Zakręcamy krany. Nowe opłaty za odpady w Warszawie [Felieton Kościńskiej]
System naliczania opłat zmierza w sprawiedliwym ekologicznie kierunku. Ale warto, by prócz zmieniania systemu opłat, decydenci przespacerowali się po warszawskich ulicach i zobaczyli, jak w rzeczywistości wygląda zarządzanie odpadami.
Od 1 kwietnia w Warszawie obowiązują nowe stawki za odbiór odpadów. W niektórych przypadkach opłaty wzrosną nawet czterokrotnie. To efekt powiązania rozliczeń z zużyciem wody. „Wystarczy zakręcić krany” – komentują internauci.
Metoda naliczania opłat uzależniona od zużycia wody nie jest nowością
Na powiązanie opłat za odpady z zużyciem wody zdecydowały się takie miasta, jak Szczecin (od 2013 roku), Krynica Morska (od stycznia 2020), czy Zamość (od stycznia 2021). Tego typu system jest odpowiedzią samorządów na coraz wyższe koszty oraz stały wzrost ilości wytwarzanych opadów. Metoda od zużycia wody jest łatwa do weryfikacji i pozwala uniknąć trudności wynikających z innych systemów. Dotychczas obowiązujące zasady naliczania w Warszawie (stała opłata od gospodarstwa domowego) nie sprawdzały się. Nie brały pod uwagę, ile osób zamieszkuje lokal.
Nowa metoda rozliczeń nie tylko ma być sprawiedliwa, ale też ma zachęcać do oszczędzania wody. Poprzez ograniczanie zużycia wody mieszkańcy mogą obniżyć swoje rachunki. Pokazują to doświadczenia Szczecina, gdzie zużycie wody spadło z 204,9 hektometrów sześciennych w 2012 roku do 127,9 w 2019. Efektem ma być pozytywny wpływ na środowisko. Ma to decydujące znaczenie w sytuacji kryzysu klimatycznego i malejących zasobów wody na świecie.
Dlaczego więc nowa metoda wywołuje kontrowersje?
Pierwszym powodem są stawki, które w stolicy są dość wysokie. Wynoszą 12,73 zł za metr sześcienny wody. Dla porównania: w Szczecinie od stycznia 2021 roku jest to 8,80 zł, w Krynicy od listopada 2020 roku 5,50 zł, a w Zamościu 7 zł za 1 metr sześć. Oznacza to, że w Warszawie – przy założeniu, że średnie zużycie miesięczne wody na osobę to 4 metry sześcienne – czteroosobowa rodzina zapłaci około 200 zł miesięcznie za wywóz odpadów.
Stawki rosną, ale nie pociąga to za sobą sprawniejszego zarządzania całym systemem gospodarowania odpadami. Pomimo wysokich opłat widok stert śmieci przed domem dla wielu mieszkańców – w tym dla mnie – jest codziennością.
Mieszkańcy skarżą się, że śmieciarki operatorów przyjeżdżają zbyt rzadko. Altany są przepełnione, a śmieci wysypują się z nich na chodniki i ulice.
Toniemy w śmieciach
Problemem jest niedostosowanie altanek śmieciowych do obecnych zasad segregacji odpadów. Od 2019 roku wszedł w życie system 5-frakcyjny (papier, metale i tworzywa sztuczne, szkło, odpady zmieszane i bio). Ale jak zmieścić wszystkie pojemniki w altankach pamiętających jeszcze PRL? Niektóre z nich są zdecydowanie za małe, by pomieścić pięć wymaganych kontenerów. W efekcie worki ze śmieciami lądują na chodnikach i ulicach, co roznosi się po okolicy.
Warto jeszcze wspomnieć o nieruchomościach, przy których nie ma altan śmietnikowych, bo takie też znajdują się w stolicy. Kontenery stoją na chodnikach, blokując drogę przechodniom. Wokół nich powstaje pobojowisko, a odpady fruwają po okolicy i są przechwytywane przez okoliczne ptactwo. Jedno z takich „wysypisk” widzę z okna. Kiedy napisałam o tym posta na Facebooku, od razu pojawiły się komentarze mieszkańców z różnych części miasta, że towarzyszy im podobny widok.
Czy ten system działa?
A ani władze samorządowe, ani spółdzielnie zarządzające nieruchomościami nie palą się do posprzątania bałaganu, wymiany czy budowy altan.
Mam wrażenie, że poczucie odpowiedzialności za utrzymanie porządku i czystości się rozmyło. A to właśnie – odbiór, transport, utylizacja odpadów – powinno być finansowane z „opłaty śmieciowej” pobieranej od mieszkańców.
Bez dwóch zdań system naliczania opłat zmierza w sprawiedliwym ekologicznie kierunku. Ale warto, by prócz zmieniania systemu opłat, decydenci przespacerowali się po warszawskich ulicach i zobaczyli, jak w rzeczywistości wygląda zarządzanie odpadami.
Justyna Kościńska – socjolożka, aktywistka miejska. Członkini Zarządu Stowarzyszenia „Miasto jest Nasze”. Doktorantka na Wydziale Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie pisze pracę z zakresu socjologii miasta. Współpracowała między innymi z Fundacją ePaństwo oraz Instytutem Badań Edukacyjnych.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.