Trudno mi zrozumieć, jak powstał mit o oligarchach III sektora. Mam nadzieję, że proces logistycznego i finansowego wzmacniania najsilniejszych organizacji będzie postępował, stanowi on bowiem dużą wartość dla całego sektora, w tym dla mniejszych, lokalnych NGO.
Zaproszony do debaty o rozwarstwieniu wśród organizacji społecznych, zadałem sobie najpierw pytanie: po co właściwie szukać różnic? Doszedłem jednak do wniosku, że ignorując różnice, zamykamy sobie drogę do łączenia w jedną całość systemu organizacji mających różne cele, różne przekonania i różną sytuację.
Usługi czy służba?
Moim zdaniem najważniejszą różnicą między rozmaitymi organizacjami społecznymi jest podział na te, które świadczą „zamawiane” usługi społeczne, oraz te, które tego nie robią. Pierwsze z nich to organizacje realizujące zadania administracji publicznej: prowadzące szkoły, świadczące pomoc prawną, przejmujące na siebie rolę powierzoną urzędom. Na drugim biegunie znajdują się organizacje, które wcielają w życie własną misję i własne cele. Posiadają one możliwie małe struktury profesjonalne, opierają się zaś na pracy członków i wolontariuszy, wspierając się (choć nie zawsze) pieniędzmi publicznymi.
Profesjonalizm kosztuje
Organizacje „usługowe” otrzymują z pieniędzy publicznych wynagrodzenie za swoją pracę. Obliguje je to do pełnego profesjonalizmu, w tym do dokumentacji działań, rozliczania wszystkich wydatków i zapewnienia określonej jakości usług. Ich praca jest (lub powinna być) opłacana tak samo, jak taka sama praca komercyjnych firm. Dotyczy to też tak zwanych organizacji infrastrukturalnych, wspierających inne organizacje.
Smutne jest, że nie miały one dotąd stabilnego wsparcia systemowego – dopiero w ramach rozwoju ekonomii społecznej (ES) powstała w całym kraju oficjalna sieć Ośrodków Wsparcia ES (OWES). Niestety, misja wspierania innych organizacji na pozostałych polach (szkolenia, doradztwo itp.) nadal pozostaje domeną projektów, a nie stałego finansowania.
Działania takie prowadzone są systemowo między innymi przez Fundację Batorego czy Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce, potrzeba jednak znacznie większych środków, by zaspokoić istniejące potrzeby. Jedną z prób podjęcia działań systemowych ze strony administracji jest powołanie NIW-CRSO, który koordynuje ogólnopolskie programy wsparcia – na ich ocenę trzeba jednak jeszcze poczekać.
Entuzjazmu nie można kupić
Pozostałe organizacje społeczne są bezpośrednim wyrazem inicjatywy oddolnej. Ich cele nie są wytyczane potrzebami administracji, ale wolą członków.
Muszą one działać w granicach prawa, jednak niekoniecznie w pełni profesjonalnie – tu ważniejszy jest entuzjazm niż procedury, integracja liczy się bardziej niż kalkulacja, a efekty, choć często niezwykle duże w stosunku do włożonych środków, są trudne do zmierzenia.
Finansowanie opiera się na dobrowolnych składkach i datkach, a jedynie część działań – zazwyczaj tych zwróconych na zewnątrz organizacji – wymaga dofinansowania.
Opisuję oczywiście ideał, który nie istnieje – nawet najmniejsze organizacje muszą mierzyć się z formalnościami, być przygotowane na kontrole, nie mogą pozwolić sobie na pełną swobodę, a zarazem liczą na pomoc finansową. Dlatego też obecnie powstaje sporo grup nieformalnych, czy ruchów miejskich, które nie poddają się żadnym rygorom – nie mogą dostawać dofinansowania, nie muszą za to zajmować się formalnościami. Tego typu organizacje mogą przetrwać i robić wspaniałe rzeczy prawie za darmo – póki nie wygaśnie entuzjazm ich członków.
Prawo do otrzymania pomocy
W dyskusjach pojawia się czasem oczekiwanie profesjonalizacji wszystkich organizacji. Nie wiem, dlaczego organizacja, która w ciągu całego roku przygotowuje kilka niewielkich imprez, powinna być profesjonalna. Czy nie powinna raczej oczekiwać pomocy w realizacji swoich działań ze strony administracji i organizacji infrastrukturalnych?
Bezproblemowa, bezpłatna księgowość, opieka prawna, nieskomplikowane, łatwe w rozliczenia drobne dotacje: to często wystarczy, by wzmocnić entuzjazm i wesprzeć lokalne działania.
Niewielki budżet nie powinien być barierą, a rozwiązań prawnych i finansowych umożliwiających działanie mamy prawo się domagać. Jeśli to kwestia zmiany prawa, to trzeba na rzecz tej zmiany pracować – jest to rola organizacji „usługowych”, które powinny otrzymać na to środki.
Biedni oligarchowie
Profesjonalne organizacje muszą dysponować budżetem, który pozwoli im na realizację zamawianych usług społecznych, na rozwój własny i na pomoc innym podmiotom. Powinny one móc zatrudniać pracowników na godziwych warunkach, szkolić ich, współtworzyć sieci wymiany doświadczeń, wprowadzać innowacje, rozwijać swoją ofertę. Ich budżet musi być bez porównania większy, niż organizacji realizujących lokalne cele.
Jeśli III sektor ma być partnerem dla administracji publicznej i biznesu, to ciężar wypracowania wspólnego stanowiska leży właśnie po stronie doświadczonych organizacji infrastrukturalnych – to one powinny zapewnić mniejszym NGO możliwość udziału w tym procesie.
Niestety, na razie niewiele jest podmiotów, które są w stanie wziąć na siebie tę rolę. Co więcej, są też na to zbyt biedne. Trudno mi więc zrozumieć, skąd wziął się mit o oligarchach III sektora. Mam nadzieję, że proces logistycznego i finansowego wzmacniania najsilniejszych organizacji będzie postępował, stanowi on bowiem dużą wartość dla całego sektora, w tym dla mniejszych, lokalnych NGO.
Społeczeństwo obywatelskie: układanie mozaiki
Liczę na to, że proces tworzenia dwóch warstw III sektora – bazy i infrastruktury – nastąpi i będzie postępował. Nie wiem, co zrobić, by tworzenie infrastruktury sektora zostało uznane przez administrację rządową i samorządową za równie ważne, jak realizacja innych usług społecznych. Wiązałoby się to z systemowym finansowaniem, które jeśli nie nastąpi, to za jakiś czas jedynie w zakresie ekonomii społecznej będziemy mieli silne organizacje i infrastrukturę wspierającą, a dla małych/biednych/lokalnych organizacji zabraknie wsparcia.
To właśnie te małe/biedne/lokalne organizacje tworzą bazę społeczeństwa obywatelskiego. To one potrzebują silnego systemu wsparcia i reprezentacji, żeby wzmacniać i kanalizować entuzjazm lokalnych liderów oraz umożliwić im zabieranie głosu w ważnych dla całego kraju dyskusjach.
Taki system mogą zapewnić jedynie organizacje parasolowe, infrastrukturalne. Warto więc nie tyle niwelować różnice, co wzmacniać i systemowo łączyć poszczególne części skomplikowanej mozaiki, jaką jest społeczeństwo obywatelskie.
Karol Gutsze – Sekretarz Rady Działalności Pożytku Publicznego Powiatu Tucholskiego. Prezes organizacji StoPA.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.