Ciemna strona budżetu partycypacyjnego [felieton Justyny Kościńskiej]
Jeżeli narzędzie, które w założeniu ma wzmacniać partycypację i aktywizować mieszkańców, będzie zarzewiem do kolejnych awantur, może to doprowadzić do porażki całego systemu.
„Mamy dość” – powiedzieli mieszkańcy warszawskiego Mokotowa. Czytając nagłówki, spodziewałam się, że jest to wyraz buntu wobec kolejnej inwestycji deweloperskiej. Okazało się, że wręcz przeciwnie. Mieszkańcy protestują przeciwko projektowi, który wygrał w ramach budżetu obywatelskiego.
Kontrowersje wokół placu zabaw
W ostatnich tygodniach przez Warszawę przetoczyła się debata na temat realizacji jednego z projektów wybranych w budżecie obywatelskim. Chodzi o tegoroczny projekt budowy placu zabaw w parku w Dolinie Służewieckiej. Zagłosowało na niego prawie jedenaście tysięcy osób, a całość inwestycji opiewa na ponad milion złotych.
Szybko okazało się, że mieszkańcom okolicy ten pomysł się nie podoba. Petycję przeciwko inwestycji podpisało ponad dwa tysiące osób. „Ten teren jest unikalny” – podkreślają. Dolinka Służewiecka to popularne miejsce wypoczynku warszawiaków, które słynie ze swojego dzikiego charakteru. Mokotowianie obawiają się zbytniej ingerencji w ten naturalny park. Wątpliwości budzi również zasadność wydawania tak dużej sumy na atrakcje dla dzieci, podczas gdy lokalna przyroda wymaga kosztownej pielęgnacji.
Argumenty Zarządu Zieleni m.st. Warszawy, że projekt nie doprowadzi do zniszczeń przyrody, a jedynie teren uporządkuje, mieszkańców nie przekonują. Tak samo jak zapewnienia, że wszelkie zabudowania powstałe w ramach placu zabaw będą wkomponowane w park. Trudno się zresztą dziwić.
Niejednokrotnie pod hasłami modernizacji i rewitalizacji w całym kraju wycinane były kolejne drzewa, a place zabetonowywane.
Dlatego też mieszkańcy apelują o interwencję do prezydenta Warszawy.
„Koszmar partycypacji”
Abstrahując od tego, która strona konfliktu ma rację, jasne jest jedno: ten spór obnażył słabość budżetu obywatelskiego. Nadwątlone już wcześniej zaufanie do tego mechanizmu, związane między innymi z notorycznymi opóźnieniami w realizacji kolejnych projektów, teraz zostało jeszcze bardziej nadwyrężone. A przecież konflikt wokół Dolinki Służewieckiej nie jest pierwszym, który miał miejsce w związku z budżetem obywatelskim. O podobnych sytuacjach słyszałam między innymi na Ursynowie, czy Pradze-Północ.
Nie będę się dodatkowo rozwodzić nad ograniczeniami budżetu partycypacyjnego, które są systemowo w niego wpisane: przerzucanie odpowiedzialności na obywateli, uzupełnianie w ten sposób braków w podstawowej infrastrukturze… W dwóch słowach, „koszmar partycypacji” opisany przez Marcusa Miessena. Wystarczy tutaj powiedzieć jedno: stoimy w obliczu kryzysu.
Jeżeli narzędzie, które w założeniu ma wzmacniać partycypację i aktywizować mieszkańców, będzie zarzewiem do kolejnych awantur, może to doprowadzić do porażki całego systemu.
Nie pomogło odświeżenie formuły budżetu obywatelskiego w zeszłym roku, które miało być odpowiedzią na malejącą liczbę głosujących. Wtedy też wprowadzona została możliwość zgłaszania projektów ogólnomiejskich. To właśnie głosami ogółu warszawiaków wybrany został projekt placu zabaw w Dolince Służewieckiej, niekoniecznie zaś mieszkańców najbliższej okolicy. W ten sposób uwidacznia się coraz bardziej ciemna strona budżetu partycypacyjnego. Autor projektu, nie dość że może mieszkać na drugim końcu miasta, to jeszcze niekoniecznie musi reprezentować interesy i wartości szerszej grupy mieszkańców.
Tak samo zresztą, jak osoby głosujące. Bo wśród nich często są już te na wstępie najbardziej zainteresowane miastem i społecznością lokalną. Mieszkańcy mogą po prostu nie zdawać sobie sprawy z realizacji projektu w ich sąsiedztwie. Winę za to można zrzucać na nich samych – nie interesują się przecież własną okolicą. Moim zdaniem jednak zamiast tego, powinniśmy zastanowić się, co można zrobić lepiej i jak uniknąć kolejnych awantur.
Co dalej?
W tym właśnie upatruję roli organizacji pozarządowych: w dotarciu do osób, które nie są zainteresowane budżetem obywatelskim ani mechanizmami partycypacji. Organizacje mogą nagłaśniać istnienie narzędzia, jakim jest budżet obywatelski, promować wybrane projekty i zachęcać mieszkańców do głosowania. Duże znaczenie ma również wsparcie oraz mediacje w sytuacji konfliktu. Organizacje mogą, jako strona społeczna, stanowić platformę do wymiany opinii przez różne strony sporu i ostatecznie doprowadzić do jego rozwiązania.
Ale rola organizacji pozarządowych nie ogranicza się jedynie do reagowania na bezpośrednie wydarzenia.
To właśnie działacze i praktycy partycypacji powinni wspólnie zastanowić się, jak poprawić mechanizm budżetu obywatelskiego i sprawić, by zaczął on łączyć mieszkańców, zamiast dzielić.
I do tego ich wszystkich zachęcam.
Justyna Kościńska – socjolożka, aktywistka miejska. Członkini Zarządu Stowarzyszenia „Miasto jest Nasze”. Doktorantka na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie pisze pracę z zakresu socjologii miasta. Współpracowała między innymi z Fundacją ePaństwo oraz Instytutem Badań Edukacyjnych.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.