W Hajnówce, na Podlasiu, w miejscu dawnego, zrujnowanego dworca PKP, tętni życie kulturalne. Dzięki Darkowi Skibińskiemu, aktorowi, reżyserowi i pedagogowi, Hajnówka Centralna – Stacja Kultury stała się przystanią dla artystów, wolontariuszy i lokalnej społeczności. To dowód, że nawet w małej miejscowości można tworzyć wielkie rzeczy.
Przy torach losu
W Hajnówce Centralnej – Stacji Kultury siedzimy z Darkiem Skibińskim na ławeczce, wystawiając twarze na promienie wiosennego słońca. Jakbyśmy czekali spokojnie na pociąg, który wjedzie wkrótce na jeden z nowych torów, jakie oplatają – jak ramiona w uścisku – dawny dworzec.
Dziś to Stacja Kultury – Hajnówka Centralna. Stąd ruszają „pociągi do kultury” i tu „stacjonują”. „Przywożą” wolontariuszy z całego świata, zmierzających do Darka Skibińskiego po nowe artystyczne kompetencje.
Stacja ozdobiona jest teraz nowoczesnym kolorowym grafitti przez wolontariuszy i drewnalami w sepii, które stworzył Arkadiusz Andrejkow. Namalował je na podstawie zdjęć, przedstawiających pierwszych mieszkańców Hajnówki, które udostępnili ich potomkowie. Pięknie powiększył na drewnianej elewacji starego dworca radosne twarze ludzi tutejszych. Jakby ci miejscowi, mieszkańcy Hajnówki, zachęcali nas od zawsze, żeby tu zaglądać, żeby korzystać z bogatej oferty, zwłaszcza latem, gdy pojawia się WERTEP – Międzynarodowy Festiwal Teatralny, stworzony tu przez Darka Skibińskiego z zespołem.
Zasiedzenie? Nie dla mnie
– Tyle zdarzyło się, za twoją sprawą w Hajnówce w ostatnich latach! W jakim miejscu tego wielkiego artystycznego projektu jesteś obecnie? – pytam Darka, przerywając nastrój relaksu na słonku.
– Prowokujące pytanie – mówi. – Odpowiedź jest trudna, bo nie miałem jeszcze takiej chwili, że siedzę, jak teraz, i podsumowuję, ile zrobiłem! To jest proces. Nasze działanie trwa codziennie od szesnastu lat i moderuje się, zależnie od możliwości finansowych i organizacyjnych. Na zewnątrz widać, jak zmienił się obiekt, który kilka lat temu wydzierżawiliśmy. Ruinę kolejową zamieniliśmy w funkcjonalną przestrzeń. Odnowiliśmy ją przy współpracy wolontariuszy. Niektórzy z nich ujawnili takie talenty, że ozdobili dworzec barwnymi graffiti, założyli ogród wokół naszej stacji.
Skibiński wspomina, że przestrzeń dworca różniła się znacznie od obecnej, służącej artystom, tymczasem…
Poczekalnia z antresolą idealnie nadała się na salę widowiskową. Liczne pokoje kolejowej administracji, zamieniono w skromne sypialnie, które służą wolontariuszom uczestniczącym w stażach, organizowanych tu przez Europejski Korpus Solidarności. Stworzono przestrzeń dla wspólnej kuchni z jadalnią. Ładnie urządzono łazienki. Cały dawny dworzec przystosowano dla osób z niepełnosprawnościami, by wszyscy, bez wykluczeń, mogli uczestniczyć w wydarzeniach kulturalnych.
– Artystyczne działania robimy tu nieustająco – mówi ich twórca. – Dedykujemy je naszej publiczności i prowokujemy ludzi do rozmowy, do dyskusji.
Nie analizujemy co chwyci, a czego nie warto robić w naszym teatrze. Nie działamy komercyjnie. Uważam, że nie przystoi to artystom. Nie planujemy zysków, czym kierują się korporacje. Robimy swoje. Twórczo. Najlepiej jak potrafimy.
Ten dawny dworzec, zmieniony w przyciągające miejsce artystycznych spotkań twórców oraz młodych i starszych mieszkańców Hajnówki, teraz jest przystanią, przez którą przetaczają się ludzie, idee, działania wspólne. Biegną po torach obywatelskiej aktywności, tolerancji, otwartości, współpracy, ku tworzeniu wartości kulturowych i wspólnotowych.
– Z tej Stacji Kultury droga prowadzi tylko w tych kierunkach. Stawiamy na edukację kulturalną i obywatelską. Chcemy uwrażliwiać młodych ludzi na problemy społeczne – na wykluczenie, na wszystkie formy niesprawiedliwości. Chcemy pobudzać ich aktywność na rzecz lokalnej wspólnoty – mówi Skibiński. – Jeśli uda nam się przekonać młodego człowieka do tego, by był zaangażowanym na rzecz dobra wspólnego, aktywnym uczestnikiem życia kulturalnego, chętnym do działań lokalnych – to będzie nasz sukces.
Bogactwo lokalności
Darek Skibiński podkreśla, że czerpie z bogactwo lokalności – natury, tradycji, rękodzieła. Wykorzystuje je do działań artystycznych wraz z żoną Agatą Rychcik-Skibińską, animatorką i menadżerką kultury. Pracują z rozmachem w teatrze, rozwijają wolontariat i współpracują z pozarządowymi organizacjami, lokalnie.
Udowadniają, że można mieszkać i działać w małej miejscowości, małej ojczyźnie, a jednocześnie być obywatelem świata. I odnosić sukcesy na scenach krajowych i zagranicznych. Najlepszym dowodem są spektakle zrealizowane w ostatnich latach w projektach polsko-norweskich: „Tańcz” oraz „Metamorphosis transitus”, oba w reżyserii Darka Skibińskiego.
Światło jest w nich
Chętnie zapraszają osoby z niepełnosprawnościami. Dostosowują przekaz tak, żeby również osoby z niepełnosprawnością ruchu czy słuchu mogły wziąć udział w przedsięwzięciu. Artystyczna oferta pozostaje taka sama jak dla osób w pełni sprawnych.
Jako twórca przedstawień, Darek nauczył się myśleć o tych wszystkich elementach. Włączać publiczność, nie wykluczać. Dużo mu dała praca w projekcie z PFRON: „Światło jest w nas – parada lampionów”. Zadbał, jako reżyser, żeby wszyscy uczestnicy, na czele z tymi z niepełnosprawnością, mieli tak samo ważną rolę i takie same prawa – umowy o pracę, honoraria.
Wykluczone pogranicze?
– Działasz, jakby nigdy nic… – mówię. – A przecież wasze miejsce pracy, jak cała tutejsza strefa pogranicza polsko-białoruskiego, zostało w pewnym sensie wykluczone. Polska spogląda w tę stronę pełna obaw, ludzie tu nie przyjeżdżają…
– Problemem jest właśnie ten lęk, a nie fakty – mówi Skibiński. – Boją się tu przyjechać?! A to dlatego, że cała przygraniczna sytuacja, nagłaśniane w mediach rzekome zagrożenia, obudziły w ludziach złe instynkty.
Z tą sytuacją po prostu trzeba sobie poradzić. Społeczeństwo przestało racjonalnie ją oceniać. Medialny sarkazm, wyolbrzymianie zagrożeń, wpływają na turystów, którzy nie chcą tu przyjeżdżać, jak i na miejscowych, którzy są sfrustrowani m.in. brakiem dochodów z turystyki. Skomplikowana sytuacja pogranicza generuje lokalne konflikty.
Tymczasem, według Skibińskiego, nie ma tu zagrożenia innego, niż zbiorowa histeria. Niektórzy, mając dostęp do kanałów informacji, chcą zaistnieć za wszelką cenę. Kierują się warcholstwem: powiem, co wiem, przypieprzę się i zyskam oglądalność.
– Tymczasem będzie tu dobrze i spokojnie jak dawniej, jeśli ludzie zdadzą sobie sprawę, że to ich wyobraźnia generuje zagrożenie – mówi Darek i apeluje:
Bądźmy rozsądni. Podstępujmy tak, żeby zminimalizować konsekwencje tego, czego boimy się w sąsiedztwie granicy. Bez rzucania się sobie do gardeł.
– Gdzie w tym jest miejsce dla teatru? Kultury? Sztuki? – pytam. – Jak się odnajdujecie „między młotem a kowadłem”?
– To nic nowego dla nas. Robimy swoje – mówi Darek. – My zawsze byliśmy w takim miejscu. Taki zawód… zawód życiowy, jak mówią niektórzy… Aktor.
Wspomina, że będąc w teatrze można było trafić na dyrektora idiotę – bez talentu, ale z ambicjami. Można było skonfliktować się, ale można było – jak pisał Wojciech Młynarski – „niejedną przetrwać paranoję, robiąc swoje”.
Skibiński także – jak wspomina – zaczął z kumplami robić swoje. Założyli Teatr Cinema, bo nie chcieli się zmagać z cudzymi chorymi ambicjami. Chcieli mieć wpływ na swoje życie zawodowe i na publiczność, której mieli do przekazania ważne przesłania.
– Dzięki temu co robię, jestem spełniony zawodowo – mówi Darek. – To kosztuje mnie wiele.
Sukcesy opłacone są ogromnym wysiłkiem psycho-fizycznym. Ale nigdy nie bałem się pracy, ani wysiłku. W naszym pokoleniu praca jest niezbywalnym elementem życia. A jest też moją pasją.
Jest moim uzależnieniem: od teatru, publiczności, realizowania pomysłów. Nie wiem, co miałbym robić, gdybym nie pracował tak jak teraz? Jestem tu szczęśliwy. Tu działam. Ta praca jest dla mnie wymarzona, bo nie tylko uzależniła mnie, ale uważam, że sprzyja realizowaniu działań artystycznych z rozmachem. Lubię ją. Różne są ścieżki, którymi goni świat. Pomyślałem, że gdy będę emerytem, będę miał środki dodatkowe, to może odpocznę? Ale teraz poczucie szczęścia daje mi możliwość działania. Dopóki zdrowie mi pozwala, nie frustruje mnie fizyczne zmęczenie czy mocowanie z kimś, komu intelektu nie starcza…
Zarządza artystycznymi projektami Hajnówki Centralnej – Stacji Kultury, prowadzi warsztaty teatralne, pisze scenariusze, gra i reżyseruje spektakle. Mówi, że bez różnorodnego zaangażowania, tej nieustającej podróży, brakowałoby mu czegoś niezwykle ważnego: twórczej pracy! Sprawia mu ona przyjemność i daje wielką satysfakcję. Nie porzuca projektów, mimo przygranicznego napięcia, wręcz przeciwnie – wraz z zespołem przygotowuje się do lata i do festiwalu WERTEP, jak co roku, od szesnastu lat! Bez niepotrzebnego lęku.
Twórczy napęd
– Od szesnastu lat trwa Twoja artystyczna aktywność w okolicy Puszczy Białowieskiej – mówię. – Wszystko wydaje się dobrze działać, jest twórczy napęd, zatem co tu jeszcze trzeba zrobić?
– To duże wyzwanie – mówi Darek. – Wymaga jeszcze wiele pracy. Ale ona jest nie tyle przede mną, co przed gronem, które tu się zbiera i będzie kontynuować nasze działania. Teraz na mapie polskiej i europejskiej jesteśmy już dobrze zaobserwowanym zjawiskiem.
Mówi się, że nasza Hajnówka Centralna to projekt modelowy. Artyści i osoby zarządzające kulturą w Polsce dostrzegają, że to co zrobiliśmy ma sens. Można się nim pochwalić i polecać innym jako wzór. Odwiedzają nas ludzie z kraju i zagranicy, pytają, komentują, przekazują wyrazy uznania.
Skibiński dodaje, że chociaż spełniony jest etap poświęcony wypromowaniu Hajnówki Centralnej – Stacji Kultury na polskiej i europejskiej mapie kulturalnej, miejsce to musi być przygotowane na wiele przyszłych artystycznych i społecznych działań. Trzeba przy tym słuchać społeczności lokalnej, wspólnie ustalać, co tu dalej robić? Oczywiście niekomercyjnie.
– Naszym napędowym elementem w budowaniu tutaj przyjaznej przestrzeni społecznej jest nastawienie na dostępność dla każdego człowieka – deklaruje Darek.
Artysta jest przekonany, że to musi być miejsce „żywe”, służące codziennej artystycznej aktywności, nie tylko działaniom incydentalnym. Trzeba pozwolić ludziom rozwijać tutaj pasje, pozwolić, żeby wyemitowali w przestrzeń to, co chcą powiedzieć, żeby te myśli czy przekazy nie pozostały niewypowiedziane…
Słucham i myślę, że Darek – artysta i nauczyciel – dysponuje szczególnym darem, mianowicie ma osobowość dobrego pedagoga, który pomaga uczniom rozkwitać, wydobywać talenty.
– Ważna jest relacja mistrz-uczeń – podkreśla.
Rolą mistrza jest zaobserwować predyspozycje uczniów, pomoderować delikatnie, podpowiedzieć w jakim kierunku rozwijać talenty. Trzeba każdemu powiedzieć: weź się za to, co ci wychodzi, co w duszy ci gra… Bądź sobą. Po prostu.
Dzięki tej dewizie i pedagogicznej umiejętności, wolontariusze przybywający tu ze świata, rozwijają skrzydła i z talentem tworzą w Hajnówce. Malują, występują w spektaklach, m.in. w projekcie „Kolędnicy wędrowcy”, grając i śpiewając kolędy ze swoich krajów dla polskiej publiczności. Wielu tworzy kostiumy do spektakli, buduje scenografię i zdobywa w Hajnówce nowe unikatowe artystyczne umiejętności.
Stacja czyli uniwersytet
Był marzeniem, wizją i celem obojga Skibińskich – Darka i jego żony Agaty: Uniwersytet Ludowy Teatralny. Pierwszy w Polsce! Oboje małżonkowie zaangażowani w tworzenie Stacji Kultury w Hajnówce, w pracę z młodzieżą, dążyli do nadania nowych ram organizacyjnych swojej działalności. I oto, podczas walnego zgromadzenia członków Stowarzyszenia Kulturalnego „Pocztówka” w Policznej, gdzie mieszkają Skibińscy, zdecydowano, iż planowany Uniwersytet Ludowy Teatralny rozpocznie działalność od września 2024 roku.
– To wynik procesu, który trwał tu od kilku lat – mówi Skibiński. – Można ocenić, że pomnażaliśmy zasoby niezbędne do tego, żeby stworzyć tu ten jedyny w Polsce uniwersytet, kształcący osoby dorosłe w dziedzinie teatru.
Opowiada, że model kształcenia na tym uniwersytecie, wzorowany jest na szkołach skandynawskich, dlatego też bezpośrednim partnerem w projekcie hajnowskiego uniwersytetu, był uniwersytet nad norweskim fiordem – Hardanger Folkehogskule w Lofthus.
Skibińscy uczestniczyli w wymianie doświadczeń. Młodzież kształci się tam m.in. w projektowaniu i realizowaniu kostiumów cosplay. Dlatego norwescy nauczyciele, zaproszeni do Hajnówki, uczyli młodzież szycia kostiumów, projektowania akcesoriów, technik robienia makijażu adekwatnego do stylizacji danej postaci.
Skibiński wylicza, że w Hajnówce Centralnej – Stacji Kultury beneficjentem oferty Uniwersytetu Ludowego Teatralnego, będzie lokalna społeczność. Profity są następujące: młodzież uzyska dostęp do edukacji teatralnej blisko miejsca zamieszkania, a także do akademickiego kształcenia, pod okiem artystów, którzy tu zagoszczą.
Istotnym aspektem działania hajnowskiego uniwersytetu, będzie dbanie o dostęp do kultury, wyrównywanie szans, przestrzeganie parytetu dostępności. Bez wykluczania, wspólnie, co na każdym kroku podkreśla Darek.
– Jakie są dziś zasoby tego hajnowskiego uniwersytetu? – pytam Darka.
– Mamy w długoletniej dzierżawie obiekt Stacji Kultury – mówi. – Wyremontowaliśmy już dwie trzecie powierzchni.
Wylicza, że: powstała baza noclegowa, czyli 26 miejsc dla słuchaczy, zajmowanych też przez wolontariuszy Europejskiego Korpusu Solidarności; jest zaplecze do pracy artystycznej, do prowadzenia spotkań i prób. Są ludzie, którzy gwarantują merytoryczną pracę artystyczną – eksperci związani artystycznie i projektowo z Hajnówką Centralną, którzy od lat przygotowywali plany kształcenia w dziedzinach, które sami uprawiają: scenografia, kostiumy, muzyka, tradycja lokalna i obrzędowość Podlasia. Jest doświadczenie uzyskane w realizacji międzynarodowych projektów w dziedzinach teatru, edukacji, ekologii, co także stanowi unikatowe know how, którym może poszczycić się grupa inicjatywna uniwersytetu w Hajnówce.
Jest tu potencjał organizacyjny i intelektualny, żeby podjąć kształcenie dorosłych w szeroko rozumianej dziedzinie teatru
– mówi z dumą Skibiński. – Chcemy działać lokalnie, żeby rewitalizować i badać obrzędy podlaskie, m.in. kolędnicze. Chcemy kształcić teatralnie osoby dorosłe, w wieku 30–50 lat.
Darek z dumą mówi, że obiecująco rozwija się współpraca z partnerami, do których należą Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza – filia w Białymstoku. Przychylni są także partnerzy Festiwalu WERTEP, na czele z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ważnym partnerem dla instytucji działającej w bliskości Puszczy Białowieskiej są Lasy Państwowe. Wsparciem służą urzędy Wojewódzki i Marszałkowski w Białymstoku i naturalnie Urząd Miasta Hajnówka oraz Powiatu Hajnowskiego.
Chcą także kształcić muzycznie przy zaangażowaniu znakomitych ekspertów – kompozytorów i badaczy muzyki, jak Jacek Hałas i Paweł Paluch. Chcą również ukazywać działalność teatru bardzo współczesnego – jak teatr Cinema oraz współpracować z Centrum Grotowskiego we Wrocławiu.
W praktyce wiele tych działań już podjęto. Bez zwłoki. Bo tory losu przywiodły na tę Stację z Warszawy człowieka oddanego swojej pasji: Darka Skibińskiego.
Darek Skibiński – aktor, reżyser i pedagog, autor projektów edukacyjnych i staży aktorskich. Jako współzałożyciel i aktor, od 1992 roku związany jest z Teatrem Cinema. Prowadzi staże dla międzynarodowych grup aktorów zawodowych. Stale współpracuje z Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie oraz z wybranymi ośrodkami sztuki w UE. Założył Stowarzyszenie Kulturalne "Pocztówka", w którym tworzy autorskie projekty edukacyjne i spektakle teatralne. W roku 2007 roku powołał nową formację teatralną A3Teatr Kolekcjonerzy Wzruszeń. W roku 2009 zainicjował na Podlasiu Międzynarodowy Festiwal Teatralny WERTEP, którego jest dyrektorem artystycznym.
Wydzierżawił zrujnowany dworzec PKP w Hajnówce, zmieniając go stopniowo w centrum kultury i międzynarodowego wolontariatu kompetencyjnego: Hajnówkę Centralną – Stację Kultury. Rozwija tam m.in. pierwszy w Polsce Uniwersytet Ludowy Teatralny.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.