Zoomoza: co najsilniej wpływało na zmęczenie? [felieton Fejfera]
W ostatnich miesiącach praca zdalna dla wielu z nas stała się nową normalnością. To rodzi jednak nowe wyzwania, którym pracodawcy i pracownicy będą musieli sprostać. Zanim jednak przejdziemy do uroków (i oczywiście wad) pracy z domu, przyjrzyjmy się, jak ona wygląda w liczbach.
Na wstępie warto powiedzieć, że jest jej mniej niż nam – nam, klasie średniej - się zdaje. Wynika to z oczywistego powodu. To właśnie w klasie średniej jest skupiona większość miejsc pracy, którą można „uzdalnić”. Home office to prawdopodobnie domena bardzo wielu naszych znajomych. I na podstawie tej niereprezentatywnej próbki zaczerpniętej z naszego codziennego doświadczenia wyciągamy (nierzadko nieuprawnione) wnioski na temat całej gospodarki.
Tymczasem według opracowania Głównego Urzędu Statystycznego w pierwszym kwartale 2021 roku pracę zdalną wykonywało około… 14 proc. ogółu pracowników. To z kolei oznacza, że prawie 86 proc. zatrudnionych wykonywało swoje obowiązki w tradycyjny sposób: musiało się pojawić w biurze, fabryce lub warsztacie i spędzić tam 8 godzin dziennie.
Największy udział osób pracujących, które w związku z sytuacją pandemiczną pracowały zdalnie, był w sektorze informacji i komunikacji. Około 68 proc. wszystkich pracowników tej branży pod koniec pierwszego kwartału bieżącego roku wykonywało obowiązki z domu. Kolejne miejsce w tym zestawieniu – i tu też raczej bez zaskoczenia – zajęli nauczyciele (ponad 45 proc. z nich w momencie badania pracowało zdalnie). Według GUS na kolejnych miejscach znalazły się takie sektory jak działalność finansowa i ubezpieczeniowa (około 37 proc.), działalność profesjonalna, naukowa i techniczna (około 35 proc.). Jak wyżej zostało wspomniane: zwody pracujące na home office to w przeważającej mierze zawody klasy średniej.
A jak wygląda sytuacja po drugiej stronie tabeli? Sektory, w których mniej niż 5 proc. pracowników miało możliwość pracy zdalnej to: górnicy, pracownicy hoteli i gastronomii, pracownicy sektora budowlanego, pomocy społecznej i opieki zdrowia, przetwórstwa przemysłowego i innej działalności usługowej.
Jak widać w dużej części są to zawody raczej nisko płatne, z kiepską możliwością awansu.
Jazda na dwóch etatach
A czy ten model pracy zostanie z nami na dłużej (a raczej czy zostanie z klasą średnią)? W tym momencie na te pytanie nie da się jednoznacznie odpowiedzieć, wiele bowiem będzie zależało od kalkulacji kosztów i zysków takiego rozwiązania w dłuższej perspektywie. Upraszczając: chodzi o to czy ewentualne straty finansowe związane z potencjalnym spadkiem wydajności pracowników wykonujących swoje obowiązki z domu będą większe niż oszczędności związane z wynajmem powierzchni biurowych.
Mamy jednak pewne badania, które mogą nam nakreślić prawdopodobny scenariusz. Firma ManpowerGorup w lipcu bieżącego roku zapytała pracodawców czy zamierzają utrzymać pracę zdalną na dłuższą metę.
Polscy przedsiębiorcy deklarują, że nie zamierzają kontynuować tego modelu. Twierdzą oni, że po unormowaniu sytuacji pandemicznej 88 proc. pracowników wróci na swoje dotychczasowe, stacjonarne stanowiska. Propozycję pracy zdalnej ma otrzymać około 9 proc. pracowników, przy czym zaledwie 5 proc. będzie mogła pracować z domu przez większą część tygodnia.
Badacze i badaczki z Akademii Leona Koźmińskiego i Uniwersytetu SWPS spojrzeli natomiast na problem od strony samych pracowników. Przeprowadzili oni badanie internetowe na grupie niemal 600 Polek i Polaków w wieku 21-66 lat, którzy w wyniku pandemii trafili na home office.
Dla 38 proc. spośród ankietowanych zmiana modelu wykonywania obowiązków nie stanowiła problemu. Jak zaznaczają twórcy badania „bezproblemowość” była głównie domeną osób młodych. Potencjalnie z powodu mniejszej liczby obowiązków domowych. Młodzi pracownicy rzadziej mają na przykład dzieci, które podczas pandemii przechodziły z kolei na zdalne nauczanie. W praktyce oznaczało to, że należy im poświęcić uwagę i otoczyć opieką. A to – jak doskonale wiemy – w przeważającej mierze jest domeną kobiet.
Z tego wynika jeszcze jedna kwestia.
Kobiety częściej niż mężczyźni zwracały uwagę, że praca zdalna jest dla nich niekomfortowa. Prawdopodobnie działo się tak właśnie z uwagi na pewne zagęszczenie obowiązków. Z jednej strony bowiem musiały one wykonywać obowiązki służbowe, z drugiej „obowiązki” domowe.
Podwójny etat był już nie tylko domeną innych przestrzeni czasowych – zazwyczaj kobieta drugi etat zaczynała po powrocie z pracy zawodowej. W przypadku home office w godzinach pracy zawodowej kobiety znacznie częściej niż mężczyźni miały do czynienia z symultanicznymi dwoma etatami: musiały jednocześnie wykonywać obowiązki służbowe i opiekować się dziećmi.
Dodatkowo duża część przebadanych, około 45 proc., odczuła, że dzień pracy im się „rozwleka”; czasami do 10-12 godzin.
Sfatygowani zoomem
W kontekście pracy zdalnej niezwykle ciekawe badanie zostało opublikowane na łamach Journal of Applied Psychology, wydawanego przez American Psychological Association, jedną z najbardziej renomowanych organizacji psychologicznych na świecie.
Naukowcy przyjrzeli się emocjom towarzyszącym osobom korzystającym z narzędzi do telekonferencji w poszukiwaniu powodów czegoś co nazwali „Zoom fatigue”, przemęczenia zoomowego.
Badacze spodziewali się, że dla „zzoomowanychx” pracowników kłopotem będzie konieczność patrzenia się prosto w twarz kilku lub kilkunastu osób obecnych na kamerkach na raz; w tym sobie. Tego jednak nie stwierdzono. Okazało się wręcz, że oglądanie siebie na kamerze, czy też wyłączenie kamery nie miało żadnego istotnego statystycznie przełożenia na komfort psychiczny badanych.
Co więc najsilniej wpływało na zmęczenie?
Tym czynnikiem było poczucie przynależności grupowej, a raczej jego brak.
Ludzie znacznie bardziej odczuwali zoomowe przemęczenie, kiedy umieszczało się ich w sytuacji bardzo formalnej. Jeśli jednak pozwalało im się porozmawiać na temat sportu czy filmów na chwilę przed rozpoczęciem oficjalnego spotkania lub po jego zakończeniu, odczuwali oni znacznie mniejsze zmęczenie.
Cóż, jesteśmy zwierzętami grupowymi, a poczucie więzi emocjonalnej z drugim człowiekiem jest niezwykle istotne dla naszego dobrostanu. Wydaje się również jednym z czynników, które pozwalają przybliżyć odpowiedź na pytanie o to, czy praca zdalna zostanie z nami na zawsze (poza oczywiście wspomnianą kilka akapitów wyżej kalkulacją ekonomiczną). Z częścią z nas na pewno tak.
Prawdopodobnie nie będzie to jednak duża część.
Między innymi dlatego, że aby organizacje dobrze działały potrzebny jest element niezobowiązujących ludzkich interakcji będących rodzajem „społecznego smaru”: przerw na papierosa, na kawę, czy na zwykłe pogaduchy.
Nie jesteśmy bowiem jedynie maszynami stworzonymi tylko do bezdusznego wypełniania służbowych poleceń. A kiedy stara się z nas takie maszyny zrobić, to najwyraźniej nie służy nam to najlepiej. I dzieje się tak ze stratą dla samych pracodawców.
Kamil Fejfer – publicysta piszący o pracy, nierównościach społecznych i gospodarce, autor książek: "Zawód. Opowieści o pracy w Polsce" oraz "O kobiecie pracującej". Obecnie pracuje nad książką na temat przejawów zmiany klimatu w Polsce.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.