Rabiej: W przyszłym roku Warszawa może mieć 800 mln zł mniej na wydatki
– Trzeba bardziej uważnie przyglądać się każdej złotówce, zastanawiać się czy zakładane rezultaty osiągamy najbardziej skutecznie. To jest zresztą bardzo dobre pole do dyskusji i współpracy z sektorem pozarządowym – mówi Paweł Rabiej, wiceprezydent Warszawy w rozmowie m.in. o wyzwaniach, przed którymi stanie Warszawa w najbliższych latach, a także o dialogu społecznym, systemie pomocy osobom w kryzysie bezdomności i polityce różnorodności.
Od marca jest Pan współprzewodniczącym Warszawskiej Rady Pożytku. Co Pana najbardziej zaskoczyło w czasie tych prac?
Paweł Rabiej, wiceprezydent Warszawy: – Ogrom tego, czym się Rada zajmuje. Całe spektrum spraw związanych z różnymi aspektami funkcjonowania mieszkańców Warszawy.
Comiesięczne posiedzenia Rady to okazja, by przyjrzeć się działaniom miasta w różnych dziedzinach społecznych, tematom, które są efektem konsultacji społecznych lub wymagają takich konsultacji. Na jednym z ostatnich posiedzeń omawialiśmy na przykład kwestie związane z programem oddłużania mieszkańców lokali komunalnych. Poważny, potężny problem. A innym razem rozmawialiśmy o działalności NGO-sów w Warszawie: zapoznaliśmy się z bardzo ciekawymi badaniami i raportem przygotowanym przez Stowarzyszenie Klon/Jawor.
Postrzegam Warszawską Radę Pożytku jako najważniejsze w urzędzie, czy też na styku urzędu i obywateli miejsce konsultowania spraw ważnych dla warszawiaków. Bardzo wierzę w dialog społeczny i w konsultacje. Wywodzę się ze środowiska biznesowego bardziej niż politycznego, ale też bardzo długo współpracowałem z NGO-sami przy różnych projektach, szczególnie gdy prowadziłem ośrodek dialogu i analiz Thinktank.
Myślę, że system subsydiarności, który mamy w Warszawie, gdy miasto wykonuje wiele zadań służących obywatelom poprzez zlecanie ich profesjonalnym fundacjom i stowarzyszeniom, jest bardzo dobry. To partnerstwo i wspólne osiąganie celów jest sensowne.
W Warszawskiej Radzie Pożytku zasiadam ciągle jeszcze krótko i mam wobec tego gremium bardzo dużo pokory. Osoby, które tam spotykam, są o wiele bardziej doświadczone właśnie dlatego, że pracują w organizacjach albo pełnią funkcje urzędnicze w Ratuszu dużo dłużej niż ja. Przez to głębiej siedzą w różnych tematach. Ciągle jeszcze odkrywam, na jak wielu poziomach funkcjonuje miasto i jak wiele robimy.
Często jest takie wyobrażenie, że urzędnicy bardzo wiele mogą wprowadzić z dnia na dzień. Jednak jeżeli zrobią to bez konsultacji, bez przygotowania całego procesu społecznego, oswojenia ludzi ze zmianą, zarządzania tą zmianą, to będzie to nieefektywne. Zwłaszcza w obszarze, którym ja się zajmuję, czyli w sprawach społecznych, dotyczących m.in. osób z niepełnosprawnościami, w kryzysie bezdomności, seniorów. Jeżeli nie skonsultuje się dobrze planowanych zmian z podmiotami, które mają dużo więcej doświadczenia i oglądu społecznego, to można zabrnąć w ślepą ścieżkę.
Rada jest postrzegana jako miejsce, które służy bardzo pozytywnej, chociaż nierzadko ostrej wymianie doświadczeń i poglądów. Ta dyskusja na pewno służy działaniom miasta, o których rozmawiamy.
Reprezentuje Pan Zarząd Miasta i – jak rozumiem – docenia Pan rolę WRP. Ale jak to wygląda np. podczas posiedzeń Rady Warszawy? Czy opinie WRP są również cenione przez radnych?
– Jestem o tym przekonany – nie tylko ze względów formalnych. Część radnych też zasiada w WRP, więc mają możliwość wpływania czy zabierania głosu bezpośrednio na posiedzeniach, co zresztą często robią i dyskusja bywa bardzo ożywiona.
Przyglądaliśmy się na przykład efektowi antyprzemocowego programu edukacyjnego, który był prowadzony w szkołach na Ochocie. Teraz będziemy go realizować w innych szkołach w Warszawie. Pamiętam żywą dyskusję o tym, jak ten program był prowadzony, jakie narzędzia stosowano, w jakim stopniu uczestniczyli rodzice, uczniowie, nauczyciele. Głębokie wnikanie w konkrety.
Sama konstrukcja Rady, fakt że są tam osoby reprezentujące urząd, Radę Warszawy, organizacje pozarządowe, osoby, które mają bogate doświadczenia pracy na różnych polach społecznych, pozwala na wyłapanie różnych niuansów, zaproponowanie lepszych rozwiązań, lepszą troskę o sprawy mieszkańców.
Czy tematyka poruszana podczas posiedzeń Rady nie jest za szeroka?
– Wydaje mi się, że nie. Mogłaby być nawet szersza. Nasze posiedzenia trwają kilka godzin, to jest dla każdego do udźwignięcia, jeżeli chodzi o poziom uwagi. Są też zawsze profesjonalnie przygotowane, można się wcześniej zapoznać z dokumentami, które będą opiniowane. Staram się tak współprowadzić posiedzenia Rady, żeby była przestrzeń na dyskusję. Raczej słucham. Nigdy za mało dyskusji i wymiany opinii.
Jest oczywiście pytanie, na ile ten system konsultacyjno-merytoryczny budować czy rozbudowywać. To jest dylemat każdego miasta czy każdej organizacji.
W Warszawie ten system opiera się nie tylko na Warszawskiej Radzie Pożytku, ale także na komisjach dialogu społecznego…
– Tak, to swoista piramida, bo dokumenty do zaopiniowania trafiają do WRP na końcu. Poprzedzające je konsultacje w komisjach dialogu są niezwykle istotne. Zanim temat pojawi się na Radzie, jest już mocno przedyskutowany. Ten system konsultacji sprawia, że ogląd sprawy jest dużo szerszy. Pozwala zakwestionować i zmienić założenia, przyjąć najlepsze rozwiązania.
Zasiadałem w wielu różnych radach, także społecznych. Najgorsze w nich jest to, kiedy posiedzenia stają się rutynowe. Jest jakiś dokument, trzeba go przyklepać, nie ma refleksji, co z niego wynika, co można byłoby zrobić inaczej. Na posiedzeniach WRP ta dyskusja jest realna i ożywcza.
Na początku swej kadencji Prezydent Trzaskowski przedstawił listę zadań, którymi chciał się zająć w pierwszej kolejności. Czy są jakieś plany, zadania na kolejny rok?
– W tej chwili przygotowujemy się do podsumowania pierwszego roku prezydentury Rafała Trzaskowskiego. Muszę przyznać, że czas mija błyskawicznie.
Spełniamy obietnice – w sferze społecznej kluczowy jest m.in. program żłobkowy, za którego realizacje odpowiadam. Mamy pierwsze sukcesy. Obiecaliśmy bezpłatne żłobki i więcej w nich miejsc – i są. Od września miejsca w żłobkach są bezpłatne. To duża rzecz, bo mało które miasto czy państwo dofinansowuje pobyt w żłobku w 100 proc. Co więcej, do końca roku liczba miejsc w miejskich żłobkach wzrośnie aż o 75%: z 7,8 tys. do 13,7 tys. Te kilka tysięcy dodatkowych miejsc powstało dzięki podmiotom prywatnym i nowatorskiej idei wykupu nowych miejsc, które dla nas stworzyły. To tak, jakbyśmy w kilka miesięcy otworzyli 50-60 bardzo dużych żłobków.
Rozpoczęliśmy też projekty w innych dziedzinach: powstała Rada Ekspercka ds. Kobiet i stanowisko pełnomocniczki – będą wdrażane rozwiązania poprawiające sytuację kobiet, m.in. kobiet doświadczających przemocy. Powstały dwa gabinety ginekologiczne dla kobiet z niepełnosprawnościami w szpitalach na Solcu i Praskim. Wprowadzamy programy zdrowotne – szczepienia przeciwko HPV i Bilans Zdrowia dla 70- i 80-latków. Dużo robimy w kwestii ekologii: ostatnio powstał nowy, bardziej motywujący mieszkańców projekt dofinansowania wymiany pieców, z większymi dotacjami. Chcemy radykalnie ograniczyć smog, przeznaczamy 300 mln na ten cel.
Oczywiście cały czas prowadzimy bieżące projekty pomocowe i społeczne dla rodzin, seniorów, osób z niepełnosprawnościami, bezdomnych, utrzymujemy domy pomocy społecznej, szpitale. Cała ta maszyneria musi funkcjonować.
Obawiam się przyszłego roku. Prawo i Sprawiedliwość chce osłabić samorządy, odebrać im pieniądze i narzędzia. A samorządy są najbliżej potrzeb ludzi. Koszt nowych obietnic wyborczych, m.in. zerowego PIT do 26. roku życia obniży dochody miast i gmin. To, plus skąpe finansowanie edukacji przez rząd, bardzo negatywnie wpływa na budżet samorządów. Subwencja oświatowa rządu pokrywa wydatki w 44%. Dokładamy 2,5 mld. W tej chwili są podwyżki dla nauczycieli, które przyjął rząd, ale ma za to zapłacić samorząd. Nie możemy tych podwyżek nie wypłacić, bo nie ma takiej prawnej możliwości, a rząd zwodzi nas cały czas. Monitorujemy uważnie te zagrożenia na forum Unii Metropolii Polskich.
W przyszłym roku Warszawa może mieć nawet 800 mln zł mniej na wydatki. To oznacza duże wyzwanie. Jeśli się to stanie, sytuacja będzie wymagała namysłu nad budżetem, inwestycjami i wydatkami bieżącymi. Musimy mieć plan, jeśli rząd nas tych pieniędzy pozbawi.
To jest dużo większa wyrwa niż wskutek opłat przekształceniowych, które zostały przyjęte przez Radę Warszawy i o które była taka awantura pod koniec poprzedniego roku.
W praktyce oznacza to, że trzeba szukać oszczędności i większej efektywności.
Jesteśmy przed dyskusją na ten temat. Wydaje się, że najważniejsze jest, abyśmy nie zrobili niczego, co w jakikolwiek sposób upośledzi którąkolwiek z dziedzin istotnych z punktu widzenia mieszkańców, czyli nie może zabraknąć pieniędzy na zdrowie, na komunikację, edukację.
Szukamy też możliwości zwiększenia przychodów, np. zachęcamy osoby mieszkające w Warszawie do płacenia podatków w stolicy. I efektywności kosztowej – w synergiach pomiędzy naszymi jednostkami. Przetargi i zamówienia można robić wspólnie, szukać oszczędności energetycznych itp. Np. w naszych przychodniach i szpitalach.
Trzeba bardziej uważnie przyglądać się każdej złotówce, zastanawiać się czy zakładane rezultaty osiągamy najbardziej skutecznie. To jest zresztą bardzo dobre pole do dyskusji i współpracy z sektorem pozarządowym.
Czy te problemy finansowe…
– Nie nazwałbym tego problemem, tylko spodziewaną, niezbyt dobrą perspektywą finansową, która może oznaczać konieczność modyfikacji budżetu. Z winy rządu, nie samorządu.
Czy to może wpłynąć na wysokość środków przeznaczanych na realizację zadań przez organizacje?
– Wydaje mi się, że w perspektywie przyszłego roku jeszcze nie. Na pewno potrzebny jest przegląd stanu zaawansowania różnego rodzaju działań w wydatkach bieżących oraz w inwestycjach i ocena, w jakim stopniu spełniają one zakładane cele, na jakim są etapie itp. Kontrakty z organizacjami pozarządowymi dotyczą najczęściej realizacji zadań, które – tak czy owak – muszą być przez miasto realizowane, m.in. usług społecznych. Na pewno jednak trzeba zastanawiać się, czy są one realizowane efektywnie, także kosztowo.
Problem może się pojawić, jeśli perspektywa spadku przychodów będzie trwała, na wiele kolejnych lat. Rząd chce zniszczyć samorządy, a przy tym także organizacje samorządowe. Jednych i drugich nie znosi. Przerzuca się na nas zadania i zabiera pieniądze. Zbliżamy się do ściany.
To tworzy dość ponurą i niepewną perspektywę dla miast. Może skutkować obniżeniem jakości życia. Uważam, że musimy być wszyscy tego świadomi – urzędnicy, organizacje pozarządowe, mieszkańcy. I głośno o tym mówić. Zrobiliśmy dużo, by stworzyć w naszych miastach dobrą infrastrukturę i jakość życia, wysokiej jakości usługi społeczne. To nie może być zmarnowane.
O Warszawie mówi się, że jest bogata i sobie poradzi. Ale jesteśmy zarazem w dobrej i niedobrej sytuacji. Owszem, mamy spory budżet, ale realizujemy bardzo dużo zadań, inwestycji, których inne miasta nie mają, np. metro.
Poza tym w mniejszych miastach, np. Gdańsku czy Wrocławiu łatwiej wprowadzać różnego rodzaju nowe rozwiązania, bo po prostu dotyczą mniejszej liczby osób. W Warszawie mamy ponad 400 tys. seniorów, a osób z niepełnosprawnościami 110 tys. Gdybyśmy chcieli wprowadzić jakąkolwiek usługę adresowaną do tej grupy, np. łóżka wytchnieniowe, to – aby efekt był zauważalny – potrzebna jest skala. Nie dwa na całą Warszawę, tylko co najmniej dwadzieścia. Wtedy przynajmniej kilkaset osób rocznie będzie w stanie z tego skorzystać. Skala Warszawy i wielkość budżetu może być postrzegana jako atut, ale to także ograniczenia. Każde tysiąc miejsc w żłobkach kosztuje nas rocznie 17 mln złotych, a przecież mamy tych miejsc kilkanaście tysięcy. Skala wydatków społecznych miasta jest bardzo duża.
Jako osoba, która przez wiele lat zarządzała przedsiębiorstwami i sporymi projektami oraz nieco krytykowała poprzednie ekipy rządzące Warszawą, staram się szukać rozwiązań w lepszym zarządzaniu. Np. lepszym planowaniu inwestycji i szybszej ich realizacji, by projekty nie ciągnęły się długo mnożąc koszty. Ale są też czynniki obiektywne. Mamy koniunkturę budowlaną, wykonawcom brakuje rąk do pracy, firmy są obciążone kontraktami. Rosną ceny materiałów budowlanych. To powoduje, że koszty inwestycji, które realizujemy w mieście bywają mocno niedoszacowane i o 20-30% wyższe niż zakładane.
Dochodzą do tego koszty energii. Wszędzie jest galopujący wzrost kosztów.
Organizacje pozarządowe mają nadzieję, że jednym z tematów, który jednak trafi na listę spraw priorytetowych będzie polityka wobec osób w kryzysie bezdomności. Czy to jest możliwe?
– Spore zmiany w tych obszarze były w zeszłym roku, wprowadzony został nowy system. Uważnie monitorujemy, jak on działa. Jesteśmy po jego wstępnym audycie.
Generalnie uważam, że oparcie rozwiązań w zakresie przeciwdziałania kryzysowi bezdomności na tym, że noclegownie są zarządzane przez Miasto – jest dobre. To jest nasza odpowiedzialność, aby nikt w kryzysie bezdomności nie został na ulicy, miał zapewnione miejsce w noclegowni.
To najbardziej newralgiczne zadanie miasto powinno wziąć na siebie, bo to jego odpowiedzialność. Inne miasta, np. Gdańsk czy Wrocław współpracują tu z NGO-sami. My przyjęliśmy rozwiązanie, by to Miasto miało wystarczającą liczbę miejsc w noclegowniach i uważam ze kierunkowo jest ono dobre.
Ta „pierwsza linia” – noclegownie, działania straży miejskiej i streetworkerów – to miernik odpowiedzialności Miasta. I ten system działa. Noclegownie monitorujemy w trybie dziennym, mam więc stałą informację, ile jest miejsc. Mieliśmy zimą dzień, kiedy byliśmy „obłożeni” prawie pod sufit. Było pięć wolnych miejsc. Nigdy jednak dla nikogo zainteresowanego go nie zabrakło.
Jeśli chodzi natomiast o schroniska i inne usługi dla osób w kryzysie bezdomności, są prowadzone przez fundacje i stowarzyszenia. Dofinansowujemy ponad 20 noclegowni, schronisk, schronisk specjalistycznych, mieszkań treningowych. Działają jadłodajnie, ogrzewalnie i łaźnie. Bardzo cenię zaangażowanie i działania organizacji pozarządowych. Działania Miasta i działania stowarzyszeń i fundacji tworzą podstawy dobrego systemu pomocy osobom w kryzysie bezdomności.
Zmiany polegające na tym, że decyzja administracyjna dotycząca pobytu w schronisku jest wydawana obecnie przez OPS na Woli wzbudziła pewien niepokój organizacji, ale również oceniamy ją z perspektywy czasu jako trafną. Ale są kwestie, o których trzeba porozmawiać. Przede wszystkim kwestia traktowania bezdomnych w szpitalach. Często po interwencji w szpitalu trafiają na ulicę – szpitale powinny nas o tym informować, bo możemy wtedy zainterweniować. Wystąpiłem w tej sprawie do dyrektorów warszawskich szpitali.
Druga kwestia to edukacja społeczna. I przeciwdziałanie pewnego rodzaju niedobrze pojętemu humanitaryzmowi niektórych mieszkańców, którzy wolą, żeby bezdomny przenocował na klatce niż żeby straż miejska wzięła go do noclegowni. Ten odruch serca jest bardzo ważny i zrozumiały, ale osobie w kryzysie bezdomności bardziej pomoże profesjonalna łaźnia, ogrzewalnia, noclegownia i jadłodajnia niż klatka schodowa w bloku. Będziemy o tym przypominać przed zimą – kto chce pomóc bezdomnemu, niech zadzwoni do straży miejskiej. Po to finansujemy system pomocy, by pomagać bezdomnym profesjonalnie.
I trzecia kwestia, najważniejsza, to rozwój mieszkań treningowych oraz placówek specjalistycznych dla osób z problemami psychicznymi, chronicznie bezdomnych, czy z uzależnieniami. Tu są duże braki.
Czy jest możliwość, żeby powstały nowe schroniska? Wiem, że były, są problemy z terenami pod takie inwestycje.
– Ogólnie problem z terenami pod inwestycje w Warszawie robi się coraz większy. 20% powierzchni miasta ma niejasny status prawny m.in. z powodu dekretu Bieruta. To jest potężny, nieużywany zasób, z którego możemy korzystać w sposób bardzo ograniczony.
Widzimy to poszukując miejsc na nowe żłobki. Prosiliśmy burmistrzów, aby wskazali nam lokalizacje pod 38 żłobków, udało się znaleźć ledwie 10, mimo bardzo intensywnego wysiłku. A przecież na żłobkach dzielnicom zależy, na schroniskach i na noclegowniach – już mniej. Poprosiłem wszystkich burmistrzów o wskazanie w ich dzielnicach, gdzie mogą być usytuowane nowe placówki dla osób w kryzysie bezdomności – schroniska i łaźnie. Mogą być mobilne. Odzew jest na razie umiarkowany, ale będę naciskać. One są po prostu potrzebne. Miarą jak miasto dba o mieszkańców jest to, jak dba o tych, którzy są w najtrudniejszej sytuacji.
Nie mamy w Warszawie radykalnego problemu z kryzysem bezdomności, ale mamy braki w kilku miejscach. I jasny plan. Zapewnić wystarczająco dużo miejsc w noclegowniach, zwłaszcza że zmieniają się przepisy i noclegownie nie będą mogły być większe niż na 100 osób. Zwiększyć liczbę miejsc w schroniskach. I zwiększyć możliwości wychodzenia z bezdomności przez mieszkania treningowe.
Ada Porowska opowiada, jak działa system pomocy osobom w kryzysie bezdomności w Warszawie >
Organizacje pozarządowe, które zajmują się pomaganiem uchodźcom, cudzoziemcom borykają się z dość dużymi problemami finansowymi, ponieważ zostało im odcięte finansowanie centralne. Na ile samorząd jest w stanie im pomóc?
– To jest olbrzymia hipokryzja ze strony tego rządu, a zarazem ze strony radnych PiS-u. Pamiętam dyskusję na temat samozwańczego domu samotnej matki, który powstał na Białołęce. Zamieszkują tam także cudzoziemki. PiS z jednej strony obcina finansowanie działań skierowanych do cudzoziemców, poprzez które można im pomagać i umożliwiać odnalezienie się w Warszawie, a z drugiej – bez cienia wstydu i mrugnięcia okiem krzyczy, że w mieście kobietom dzieje się krzywda. Nie potrafią rozwiązywać problemów, tylko się na nich lansować.
Jeżeli chodzi o sytuację cudzoziemców – nie mam pełnego oglądu sytuacji. O ile sytuację bezdomnych mamy dość dobrze zmapowaną i zbadaną, to sprawy problemów społecznych cudzoziemców w Warszawie trafiają do mnie rzadko. Co nie znaczy, że ich nie ma. Będę tu prosił komórki ratusza oraz organizacje pozarządowe o dane i diagnozy. Jestem ciekaw, na jakie problemy napotykają cudzoziemcy i uchodźcy.
Spotykałem się z mniejszością ukraińską mieszkającą w Warszawie, bo najwięcej mamy pracujących i mieszkających w Warszawie Ukraińców. Radzą sobie bardzo dobrze na rynku pracy, nie wiem jak w kwestiach społecznych i zdrowotnych. Wietnamczycy znakomicie się asymilują, więc sądzę, że z Azjatami nie mamy problemu wykluczenia czy dyskryminacji. Tak samo z przybyszami z Indii, Bangladeszu, którzy tutaj pracują – sporo jest takich osób w Warszawie. Ale pewnie są takie nacje, które radzą sobie dużo gorzej, np. z krajów afrykańskich, czy z Kaukazu. Potrzebujemy tej wiedzy, bo Warszawa staje się coraz bardziej różnorodna, a cudzoziemcy których dziś głównie cenimy jako pracowników będą mieć konkretne potrzeby społeczne.
W kwietniu Warszawska Rada Pożytku zgłosiła wniosek do Prezydenta, aby w trybie szerokich konsultacji rozpocząć prace nad polityką różnorodności społecznej. Zarząd Miasta miał podjąć decyzje. Czy coś się wydarzyło w tej sprawie?
– Nie mam wątpliwości, że taka polityka jest potrzebna. Różnorodność jest bogactwem, miasta rozwijają się dzięki niej – o ile towarzyszy jest równość, a nie uprzedzenia, dyskryminacja i dzielenie ludzi na różne sorty.
Dziś niestety uprzedzenia rosną – mamy kampanię pogardy wobec cudzoziemców, gejów i lesbijek, agresywne postawy wobec osób starszych i z niepełnosprawnościami. Kiedy mówimy z prezydentem Rafał Trzaskowskim „Warszawa dla wszystkich”, mówimy to bardzo poważnie. Warszawa jest i musi być miejscem dla wszystkich, gdzie każdy jest szanowany, a jego potrzeby – uwzględniane. Nie pozwolimy na przemoc, dyskryminację, pogardę. Wszyscy mamy jej dość.
Nie ma powodów, by bać się różnorodności. Bać się trzeba uprzedzeń, antysemityzmu, homofobii, tępego nacjonalizmu. Najlepszą odpowiedzią na te obawy będzie spójna polityka różnorodności, tak by każda grupa czuła, że jest ważna, że obdarzamy ją uwagą i troszczymy o nią. Rozpoczęliśmy prace nad przygotowaniami do opracowania takiej polityki i będziemy nad nią pracowali.
Powinna ona identyfikować i definiować potrzeby różnych, wrażliwych grup społecznych oraz zaplanować działania, które zapewnią im bezpieczeństwo i dobre życie w naszym mieście. Prezydent i Rada Warszawy podjęli się w tej kadencji poważnego zadania uczynienia z Warszawy miasta otwartego i różnorodnego. Tej obietnicy zamierzamy dotrzymać.
Pierwszy rok kadencji jest trochę sapersko-rozpoznawczy. Z jednej strony staraliśmy się szybko stworzyć podstawy do realizacji głównych obietnic wyborczych, tak by zaproponować więcej żłobków, zmniejszyć smog, poprawić zdrowie mieszkańców. Z drugiej – zdefiniowaliśmy, co można poprawić w bieżącym działaniu Miasta, czego warto robić więcej i lepiej. Dzięki konsultacjom i dialogowi z mieszkańcami oraz organizacjami pozarządowymi mamy dobrze ustalone priorytety. Teraz najważniejsze to jak najwięcej z nich szybko zrealizować.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23