Pod lupą. Pomoc humanitarna i integracja: historie ukraińskich liderek w Polsce
„Chciałabym, żeby to, co robimy było trwałe i stabilne”, wyznaje Tetiana, która w 2022 założyła Fundację „Dwa Skrzydła UA”. Przedstawiamy historie kobiet, które po przyjeździe do Polski założyły organizacje, zaangażowały się w pomoc humanitarną i społeczną, tworząc projekty artystyczne, edukacyjne i integracyjne dla uchodźców.
POD LUPĄ to cykl portalu ngo.pl i Badań Klon/Jawor, w którym bierzemy na warsztat wybrane zagadnienie dotyczące życia organizacji społecznych. Zapraszamy na jego dwunastą odsłonę: Lekcje z kryzysu. Doświadczenia NGO wspierających uchodźców.
Chronimy życie chłopaków
W różnych miejscach sali stoją drewniane rusztowania, w środku drewnianej ramy naciągnięte sznurki. Przygotowane wcześniej paski materiału trzeba teraz w odpowiedni sposób przepleść pomiędzy sznurkami. Pleciemy, przeplatamy i powstaje siatka maskująca dla ukraińskiego wojska.
– Długo ustalaliśmy, jak najlepiej te siatki pleść – tłumaczy Larysa. – Sprawdzaliśmy w internecie, jak to się robi. Prób było bez liku. Teraz wiemy, jak to robić, żeby było dobrze i żeby nie zużywać dużo materiału.
Na rusztowaniach stoją siatki w różnych kolorach. – Kolor zależy od miejsca i pory roku – wyjaśnia Larysa. – Podczas zimy mogłyby być białe, ale w naturze, jak przejedzie samochód, to śnieg robi się szaro-czarno-biały i takie robimy siatki. Mamy kilka wzorów, żołnierze patrzą i piszą nam, że np. taka z dodatkiem czarnego, albo np. taka z dodatkiem brązowego. I wtedy kombinujemy. Ostatnio robiliśmy taką niezwykłą siatkę – rudą, czarną i brązową ciemną. Niedawno chłopaki z mojej miejscowości zamówili naturalną zieleń – taką jak teraz rośnie.
Po ich siatki ustawiają się kolejki. Zamówienia składają dowódcy batalionów. Gotowe siatki zawożone są przez wolontariuszy na front, bezpośrednio do żołnierzy. Osłony w kolorach otoczenia chronią miejsca noclegowe, samochody i broń. – Chronimy życie chłopaków – mówi Larysa.
Grupa „Odwaga nie zna granic” jest grupą nieformalną. Spotykają się od 2022 roku, znają się, lubią, spotykają się często, razem spędzają święta. Produkują nawet tysiąć metrów kwadratowych siatki miesięcznie.
Pieniądze na materiały mają ze zbiórek – dużo dokładają się sami. Ostatnio jedna z fotografek przygotowała projekt, w ramach którego robi zdjęcia kobietom w ukraińskich strojach. Dochód z tych sesji idzie na materiały. Zbierają też pieniądze na jedzenie, na ubrania, na leki, na środki opatrunkowe – wszystko dla armii.
Na ich spotkania przychodzą różne osoby, większość jest z Ukrainy – część ma na froncie mężów i braci. Ale są także Białorusini, Rosjanie, Kazachowie. Ostatnio swoją obecność zapowiedziały Czeczenki.
– Dla czeczeńskiego batalionu w ukraińskiej armii też mamy zamówienie – tłumaczy Larysa. – Na siatki i drony. Drony robi w domu mąż koleżanki.
Larysa przyjechała do Polski po raz pierwszy 20 lat temu. Pięć lat temu wyjechała do domu. W Ukrainie pracowała jako agentka ubezpieczeniowa i myślała, że już tak zostanie. A potem zaczęła się pełnoskalowa wojna.
– Mieszkałam koło jednostki wojskowej i naprawdę się bałam. Niedługo wcześniej przeszłam ciężką operację, byłam zdrowa dopiero trzy miesiące – tłumaczy Larysa. – Poza tym mieszkałam na wsi. Pomyślałam, że niewiele mogę tam zrobić, żeby pomóc.
W Polsce najpierw trafiła do Ciechanowa – tam miała rodzinę. Zaangażowała się w pomoc – zbierali kamizelki kuloodporne, pomoc dla ludzi. Potem przeniosła się do Warszawy i trafiła na „siatki”.
– Siatki to moje życie – mówi Larysa. – Czasami myślę, żeby wrócić do domu, ale jak mam ich wszystkich zostawić? Żyjemy jak rodzina.
Czy wiesz, że…
80% organizacji wspierających uchodźców zakłada utrudnienia wynikające z braku długofalowej polityki migracyjnej. Czym jeszcze martwią się te organizacje na przyszłość?
Obejrzyj: Pod lupą: Lekcje z kryzysu. Dlaczego NGO wspierające uchodźców martwią się o przyszłość? [film]
Wojna i HIV
Fundacja HelpNowHUB została zarejestrowana w Polsce w październiku 2023 roku. Zajmuje się uchodźcami z Ukrainy, którzy żyją z HIV lub chcą uzyskać pomoc w dostępie do leczenia gruźlicy lub wirusowego zapalenia wątroby.
Anna Ariabinska, prezeska Fundacji, od dzisięciu lat pełni też funkcję członkini zarządu ukraińskiej organizacji „Pozytywne kobiety”, jako psycholożka konsultuje osoby potrzebujące pomocy na infolinii dla osób z HIV i AIDS. Jako osoba żyjąca z HIV uczestniczy także w kampaniach społecznych, których celem jest destygmatyzacja osób z HIV, ma dużo kontaktów ze społecznością.
– W lutym, w marcu 2022 roku wiele osób dzwoniło do mnie i pytało: „Aniu, wybuchła wojna, co robić? Jesteśmy w Polsce, na Łotwie, w Niemczech, nie mamy leków, nie mamy dokumentów leczenia”. Wybuchła straszna panika – uchodźcy mają problem z tym, gdzie mieszkać, co jeść, gdzie dzieci mają iść do szkoły, a tu jeszcze HIV. Wiele osób bało się pójść do lekarza. Bali się powiedzieć, że są migrantami, uchodźcami i jeszcze mają HIV. Bali się prosić o pomoc osoby, u których mieszkały. A osoby z HIV muszą brać leki codziennie.
Przed przyjazdem do Polski Anna mieszkała w Kijowie. Wyjechała w marcu 2022 roku, kiedy bomba spadła na sąsiedni dom.
– Mieszkaliśmy na 14 piętrze, w takiej sytuacji nie mielibyśmy szans. Mieszkałam z dziećmi, dzieci nie chciały pić, nie chciały jeść, strasznie się bały. Ciągle siedzieliśmy w łazience. Koło naszego bloku nie było metra, ani żadnych schronów. Pod naszą klatką stały czołgi. Po naszej stronie miasta Bucza i Irpień.
Granicę przekraczała z czwórką dzieci – dwojgiem swoich i dwojgiem dzieci byłego męża. Zamieszkała w Bydgoszczy – tu mieszkała już jego krewna.
W Polsce początkowo nie było fundacji. Anna pomagała uchodźcom uzyskać leki w Polsce, umawiała wizyty u lekarzy. Pierwszy projekt o nazwie „„Zapewnienie wsparcia w sytuacjach kryzysowych uchodźcom z Ukrainy i osobom wewnętrznie przesiedlonym wśród kluczowych populacji na Ukrainie i w innych krajach przyjmujących – projekt reagowania kryzysowego, HelpNowHUB” zrealizowała z pomocą Alliance for Public Health, przy wsparciu finansowym AidsFonds.
W ramach tego projektu lekarze chorób zakaźnych w Ukrainie stworzyli dokument z prośbą o wywiad medyczny, który pacjenci przesłali pocztą elektroniczną do Narodowego Funduszu Zdrowia w Ukrainie. Fundusz przesłał te informacje pacjentom i polskim lekarzom. Po zakończeniu tego projektu Anna zarejestrowała swoją fundację. Pracuje cały czas, wraz z pięcioma wolontariuszami i dwoma psychologami – pomagają migrantom w Polsce i całej Unii Europejskiej. Udzielają wsparcia w różnych sprawach.
Realizują także inne projekty – jak np. ostatni projekt teatralny i psychologiczny – spektakl interaktywny ukraińskiego teatru „GRUND,” podczas którego widzowie opowiadają swoje historie, a artyści odgrywają je na scenie dodając różne zakończenia. Ostatnio Anna wzięła także udział w Polskiej kampanii społecznej „Żyję z HIV”.
Własny piec do porcelany
Yuliya Kafo ze swojego domu w Melitopolu, w obwodzie zaporoskim, nie mogła zabrać wiele. Wzięła jednak dziewięć obrazów, które wyjęła z ram. Te obrazy, zwinięte w rulon, przywiozła do Polski. Teraz wiszą w mieszkaniu w Warszawie.
– Wzięłam to, co dla mnie cenne – mówi Julia.
W Warszawie Yuliya razem z Iryną Khomenko prowadzą Fundację, która nazywa się „Uczymy się radości”. Najważniejszym projektem Fundacji jest Ukraińska Szkoła Artystyczna w Warszawie „Talenty”. W szkole uczą malarstwa olejnego, akwarelowego, rysunku, prowadzą zajęcia z malowania po drewnie, szkle, odzieży, robią witraże.
W 2023 roku zorganizowały wystawę prac przygotowanych podczas zajęć. Obrazy można było kupić, a środki przeznaczone były dla ukraińskiej armii. Iryny brat służy w wojsku – zakupione rzeczy trafiły do jego jednostki.
– Nasza szkoła otwarta jest dla dorosłych i dzieci od lat 7 – tłumaczy Iryna. – Przychodzą do nas Ukraińcy, Białorusini. Przychodzą także Rosjanie, niedawno były u nas osoby z Moskwy, z Petersburga. Zajęcia są odpłatne, ale niedrogie. – Bardzo trudno nam znaleźć finansowanie dla naszych projektów – wyjaśnia Iryna.
Skąd taki pomysł? – Miałyśmy już w Ukrainie swoje szkoły artystyczne – wyjaśnia Julia. – Ja miałam w Melitopolu szkołę malarstwa akrylowego, olejowego i rysunku. Iryna miała w Kijowie szkołę ceramiki i projektowania.
Jak się poznały? – W kolejce. W 2022 roku stałyśmy z Julia w jednej kolejce po punktu, w którym można było dostać jedzenie. Te kolejki ustawiały się o 3, 4 nad ranem. Stało w nich bardzo dużo ludzi. My stałyśmy od 6. Zaczęłyśmy rozmawiać o naszych szkołach w Ukrainie. Tak się zaczęło. W tych kolejkach powstało wiele ciekawych znajomości – śmieje się Iryna.
Jakie mają plany na przyszłość? – Chciałybyśmy naszą ofertę w większym stopniu skierować do Polaków – tłumaczy Iryna. – Chciałybyśmy też prowadzić półkolonie i obozy artystyczne dla dzieci. Rozwijać współpracę z innymi organizacjami w Polsce i w Ukrainie. Bardzo chciałybyśmy mieć też swój lokal, a w nim piec do wypalania porcelany. Własne miejsce jest bardzo ważne.
Znaleźć swoich
Fundacja „Dwa Skrzydła UA” pomaga rodzinom z Ukrainy, prowadząc działania edukacyjne, kulturalne oraz edukacyjne w Olsztynie.
– Przez pierwszy rok pracowaliśmy najwięcej w strefie kultury, bo to nas jednoczyło – tłumaczy Tetiana Revenko, prezeska organizacji. – Na tyle było trudno funkcjonować wszystkim, i dorosłym, i dzieciom, że była taka potrzeba robienia wspólnych wydarzeń, żeby budować wspólnotę ukraińską, ale też polsko-ukraińską. Wszyscy w zespole jesteśmy uchodźcami i mocno czuliśmy taką potrzebę. Ale potem potrzeby trochę się zmieniły i w ostatnim roku skupiliśmy się w większym stopniu na edukacji. Zorganizowaliśmy więcej zajęć językowych dla dorosłych i dla dzieci, warsztatów dla kobiet – żeby zwiększyć ich szansę na rynku pracy. Wspieramy dzieci w nauce w polskich szkołach.
Jak to się zaczęło? – Z dużej potrzeby. Kiedy przyjechałam do Polski, to nie wiedziałam, co robić. To był taki trudny moment – opowiada Tetiana. – Jestem prawniczką, mojego dyplomu nie da się prosto nostryfikować w Polsce, mam troje małych dzieci, wtedy jeszcze w ogóle nie mówiłam po polsku. Od razu poszłam do psychologa, bo wiedziałam, że nie dam sobie rady sama. I on powiedział tak: „No, Tatiana, jest taka sytuacja. Widzimy, że pracować nie możesz. Możesz siedzieć i płakać. A możesz spróbować coś zrobić. Znaleźć kontakty, ludzi, z którymi będziesz mogła porozmawiać. Może poszukaj jakiegoś wolontariatu, może to cię jakoś pokieruje i poczujesz, co byś chciała robić?”. Miałam oszczędności na kilka miesięcy. Pomyślałam, że spróbuję znaleźć coś, co mi się będzie podobało. Jak się nie uda, to pojadę do domu. A jak się uda, to może będę miała szansę.
Po powrocie Tetiana zaczęła googlować. Szukała punktów pomocy dla Ukrainców, punktów wolontariatu. Było ich wtedy bardzo dużo i była w każdym. Mieszanką ukraińskiego, rosyjskiego i angielskiego próbowała dopytać się, co robią, czy można do nich dołączyć.
– Nie byłam pewna, co chcę robić. Dla mnie priorytetem było znaleźć swoich – mówi Tetiana. – W jednym punkcie zgodzili się, żebym przychodziła. I najpierw było tak, że organizowałam spotkania sama. Rozmawialiśmy, graliśmy w gry intelektualne. Opowiadaliśmy o sobie. No i oczywiście, że płakaliśmy. Były rodziny z różnych regionów i dzieci w różnym wieku. Potem dostałam zaproszenie do dyrekcji i propozycję większego lokalu na zajęcia. Pomyślałam: popróbujemy, zobaczymy, co z tego wyjdzie. Zaczęłam pisać na Facebooku, że zapraszam Ukraińców, że chciałabym coś razem zrobić. I przyszło nas bardzo wielu. Na pierwszym spotkaniu grupy nieformalnej było nas 40 wolontariuszy.
Fundacja powstała w październiku 2022 roku i od tego czasu zrealizowała już ponad 20 projektów. Na początku z pomocy Fundacji korzystało około trzech rodzin, w tej chwili jest ich koło tysiąca – bo część osób zdecydowała się na powrót do domu.
– Najwięcej naszych projektów kierowanych jest do dzieci ze szkół podstawowych i ich matek – bo większość ukraińskich rodzin w Polsce to rodziny bez taty – mówi Tetiana. –
Takie zajęcia są pożyteczne dla całej rodziny. My dajemy dobry czas dziecku, a mama ma może pracować albo odpocząć. Co roku latem organizujemy półkolonie i wyjazdy dla dzieci. Działamy także poza projektami – otwartość naszego „domu” jest dla nas bardzo ważna.
A jakie plany na przyszłość?
– Chciałabym, żeby to, co robimy było trwałe i stabilne – tłumaczy Tetiana. – Marzy mi się międzynarodowe centrum wsparcia migrantów. Bo wojna w Ukrainie się skończy, może zacznie się nowa wojna gdzieś indziej. Osoby z doświadczeniem migranckim będą tutaj zawsze i zawsze będą szukać swoich. To jest podstawa, poczucie bezpieczeństwa dostajemy, gdy jesteśmy w grupie.
📌Jeżeli chcesz pomóc wyplatać siatki, albo w inny sposób wesprzeć „Odwaga nie zna granic”, zajrzyj na grupę: www.facebook.com/groups/6182859431829297. Znajdziesz tam informację na temat tego, kiedy na Marszałkowskiej 7 w Warszawie spotyka się grupa.
📌Jeżeli chcesz wesprzeć HelpNowHUB, zajrzyj na stronę: helpnow.aph.org.ua/en/ lub Facebooka www.facebook.com/FundacjaHelpNowHUB.
📌Jeżeli chcesz wziąć udział z zajęciach malarskich Juli i Iryny, zajrzyj na Facebooka lub Instagram.
📌Żeby wesprzeć społeczność Ukraińską w Olsztynie, zajrzyj na stronę Fundacji Dwa Skrzydła: www.facebook.com/dwaskrzydlaOlsztyn/.
Pobierz raport:
Pobierz nowy raport Badań Klon/Jawor i Humanitarian Leadership Academy „Kiedy praca w kryzysie staje się codziennością. Lokalne organizacje społeczne wspierające uchodźców w Polsce” 📥
Poznaj wcześniejsze odsłony cyklu „Pod lupą”
- Pod lupą ngo.pl: Lek na całe zło. Wizerunek NGO
- Pod lupą ngo.pl: Jak osiągnąć dziś zmianę? O rzecznictwie NGO
- Pod lupą ngo.pl: Czy tu zaszła zmiana? Sektor społeczny w XXI wieku
- Pod lupą ngo.pl: Jacy jesteśmy? Kondycja III sektora
- Pod lupą ngo.pl: Postfilantropia? Jak pomagamy w XXI wieku
- Pod lupą ngo.pl: Wieś, obywatele, działanie
- Pod lupą ngo.pl: Rok w pandemii
- Pod lupą ngo.pl: Jak Polki i Polacy widzą organizacje społeczne?
- Pod lupą ngo.pl: Praca wzbogaca? O pracy w NGO
- Pod lupą ngo.pl: Organizacje wobec pandemii
- Pod lupą ngo.pl: Style zarządzania
Źródło: informacja własna ngo.pl