Kulturalny NGO, muzeum i teatr zrealizowały spektakl na podstawie... komiksu
Trio twórczej współpracy ludzi kultury – wolontariuszy z warszawskiego Towarzystwa Rapperswilskiego z równie ważnym „aktorem” na tej „scenie” – Muzeum Zbrojownia w Liwie. Teatr Maskarada dołączył do tego znakomitego grona, prezentując wysoki poziom oferty. Bawi i uczy. Jest to więc „triumwirat”, który stał się pochwałą współdziałania, opartego na szacunku i wiedzy. Powstał spektakl na podstawie… komiksu o Liwie – „Szermierz królowej Bony”.
Królowa ożywiona w komiksie i w teatrze
Wieki patrzą. Z radością…Takie wrażenie można odnieść, gdy ogląda się spektakl „Szermierz królowej Bony” w wykonaniu znakomitego zespołu Teatru Maskarada. Prapremiera przedstawienia odbyła się wczoraj, 23 maja 2024 roku, w Pałacu Staszica w Warszawie. Ale to nie koniec nowin w tej sprawie. Absolutnym novum jest np. fakt, że przedstawienie zrealizowano na podstawie… komiksu pod tym samym tytułem.
Świat ikoniczny
Żyjemy w świecie ikon. Lubimy skrótową komunikację. Już nie prosimy znajomych, zwłaszcza z młodego pokolenia, o szybkie przyjście nam z pomocą, tylko np. piszemy sms, że potrzebujemy czego „ASAP” (as soon as possible – tak szybko, jak to możliwe). Zwrot „do zobaczenia, moja droga” ograniczamy do „STRZAŁKA”… itd. Itp. Itd…Świat woli oglądać obrazki niż czytać teksty. Zwłaszcza długie teksty…
Obraz zastępuje wielu ludziom „tysiąc słów”, jak czasem mawiają artyści fotografii. A zatem, w kontekście prapremiery, możemy uważać się za świadków narodzin nowego teatru – widowiska inspirowanego obrazem – a ściślej komiksem i zrealizowanego z użyciem obrazkowej scenografii.
Tę nowatorską metodę zastosowała z powodzeniem inscenizatorka i scenografka Teatru Miniatura w Warszawie, Małgorzata Domańska. A owacje publiczności po prapremierze wskazują, że może to być dobra droga dla przyszłych realizacji tego teatru. Być może będzie to kolejna specjalizacja Miniatury? W naszym ikonicznym świecie bardzo na miejscu jest taka rysunkowa scenografia i tak zakomponowana całość spektaklu, gdy to przeplata się ruch sceniczny z obrazem… Życzmy powodzenia!
Niespodzianki w Liwie
Na pewno widowisko to sprawdzi się w renesansowej scenografii Muzeum Zbrojowni w Liwie, czyli na zamku królowej Bony, do którego już zaprosiła artystów po wczorajszej premierze dyrektorka tego muzeum, Eliza Czapska. To właśnie muzeum w Liwie jest też wydawcą wspomnianego komiksu, który w konsultacji z muzealnikami, na czele z Arturem Rogalskim, zrealizowały autorki: Beata Puczyna (scenariusz) i Paulina Kopestyńska (rysunki techniką akwareli). Mając świadomość, że ta bliska naszym czasom forma wypowiedzi dotyka historii, na dodatek wszystkim znanej historii temperamentnej królowej Bony, rodem z Włoch – pani na liwskim zamku, autorki stworzyły komiks z uważnością i troską o fakty. I z troską o wartkość akcji oraz błyskotliwość dialogów.
Zadanie nie było łatwe. Muzeum zdecydowało się bowiem na przedstawienie fragmentów historii starego zamku w tej nowoczesnej i popularnej formie komiksu aby: opowiedzieć o dziejach i unikatowości tego miejsca, zwrócić uwagę na tzw. męską przygodę, którą można tu odnaleźć np. podczas współczesnych inscenizacji turniejów rycerskich. Podkreślono więc właśnie rycerskość, umiejętność fechtunku, pochwałę wiedzy inżynierskiej (budowa wieży, przebudowa zamku w czasach Bony), zachwyt nad historią i okolicą, zachęta do odwiedzenia muzeum np. młodzi zechcą zobaczyć walkę, nauczyć się fechtunku, wziąć udział w wydarzeniu na Zamku, przywołanie legendy zamkowej o Kasztelanowej i jej duchu…
Zadaniem autorek było napisanie scenariusza i narysowanie komiksu na podstawie pewnych wytycznych przekazanych przez muzeum. Historia opowiada więc o przygodach Jana Niwiskiego z Liwa, syna sędziego grodzkiego (postać autentyczna), ulubieńca rodu Sforzów. To właśnie jego minowano królewskim obrońcą – tytułowym „Szermierzem królowej Bony”. Realizacja komiksu umożliwiła ukazanie pełnowymiarowej postaci bohatera, z Liwa rodem, który udaje się w świat, poznaje Bonę Sforza, jak też mistrza fechtunku Camilla Agrippę (też postać autentyczna), spotyka miłość swego życia, wraca do Liwa na dwór królowej.
Komiks ukazał także rolę polskiego zamku w historii ziemi mazowieckiej oraz Polski. Scenariusz stworzony metodą storytellingu pozwolił na pokazanie przemiany młodego szlachcica z Liwa w dojrzałego dworzanina królowej Bony – obowiązkowego, bystrego i zaradnego, samodzielnego, odważnego, który ma szczęście do spotykania właściwych ludzi, kocha i jej kochany, zdobywa nagrodę za wierną służbę. I znika tajemniczo…
Kalejdoskopowe tempo
To tyle o scenariuszu. Tymczasem inscenizatorka spektaklu świetnie przystosowała scenariusz komiksu do wymogów teatru. Aktorzy przebierali się błyskawicznie w coraz to nowe kostiumy: a to wiedzmy, a to królowej Bony, a to Kasztelanowej z liwskiego zamku, a to włoskich żaków… Muzyka wzbogacała przedstawienie, podobnie jak ptasie odgłosy, wzmacniające profetyczną rolę pewnej sroki w tym wielowątkowym widowisku.
Niektóre ze scen opowiedziane zostały poprzez wyświetlaną komiksową scenografię, do której podłożone zostały głosy aktorów… W spektaklu roiło się od ciekawych pomysłów i rozwiązań. Nawet dorosła widownia bawiła się więc świetnie, a czas płynął nam bardzo wartko, w skupieniu podążaliśmy za artystami.
Zobaczyliśmy sceny z epoki Renesansu, zarówno tego w Polsce, jak we Włoszech – w Padwie, do której udał się na studia szlachcic z Liwa. Dla potrzeb komiksu „uelastyczniłyśmy czas”; Niwiskiemu udaje się więc poznać w Padwie samego Jana Kochanowskiego, a w Krakowie, pod drodze do Włoch, nowiniarzy z najstarszego polskiego pisma – „Merkuriusza Polskiego Ordynaryjnego”, którzy proszę go o nadsyłanie korespondencji z Włoch! W istocie drukowano w nim włoskie rewelacje, tyle że nieco później niż w czasach ożenku „Starego króla Zygmunta z młodą Włoszką”.
Wiedza i wdzięk
Po przedstawieniu nie milkły gratulacje dla twórców spektaklu. Za nowatorstwo, za nowoczesność w wykorzystaniu rozmaitych form wypowiedzi i za połączenie wszystkich wątków oraz umiejętności dla stworzenia ciekawego widowiska, za opowiedzenie niezwykłej historii sprzed pół tysiąca lat, poprzez środki wyrazu właściwe dla naszej – cyfrowej – epoki.
Widzowie podkreślali, że wzrosła ich wiedza o czasach królowej Bony i jej liwskim zamku a na dodatek przyswajali tę wiedzę radośnie, bo podana została z wdziękiem i fantazją. Piękne kolorowe kostiumy, ruch sceniczny, wykorzystanie grafiki komiksu sprawiły, że widowisko oglądało się z prawdziwą przyjemnością. Choć przecież nie brakowało scen „rycerskich” i „lała się krew…”.
Połączenie sił
Jest jeszcze jedno novum, na które warto zwrócić szczególną uwagę. Otóż nie byłoby tego wydarzenia bez najważniejszej inspiracji – bez twórczej współpracy ludzi kultury. Mam tu na myśli zarówno pracę wolontariuszek i wolontariuszy z warszawskiego Towarzystwa Rapperswilskiego – historyków, muzealników, artystów, z pasją i sukcesami ukazujących m.in. postać królowej Bony i jej potomków w formie ciekawych wystaw i wykładów. Niezwykłym darem członków tej organizacji pozarządowej, nastawionej na popularyzację różnych wątków historii Polski i polskiej emigracji, jest umiejętność odnajdywania i „sieciowania” ludzi, których łączą podobne zainteresowania i pasje. Tu na szczególna uwagę zasługuje rola prezeski towarzystwa, prof. Hanny Krajewskiej oraz jej „prawej ręki” Izabeli Gass.
Kolejnym, równie ważnym „aktorem” na tej „scenie współpracy” jest Muzeum Zbrojownia w Liwie, ściśle współdziałające m.in. z Towarzystwem Rapperswilskim, o czym już wspominaliśmy. Muzeum podwoiło w ostatnich latach liczbę zwiedzających i iskrzy pomysłami promującymi skutecznie zamek Bony wśród turystów.
Teatr Maskarada dołączył do tego znakomitego grona prezentując wysoki poziom oferty zarówno z punktu widzenia teatralnego, jak historycznego. Bawiąc i ucząc jednocześnie. Jest to więc „triumwirat”, który zaowocował sukcesem spektaklu i stał się pochwałą dobrej współpracy, opartej na szacunku i wiedzy.
Na koniec tej (nie)recenzji, którą tak nazywam, bo „trudno być sędzią we własnej sprawie”, jak wiadomo, wyznam rzecz osobistą. Przez lata pracy dziennikarskiej pisałam „o teatrze” („Goniec teatralny”, „Dziennik Bałtycki”, Wieczór Wybrzeża”, e-teatr). A nagle i w sposób nie do końca zamierzony, „stworzyłam” rzecz „dla teatru”, przy nieocenionej pomocy reżyser Domańskiej, która zaadaptowała mój komiksowy scenariusz na sceniczne deski.
Bardzo dziękuję wszystkim za to, co wczoraj zobaczyłam – za to, że artyści ożywili zamek w Liwie, temperamentną królową no i tekst komiksu. Nagle ujrzałam napisane słowa w wersji 3D… To cudowne uczucie. Nowe. Miłe. Wspaniale było doświadczyć, jak ożywa na scenie historyczna fantazja. Wszystkim nisko się kłaniam… niech duch (Bony) będzie z nami. Jest twórczy.