O rozwoju ruchów leśnych, ich sukcesach, a także koniecznych zmianach w Lasach Państwowych oraz działaniach rządu rozmawiamy z Martą Jagusztyn, prezeską Fundacji Lasy i Obywatele oraz Krzysztofem Niedziałkowskim, profesorem Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk.
Jędrzej Dudkiewicz: – Jak wygląda obecnie ruch leśny i jak zmieniał się na przestrzeni ostatnich lat?
Krzysztof Niedziałkowski: – Z perspektywy badacza widać zmiany, zarówno jeśli chodzi o charakter działań dotyczących lasów, jak i to, kto bierze w nich udział. W latach 90. były to organizacje ekologiczne, które skupiały osoby zainteresowane ochroną przyrody, często mające kierunkowe wykształcenie w tym zakresie. Koncentrowały się one na walce o obszary unikalne z punktu widzenia przyrodniczego i kulturowego, jak np. góra św. Anny, Dolina Rospudy, Puszcza Białowieska.
W ostatnim czasie – i myślę, że zbiega się to z okresem pandemii – mamy do czynienia z inicjatywami, które są bardziej oddolne, lokalne. Biorą w nich udział ludzie, którzy niekoniecznie mają wiedzę ekspercką, ale są zainteresowani tym, co dzieje się w lesie w okolicy. Ten las nie musi być nawet bardzo cenny przyrodniczo, ale dla nich jest istotny, bo umożliwia rekreację, chroni przed hałasem, zapewnia czyste powietrze.
I tak jak wcześniej tego typu spory były punktowe i zazwyczaj jednorazowe, to znaczy organizacje się mobilizowały, załatwiały sprawę i na tym się kończyło, tak teraz tych oddolnych inicjatyw jest o wiele więcej i towarzyszy im coraz wyraźniejsze oczekiwanie, że lokalne ruchy leśne będą stale włączone w proces decydowania o tym, co dzieje się z przyrodą w ich najbliższej okolicy.
Marta Jagusztyn: – W styczniu, podczas zjazdu grup leśnych przeprowadziliśmy wśród osób uczestniczących ankietę na temat kamieni milowych w rozwoju ruchu. Pojawiły się walka o ochronę Rospudy czy Białowieży, jako wydarzenia, które ukształtowały myślenie o tym, że w ogóle można i należy działać na rzecz przyrody. Kryzys klimatyczny też był wymieniany jako katalizator lokalnej aktywności.
Z naszego monitoringu inicjatyw leśnych widzimy, że ruch leśny rozwijał się żywo w trakcie pandemii, a nieoczekiwanie istotnym momentem był wtedy zakaz wchodzenia do lasów. Właśnie w okresie pandemicznym pojawiła się też akcja „Wspólny las”, a nasza fundacja opublikowała mapę planowanych rębni „Zanim wytną twój las”, co silnie zmobilizowało ludzi. Zaczęły mnożyć się lokalne inicjatywy i grupy. Ruch się skonsolidował. Na prowadzonych przez nas kanałach komunikacji i sieciowania informacją oraz doświadczeniami wymienia się obecnie prawie dwa tysiące osób.
Na pewno jednoczącym ruch czynnikiem był ekstremalny kształt gospodarki leśnej w ostatnich latach oraz arogancja i upolitycznienie leśników.
Wielu aktywistów próbowało rozmawiać w nadleśnictwach na temat wycinek, ale zderzali się ze ścianą. Powstała społeczność, którą łączy świadomość, że eksploatując przyrodę, podcinamy gałąź, na której wszyscy siedzimy, którą od tradycyjnych organizacji przyrodniczych różni to, że podkreśla ona wagę i znaczenie przyrody codziennej, która nie zawsze jest cenna z przyrodniczego punktu widzenia.
Obywatelskie ruchy leśne charakteryzuje też skupienie działań wokół Konwencji z Aarhus, która mówi o tym, że obywatelki i obywatele mają prawo mieć dostęp do informacji o środowisku i brać udział w podejmowaniu decyzji z tym związanych oraz dostęp do wymiaru sprawiedliwości. W przypadku lasów realizacja tych praw jest wysoce problematyczna. Frustruje to ludzi, którzy widzą wpływ zbyt intensywnej gospodarki leśnej na swój dobrostan, chociażby niedostatek wody w społecznościach górskich, powodowany przez intensywne wycinki. Postanowili więc zacząć brać sprawy w swoje ręce.
Jakie są zatem największe sukcesy ruchu leśnego w ostatnim czasie?
M.J. – Przede wszystkim udało się trochę przełamać leśniczy beton, to znaczy – na razie punktowo – Lasy Państwowe zauważyły, że mają problem i muszą coś zmienić. W wyniku wyczerpującej grupowej pracy społecznej, sprawom sądowym, postulowaniu form ochrony przyrody udało się w wielu miejscach ochronić jej fragmenty. Są to bardziej symboliczne sprawy, w tym sensie, że jeszcze kilka lat temu jedyną informacją zwrotną od leśników było to, że istnieje zatwierdzony plan urządzenia lasu i nie można go już zmienić. Nawet największe organizacje ekologiczne nie były w stanie nic zrobić. Okazało się jednak, że dzięki społecznej mobilizacji, włączeniu mediów, samorządów lokalnych udaje się różne rzeczy osiągnąć.
Dużym sukcesem jest też zbudowanie społeczności, która daje osobom aktywistycznym poczucie, że są częścią większej całości. Bez tego bardzo łatwo można się w działaniach wypalić.
I najważniejszy sukces – wejście lasów do polityki i zapowiedź reformy gospodarki leśnej. Przed wyborami parlamentarnymi powstał Manifest Leśny, współtworzony przez Fundację Lasy i Obywatele razem z siedmioma dużymi organizacjami pozarządowymi. Pod tym zestawem dziesięciu postulatów reformy polityki leśnej podpisało się łącznie koło trzystu organizacji i grup. Zbieraliśmy też deklaracje od kandydatek i kandydatów, czy popierają nasze pomysły. Obecnie w Sejmie i Senacie zasiada czterdzieści osób, które się z nami zgodziły, w tym pięć ministerek i ministrów. A kwestia lasów znalazła się w umowie koalicyjnej.
K.N. – Ja z kolei patrzę na ten proces w długim okresie i na pewno widać nową energię społeczną w tym obszarze. Od lat dwutysięcznych widać było pewien kryzys ruchu ekologicznego. Były jednorazowe sukcesy, jak Rospuda i Puszcza Białowieska, ale jednocześnie ze względu na profesjonalizację ruchy leśne oderwały się nieco od bazy społecznej, energia opadła i nastąpiła stagnacja. Dlatego na pewno sukcesem jest wskrzeszenie mobilizacji, dopływ nowych ludzi, a przede wszystkim właśnie umiejscowienie lasów i ogółem przyrody w optyce politycznej.
Z ciekawością obserwuję, jak reagują na to Lasy Państwowe, które są potężną instytucją, obecnie przeżywającą – w mojej ocenie – duży kryzys wizerunkowy. W cytowanym niedawno przez jednego z dyrektorów LP badaniu wyszło, że poziom pozytywnych ocen LP spadł od 2019 roku z 84% do 54% obecnie. To nie jest krótkotrwały kryzys, pytanie więc, jak Lasy Państwowe na to odpowiedzą, tym bardziej, że potrzeby ludzi w stosunku do lasów będą narastać. W gruncie rzeczy znajduje to już swoje odzwierciedlenie w sukcesie ruchów leśnych, który wiąże się ze wzrostem zamożności, edukacji oraz urbanizacją.
Ludzie coraz bardziej oczekują od lasów spełniania funkcji kulturowych, rekreacyjnych i regulacyjnych, to znaczy związanych z ochroną gleby, zapewnieniem wody, czystego powietrza oraz ochrony przed hałasem. W miastach jest coraz więcej osób podzielających te wartości, a to przekłada się na zmianę polityczną.
M.J. – Dodałabym, że w badaniach na temat oceny Lasów Państwowych ważne jest to, że coraz mniej ludzi na pytania o politykę leśną odpowiada „nie wiem”. Opinie się polaryzują i rośnie odsetek osób obecną gospodarkę leśną oceniających źle. Przez długi czas społeczeństwo niespecjalnie się interesowało lasem, ale to się wyraźnie zmieniło. Zwiększenie świadomości na pewno jest sukcesem ruchów leśnych.
Widzicie więc jakąś nadzieję w tym, że wicedyrektorem Lasów Państwowych został profesor Bogdan Jaroszewicz, czyli obrońca Puszczy Białowieskiej?
K.N. – Na pewno są jaskółki zapowiadające zmianę, jak np. wypowiedź wicedyrektora Piotra Fijasa, który przyznał, że w Lasach Państwowych miały miejsce rzeczy, które należy ocenić negatywnie. Co więcej, mówił on nawet o potrzebie rozliczeń wśród leśników. Widać więc jakąś autorefleksję wewnątrz tej instytucji.
W polityce leśnej funkcjonują dwa odmienne sposoby myślenia. Jeden wskazuje, że na lasy należy patrzeć jak na zasób, który można pozyskiwać, jednocześnie dbając o niego. To tradycyjne spojrzenie. Drugi zakłada, że na lasy trzeba patrzeć jak na ekosystem, którego podtrzymywanie jest konieczne niezależnie od funkcji użytkowej. Ten ekosystem będzie dobrze funkcjonować nawet wtedy, kiedy zostawi się go samemu sobie.
Nie jest tak, że któryś z tych sposobów myślenia jest lepszy, a któryś gorszy. Mają inne punkty odniesienia oraz swoich zwolenników i przeciwników, a dyskusja na ten temat toczy się od ponad stu lat. Myślę, że wyrazem dojrzałości polskiej polityki leśnej będzie uznanie przez Lasy Państwowe, że obie te narracje mają rację bytu i przełoży się to na sposób zarządzania lasami.
Obecnie bowiem tylko 0,71% polskich lasów jest chroniona w sposób ścisły, czyli nie pozyskuje się tam drewna, a reszta jest użytkowana gospodarczo. To ogromna dysproporcja, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że duża część społeczeństwa sympatyzuje raczej z tym drugim sposobem patrzenia na lasy. Jego zwolennikiem jest też profesor Jaroszewicz, więc jego nominacja jest w pewien sposób symboliczna.
Należy jednak pamiętać, że transformacja zarządzania lasami zawsze przyniesie dla kogoś koszty, chociażby dla tych grup społecznych, które są ekonomicznie zależne od gospodarki leśnej. Decydenci powinni brać to pod uwagę i przygotowywać odpowiednie programy osłonowe.
M.J. – Ostatnio brałam udział w konferencji leśniczej, w trakcie której padło właśnie standardowe pytanie, czy lasy należy chronić, czy użytkować? Dla mnie to pytanie postawione w starym paradygmacie. Coraz częściej pojawia się bowiem nowa perspektywa patrzenia na korzyści płynące z lasów, czyli ich użytkowanie.
Chodzi już nie tylko o drewno, ale właśnie zatrzymywanie wody, ochronę mikroklimatu, kwestie rekreacji, a także zdrowia fizycznego i psychicznego. A takie korzyści często najlepiej zapewnia dojrzały, dobrze funkcjonujący ekosystem leśny.
Jestem przekonana, że wszystko to da się ze sobą połączyć, mam więc nadzieję, że Lasy Państwowe również zaczną o tym w ten sposób myśleć, dzięki czemu dyskusja w ogóle zacznie być możliwa.
K.N. – To prawda. Ruchy leśne coraz głośniej mówią o potrzebie ochrony przyrody koncentrującej się na dobrostanie lokalnych społeczności. One chcą korzystać z lasów w sposób rekreacyjny oraz żeby wyglądały one zgodnie z ich oczekiwaniami, to znaczy, żeby np. drogi nie były rozjeżdżone przez ciężki sprzęt, bo tam lokalni mieszkańcy biegają i jeżdżą na rowerach.
W tym kontekście wyraźnie też widać pewną zmianę w zakresie eksperckości. Do tej pory dyskusja toczyła się głównie między leśnikami i przyrodnikami, którzy wymieniali się argumentami naukowymi z zakresu nauk przyrodniczych i leśnych, co dla laików było dosyć hermetyczne. Obecnie coraz częściej specjalistami od tego, jak dane działania w lesie przełożą się na sytuację i preferencje lokalnych społeczności są one same. Tym bardziej trzeba je więc pytać o zdanie, włączać w proces podejmowania decyzji. To duże wyzwanie stojące przed Lasami Państwowymi i ogólnie przed administracją publiczną.
Jak więc oceniacie podejście nowego rządu do tematu? Czy jest szansa, że coś się wyraźnie zmieni na lepsze, albo już się to wydarzyło? Mamy chociażby decyzję o pierwszych miejscach, które mają być wyłączone z pozyskiwania drewna. Z drugiej strony, jakie widzicie zagrożenia i na co będziecie zwracać uwagę w największym stopniu w najbliższym czasie?
M.J. – Zdecydowanie widać, że stary paradygmat gospodarki leśnej się chwieje. Zaczynamy na poważnie i szeroko rozmawiać, też w mediach głównego nurtu, czym są dla nas lasy w czasach katastrofy klimatycznej i katastrofy bioróżnorodności. Rząd zapowiada wyłączenia 20% lasów najcenniejszych przyrodniczo i społecznie z gospodarczego pozyskania drewna, społeczną kontrolę nad lasami, ograniczenia eksportu drewna i jego spalania. W styczniu MKiŚ wyłączyło z pozyskania symbolicznie dziesięć miejsc w Polsce, parę dni temu Lasy Państwowe dodały do tej listy „swoje” wyłączenie – Puszczę Bukową. Wszyscy interesariusze przygotowują się do procesu okrągłego stołu o lasach.
Część leśników czy pracownicy leśni wyrażają obawy co do tego, jak potencjalne reformy wpłyną na ich sytuację, niewiele jest jednak osób i środowisk, które negowałyby konieczność zmian. Wyzwaniem jest dobry proces zarządzania zmianą. Lasy Państwowe jako instytucja przyzwyczaiły się do tego, że są państwem w państwie, pozostają de facto poza kontrolą, a wszystkie bezpieczniki w systemie, np. regionalne dyrekcje ochrony środowiska są słabe. Teraz sytuacja się zmienia, MKiŚ podjęło inicjatywę, co w pierwszym odruchu wywołało wśród leśników opór, ale mam wrażenie, że sytuacja się normuje i wszyscy zaczynamy zauważać, że politykę leśną musimy zmieniać wspólnie, a Lasy Państwowe powinny być wykonawcą wspólnie wypracowanej wizji.
Drugim dużym wyzwaniem jest to, by zmiany w polityce leśnej były oparte na danych i obiektywnej wiedzy eksperckiej, też z dziedziny ochrony lasu, rynku drewna, zmian klimatycznych czy pozaprodukcyjnych usług ekosystemowych. Czeka nas też wdrożenie orzeczenia TSUE z ubiegłego roku – o tym, że Plany Urządzenia Lasu powinny być zaskarżalne w sądach administracyjnych.
Przed nami więc głębokie zmiany. Bardzo dużo zależy od tego, w jakim procesie zostaną przygotowane i czy włączeni zostaną wszyscy interesariusze.
Mam wrażenie, że jeżeli nie uda się zasadniczych zmian przeprowadzić teraz, to może znowu czekać nas stagnacja. Po niej jednak gniew społeczeństwa wróci z jeszcze większą siłą, więc także w interesie Lasów Państwowych leży to, by teraz wypracować nowe podejście do polityki leśnej wspólnie ze wszystkimi stronami.
K.N. – Zgadzam się z tą oceną. To, że konflikty się pojawiają i będą pojawiać jest naturalne. W tym momencie doszło jednak to takiego ich nagromadzenia, że przebiły się do opinii publicznej i wywołały zainteresowanie polityków.
Życzyłbym sobie, żebyśmy na ten kryzys zareagowali w sposób konstruktywny, wzięli pod uwagę różne perspektywy i wspólnie wypracowali konkretne rozwiązania zapewniające przełożenie różnych wizji lasów i sposobów korzystania z nich na rzeczywistość.
One być może nie zadowolą w pełni nikogo, ale będą kompromisem, na który wszyscy się zgodzą. A wtedy atmosfera wokół zarządzania lasami będzie o wiele lepsza niż ma to miejsce obecnie, z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych.
Marta Jagusztyn – badaczka, ewaluatorka, konsultantka międzynarodowych organizacji rozwojowych. Współzałożycielka i prezeska Fundacji Lasy i Obywatele sieciującej i budującej umiejętności wspierającej grup i inicjatyw działających na rzecz lasu oraz prowadzącej działalność rzeczniczą dla większej partycypacji obywatelskiej w decyzjach o lasach.
Krzysztof Niedziałkowski – jest profesorem nadzwyczajnym w Instytucie Filozofii i Socjologii PAN. Jego zainteresowania naukowe dotyczą społecznych aspektów ochrony środowiska, w tym przyczyn i dynamiki konfliktów środowiskowych oraz partycypacji społecznej w ochronie przyrody. Jest członkiem interdyscyplinarnego Komitetu ds. Kryzysu Klimatycznego PAN oraz wiceprzewodniczącym Sekcji Socjologii Środowiska Polskiego Towarzystwa Socjologicznego.
Źródło: informacja własna ngo.pl