Osoba stosująca przemoc potrafi dotkliwie ukarać społecznie, potrafi zniszczyć człowieka, który oskarży ją o zachowania przemocowe. Bardzo często izoluje osobę, nad którą się znęca. Tworzy na jej temat jakąś legendę, twierdząc, że jest histeryczna albo chora psychicznie, i separuje ją od grupy wsparcia. Osoby doświadczające przemocy są bardzo często osamotnione, łatwo podważyć ich wiarygodność – mówi Katarzyna Nowakowska, psycholożka i psychotraumatolożka.
Ewa Koza, ngo.pl: – Choć obwinianie osoby, która doświadcza przemocy wydaje się irracjonalne, nie jest rzadkością. Czym jest victim blaming i jakie jest jego źródło?
Katarzyna Nowakowska: – To zjawisko ma wiele aspektów. Na poziomie psychologicznym obwinianie ofiary pozwala ludziom przekonywać samych siebie, że są bezpieczni. Gdy myślimy o jakimś strasznym zdarzeniu, na przykład o tym, że ktoś został zgwałcony, próbujemy się przekonać, że nas to nie spotka, bo my zachowujemy się inaczej. Inaczej się ubieramy – w naszym przekonaniu „skromniej” – albo stosujemy inne „metody ochronne”, na przykład nie wychodzimy po zmroku czy nie pijemy alkoholu w lokalach.
I – jak kiedyś usłyszałam – nie malujemy paznokci na czerwono.
– No tak, jest wiele fantazji na ten temat. To takie magiczne zabiegi, które mają nas – rzekomo – zabezpieczyć przed gwałtem, a obwinianie ofiary ma nas przekonać, że jesteśmy bezpieczne i bezpieczni, bo zachowujemy się inaczej niż osoba pokrzywdzona.
To, oczywiście, bzdura. Większość gwałtów jest dokonywana przez osoby dobrze znane pokrzywdzonym, to samo dotyczy innych aktów przemocy ze względu na płeć, więc nie jest tak, że jeśli nie wychodzimy z domu, jesteśmy zupełnie bezpieczne.
Przemoc może spotkać każdą i każdego, żadne magiczne rytuały nas nie ochronią.
Victim blaming ma też aspekt społeczny. W naszej kulturze traktuje się męską seksualność jak siłę natury – wszechobecną i niekontrolowalną, a zadaniem kobiet jest się przed nią zabezpieczyć, jak przed deszczem. Wiadomo, że gdy pada, trzeba mieć parasol, inaczej zmokniemy.
Zgodnie z naszym wzorcem kulturowym, kobiety mają się nie tylko zabezpieczać przed męską seksualnością, ale też nie „prowokować” jej.
„Najpierw chodzą i kuszą, a potem się dziwią, że gwałcą” – ktoś powiedział mi to zdanie prosto w oczy. Miałam dziewiętnaście lat. Poczułam się strasznie.
– Taki jest nasz przekaz kulturowy. Nie każdy powie to głośno, ale na głębokim poziomie takie przekonanie jest zakodowane.
Tymczasem to, że ktoś kogoś gwałci, nie jest powodowane działaniem żadnej siły natury, tylko świadomą decyzją osoby gwałcącej.
Warto pamiętać, że gwałt nie ma nic wspólnego z pożądaniem. Związek przemocy seksualnej z seksem polega wyłącznie na tym, że uderzenie w tę sferę może być wyjątkowo dotkliwe. Gwałt jest bardzo skutecznym narzędziem niszczenia i dominowania ludzi. W społeczeństwie funkcjonuje przekonanie, że jest on formą aktywności seksualnej, że podniecenie seksualne odgrywa w nim istotną rolę, ale tak nie jest. Ludzie bywają gwałceni również przedmiotami, a sprawcy wcale nie muszą odczuwać przyjemności seksualnej. Przemoc seksualna to nie seks, to przemoc.
W moim odbiorze najtrudniejsza jest sytuacja dziecka, które doświadcza przemocy ze strony opiekuna lub opiekunów. Żyjemy w kulcie szacunku dla matki, ojca, babki, dziadka i każdej starszej osoby, z automatu zakładając, że każda z nich dobrze traktuje osobą małoletnią, którą ma pod opieką. Tymczasem dzieje się różnie, a „wina” za nieidealne, czy zerwane, relacje rodzinne jest automatycznie przerzucana na dziecko. Pojawiają się etykietki „wyrodnej córki” czy „wyrodnego syna”. Jak pomóc dziecku, które automatycznie bierze na siebie „winę” za to, co dzieje się w domu?
– To nie dotyczy tylko dzieci, choć oczywiście ich sytuacja jest najtrudniejsza. Osoby, które stosują przemoc w bliskich relacjach, bardzo często zaciemniają sytuację. Zwykle nie przyjmują odpowiedzialności za krzywdy, które wyrządzają. Zrzucają ją na wszystkich dookoła, najbardziej na osobę, którą krzywdzą, na przykład wmawiają pokrzywdzonej, że prowokowała albo że to ona jest sprawcą czy sprawczynią przemocy.
„Widzisz, do czego mnie doprowadziłaś!?” – typowa „zagrywka” przemocowca.
– Osoby stosujące przemoc zwykle posługują się manipulacją. Często mają dominującą pozycję w rodzinie, a ponieważ bardzo je zajmuje to, jak sprawy wyglądają na zewnątrz, jak są postrzegane przez otoczenie, postronni, którzy nie znają ich dobrze, nierzadko mają ich za uroczych, czarujących i pomocnych ludzi.
Na zewnątrz – najcudowniejsza mamunia na świecie, tyle że poniża swoje dziecko, ale tylko w domu, gdy nikt nie widzi, albo najwspanialszy tatuś, który je gwałci.
– Albo świetny kompan, osoba urocza towarzysko, zajmująca wysoką pozycję społeczną. Jeśli ktoś jest pozbawiony empatii i manipulujący, potrafi społecznie daleko zajść. Bywa różnie, ale to raczej reguła niż wyjątek.
Osoby stosujące przemoc są zwykle bardzo pozytywnie postrzegane przez ludzi spoza swojego najbliższego kręgu.
W przypadku dzieci jest jeszcze trudniej. Dziecko ma mniejszą siłę przekonywania. Uznanie przemocy, której doznaje osoba małoletnia, podobnie jak każda inna osoba krzywdzona, zaburza dynamikę rodzinną. Jeśli dopuścimy do świadomości, że dzieje się coś strasznego, zawalą się różne ważne elementy systemu rodzinnego.
Gdy okaże się, że człowiek, od którego zależy wiele spraw, który łoży na rodzinę, do którego jej członkowie są przywiązani, robi potworne rzeczy – na przykład krzywdzi dziecko – cały system zachwieje się w posadach.
Osoba stosująca przemoc stosuje zwykle rozmaite metody nacisku.
Na wzbudzaniu poczucia winy potrafi sporo osiągnąć.
– Tak, korzysta z różnych technik manipulacyjnych, wzbudzanie poczucia winy jest w tym arsenale. Osoba stosująca przemoc potrafi dotkliwie ukarać społecznie, potrafi zniszczyć człowieka, który oskarży ją o zachowania przemocowe. Bardzo często izoluje osobę, nad którą się znęca. Tworzy na jej temat jakąś legendę, twierdząc, że jest histeryczna albo chora psychicznie, i separuje ją od grupy wsparcia. Osoby doświadczające przemocy są bardzo często osamotnione, łatwo podważyć ich wiarygodność.
Znam dojrzałą kobietę, która dopiero po pięćdziesiątce odważyła się odsunąć od bardzo toksycznej matki. Osoby, która przez lata stosowała wobec niej przemoc psychiczną i fizyczną. Co ciekawe, cała rodzina odwróciła się od „wyrodnej córki”, bo z taką etykietą została. Jak usłyszała: „Sama, na własne życzenie”.
– Ludzie mają różne mechanizmy, które powodują, że jeśli – z różnych powodów – nie chcą czegoś zauważyć, to tego nie zauważą, nawet jeśli mają to przed samym nosem.
Tak im jest wygodniej?
– Czasem coś ignorują, ale czasem odbywa się to na głębszym poziomie. Bywa, że nie mają świadomości, że nie dostrzegają spraw oczywistych. Nie jest tak, że podejmujemy decyzję, że coś wyprzemy, psychiczne mechanizmy obronne uruchamiają się automatycznie. Możemy nie być świadomi tego, że je stosujemy. Często potrzeba bardzo silnego bodźca, żeby coś zostało dostrzeżone i przyjęte do wiadomości.
Dlatego tak ważne jest, żeby osoby „z zewnątrz”, czyli pracujące w takich obszarach jak edukacja, ochrona zdrowia albo pomoc społeczna, umiały rozpoznawać niepokojące sygnały i reagować na nie.
Wrócę jeszcze do sprawy przemocy seksualnej. Ostatnio kobiety odważniej mówią o swoich traumatycznych doświadczeniach w tym obszarze. Zdarza się, że dopiero po latach znajdują w sobie siłę, żeby powiedzieć, że były gwałcone. Pojawiają się wówczas pełne kpin komentarze: „Ale po co ten pośpiech!”.
– To pokazuje niezrozumienie mechanizmów psychicznych. Gwałt jest bardzo często potężną traumą, silnym urazem psychicznym, a my sobie z tym radzimy na różne sposoby. Częścią tych mechanizmów jest unikanie, staramy się nie myśleć o tym, co nas spotkało, zapomnieć, zająć się czymś innym, ale to nie znika, to w nas jest. Jest taka jednostka chorobowa jak PTSD z opóźnionym początkiem. To, że przez jakiś czas nie ma objawów, niekoniecznie oznacza, że one się nie pojawią, bo ten uraz cały czas jest, tli się w nas, i – często po latach – może wyjść na powierzchnię.
Przyznam, że najbardziej w tym wszystkim przeraża mnie oczekiwanie, że ktoś, kto doświadczył tak traumatycznych przeżyć, miałby „otrzepać piórka” i tak po prostu o tym opowiedzieć. Znam kobietę, którą w dzieciństwie gwałcił dziadek, potem ojciec. Nie potrafię milczeć, gdy ktoś jej dokucza, umniejsza jej cierpieniu, rozbudza poczucie winy. A to się dzieje.
– Odcinamy się od doświadczenia. Znów przekonujemy samych siebie, że nas to nie dotyczy, krzywdząc przy tym już skrzywdzonych ludzi.
Jak wesprzeć osobę, która nie tylko doświadczyła czegoś traumatycznego, ale jest jeszcze w tego powodu szykanowana?
– Nie osądzajmy jej, powiedzmy, że jej wierzymy i dajmy znać, że jesteśmy z nią. Nie wygłaszajmy komentarzy osądzających, które nam mogą się wydawać wspierające, ale takimi nie są. Komunikat: „Szkoda, że poszłaś tam sama, wieczorem, ale wiesz – jestem z tobą” nie jest wspierający. Nie wywierajmy nacisków. Nie dopasowujmy tej osoby do swoich wyobrażeń, nie podejmujmy za nią żadnych decyzji.
Przemoc seksualna jest tym rodzajem przemocy, w którym najdotkliwiej i najgłębiej tracimy kontrolę nad tym, co się z nami dzieje. Dlatego bardzo ważne jest, żeby osoba, która doświadczyła przemocy, jak najszybciej tę kontrolę odzyskała. Do niczego jej nie namawiajmy, absolutnie nie zgłaszajmy niczego za osobę, która doświadczyła przemocy, bez jej zgody. Szanujmy jej wolę i poufność tego, czym się z nami podzieliła.
Przyznam, że gdy mam jakiś trudny moment, jak ognia unikam ludzi, którzy chcą mnie wtedy zarzucić słowami. Rzecz jasna, chcą pomóc, odciągnąć moją uwagę od sprawy, która mnie gnębi, tyle że ja wolę ciszę. Wolę, gdy człowiek mi powie, że mogę zadzwonić, jeśli będę chciała pogadać.
– Ważne, żeby się empatycznie zastanowić, jak ta osoba się czuje. Nie zaspokajajmy swojej ciekawości, nie dopytujmy, co się wydarzyło. Jeżeli będzie czuła taką potrzebę, sama nam o tym powie. Ważne, żeby powściągnąć swoje emocjonalne reakcje. Ta osoba nie powinna słyszeć, jak my się strasznie czujemy z tym, czego ona doświadczyła i z tym, co nam opowiedziała. Nie powinna też się martwić, że będziemy próbować się mścić czy atakować sprawcę.
Nie rzucajmy niechcianych rad. Jeśli nas o to poprosi, udzielmy rady, ale to osoba, którą chcemy wesprzeć, decyduje, co się dzieje. Nie rozweselajmy jej na siłę. Ona ma prawo być wściekła albo zrozpaczona. Czasami wystarczy, że z nią posiedzimy i damy jej przestrzeń do wyrażania emocji. Jeśli jest wściekła, nie oznacza to, że jest wściekła na nas. Najpewniej jest wściekła na sytuację, na to, co się wydarzyło, na sprawcę. To nie jest adresowane do nas, więc nie reagujmy naszą irytacją.
Czasami wystarczy być z nią i uznać to, co się stało i to, jak ona się z tym czuje. Przyjmijmy z akceptacją to, co jest w tym momencie. Nie próbujmy naprawiać osoby, którą chcemy wesprzeć. Zróbmy miejsce na jej emocje, żeby mogły być ujawnione, wyrażone i przepracowane.
Katarzyna Nowakowska – psycholożka, psychotraumatolożka, koordynatorka punktu pomocy po gwałcie fundacji Feminoteka w Warszawie.
Fundacja Feminoteka prowadzi w czasie 16 Dni Działań przeciwko Przemocy ze względu na Płeć kampanię „Nie obwiniaj! Wspieraj”. Sprzeciwia się w niej obwinianiu pokrzywdzonych za przemoc, która je spotkała. Victim blaming, czyli obwinianie osoby pokrzywdzonej, to wciąż powszechne przekonanie, że osoba, która doświadczyła przemocy jest jej współwinna. To doszukiwanie się w postępowaniu pokrzywdzonej czegoś, co mogłoby usprawiedliwić zachowanie sprawcy. To także przekonanie, że gdyby pokrzywdzona zachowała się inaczej, mogłaby uniknąć przemocy. Victim blaming to częste zjawisko, nie tylko wśród społeczeństwa, ale także przedstawicieli i przedstawicielek instytucji.
W ramach kampanii „Nie obwiniaj! Wspieraj” Feminoteka obala najczęściej występujące mity dotyczące przemocy, które skutkują obwinianiem osób pokrzywdzonych.
Dowiedz się więcej o kampanii: feminoteka.pl/nieobwiniaj.
Portal ngo.pl jest patronem medialnym kampanii „Nie obwiniaj! Wspieraj”.
Źródło: informacja własna ngo.pl