Teraz 1 sierpnia, potem 11 listopada... Czy jest coś jeszcze pomiędzy awanturą a emigracją wewnętrzną? [komentarz]
Kto zatrzymuje się w Godzinę „W”? Wszyscy. I to dosłownie. Udział w tej formie upamiętnienia rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego deklaruje 43 procent badanych, którzy określają swój światopogląd jako zdecydowanie lewicowy, 43 procent jako centrowy i 43 procent jako zdecydowanie prawicowy.
Które z wydarzeń historycznych najbardziej jednoczą Polaków jako naród? Zapytał o to IBRiS (28 października 2021 roku, próba: n=1100). Największa grupa badanych (32 procent) wskazała na odzyskanie niepodległości. 28,8 procent respondentów i respondentek wymieniło Powstanie Warszawskie, a 28,6 obronę Polski we wrześniu 1939 roku.
IBRiS zapytał również o to, jakie wydarzenia historyczne są zdaniem Polek i Polaków powodem do dumy (05-06 listopada 2021 roku, próba: n=1100). Z odzyskania niepodległości dumnych jest 99,9 procent badanych. Dumę z odrodzenia się Rzeczpospolitej po 123 latach zaborów wyraziło sto procent respondentów określających swoje poglądy jako zdecydowanie prawicowe i sto procent definiujących swój światopogląd jako zdecydowanie lewicowy.
Zgodni są widzowie „Wiadomości” TVP, „Faktów” TVN i „Wydarzeń” Polsatu (po 100 procent wskazań).
Paradoks polega na tym, że kolejne rocznice wymienionych wydarzeń historycznych upływają pod znakiem nie sporu, który jest przecież istotą historii, a awantury, której jedną z głównych osi – w uproszczeniu – pozostaje formuła obchodów. Podczas gdy – i znów paradoks, a jednocześnie truizm – polska historia jest na tyle pojemna, że mogą odnaleźć się w niej wszyscy, bo niepodległość ma kilku ojców o różnych (i to w niektórych z obszarów wręcz zupełnie) poglądach, a do Powstania szli ci z lewej, jak i prawej strony. Nawet w grupie nazwanej „żołnierzami wyklętymi”, o której opowieść na co dzień mocno polaryzuje, obok działaczy związanych przed wojną z prawicą byli przecież członkowie przedwojennego PPS.
Kto się zatrzymuje 1 sierpnia o 17?
Popularny jest żart z kalendarza rocznic, polegający na odliczaniu dni do końca roku: awantura o wyklętych, potem o Powstanie, zaraz 11 listopada i od nowa.
Wiele można napisać o tym, dlaczego tak się dzieje. O polityce, o mediach społecznościowych. I równie wiele – choć to akurat dużo trudniejsze – o tym, w jaki sposób to zmienić. Nie chcę jednak w tym miejscu wchodzić na poziom meta i rozwijać każdy z tych wątków, a spróbować znaleźć odpowiedź na pytanie o to, czy istnieje coś pomiędzy wciągnięciem się w awanturę, a zupełną emigracją wewnętrzną. Lub inaczej: gdzie w tych dniach odnaleźć wspólnotę. I to realną, a nie wewnątrz swojej bańki.
I znów odwołam się do badań: 38,9 procent Polaków 1 sierpnia o godzinie 17 zatrzymuje się na ulicy, 41,7 procent śledzi informacje o rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego w mediach, 24,1 procent ogląda w telewizji transmisję ze śpiewania piosenek powstańczych na pl. Piłsudskiego w Warszawie, a 29,9 procent wywiesza flagę, podczas gdy udział w marszu organizowanym przez środowiska narodowe udział deklaruje 1,8 procent (IBRiS dla Muzeum Powstania Warszawskiego; 22-23 lipca 2022 roku, próba: n=1100).
Wejdźmy w szczegóły: kto zatrzymuje się w Godzinę „W”? Wszyscy. I to dosłownie.
Udział w tej formie upamiętnienia rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego deklaruje 43 procent badanych, którzy określają swój światopogląd jako zdecydowanie lewicowy. I 43 procent spośród respondentów, którzy opisują swoje poglądy jako centrowe. Oraz 43 procent badanych, którzy definiują siebie jako zdecydowanie prawicowych.
A może więc daliśmy się zakrzyczeć głośnym, radykalnym mniejszościom? Nie rozstrzygam. Zwłaszcza, że trudno zupełnie ignorować zawłaszczanie symboli i godzić się na wykluczanie z pamięci. Ale poza ramami awantury, wciąż istnieje przestrzeń dla wspólnoty. Z tym że może czasem trzeba sobie to miejsce po prostu wykroić. Jak – przykładowo – wychodząc 1 sierpnia przed godziną 17 z domu, by za chwilę wraz z innymi się zatrzymać. Zapytana niedawno, czy widzę choć cień nadziei na to, że historia kiedyś nas będzie łączyć, odpowiedziałam, że na poziomie lokalnym warte uwagi inicjatywy podejmują władze samorządowe i organizacje społeczne. Może warto więc znaleźć w ich ofercie coś dla siebie, by nie dać się już zupełnie pożreć awanturze – odwiedzić pobliskie muzeum lub wybrać się na tematyczny spacer proponowany przez jedną z organizacji społecznych, albo pójść na koncert czy wziąć udział w biegu, bo może się okazać, że jeszcze jakoś się mieścimy. A innymi słowy, w dobie nadmiarowej polaryzacji, proponuję głośno myśląc, by przez chwilę spojrzeć na przysłowiową już szklankę, jako tym razem bardziej pełną – a przynajmniej niezupełnie – niż pustą.
Estera Flieger – dziennikarka, publicystka historyczna; redaktorka naczelna publicystyki w portalu organizacji pozarządowych ngo.pl; współpracuje z magazynem „Dziennika Gazety Prawnej” oraz Forum IBRiS; przez blisko cztery lata była związana z „Gazetą Wyborczą”; w "Resecie Obywatelskim" zrealizowała 29 odcinków podcastu historycznego "Dawno, dawno czemu”, publikowała w Oko.press, „The Guardian”, „Newsweeku Historii”, „Kulturze Liberalnej”, "Krytyce Politycznej", "Rzeczpospolitej" i serwisie Notes From Poland. Absolwentka historii na Uniwersytecie Łódzkim.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.