We wrześniu tego roku białoruskie władze aresztowały Farchoda Odinajewa – tadżyckiego aktywistę, dziennikarza, który podróżował przez Białoruś do Warszawy na największą konferencję praw człowieka w Europie – Human Dimension Implementation Meeting. Do aresztowania doszło na wniosek władz Tadżykistanu. Pod apelem o jego uwolnienie podpisało się 11 międzynarodowych organizacji – w tym Human Rights Watch, Amnesty International i Reporterzy bez Granic, a w poniedziałek, 28 października interwencję w jego sprawie podjęła także polska federacja Grupa Zagranica.
Co roku ponad sto osób z Tadżykistanu wnioskuje w Polsce o status uchodźcy – większości z nich urząd do spraw cudzoziemców odmawia przyznania ochrony międzynarodowej. O tym, co dzieje we współczesnym Tadżykistanie, opowiada nam Muhamadjon Kabirow – aktywista mieszkający w Polsce, dziennikarz, założyciel dwóch organizacji pozarządowych – Fundacji na rzecz Integracji Międzykulturowej oraz Eurasian Dialogue Institut.
Małgorzata Łojkowska: – W 2016 roku rosyjskie władze zamknęły telewizję Central Asia TV, której byłeś współzałożycielem i dyrektorem. Wasza telewizja nadawała z Moskwy. Jak do tego doszło?
Muhamadjon Kabirow: – Do naszego biura przyjechała Federalna Służba Bezpieczeństwa, urządzili przeszukanie, zabrali wszystkie sprzęty i było po wszystkim. Ja byłem wtedy w Turcji.
Dlaczego rosyjskie władze zamknęły telewizję nadającą programy o Azji Centralnej?
– Na zlecenie władz tadżyckich – mogę to stwierdzić z dużą pewnością. Zbliżały się wybory, a my wydawaliśmy programy informacyjne, dawaliśmy bardzo dużo przestrzeni opozycji. Jestem dość pewien, że władze tadżyckie poprosiły władze rosyjskie, żeby coś z nami zrobiły. Federacja Rosyjska jest strategicznym partnerem Tadżykistanu.
Tadżykistan blokuje niezależne media – także te nadające z Moskwy. Dlaczego wasza telewizja była taka groźna dla tadżyckiego rządu?
– Przede wszystkim dlatego, że ponad dwa miliony osób z Tadżykistanu mieszka i pracuje w Moskwie. Tadżykistan to jest bardzo biedny kraj z ogromną emigracją ekonomiczną, część osób kursuje pomiędzy Rosją a domem. Cały Tadżykistan ma dziewięć milionów mieszkańców. Poza tym nadawaliśmy też przez internet – naszą stronę zablokowali, ale pozostał jeszcze Youtube.
Prezydent Rahmon stara się też budować określony obraz Tadżykistanu za granicą. Tadżykistan jest dyktaturą, ale władzom zależy na kreowaniu demokratycznego wizerunku. Rahmon nazywa Tadżykistan małym rajem.
Czy FSB podało jakiś oficjalny powód przeszukania czy zamknięcia waszej TV?
– W Rosji czy w Tadżykistanie nie ma niczego takiego, jak oficjalny powód przeszukania. Przychodzą ludzie, często w maskach, aresztują wszystkich, zabierają rzeczy. Kiedy do ciebie przychodzą, nie zastanawiasz się, dlaczego przyszli, albo co konfiskują. Myślisz tylko o tym, żeby nie aresztowali ludzi. I, zwłaszcza w Tadżykistanie, czekasz na moment, żeby uciec.
U was kogoś aresztowali?
– Przyszli do nas o piątej czy szóstej, na dyżurze był tylko jeden człowiek. Zadzwonił do mnie, kiedy go zwolnili. Powiedziałem mu, że musi uciekać z Rosji. Zadzwoniłem do pozostałych dziennikarzy, powiedziałem, żeby omijali biuro z daleka. Potem starałem się pomóc ludziom wyjechać do innych krajów.
Twoja żona przyjechała do Polski jako pierwsza?
– FSB przyszło również do naszego mieszkania. Powiedzieli, że mnie szukają, zaczęli wywalać książki z półek. W sumie byli u nas dwa razy. Moja żona bardzo się przestraszyła. W Tadżykistanie była członkinią i pracownikiem głównej partii opozycyjnej, zdelegalizowanej w 2015 roku, FSB ewidentnie mnie szukało. Zastraszani byliśmy już od bardzo dawna. W Rosji dość powszechne jest uprowadzanie Tadżyków przez rosyjskie służby i wydawanie ich tadżyckim władzom. Powiedziała mi, że się boi, że nie jesteśmy już w Moskwie bezpieczni, że trzeba uciekać.
Czy są udokumentowane przypadki porwań, o których mówisz?
– W 2019 roku moja organizacja wraz z Eurasian Dialogue i Human Rights Vision Foundation And Tajik Freethinkers Forum napisała raport dla Komitetu Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych. Przedstawiamy tam 11 takich przypadków. Wszystkie porwane osoby to dziennikarze, opozycjoniści, którzy zniknęli w Rosji, a po jakimś czasie pojawili się w Tadżykistanie.
W maju 2015 roku w Petersburgu zniknął bez wieści Echson Odinajew, młody tadżycki bloger. Wyszedł z domu do apteki i już do niego nie wrócił. Kiedy jego brat i matka weszli do jego mieszkania, okazało się, że zostało przeszukane.
Drugą taką osobą był Maksud Ibragimow – lider organizacji pozarządowej dla młodzieży. Pod koniec 2014 roku próbowano go zabić w Moskwie, potem pozbawiony został obywatelstwa Federacji Rosyjskiej, a w 2015 roku zniknął. Pojawił się w Duszanbe – został aresztowany i skazany na siedemnaście lat pozbawienia wolności.
Abdurachim Wosiew, dysydent – kolejny przykład. Został porwany w Rosji i skazany w Tadżykistanie na 20 lat więzienia. Kijomiddin Gozijew, były działacz polityczny – porwany w Petersburgu, skazany w Tadżykistanie w 2018 roku na 25 lat więzienia. Ten człowiek już nie żyje – zginął w niewyjaśnionych okolicznościach w 2019 roku podczas zamieszek w kolonii karnej.
W 2015 roku w Tadżykistanie nasiliły się prześladowania opozycji – widać to także po statystykach uchodźców w Europie. Dlaczego?
– Opozycja w Tadżykistanie była eliminowana stopniowo. W 1992 roku, po rozpadzie Związku Radzieckiego, wybuchła wojna domowa pomiędzy zwolennikami rządu – czyli także władz sowieckich – i zwolennikami opozycji. Wojna zakończyła się podpisaniem porozumień pokojowych – które zostały wymuszone przez społeczność międzynarodową. Na mocy tych porozumień opozycja miała mieć zagwarantowane 30% miejsc w parlamencie, ale tych obietnic nigdy w pełni nie zrealizowano. Opozycję stopniowo eliminowano – w dużym stopniu przy pomocy zabójstw i wyroków skazujących. W Tadżykistanie było osiem partii, ale większość powiązana była z osobą prezydenta, tylko dwie były naprawdę partiami opozycyjnymi – z czego jedna nigdy nie weszła do parlamentu. Drugą partią – partią parlamentarną, była Partia Islamskiego Odrodzenia Tadżykistanu.
W 2015 roku prezydent zaczął planować zmiany w konstytucji, nie chciał, żeby coś stało mu na przeszkodzie i w 2016 roku konstytucja rzeczywiście została zmieniona. Nowa konstytucja ogłosiła prezydenta Emomali Rahmona liderem narodu, zniosła zasadę, że może być wybierany określoną liczbę razy – to było warunkiem porozumienia pokojowego w 1997 roku.
Obniżyła też wiek prezydencki adekwatnie do wieku jego syna, przyznała immunitet bezkarności jemu oraz wszystkim członkom jego rodziny – większość z nich zajmuje wysokie stanowiska państwowe.
W 2015 roku zdelegalizowano Partię Islamskiego Odrodzenia Tadżykistanu i ogłoszono ją organizacją terrorystyczną. Aresztowano około 200 członków partii, skonfiskowano przedstawicielom partii wszystko – mieszkania, domy, ogrody, samochody. Ludzie i ich rodziny zaczęli uciekać.
Dlaczego władze tadżyckie zdelegalizowały także inne ugrupowania pod zarzutem terroryzmu. Bo PIOT to nie jedyna taka partia?
– To łatwy i znany sposób pozbywania się opozycji. Zwłaszcza po 2011 roku walka z terroryzmem stała się sposobem walki z opozycją dla wszystkich dyktatorskich reżimów. Dzięki temu można walczyć z dowolnymi ludźmi bez narażania się na krytykę. Łatwiej też uzyskiwać wsparcie z innych krajów – my walczymy z terroryzmem, wspierajcie nas; dyskredytować opozycję w oczach zachodu.
W ostatnim czasie w Tadżykistanie nasiliły się jednak także represje wobec osób niedziałających polityczne. W ostatnim czasie 500 osób zostało aresztowanych za to, że polubiły post w mediach społecznościowych.
Dlaczego w czasie wojny domowej liczba uchodźców z Tadżykistanu w Polsce była stosunkowo niewielka?
– W czasie wojny z Tadżykistanu uciekło ponad milion osób, ale większość z nich uciekała do Afganistanu, do Rosji, do krajów byłego ZSRR. Potem sytuacja w Afganistanie uległa destabilizacji, a pozostałe kraje przestały być bezpieczne. W tej chwili jest pewna współpraca pomiędzy większością krajów rosyjskiego bloku, jeżeli chodzi o ściganie osób działających w opozycji do rządów tych państw. Dlatego uchodźcy, którzy nie mogą przedostać się do Polski przez granicę polsko-białoruską, mówią, że w Brześciu nie czują się bezpiecznie. Także na Białorusi można zostać aresztowanym albo porwanym i odesłanym do Tadżykistanu.
W ostatnim czasie w Polsce dość głośno było o deportacji Mustafo Hajotowa – przedstawiciela opozycyjnej Grupy 24. Mustafo złożył wniosek o status uchodźcy w Polsce, uzyskał odmowę, wyjechał do Niemiec – mając nadzieję, że ten kraj da mu ochronę. Niemcy jednak deportowały go do nas – na podstawie ustaleń w Dublinie miały prawo deportować go do kraju, w którym złożył pierwszy wniosek. Od tego momentu Hajotow przebywał w ośrodku zamkniętym, prowadził głodówkę – za wszelką cenę starając się pozostać w Polsce. W którymś momencie zniknął z ośrodka, a Straż Graniczna odmówiła informacji na temat jego deportacji. Prawnika Hajotowa poinformowała o niej dopiero, kiedy wysłał pismo w tej sprawie. Sam Mustafo pojawił się po tygodniu na wideo w Internecie informując świat, że wrócił do Tadżykistanu sam, a Duszanbe jest kolebką demokracji. Grupa 24 twierdzi, że te oświadczenia wymuszono.
– Mustafo Hajotow prowadził dla Grupy 24 media społecznościowe. Założyciel tej grupy – działającej głównie za granicą, wśród tadżyckich emigrantów, został zastrzelony w 2015 roku w Stambule. Trudno wierzyć temu, że Hajotow jest bezpieczny. Jeżeli w Tadżykistanie 500 osób zostało zaaresztowanych za polubienie czegoś na Facebooku, to jakim cudem może być tam bezpieczny człowiek prowadzący opozycyjne social media?
W chwili obecnej tadżyckim władzom może być na rękę pokazanie, że można do Tadżykistanu bezpiecznie wrócić, żeby inne kraje częściej deportowały opozycyjnych działaczy. Dzięki temu Tadżykistan widzi też, że nie ma po co uciekać do Europy. Ale za pół roku Mustafo może zostać z dowolnego powodu aresztowany. Takie przypadki już też miały miejsce wcześniej.
We wrześniu tego roku władze białoruskie aresztowały Farchoda Odinajewa – dziennikarza, aktywistę, który podróżował przez Białoruś na konferencje OBWE w Warszawie. Według informacji przekazanych przez rodzinę Odinajewa mediom, do aresztowania doszło, bo Farchoda poszukuje rząd Tadżykistanu. Rząd zarzuca mu finansowanie działań terrorystycznych i obecnie domaga się jego ekstradycji. W te zarzuty nie uwierzyło 11 międzynarodowych organizacji i podpisało się pod listem apelującym o jego uwolnienie. Jest wśród nich między innymi Human Rights Watch, Reporterzy bez Granic. Nie wierzą w nie także eksperci od Azji Centralnej, których o to pytałam.
– Poznałem Farchoda w 2012 roku w Moskwie. Farchod jest dość znana postacią – pomagał tadżyckim migrantom, był przedsiębiorcą, działał w organizacji pozarządowej. W pewnym okresie Farchod był także członkiem Partii Islamskiego Odrodzenia Tadżykistanu, ale wystąpił z niej już dość dawno. Od 2012 roku był szefem opozycyjnej telewizji tadżyckiej Safo tv. Ta telewizja działała tylko kilka miesięcy – potem została zamknięta, a jej mienie skonfiskowane. Farchod miał dom w Moskwie otwarty dla wszystkich, gościł tych, którzy nie mieli gdzie się podziać, mieli jakiś problem, stracili pieniądze.
Human Dimension Implementation Meetings (HDIM), organizowana co roku w Warszawie przez OBWE, to największa konferencja praw człowieka w Europie. Pojawiają się na niej przedstawiciele rządów państw i działacze społeczni. Pytałam OBWE i rzeczywiście potwierdza, że Odinajew miał wziąć w niej udział. Ministerstwo Spraw Zagranicznych potwierdza, że wydało mu wizę. Czy aresztowanie Odinajewa mogło mieć związek z tym, że jechał na tę konferencję?
– Nie wiem tego z pewnością, to może być przypadkowa zbieżność zdarzeń, ale tak, to jest możliwe. Odinajew brał udział w posiedzeniach plenarnych na HDIM w 2018 roku, a do wpisania go na listę poszukiwanych doszło kilka miesięcy po konferencji OBWE. W tym roku zamierzał mówić na Konferencji o migrantach – więc także o sytuacji w Tadżykistanie.
Co stanie się z Odinajewem, jeżeli Białoruś przeprowadzi ekstradycję?
– Jeżeli przeprowadzi ekstradycję do Tadżykistanu – może zostać skazany na bardzo długi czas. Jeżeli do Rosji – tak samo. Rosja może przekazać go Tadżykistanowi. Wiele osób, z którymi pracował wcześniej także będzie w niebezpieczeństwie – mogą zostać aresztowani pod tym samym zarzutem. Co będzie potem – nie wiadomo. Więzienia w Tadżykistanie nie są bezpieczne.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.