Zacznę od retrospekcji. Sześć lat temu, myśląc o bezdomności i o tym, czego najbardziej potrzebują osoby w kryzysie, byłem przekonany, że najpilniejsze jest wyjście z nałogu alkoholowego i znalezienie pracy.
W następnych latach – kiedy powoli zaczynaliśmy działać na ulicach Krakowa z ekipą Zupy na Plantach – dotarło do mnie, jak ważny jest dach nad głową. Bez bezpiecznego miejsca, gdzie człowiek może odpoczywać i czuć się u siebie nie da się zrobić żadnego poważnego kroku w radzeniu sobie z konsekwencjami trwania w doświadczeniu bezdomności.
Przerabialiśmy to nie raz. Udawało nam się kogoś doprowadzić do detoksu, na odwyk, wszyscy byliśmy pełni nadziei, człowiek wykonywał ciężką pracę nad sobą, walczył z nałogiem, po kilku tygodniach albo miesiącach (w zależności od terapii) wychodził „czysty” z ośrodka i… po chwili wszystko się sypało i znowu leżał bezsilny na ziemi.
Dlaczego tak się działo? Bo wracał do miejsca, z którego wyszedł. Najczęściej na pustostan, działkę czy do namiotu, gdzie czekała na niego stara rzeczywistość. Koledzy i koleżanki od flaszki, warunki bytowe, w jakich nie powinien żyć żaden człowiek, brak perspektyw.
Nawet jeśli podejmował jakieś zajęcie zarobkowe, długo nie wytrzymywał. Ale czy można się temu dziwić? Ilu z nas potrafiłoby pracować po osiem, dziesięć, albo dwanaście godzin dziennie, a później wracać w zasadzie donikąd. Do miejsca, w którym nie da się normalnie i w spokoju odpocząć, nie da się porządnie wyspać i nabrać sił. Ile byśmy tak pociągnęli? Tydzień? Dwa?
Po prawie pięciu latach poznawania realiów ulicy wiem, że musimy starać się odwrócić sposób myślenia, który w Polsce wciąż dominuje.
Mieszkanie nie może być dla osób w kryzysie nagrodą. Nie oczekujmy, że ktoś najpierw pójdzie na terapię, znajdzie pracę, w ten sposób się wykaże i sobie na mieszkanie zasłuży. To jest droga donikąd.
Najpierw mieszkanie, housing first, najpierw bezpieczny dach nad głową, własny kąt – trzeba to powtarzać bez końca. I cierpliwie wpływać na świadomość społeczeństwa i rządzących w tej sprawie.
Ale samo mieszkanie też nie wystarczy. Na ulicy najgorsza jest samotność. Po co masz wstawać, jeśli nie masz dla kogo? Po co masz coś zmieniać w swoim życiu, jeśli czujesz się niepotrzebny i niechciany. Wiele osób w kryzysie bezdomności, które poznałem, doświadczyły w swoim życiu ogromnego trudu i upokorzenia. Nie wierzą w zmianę, nie wierzą w siebie, nie chcą robić sobie i innym nadziei.
Problemy zdrowotne, problemy prawne, problemy z nałogami, długi, komornik, sądy, policja, mandaty. Gdzie nie spojrzysz, tam widzisz coś, co paraliżuje i odbiera chęć do życia.
Właśnie dlatego osoby w kryzysie potrzebują towarzyszenia. Może mieć ono różne formy. W naszym programie aktywizacji Zupowe Mieszkanie są to instruktor aktywizacji, asystentka osób z doświadczeniem bezdomności, ale też wolontariusze, którzy po prostu się z uczestnikami programu znają, a kiedy trzeba również terapeuta i inni eksperci.
Z instruktorem pracują codziennie w społecznym warsztacie rowerowym, z asystentką zajmują się planami i realizacją programu, z wolontariuszami – jeśli tego chcą – mogą spędzać czas wolny. Na przykład wyskoczyć na weekend w góry albo przejechać się na rowerach. Terapeuta wchodzi wtedy, kiedy widzimy, że jakiś problem ich przerasta.
Dzięki takiemu wieloaspektowemu wsparciu zwiększamy szansę, że kiedy osoba zaczyna się chwiać, nie wpada w pustkę. Nie przegrywa po raz kolejny z samotnością.
Czy taki sposób myślenia i działania jest tani? Oczywiście, że nie jest. Ale warto iść taką drogą. Mówimy przecież o ludziach, którym próbujemy dać szansę na nowe życie.
I jeśli uda nam się wyciągnąć z egzystowania w warunkach i w stanie, w jakim nie powinien funkcjonować żaden człowiek chociaż jedną osobę, jeśli przywrócimy jej godność, to nam to wystarcza.
Wielu pewnie powie, że to truizm, ale nas to nie zraża. Będziemy walczyć dalej o każdego jednego człowieka.
Piotr Żyłka (1986 r.) – dziennikarz, autor książek, aktywista miejski. Jeden z inicjatorów Zupy na Plantach. Prezes fundacji ZUPA.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Źródło: informacja własna ngo.pl