Rozwarstwienie organizacji społecznych. W różnorodności siła!
Zanim w odruchu solidarności rzucimy się do pomagania małozasobnym podmiotom, warto zastanowić się, dlaczego nie udało się dotąd wyeliminować zjawiska rozwarstwienia. Takie próby, oparte na zasadzie: „zabrać bogatym i dać biednym” czy też, w innym ujęciu, „wszystkim po równo”, podejmowano już przecież w różnych okresach historycznych i w wielu krajach.
Wiele osób ze środowiska pozarządowego i spoza niego zwraca uwagę na problem rozwarstwienia organizacji pozarządowych. Mówi się, że to istotna słabość sektora, negatywne zjawisko, z którym – nie wiadomo do końca, jak – należy walczyć. Podobne opinie znaleźć można nawet w dokumentach rządowych, takich jak na przykład Program Rozwoju Organizacji Obywatelskich, gdzie pada między innymi stwierdzenie: „skala zróżnicowania przychodów i rozwarstwienia ekonomicznego w sektorze pogłębia się” (PROO 2018, strona 17).
Zjawiska rozwarstwienia ekonomicznego organizacji nie można negować – świadczą o nim twarde dane publikowane regularnie przez Główny Urząd Statystyczny czy Stowarzyszenie Klon/Jawor.
Te same dane (raporty GUS) nie mówią jednak o zwiększaniu się przychodowego zróżnicowania: w 2014 roku odsetek organizacji o przychodach poniżej 10 tysięcy złotych wynosił 42%, w 2016 roku – 39,1%, tak więc udział podmiotów dysponujących najmniejszymi kwotami w całej populacji spadł. Wzrósł natomiast odsetek najbogatszych, o budżetach powyżej 1 miliona złotych – z 4% w 2014 roku do 4,7% w 2016.
Przeczytaj też: Rozwarstwienie organizacji społecznych: zapraszamy do debaty!
Powszechne rozwarstwienie
Oceniając zjawisko rozwarstwienia w sektorze non-profit, należy spojrzeć na nie w szerszym ekonomicznym kontekście. Nie jest to bowiem jakaś szczególna przypadłość tylko i wyłącznie polskich organizacji pozarządowych. Jeszcze bardziej rozwarstwiony jest biznes, rozwarstwione są także gospodarstwa domowe. Ten niesymetryczny rozkład dóbr stanowi cechę charakterystyczną globalnej gospodarczej rzeczywistości.
W Polsce dominują mikrofirmy – ich udział w strukturze wszystkich przedsiębiorstw to aż 96%, zaś razem z małymi i średnimi firmami wynosi on 99,8% (PARP 2017). Jak sprawy mają się w innych krajach? Jeśli zagłębić się w dane i statystyki brytyjskiej Charity Commission czy amerykańskiego National Center for Charitable Statistics, szybko można dojść do wniosku, że również w Wielkiej Brytanii i USA organizacje non-profit są rozwarstwione.
Tak więc zjawisko rozwarstwienia istnieje i – co więcej – jest dość powszechne. Czy należy z nim walczyć, stawiać sobie za cel osiągnięcie stanu, w którym jak najwięcej organizacji będzie miało przychody w okolicach średniej wartości dla całego sektora?
Wspierajmy rozważnie
Zanim w odruchu solidarności rzucimy się do pomagania małozasobnym podmiotom (których jest bardzo dużo, znacznie więcej niż tych, które potencjalnie miałyby je wesprzeć), warto zastanowić się, dlaczego nie udało się dotąd tego zjawiska wyeliminować, choć takie próby, oparte na zasadzie: „zabrać bogatym i dać biednym” czy też, w innym ujęciu, „wszystkim po równo” podejmowano już wielokrotnie w różnych okresach historycznych i w wielu krajach.
Może jednak rzeczywistość, w której wszyscy są tacy sami i tak samo „średniozamożni”, nie jest tym pożądanym przez wszystkich ideałem. Przecież immanentnymi elementami innowacji i postępu są twórcze napięcie, niedobory, tarcia i różnice, nie zaś tak zwana mała stabilizacja.
Lista wątpliwości jest dłuższa: skąd wiemy, że wszystkie małe organizacje chcą urosnąć i mieć więcej pieniędzy? Czy jedynym i najlepszym scenariuszem rozwoju takich podmiotów jest wzrost? Przecież to w środowisku pozarządowym można często usłyszeć pogląd, że siła sektora leży właśnie w jego różnorodności.
Przeczytaj też: Rozwarstwienie organizacji. Kasa za misję czy misja bez kasy?
Leczenie przyczynowe, nie objawowe
Wydaje się, że najważniejszym wyzwaniem, które stoi przed zwolennikami „uśredniania”, jest odpowiedź na pytanie o przyczyny rozwarstwienia, skoro, jak rozumiem, zależy nam na rozwiązaniu problemu u źródła, nie zaś na łagodzeniu jego symptomów. Niestety, można doszukiwać się wielu przyczyn i wzajemnych związków różnych zjawisk. Na przykład, warto porównać rozkład geograficzny organizacji o różnych przychodach (w uproszczeniu: jak dużo bogatych, jak dużo biednych organizacji jest w danym województwie) z rozkładem PKB na głowę mieszkańca. Podobne ćwiczenie można wykonać dla różnic dochodowych przy zastosowaniu podziału ze względu na wielkość miejscowości: od dużych miast po wieś. Na pewno jedną z ważnych zmiennych jest ogólna sytuacja ekonomiczna (poziom dobrobytu) na terenie objętym działaniami danej organizacji. Tego nie zmienimy.
Co jeszcze może być przyczyną rozwijania i bogacenia się jednych organizacji przy jednoczesnej stagnacji innych? Może nakłady pracy osób związanych z daną organizacją, ich chęć podnoszenia kompetencji, wprowadzania nowoczesnych metod działania i zarządzania?
Każdy inny, wszyscy ważni
Wiele małych podmiotów to organizacje społecznikowskie, prowadzone przez osoby (często tylko przez jedną osobę), które zajmują się swoją fundacją czy stowarzyszeniem w czasie wolnym od pracy, a działalność zarobkową prowadzą gdzie indziej. Nie wszystkie z nich chcą się profesjonalizować, pozyskiwać duże pieniądze, zatrudniać ludzi, bo to oznaczałoby konieczność daleko idących zmian życiowych. Nie wszystkie też muszą – te małe organizacje, oparte na społecznej pracy, świetnie sprawdzają się w opisanym modelu i robią wiele dobrego dla swoich społeczności.
W innej sytuacji są organizacje zrzeszające osoby, które związały swoje życie zawodowe z NGO i poświęcają się w stu procentach tej pracy. Dobrobyt zdecydowanej większości takich organizacji ma źródło w ciężkiej pracy ich członków, pracowników i współpracowników, nie zaś w tajemnych układach i spiskach oligarchów.
Warto zresztą zobaczyć, jak bardzo zróżnicowana, niepowiązana ze sobą jest grupa organizacji o najwyższych przychodach. Może więc lepiej cieszyć się, że mamy tak zróżnicowany sektor pozarządowy, w którym można działać na rzecz zmian i rozwiązywać rozmaite problemy społeczne w ramach małych, niezbiurokratyzowanych struktur, jak i dużych profesjonalnych podmiotów?
Każdy z nich ma inną rolę do odegrania i każdy jest ważny.
Lidia Kuczmierowska – absolwentka Politechniki Warszawskiej i Szkoły Głównej Handlowej oraz MBA na Akademii Koźmińskiego. Pracowała jako inżynier przy budowie dróg, potem trafiła do sektora pozarządowego. Po ukończeniu dwuletniego kursu trenerskiego szkoliła pracowników NGO, samorządów oraz MŚP w Polsce, Chorwacji, Ukrainie, Białorusi i w Kosowie. Była dyrektorką FRSO, dyrektorką programów krajowych Fundacji Batorego, zarządzała spółką z branży IT. Obecnie kieruje Fundacją Akademia Organizacji Obywatelskich, nadal szkoli i doradza. Jest doktorantką z zakresu zarządzania na Akademii Koźmińskiego.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.