieciowe i wszyscy będą mieli stabilne zatrudnienie wraz z całą ochroną przewidzianą w kodeksie pracy. Wiem też, jak bardzo różni się sytuacja małej organizacji społecznej, funkcjonującej od grantu do grantu, od instytucji z nieporównywalnie większym i stabilnym budżetem. Ale być może przykład RPO będzie kolejnym głosem w dyskusji na temat prekaryzacji rynku pracy w Polsce, w której jak refren od lat powraca hasło „nie da się”. Jak widać – da się.
Niewdzięczna praca?
Od początku października bieżącego roku atakujący Adama Bodnara mają kolejny argument, który, w ich opinii, przemawia za odwołaniem go ze stanowiska RPO – a mianowicie wystąpienie do wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego dotyczące praw procesowych osób wzywanych na posiedzenia komisji weryfikacyjnej dotyczącej reprywatyzacji w Warszawie. Wiele osób, nawet na co dzień krytycznych wobec obecnej władzy i jej poczynań, zawrzało świętym oburzeniem. Ogromna skala nieprawidłowości i, co za tym idzie, ludzkiej krzywdy związana z procesem reprywatyzacji jest bezsprzeczna i znana od lat. Znając wyniki choćby śledztw dziennikarskich oraz tytanicznej pracy działaczy Miasto Jest Nasze, można przypuszczać, że przynajmniej część z obecnie przesłuchiwanych osób z pełną świadomością uczestniczyła w wątpliwych prawnie i moralnie zwrotach kamienic. Ale nawet jeśli zaspokojenie społecznego poczucia sprawiedliwości wymaga przeprowadzenia prac takiej komisji, nie oznacza to, że osoby wzywane, w różnym charakterze, na przesłuchanie tracą przysługujące im prawa lub komisja powinna zawiesić wymóg rzetelności i bezstronności.
Zastanawiam się, na ile ten przykład aktywności RPO w takich sytuacjach (ale też regularna praca w ramach Krajowego Mechanizmu Prewencji itd.) może przekładać się na morale pracowników i działaczy organizacji pozarządowych, w szczególności pracujących w tematach trudnych i niepopularnych. Często wbrew nastrojom społecznym i z klientami objętymi społecznym ostracyzmem. Czy przykład „RPO broniącego handlarzy roszczeń” (jak to uroczo określały nagłówki w tabloidach), a więc w rzeczywistości broniącego podstawowych praw należnych każdej osobie, może być przykładem dla nas, tak często narzekających na „trudnych” klientów? Dla części z nich na pewno – wielokrotnie od kolegów i koleżanek słyszałam, jak niełatwe jest powściągnięcie emocji, szybkich osądów i nauczenie się pracy z takimi klientami oraz bronienia ich interesów – zwłaszcza jeśli się z nimi nie zgadzamy i zwłaszcza jeśli wybory życiowe, które podejmują, nigdy nie byłyby naszymi wyborami.
Niech Bodnar nas inspiruje
W wywiadzie dla Gazety Świątecznej z 14 października na pytanie, czy nie wkurza go ciągłe „bycie poprawnym”, Adam Bodnar odpowiada: „Kiedy się chce służyć obywatelom, mało jest miejsca na prywatność, emocje (…). Nawet pani nie wie, jak wiele wysiłku kosztuje bycie nieustannie poprawnym. Ale dla ważnej sprawy warto”. I właśnie takiego rzecznika powinniśmy sobie życzyć – teraz i na przyszłość. Poprawnego i bezstronnego. I przy okazji inspirującego także inne podmioty do dbania o jakość i standardy pracy.
MASZ ZDANIE? CZEKAMY NA WASZE GŁOSY (MAKS. 4500 ZNAKÓW) PLUS ZDJĘCIE NA ADRES: REDAKCJA@PORTAL.NGO.PL
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Takiego RPO powinniśmy sobie życzyć – poprawnego, bezstronnego i inspirującego inne podmioty do dbania o jakość i standardy pracy.