Pięć lat temu prezydent Federacji Rosyjskiej podpisał ustawę o zagranicznych agentach, dwa lata temu o organizacjach niepożądanych. Jak żyje się organizacjom z ustawami o zagranicznym finansowaniu?
W październiku 2020 roku opublikowaliśmy zaktualizowaną wersję tego artykułu. Zapraszamy do lektury:
Agenci społeczeństwa. Ustawy o zagranicznym finansowaniu w Rosji
Wrogowie narodu i piąta kolumna
W lipcu 2012 roku rosyjska Duma uchwaliła nowelizację ustawy dotyczącej sektora pozarządowego, w której pojawiło pojęcie „zagranicznego agenta”. Zagranicznymi agentami zostały organizacje, które otrzymują środki z zagranicy i zajmują się „działalnością polityczną.” NGO-sy miały same dokonać analizy, czy spełniają te kryteria, a jeżeli stwierdzą, że tak, zarejestrować się w specjalnym rejestrze.[1]
Po wejściu w życie nowego prawa organizacje solidarnie odmówiły rejestracji, wyjaśniając, że nie są agentami obcych państw, pracują na rzecz kraju, a określenie „zagraniczny agent” zmusza je do kłamstwa i niszczy ich reputację.
W 2013 roku Ministerstwo Sprawiedliwości, w towarzystwie urzędników różnych władz, przeprowadziło masowe kontrole w organizacjach pozarządowych. Skontrolowano przeszło tysiąc podmiotów, z czego w ponad trzystu znaleziono oznaki „aktywności politycznej”.[2] Kilkadziesiąt NGO uznano za zagranicznych agentów, którzy łamią prawo.[3][4]
Ponieważ te działania nadal nie przyniosły zamierzonego rezultatu w, w 2014 roku władze Federacji uchwaliły poprawkę do ustawy, dzięki której „agentów” mogą już rejestrować same. Tym organizacjom, które się nie wpisały, grożą grzywny, a osobom kierującym nimi kary więzienia.
W praktyce organizacje karane są wysokimi grzywnami (standardowo w wysokości 300 000 rubli, czyli około 18 000 złotych[5]). O tym natomiast, że istnieje sankcja karna w postaci pozbawienia wolności przypomniano im w 2016 roku, kiedy to prokuratura wszczęła postępowanie karne przeciwko Valentinie Cherevatenko z organizacji Women of the Don[6][7] – prokuratorzy zarzucili jej uporczywe unikanie rejestracji.[8][9] Sprawa ostatecznie została zamknięta, ale udowodniono, że tego rodzaju działanie jest możliwe.
Na liście zagranicznych agentów znajduje się dziś 88 organizacji. Cała ewidencja znajduje się tu: http://unro.minjust.ru/NKOForeignAgent.aspx. Prawie wszystkie podmioty na listę wpisały władze (z raportu przygotowanego przez Fundację Werdykt Publiczny w 2016 roku wynika na 130 NGO tylko 10 złożyło podanie o status agenta, pozostałe wcielono do rejestru przymusowo).[10] W ciągu ostatniego roku Ministerstwo wykreśliło część organizacji, ale analizując dane trzeba zauważyć, że przez ten czas spora ich część w ogóle przestała istnieć, a część – mieć zagraniczne pieniądze. W dodatku w tym samym czasie zaproponowano kolejne zaostrzenie przepisów o NGO – trudno więc mówić o zliberalizowaniu podejścia.[11]
Działalność polityczna
Ustawa o zagranicznych agentach zawiera szeroką definicję politycznej działalności (w 2016 roku została ona jeszcze rozszerzona). Jest nią wywieranie wpływu na decyzje władz państwowych, a także na opinię publiczną. Tym samym kryterium staje się otrzymywanie zagranicznych środków i to, czy dana organizacja podoba się rządzącym.
Definicja politycznej działalności doczekała ciekawych komentarzy. Igor Kalyapin, szef „Komitetu Przeciw Torturom”, broniąc swojej organizacji przez rejestracją tłumaczył, że jeżeli działalnością polityczną jest wywieranie wpływu na politykę państwa, to jego organizacja nie prowadzi takiej działalności, bo tak długo, jak torturowanie obywateli przez policję i ukrywanie tego faktu nie jest elementem polityki rządu, tak długo praca Komitetu nie może być traktowana jako mająca na celu jej zmianę.[12]
Po wejściu w życie ustawy część organizacji miała nadzieję, że ominą je konsekwencje działania ustawy – niestety niesłusznie. Chociaż prawo stwierdza, że aktywność w obszarze nauki, kultury, sztuki, ochrony zdrowia, pomocy społecznej i ochrony środowiska nie jest polityczną, nie przeszkodziło to Ministerstwu wpisać na listę co najmniej dziesięciu organizacji działających w dziedzinie nauki, a nawet jeden klub fotograficzny.[13]
Na liście są także organizacje „pomocowe”, na przykład moskiewskie centrum pomagające ofiarom przemocy w rodzinie „Anna”. W rejestrze odnotowano, że celem jego działalności jest wpływ na rozwój i realizację polityki państwa oraz działalność organów państwowych – w tym mająca na celu przyjęcie, zmiany, uchylenia ustaw lub innych aktów prawnych. W rzeczywistości chodzi o krytykę częściowej depenalizacji przemocy w rodzinie, która miała miejsce na początku roku i postulaty wprowadzenia ustawy o przemocy w rodzinie.
Nie rozmawiaj z agentami
Oprócz obowiązku rejestracji prawo o zagranicznych agentach nakłada na organizacje upokarzający obowiązek ciągłego autostygmatyzowania się. „Zagraniczni agenci” muszą informować o tej swojej „roli” w całej zewnętrznej komunikacji. Za brak etykiety „agenta” na ulotkach i w materiałach grożą wysokie grzywny.[14]
Organizacje wpisane na listę muszą poddawać się rozległym kontrolom oraz pisać znacznie więcej raportów i sprawozdań. Ich aktywistów i aktywistki często spotykają rozmaite represje i ataki. Społeczeństwo jest zachęcane do demaskowania agentów, a urzędnicy nie współpracują z „agentami”.
Organizacje broniące praw człowieka zwracają uwagę na to, że ich praca staje się w takich warunkach bardzo trudna, a dla wielu po prostu niemożliwa. Jeżeli władza jest tą stroną, do której kierowane są działania (jak w przypadku praw człowieka), to nie da się odnosić sukcesów, jeżeli nie ma kontaktu z władzami.
Określenie „zagraniczny agent” jest w Rosji bardzo negatywne. Wzmacnia ten efekt propaganda, która często informuje o obcych rządach, które ingerują w wewnętrzne sprawy kraju (Władimir Putin w jednym z programów telewizyjnych mówił nawet, że widział takie instrukcje dla organizacji).[15][16]
Z tą „łatką” takie działania, jak badanie opinii publicznej (Centrum Lewady), czy monitorowanie wyborów (Golos) są bardzo trudne, jeżeli nie niemożliwe.[17] Niektórzy aktywiści podejmują więc decyzję o przejściu do działalności nieformalnej (twierdząc, że praca w organizacjach pozarządowych stała się nie do zniesienia – jest zbyt droga i nieefektywna).[18][19] W ten sposób rejestr staje się straszakiem dla całego sektora – organizacje zaczynają stosować w działaniach autocenzurę.
Niepewność działaczy pogłębiają ciągle pojawiające się nowe koncepcje przepisów. W ostatnim czasie sformułowano na przykład postulat rozszerzenia definicji środków zagranicznych poprzez dodanie pieniędzy przekazywanych przez obywateli Rosji, którzy otrzymują środki spoza kraju, czy obowiązek przekazywania wszystkich wniosków o dofinansowanie i programów.
zobacz także debatę na ngo.pl: Czy ograniczyć kasę z zagranicy?
W konsekwencji część NGO kończy działalność z obaw przed karami, część zakończeniem działalności protestuje przeciwko działaniu pod etykietą „agenta”.
Wielu organizacjom po prostu kończą się środki – bo z powodu niewielkich możliwości finansowania ze źródeł krajowych, środki zagraniczne stanowiły większą część ich budżetów.
Część organizacji szuka innych form prowadzenia działalności - rejestracja kilku podmiotów, z czego jeden otrzymuje zagraniczne finansowanie, a drugi nie, albo rejestracja pod nową nazwą. [20][21]
Z drugiej jednak strony wiele organizacji pomimo tych wszystkich trudności nie zaprzestaje działalności i odnosi w niej duże sukcesy – tak jak wspomniane już wcześniej: Werdykt Publiczny, Komitet Przeciwko Torturom, Centrum „Anna”, czy Memoriał.
Znaczna część organizacji od decyzji o rejestracji odwołuje się do sądu – ale tylko w niektórych przypadkach jest to skuteczne. W 2013 roku została podjęta próba zakwestionowania prawa o agentach w Trybunale Konstytucyjnym – bezskutecznie.[22]
W tym samym roku grupa organizacji wniosła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.[23] W 2017 połączył on skargi 61 rosyjskich organizacji– sprawa jest w toku.[24] Biorąc jednak pod uwagę fakt, że władza w Rosji nie ceni wysoko postanowień Trybunału, organizacje nie mają dużych nadziei. Politycy i organy UE wielokrotnie apelowały do władz Federacji o uchylenie prawa, zwracając uwagę na fakt, że ustawa niezgodna jest z prawem międzynarodowym.[25]
Władze na tropie niebezpiecznych
Ustawa o zagranicznych agentach nie jest jednak jedyną regulacją prawną, dotyczącą funduszy zagranicznych. W 2015 Władimir Putin podpisał kolejną ustawę – o organizacjach niepożądanych. Dotyczy ona zagranicznych i międzynarodowych organizacji działających na terenie Federacji Rosyjskiej.[26] Ustawa umożliwia zakazanie ich działalności, jeśli stanowi ona zagrożenie dla podstaw ustroju konstytucyjnego lub obronności i bezpieczeństwa państwa. Uznanie organizacji za niepożądaną oznacza, że jej wszelka działalność jest całkowicie zakazana, zakazane jest współpracowanie z taką organizacją – grozi za to do sześciu lat więzienia. Obcokrajowy, współpracujący z nią, mogą zostać wydaleni.[27][28][29]
Na liście organizacji niepożądanych znajduje się w tej chwili 11 podmiotów – w tym Open Society Foundations założona przez Georga Sorosa. Fakt, że na liście są organizacje grantodawcze powoduje, że ustawa głównie uderza w organizacje rosyjskie. W kwietniu 2017 dopisano do listy Otwartą Rosję. Wiosną w całej Rosji miały miejsce masowe protesty. Najważniejszym tematem był protest Fundacji Przeciwko Korupcji Nawalnego, ale były również inne. Jedną z nich była demonstracja, której organizatorem była właśnie Otwarta Rosja. Jej efektem było wpisanie amerykańskich i brytyjskich oddziałów ruchu na listę. [30]
W przeszłości pojawiały się postulaty, żeby wpisać polską organizację realizującą projekty na wschodzie – Fundację Edukacja dla Demokracji, ale ostatecznie do tego nie doszło. Rejestr można zobaczyć tu: http://minjust.ru/ru/activity/nko/unwanted.
W ustawie o organizacjach niepożądanych, podobnie jak w ustawie o agentach, znajduje się wiele nieprecyzyjnych uregulowań – „zagrożenie dla bezpieczeństwa” – które służyć mogą władzom dowolnie, według ich potrzeb. W tym przypadku także pojawiają się koncepcje zaostrzenia przepisów (np. uznanie za niepożądaną organizacji, która „wyrządzanie szkody interesom Rosji w sferze gospodarki i polityki zagranicznej”).
Cenzura i żelazna kurtyna
Poza działaniami związanymi z tymi dwiema ustawami, władza podejmuje także szereg innych, których celem jest redukcja aktywności trzeciego sektora. Jednym ze sposobów wywierania nacisku są częste i nieuzasadnione kontrole rozmaitych organów – od urzędu skarbowego, po straż pożarną. Pełnią one także funkcje propagandowe – zdarzały się kontrole z udziałem telewizji (NTV), która emitowała potem programy o zdradach narodowych na rzecz Stanów Zjednoczonych. Albo „inwigilacyjne” – podczas postępowania karnego za domniemane niepłacenie podatków z organizacji monitorującego wybory wyniesiono komputery).[31] Dzięki kontrolom władza uzyskuje szczegółowe informacje o tym, co się w organizacji dzieje i z czego się utrzymuje.
Konsekwencje ataków na trzeci sektor znacznie wykraczają poza sferę jego działania. Efektem jest bowiem nie tylko ograniczenie działalności organizacji, ale także budowanie nieufności wobec całej społecznej, niekontrolowanej przez państwo, aktywności obywateli.
Ważny obszar autocenzury pojawia się w sferze wszystkich kontaktów ludzi z zagranicą (stygmatyzacja kontaktów zagranicznych obywateli).[32] Konsekwencją dalszą jest odcinanie społeczeństwa od informacji, od wiedzy i od idei demokratycznych.
Ataki na trzeci sektor związane są z postrzeganiem go jako istotnego zagrożenia dla władzy, źródła niezależnej myśli i gromadzenia obywatelskiego potencjału. Informacje, które ujawniają organizacje, problemy, które poruszają w debacie publicznej, nie zawsze są po myśli rządzących.
Przejmowaniu kontroli nad trzecim sektorem towarzyszy narracja o konieczności obrony niezależności kraju, politycznym zaangażowaniu organizacji (wspieraniu opozycji), marnotrawieniu przez nie środków, destabilizowaniu kraju przez organizację protestów i wpływanie na wybory. Organizacjom przypisuje się inkorporowanie wartości sprzecznych z religią i tradycją. Propagandzie sprzyja fakt, że w Rosji niewiele osób wie, czym są organizacje pozarządowe.
Jednocześnie władza utrzymuje pozory funkcjonowania trzeciego sektora, finansując niektóre NGO z wewnętrznych pieniędzy. Część z nich prowadzi działania niegroźne z punktu widzenia władzy, a część otwarcie wspiera rząd (GONGO od governmental NGO).
Jesteśmy w dobrym towarzystwie
Patrząc z innej strony, stygmatyzując organizacje władza daje im trochę nieoczywistego wsparcia. Iwan Pawłow, prawnik, szef nieformalnej „Team 29” mówi: „Jesteśmy w dobrym towarzystwie”. [33]
Daria Skibo w raporcie „Pięć lat rosyjskiego prawa o zagranicznych agentach” pisze: „Bycie zagranicznym agentem oznacza, że masz pewne osiągnięcia, jesteś uznawany za profesjonalnego i niebezpiecznego przeciwnika, który musi zostać rozbrojony. Wraz z zniesławiającymi etykietami, takimi jak ‘piąta kolumna‘, ’zdrajca narodu‘, ’szpieg’ i ‘wróg ludu’, etykieta agenta zagranicznego stała się znakiem jakości, marką przynależności do skonsolidowanej, profesjonalnej społeczności, która aktywnie walczy o prawa człowieka”.[34]
[1] Ustawa o zmianie niektórych aktów ustawodawczych Federacji Rosyjskiej w zakresie regulowania działalności organizacji non-profit wykonujących funkcje agenta obcego (prawo Ustawa o zagranicznych agentach)
http://publication.pravo.gov.ru/Document/View/0001201207230003