Rozwarstwienie organizacji. Równajmy w górę! Głos z perspektywy dolnej warstwy
O centralne środki „mali” muszą konkurować z „dużymi”. Czy to sprawiedliwe? Czy nie czas pomyśleć o różnych ścieżkach finansowania, kierując sztywno fundusze także do tych mniejszych organizacji, szczególnie tych działających w „głębokim terenie”?
„Duzi” kontra „mali”, „ogólnopolscy” kontra „lokalni”. Kogo mocniej wspierać, komu bardziej zaufać? Reprezentuję lokalną organizację z ambicjami z 35-tysięcznego miasta w północnej Polsce. Działamy dość krótko, niecałe sześć lat. Myślę, że w tym czasie dużo zrobiliśmy, działając na trudnym poletku pomocy osobom z niepełnosprawnościami.
Czy rozwarstwienie organizacji jest dużym problemem w naszym kraju? Nie jest to z pewnością sprawa kluczowa, choć bardziej zrównoważony rozwój jest jak najbardziej wskazany.
Co przez to rozumiem? Duże organizacje działają przede wszystkim w dużych miastach. Mniejsze miejscowości czy obszary oddalone na przykład od miast wojewódzkich są z reguły poza oddziaływaniem tych podmiotów. Oznacza to, że lokalnie trzeba radzić sobie samemu. Inaczej nie będzie tam nic…
Brakuje dopingu
Małą organizację, szczególnie w początkowej fazie, cechuje romantyzm i entuzjazm. Bez wsparcia merytorycznego w początkowej fazie łatwo się przewrócić. Zamiast entuzjazmu pojawia się rezygnacja i rozgoryczenie, do tego niespełnione ambicje, konflikty, pasywni członkowie. Krótka droga do upadku…
Należę do pokolenia, którego w szkołach nie uczono kooperacji, współdziałania, nie mówiąc o aktywności w organizacjach pozarządowych.
Wolontariusz? Słowo to dopiero wchodziło do masowego słownictwa. Jak więc ludzie o takich doświadczeniach czy młode osoby mają zakładać i skutecznie prowadzić organizacje pozarządowe? Czy komuś zależy na tym, by organizacje rosły w siłę? Dotacja, konkursik, grant z ogromną kolejką chętnych to nie wszystko…
Tu, gdzie działamy, dostępność do szkoleń z zakresu prowadzenia działań administracyjno-księgowych czy podstaw pisania wniosków jest spora. To ABC prowadzenia organizacji, choć i tak nie wszyscy chcą z tego korzystać. Gorzej z wyższą szkołą jazdy. By pokonywać kolejne piętra rozwoju musimy mieć sprawnie zarządzających organizacjami liderów. Miejsc, by te umiejętności nabywać, nie ma zbyt wiele. Sfinansowanie menadżerskiego kursu ze skromnych funduszy organizacji większość uzna za fanaberię. Pojechać w Polskę, zobaczyć, jak to robią inni, wymienić się doświadczeniami? Idea piękna, tylko za co?
A to właśnie aktywizacja i osobisty rozwój członków organizacji to skuteczna droga do profesjonalizacji NGO. Dlatego z nadzieją patrzę na Program Rozwoju Organizacji Obywatelskich.
Wieloletnie działania na rzecz wzrostu potencjału tych mniejszych podmiotów to cenna inicjatywa. Brakowało jej na rynku. Nie tylko młode organizacje potrzebują wsparcia tego typu. Także te starsze, czasem wypalone, po zmianach w zarządach, z nowymi ludźmi potrzebują „aktywizującego kopa”. Pytanie brzmi, czy starczy na niego pieniędzy…
Martwy styczeń, pracowity listopad i grudzień
Trafne spostrzeżenia w poprzednich głosach w dyskusji o rozwarstwieniu NGO przedstawił Piotr Trudnowski z Klubu Jagiellońskiego. Bolączką mniejszych organizacji jest kalendarz i kumulacja projektowa w środku roku, w tym w okresie wakacji. A przecież organizacje działają 365 dni w roku… Rozstrzyganie konkursów grantowych w lutym czy marcu to klasyka, podobnie jak obowiązkowe rozliczanie w grudniu, a najlepiej w listopadzie. Co ma robić organizacja chcąca robić ważne rzeczy na przykład w grudniu czy w styczniu? Ilu dofinansowań jest pozbawiona? Znam o wiele bardziej „drastyczne” przypadki, takie jak ograniczanie finansowanych działań od czerwca do końca listopada.
Do tego o skromne centralne środki „mali” muszą konkurować z „dużymi”. Czy to jest sprawiedliwe? Czy nie czas pomyśleć o różnych ścieżkach finansowania, kierując sztywno fundusze także do tych mniejszych organizacji, szczególnie tych działających w „głębokim terenie”?
Wykluczeni podwójnie
Małe organizacje z małych miast o wiele słabiej uczestniczą we wszelkiego rodzajach konferencjach, konsultacjach, debatach. Po pierwsze, nie mają pracowników mogących w godzinach swojej pracy brać udział w tego typu wydarzeniach (pozostali robią to kosztem urlopu). Po drugie, ograniczają ich koszty dojazdu czy pobytu (noclegu). Warto wziąć te uwarunkowania pod uwagę, realizując kolejne konsultacje społeczne.
Inny problem, jakiego doświadczam, to ograniczenia przy zatrudnianiu osób pobierających zasiłki opiekuńcze na niepełnosprawne dzieci. Najczęściej są to kobiety, które na przykład w czasie pobytu dziecka w szkole mogą przeznaczyć ten czas na pracę na rzecz organizacji (część etatu czy zlecenie). Niestety, zgodnie z przepisami nie mogą one wykazywać żadnego dochodu. To właśnie te osoby mają największe możliwości zaangażowania się w działalność organizacji. Muszą to robić dziś tylko i wyłącznie za darmo, co nie pozwala otworzyć szerokiego frontu działań. Każdy ma swoje życie i wolontariat ma też swoje ograniczenie, to oczywiste.
To mój głos w imieniu mniejszych organizacji. Dopingujcie nas do profesjonalizacji, wciągajcie nas do działania, wypracowujcie system wsparcia nakierowany na rozwój.
Agnieszka Pujsza-Pomorska – prezes Stowarzyszenia Pomocy Osobom ze Spektrum Autyzmu „Niebieski Skarb” w Lęborku, mama dziesięcioletniego chłopca z autyzmem, księgowa.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.