Wiązać się czy nie? Związki zawodowe w organizacjach pozarządowych. Maria Świetlik, Paweł Stankiewicz: W związku zawodowym nasz głos jest mocniejszy!
Związki zawodowe mogą pomóc pracownikom organizacji odzyskać podmiotowość, przestać być „zasobem”, a zacząć być „interesariuszem”. Kapitał łatwo przenieść, zasób można zużyć, a związkowczynię trudniej ignorować i zwolnić.
Organizacje pozarządowe zatrudniające pracownice (nieważne, czy na umowie o pracę, czy innej) są zakładami pracy. To proste stwierdzenie z trudem przebija się do gremiów opisujących problemy NGO. Jeśli już się pojawi, często towarzyszy mu oczekiwanie, by to pracownicy ”coś zrobili” ze swoimi problemami: „Niech założą związki i po sprawie, a jeśli nie zakładają, to widocznie nie jest im aż tak źle”.
W naszym tekście chcemy pokazać kilka okoliczności, które sprawiają, że uzwiązkowienie NGO znajduje wciąż się na bardzo niskim poziomie. Przyczyną tego stanu rzeczy nie jest brak problemów pracowniczych do rozwiązania, ale przeciwnie – fakt, że są one bardzo poważne.
Razem lepiej
Co to znaczy na co dzień, że fundacja jest zakładem pracy? Ktoś wydaje polecenia, ktoś inny je wykonuje. Ktoś decyduje, co będzie się działo, ktoś inny to organizuje, kto inny bierze w tym udział, ktoś inny odwala papierkową robotę, a często jeszcze kto inny zbiera oklaski i medale. Ktoś zatrudnia, kto inny jest zwalniany. W skrócie, ktoś ma władzę, a ktoś nie. A władza zawsze stwarza okazję do nadużyć. Przypomnijcie sobie skandale w organizacjach: mobbing w centrali Amnesty International (w lutym 2019 zarząd podał się do dymisji), czy mobbing w Stowarzyszeniu Wiosna ujawniony zeszłym roku.
Rozwiązaniem jest zbudowanie nowej podmiotowości. Założenie wspólnie komisji związkowej. Mówienie jako zespół, nie jednostka, którą łatwo zignorować.
Istnieje jednak kilka powodów, dla których trudno jest uzwiązkowić organizacje pozarządowe. Wynikają one zarówno z kwestii kulturowych, jak i ze sposobu organizacji pracy i wielkości tych zakładów pracy.
Osoby pracujące w NGO to często typ działaczek, które nie przejdą obojętnie obok zepsutej ławki. Dla takich osób wejście w związek zawodowy oznacza kolejną aktywność, zaangażowanie, które odbywa się kosztem przyjaciół, rodziny czy własnego zdrowia. Wielokrotnie to właśnie słyszymy od osób, które wierzą w sens związków, ale nie chcą się angażować, bo nie potrafią wejść w coś „na pół gwizdka”. Cóż, my też się wypalamy, działając pod wpływem stresu mniejszościowego, doskonale opisanego przez Natalię Saratę.
Bycie działaczem związkowym można pod tym względem porównać do bycia feministką czy aktywistką LGBT. To doświadczenie bycia mniejszością w mniejszości, poddawaną ciągłej ocenie i presji, także moralnej.
Dokładniejszy opis zasługuje pewnie na osobny tekst.
Kręta droga
Istnieją także kwestie formalne, które zdecydowanie utrudniają założenie związku w organizacji. Warto przypomnieć, że aby stworzyć komisję zakładową związku zawodowego, trzeba zebrać minimum 10 osób pracujących na stałe w danym miejscu. Oczywiście w tej liczbie nie mogą znaleźć się pracodawcy i kadra kierownicza. Ten warunek wyklucza większość organizacji pozarządowych. Co prawda od niedawna przez osoby pracujące można rozumieć również te zatrudnione na umowy zlecenia lub o dzieło od co najmniej sześciu miesięcy, jednak przepisy de facto nie chronią ich przed zwolnieniem. Trudno zatem zachęcić takie osoby do podjęcia ryzyka. Istnieje również mało znana formuła komisji międzyzakładowej, gdzie tę dziesiątkę można “uzbierać” w kilku fundacjach czy stowarzyszeniach.
Jednak nie tylko bariery formalne powstrzymują pracowników organizacji pozarządowych przed utworzeniem komisji związku zawodowego we własnym miejscu pracy. Podobnie jak w innych zakładach w branży usługowej, problemem jest bezustanny nadzór przełożonych nad komunikacją i relacjami. Trudno w takich okolicznościach umówić się na spotkanie w węższym gronie, przedyskutować sens zakładania związku, ustalić wspólne postulaty czy strategie. Niestety nie brakuje osób, które chętnie doniosą pracodawcy, że coś się święci.
Przepisy dla wybranych
Domyślam się, że dla wielu osób czytających ten tekst może się wydać zaskakujące, że organizacjach z prospołeczną misją można spotkać się z niechęcią wobec związków zawodowych.
A jednak, takie jest nasze doświadczenie: na poziomie deklaracji – pełne wsparcie dla obrony praw człowieka, w tym praw pracowniczych. W praktyce nękanie i dyskryminacja za działalność związkową.
Stworzenie związku zawodowego i w konsekwencji ujawnienie jego działalności oraz nazwisk osób w nim zrzeszonych (przynajmniej kilku) wiąże się z ryzykiem – szykanami, pomijaniem przy awansach, czasem wręcz utratą pracy. Przepisy w przypadku małych organizacji związkowych dają wprawdzie ochronę przed zwolnieniem dwóm osobom. W praktyce jednak zasada ta dotyczy jedynie osób zatrudnionych na umowę o pracę na czas nieokreślony, co, jak wiemy, jest rzadkością w organizacjach społecznych.
Przed szykanami ochronić najtrudniej. Również gwarantowana przepisami anonimowość członków związku nie daje się utrzymać w organizacji zatrudniającej kilka osób. Nic więc dziwnego, że mało kto porywa się na tę straceńczą misję. Także nasze doświadczenia w Komisji NGO OZZ Inicjatywa Pracownicza mówią, że założenie komisji rzadko pomaga osobom ujawnionym. Z drugiej strony brak zorganizowanej reakcji pracownic nie sprawi, że problemy same znikną, bo „sobie szczerze wszystko wyjaśnimy”.
Jednak tylko komisja związkowa może być remedium na dziwny, w kategoriach demokracji, podział ról w organizacjach: członkowie (często bierni), zarząd, pracownicy. Pracownicy mają w takim układzie najmniej do powiedzenia, a muszą realizować wizje czy projekty osób, które czasem nie zdają sobie sprawy z prawdziwych warunków, w jakich działania te muszą być wykonywane (niezaangażowani członkowie). Dzięki swym uprawnieniom komisja związkowa może wesprzeć demokratyzację miejsc pracy.
Pracownica indywidualnie w sporze z zarządem ma słabą siłę przebicia. Jej głos jako członkini związku jest silniejszy, daje podmiotowość.
Czytając raport przygotowany przez Stowarzyszenie Klon/Jawor, dotyczący problemów osób zatrudnionych w organizacji pozarządowych, warto zwrócić uwagę na język, jakim opisujemy pracowników i pracownice. On ma znaczenie. Myślenie osób stojących na czele organizacji zostało skolonizowane przez język zarządzania biznesem. W tej narracji ludzie pracujący w NGO stają się „personelem”, „kapitałem ludzkim” albo „zasobami ludzkimi”. Związki zawodowe mogą pomóc osobom pracującym odzyskać podmiotowość, przestać być „zasobem”, a zacząć być „interesariuszem”. Kapitał łatwo przenieść, zasób można zużyć, a związkowczynię trudniej ignorować i zwolnić.
Pamiętajmy jednak, że uzwiązkowienie nie zrobi się samo, a im więcej osób w komisji, tym mniej pracy związkowej. Zakładajcie komisje związkowe, zmieniajcie świat na lepszy – oddane sprawie pracownice tak szybko się wypalają!
Paweł Stankiewicz – syn Marianny, chłopak Justyny. Zakładał i był członkiem zarządu Stowarzyszenia Komuna Otwock, należał do Polskiego Klubu Ekologicznego, był członkiem komisji rewizyjnej Stowarzyszenia Klon/Jawor, obecnie jest członkiem komisji rewizyjnej Stowarzyszenia Kooperatywa Dobrze. Pracował w Fundacji Rozwoju Dzieci im. J. A. Komeńskiego, Fundacji Nowoczesna Polska, Polskiej Zielonej Sieci, Fundacji alter eko. Był wolontariuszem w Stowarzyszeniu SPOZA.
Maria Świetlik – antropolożka polityczności, działaczka praw cyfrowych, członkini Komisji osób pracujących w organizacjach pozarządowych Ogólnopolskiego Związku Zawodowego „Inicjatywa Pracownicza” www.ozzip.pl/komisjaNGO.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Źródło: informacja własna ngo.pl