Chcesz przejść? Pomachaj kierowcy [Agnieszki felieton Krzyżak-Pitury]
Moim hitem jest akcja Policji Wielkopolskiej, która uczyła dzieci, żeby przed przejściem dla pieszych pomachały kierowcy.
Właśnie rozpoczyna się Europejski Tydzień Mobilności, w Polsce obchodzony również jako Tydzień Zrównoważonego Transportu. To czas, w którym włodarze wielu miast organizują targi, wystawy, pikniki i zajęcia pokazowe, na których to gromadnie rozdają dzieciom odblaski i uczą prawidłowego przechodzenia przez zebrę. Równolegle odbywają się liczne konferencje ekspertów od mobilności debatujących o konieczności podnoszenia jakości transportu publicznego oraz doświetlania przejść dla pieszych. Niestety na żadnym z tych licznych eventów nie usłyszymy debaty o odpowiedzialności.
Demokracja kończy się na czubku naszego nosa
Lubimy tę część naszej historii, w której odzyskaliśmy prawo do decydowania o sobie. Pierwsze częściowo wolne wybory są momentem zwrotnym w naszym postrzeganiu swojej obywatelskości. Upominamy się o nią raz po raz na ulicach i w mediach społecznościowych, najczęściej gdy okazuje się, że jakaś uprzywilejowana i świadoma swoich praw osoba poczuje się przez władzę pokrzywdzona.
Jednak jakby wciąż zapominamy o tym, że o sile społeczeństwa stanowi to, jak damy o prawa najsłabszych jednostek.
Pierwsza nowoczesna elektrownia wiatrowa powstała w 1957 r. w Danii. Pierwsza szkolna ulica powstała w Bolzano w 1989 r. W Holandii od dawna wiedzą, że rowery są rozwiązaniem znacznej części problemów związanych z ograniczoną przestrzenią miejską. Inwestowanie w energię odnawialną pozwala Holendrom, Islandczykom czy Duńczykom na doświetlanie każdej ulicy i każdego skweru, dzięki czemu, możliwe że całkiem niechcący, mogą szczycić się przestrzenią dostępną dla każdego, bez względu na wiek i płeć.
Na dobrze oświetlonej ulicy bezpiecznie czuć się będzie zarówno emeryt, jak i nastolatka. A to jedynie wpływa pozytywnie na aktywność społeczną.
Dodatkowo czyste, wolne od spalin samochodowych i spalanego węgla powietrze daje realną możliwość życia w zdrowiu, co jest jednym z praw człowieka. Również zapisanym w polskiej konstytucji. O efektach znacznie mniejszego obciążenia służby zdrowia chyba nie trzeba wspominać.
Zgniły kompromis, czyli ani kroku wprzód
Tydzień Zrównoważonego Transportu daje świetną możliwość przyjrzenia się pomysłom polskich samorządów, przedsiębiorstw i władz krajowych na tworzenie zrównoważonych miast. W palecie znajdziemy: budowanie parkingów podziemnych w centrach miast (Warszawa), bezpłatne pierwsze 45 minut parkowania (Kielce), ograniczenie prędkości dla wypożyczanych hulajnóg elektrycznych (co nie rozwiązuje absolutnie żadnego problemu jakie generują UTO) czy powszechne w wielu samorządach budowanie dróg rowerowych tworząc ciągi pieszo-rowerowe.
Niestety mimo upływających lat i kolejnych alarmów ze strony organizacji pozarządowych, ze świecą możemy szukać odważnych, a zarazem sprawczych decyzji, które realnie mogą zmienić kwestie transportu, a co za tym idzie powietrza, przestrzeni, dostępności naszych miast.
Nie słychać o masowo wydzielanych BUS-pasach, mimo że wszystkie zrealizowane inwestycje pokazują zdecydowany skok pasażerów na tych trasach. Na polskich ulicach nie zobaczymy wydzielonych z jezdni dróg rowerowych, bezpiecznie oddzielonych od ruchu samochodowego i pieszego, mimo że takie rozwiązania pozwalają nie tylko traktować rower jako codzienny środek transportu, ale też dają poczucie bezpieczeństwa dzieciom, rodzicom z dziećmi na fotelikach i w przyczepkach czy osobom starszym. Domyślać się pewnie tylko możemy dlaczego Ministerstwo Infrastruktury rakiem wycofało się ze zmiany związanej z całkowitym zakazem parkowania na chodnikach. Widocznie lobby samochodowe tak szybko podniosło raban, że owa instytucja zapomniała nawet o współtworzonym przez siebie samą kilka lat temu programie Dostępność +.
Pomachaj policjantowi
W Polsce, zamiast wspierać podmiotowość dzieci, zrzucamy na nie odpowiedzialność za wszystkie nasze grzechy.
Z palety moich ulubionych działań nakierowanych na poprawę bezpieczeństwa, tworzenie zrównoważonych miast czy zmiany nawyków transportowych jest edukacja dzieci. To się dobrze prezentuje i trudno z założeniem komukolwiek polemizować – dzieci są przyszłością narodu, więc trzeba je edukować. Budżety lecą, raporty z działań się tworzą.
Dlatego hurtowo rozdajemy im odblaski z kolejnymi herbami miast i logotypami sponsorów –nie bacząc już na ilość produkowanego przy okazji plastiku.
W szkole rozmawiamy o tym, jak ważne jest, aby jednak nie jeździć samochodem do szkoły, nie mając odwagi postawić szlabanu zamykającego ruch przed szkołą na 30 minut dziennie.
Na zajęciach dodatkowych uczymy jak prawidłowo jeździć rowerem – mimo, że nie dopuszczamy dzieci na drogi rowerowe, co trochę przypomina naukę pływania na sali gimnastycznej. Produkujemy kampanie społeczne, w których to pokazujemy jak niewidoczne jest dziecko o zmierzchu ubrane w ciemną kurtkę. A z nowości – moim hitem jest akcja Policji Wielkopolskiej, która uczyła dzieci, żeby przed przejściem dla pieszych pomachały kierowcy. Wszystko oczywiście dla ich dobra i bezpieczeństwa.
A gdzie w tym wszystkim my – dorośli? Kierowcy, którzy notorycznie przekraczają prędkość, a dla ominięcia korków przetną nawet najmniejszą osiedlową uliczkę? Dostawcy, którzy mimo zakazu zasłaniają przejścia dla pieszych i parkują na chodniku zmuszając ich do wchodzenia na jezdnię? Rodzice, którzy dla własnej wygody i zaoszczędzenia 10 minut o poranku są w stanie wjechać samochodem w drzwi szkoły? Pracownicy korporacji, którzy zawsze wybiorą samochód, bo jest to ich “wyznacznikiem statusu i ambicji”? Prezydenci i prezydentki miast, których nigdy nie spotkamy w autobusie?
W końcu gdzie są decydenci, którym tak trudno powiedzieć, że naszą wspólną odpowiedzialnością jest kształtowanie przyszłości, a to będzie bolało? Gdzie włodarze miast, którzy mają odwagę podnosić opłatę za parkowanie, żeby ludzie do centrów miast nie masowo zjeżdżali samochodami? Gdzie rządzący, którzy wprowadzają prawo jasno wskazujące na priorytet dla najmniej uprzywilejowanych społecznie? Gdzie dziennikarze, którzy odważnie krytykują pomysł “palenia w piecu czym się da”, mimo że może to oznaczać konieczność mocnego zaciśnięcia pasa?
W Holandii prawo reguluje odpowiedzialność dzieci jako uczestników ruchu drogowego. Bez względu na wiek dziecko do 14. roku życia nie ponosi żadnej odpowiedzialności za zdarzenie drogowe, bez względu na to czy jest ono zderzeniem z samochodem, rowerem czy jakimkolwiek innym pojazdem. Tam wiedzą, że dzieci mają inną zdolność dostrzegania zjawisk w otoczeniu (np. doskonale zauważają mrówki na chodniku, ale już nadjeżdżający skuter niekoniecznie) i liczą się z tym, że w styczności z dziećmi trzeba zachować szczególną ostrożność. Z resztą inna motoryka i percepcja dotyczy również seniorów czy osób z niepełnosprawnościami – zarówno fizycznymi, jak i psychicznymi.
Dlaczego nadal brniemy w unikanie odpowiedzialności za świat, który urządziliśmy i brakuje nam odwagi, by na poważnie wziąć się za jego naprawianie?
Agnieszka Krzyżak-Pitura – prezeska Fundacji “Rodzic w mieście”, koordynatorka projektu “Alternatywna Warszawa - Nowa Szkolna Ulica”. Aktywistka, feministka, matka.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.