W żadnym wypadku rama „spolaryzowanego społeczeństwa obywatelskiego” nie wydaje się opisywać tego świata w sposób adekwatny [polemika]
Świat organizacji pozarządowych wydaje się być z jednej strony w wielu przypadkach bardziej zgodny, niż podzielony lub też – z drugiej strony – bardziej różnorodny, niż spolaryzowany. W żadnym wypadku rama „spolaryzowanego społeczeństwa obywatelskiego” nie wydaje się opisywać tego świata w sposób adekwatny. Podobnie dzieje się w przypadku narracji o polaryzacji społeczeństwa polskiego.
Tekst polemizuje z materiałem „Co nas podzieli, to nas wzmocni? Podziały światopoglądowe w sektorze”, który został opublikowany w cyklu „Pod lupą ngo.pl: Jacy jesteśmy? Kondycja III sektora” oraz z niektórymi tezami zawartymi w raporcie „Kondycja organizacji pozarządowych 2021”.
Pobierz PDF, przeczytaj wygodnie artykuły z cyklu „Pod lupą ngo.pl”
Jedno z pytań stawianych w artykule „Pod lupą. Jacy jesteśmy? Kondycja III sektora” stanowiącym zaproszenie do dyskusji nad wynikami raportu z badań Klon/Jawor „Kondycja organizacji pozarządowych 2021”, dotyczy skutków silnej polaryzacji poglądów wśród działaczek i działaczy organizacji pozarządowych. Pytanie brzmi niepokojąco. Sugeruje, że w środowisku pozarządowym istnieje ostry podział i że ma jakieś konsekwencje. Można się spodziewać, że raczej nie są one pozytywne. Jest to zatem pytanie ważne. Odpowiedź na nie może prowadzić do diagnozy pewnych zagrożeń, z którymi będą musiały się mierzyć organizacje w Polsce. Jak sądzę, jest to jeden z powodów, dla których autorka – Julia Bednarek – sugeruje potrzebę podjęcia tej tematyki.
Innym powodem może być także i to, że do stawiania takiego pytania zachęca szersza debata publiczna o społeczeństwie obywatelskim, jak i społeczeństwie jako takim. Teza o podziale w obszarze społeczeństwa obywatelskiego jest formułowana w mediach. Była wyraźna już w połowie pierwszej dekady lat 2000, kiedy Prawo i Sprawiedliwość pierwszy raz doszło do władzy, a wybrzmiała szczególnie mocno po 2015 rokiem. Na marginesie warto wspomnieć, że ostatnie wydarzenia w Ukrainie i pomoc społeczeństwa obywatelskiego uchodźczyniom i uchodźcom, pozwoliła na zweryfikowanie tych tez – wraz z tym pojawiły się opinie zwiastujące koniec wcześniej ogłoszonych podziałów. Jednak twierdzenia o podziale są formułowane również przez badaczki i badaczy społeczeństwa obywatelskiego. W jednym ze swoich ostatnich artykułów Grzegorz Ekiert, który swego czasu razem z Janem Kubikiem napisał jedną z istotniejszych analiz protestów społecznych w Polsce, stawia tezę o organizacyjnej i ideologicznej filaryzacji społeczeństwa obywatelskiego. Wszystko to zachęca do postrzegania świata organizacji pozarządowych jako rzeczywiście podzielonego.
Od stwierdzenia, że środowisko nie tworzy wspólnoty do twierdzenia o jego polaryzacji droga jest daleka
Można zatem powiedzieć, że postawione pytanie i dyskusja o polaryzacji sektora wpisuje się w dominującą w dyskursie publicznym diagnozę. Mimo że jest ona przedstawiana zachęcająco i sugestywnie, nie wydaje się być jednak prawdziwa. Do takich wniosków prowadzi lektura wspomnianego raportu z badań oraz artykułów na ten temat, opublikowanych na łamach portalu ngo.pl.
Mówiąc wprost, wyniki badań nie dostarczają potwierdzenia dla założenia o silnej polaryzacji poglądów wśród działaczek i działaczy pozarządowych. Przeciwnie, wydają się być oni raczej zgodni i współpracujący ze sobą (dla 88 procent badanych organizacji najważniejszymi partnerami są inne organizacje pozarządowe w Polsce). Autorki raportu: Beata Charycka, Marta Gumkowska i wspomniana Julia Bednarek piszą także, że w porównaniu z wynikami poprzednich badań organizacje rzadziej zderzają się z konkurencją ze strony innych organizacji pozarządowych czy odczuwają konflikty w środowisku pozarządowym. I chociaż ponad połowa (52 procent) liderek i liderów organizacji pozarządowych nie postrzega sektora pozarządowego w Polsce jako wspólnoty organizacji – jak piszą same autorki – widzą oni raczej poszczególne organizacje realizujące swoje cele, to nie ma tu jeszcze mowy o polaryzacji.
Z raportu czytelniczki i czytelnicy dowiadują się również, że niepostrzeganie sektora jako wspólnoty jest bardziej charakterystyczne dla organizacji działających na wsi, które zdecydowanie odczuwają problem konkurencji ze strony innych organizacji pozarządowych, a także organizacji zmagających się z zapewnieniem sobie materialnego funkcjonowania oraz z nadmierną kontrolą i biurokracją administracji publicznej. Sądzę, że świadczyć to może o znaczeniu dla postrzegania środowiska jako wspólnoty codziennych trudów istnienia.
Mówiąc brutalnie, wydaje się chodzić o pieniądze i ludzi – których deficyty powodują, że trudno się działa, a otoczenie – również środowisko pozarządowe – postrzega się raczej jako konkurencyjne i nieprzyjazne.
Jednak autorki raportu sugerują, że dla trudności w postrzeganiu środowiska organizacji pozarządowych jako wspólnoty może mieć znaczenie to, jak ich liderki i liderzy oceniają wpływ sytuacji politycznej na trzeci sektor. Piszą również, że większość z nich (choć nie podają ile dokładnie) rzeczywiście zauważa wpływ sytuacji politycznej na organizacje. W tej grupie połowa widzi go jako negatywny, a zaledwie 12 procent jako pozytywny. Blisko 40 procent nie ocenia tego wpływu lub uznaje go za neutralny.
Istotne wydaje się, że negatywny wpływ polityki dostrzegają głównie przedstawicielki i przedstawiciele organizacji z największych miast, o przychodach powyżej 100 tys. zł, o ogólnopolskiej lub międzynarodowej skali działania oraz organizacje z branż ekologii i edukacji. Z kolei pozytywna ocena wpływu bieżącej sytuacji politycznej na organizacje pozarządowe charakteryzuje przede wszystkim działaczki i działaczy organizacji wiejskich (a więc tych z najmniejszymi budżetami, często nie mających stałych współpracowniczek/ków i mierzących się z problemami związanymi z nadmiernie rozbudowaną biurokracją i formalnościami). To oni wyróżniają się również pozytywną oceną działalności Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego (NIW) utworzonego przez rząd w 2017 roku. Interesujące, że autorki raportu twierdzą, że zdania badanych w tej sprawie są „bardzo podzielone”, podczas gdy wyraźnej oceny NIW (pozytywna lub negatywna) dokonuje mniej niż połowa z nich (41 procent badanych). Większość albo nie formułuje opinii (43 procent) albo pozostaje neutralna (22 procent). Ci, którzy są w swoich opiniach jednoznaczni rzeczywiście stanowią podobnie liczne grupy (18 procent uznaje działania NIW za bardziej szkodliwe niż korzystne dla organizacji, a 17 procent ma opinię odwrotną).
Studiując wyniki badań przedstawione w raporcie zauważyć można zatem pewne różnice związane z oceną sytuacji politycznej i jej oddziaływania na sektor, ale ich interpretowanie w kategoriach polaryzacji wydaje się przesadzone.
Dlaczego jest tak źle, skoro jest całkiem dobrze?
W zrozumieniu tego galimatiasu może – moim zdaniem – pomóc próba zrozumienia pochodzenia pytania o polaryzację. Myślę, że tak jak teza o polaryzacji społeczeństwa polskiego jest antycypowana na postawie diagnozy sceny politycznej (nota bene są badaczki i badacze, którzy zastanawiają się nad realnością ostrych podziałów również między samymi partiami politycznymi), tak jest ona antycypowana na środowisko pozarządowe – mam wrażenie, że niestety niezależnie od faktów. Podobnego zdania wydaje się być Edwin Bendyk, komentujący fragment raportu dotyczący podziałów politycznych czy ideologicznych w III sektorze. Stwierdza on, że aktywistki i aktywiści stają się ostatnimi czasy przedmiotami politycznej instrumentalizacji i w pewnym sensie zmusza się ich do bycia po którejś ze stron. Niezależnie od ich woli, ich decyzjom nadaje się politycznego znaczenia, a oni sami i ich organizacje – jak pisze Bendyk – są: „wpisywane w podział, który czyni porozumiewanie się coraz trudniejszym”.
W tym kontekście najbardziej niepokojący wydaje mi się płynący z zbadań wniosek diagnozujący – jak sądzę – poddanie się tym naciskom przez przedstawicielki i przedstawicieli III sektora. Okazuje się bowiem, że coraz więcej z nich (37 procent) uważa, że podziały polityczne w polskim społeczeństwie wysoce utrudniają współpracę między różnymi organizacjami. Można powiedzieć, że twierdzą tak wbrew swemu doświadczeniu. Przedstawione w raporcie dane dowodzą bowiem stabilności poziomu współpracy w ramach III sektora, a także rzadszego odczuwania konfliktów wewnątrz środowiska.
Opnie te nie mówią zatem o tym, że sektor jest podzielony i że rzeczywiście ze sobą z tego powodu nie współpracuje, a o tym, że zdaniem części badanych społeczeństwo jako takie jest podzielone i to z tego powodu współpraca miedzy niektórymi organizacjami jest utrudniona. Potwierdzają tym samym tezę o polaryzacji.
Trzeba też podkreślić, że pozostali – w sumie zdecydowana większość – albo nie mają w tej sprawie zdania (17 procent) albo nie zgadzają się z taką opinią (20 procent) lub też pozostają ambiwalentni (26 procent).
Skoro, jak widać w danych, organizacje nie konkurują ze sobą, a raczej współegzystują, a nierzadko współpracują to być może polaryzacja nie jest polaryzacją, a zwyczajną różnicą zdań i perspektyw? Zresztą wcale niezaskakującą, jeśli uwzględnić różnice w warunkach funkcjonowania sektora pozarządowego w Polsce. A przede wszystkim nie tak destrukcyjną, jak wydaje się obawiać autorka wspomnianego na początku artykułu.
Świat organizacji pozarządowych wydaje się być z jednej strony w wielu przypadkach bardziej zgodny, niż podzielony lub też – z drugiej strony – bardziej różnorodny, niż spolaryzowany. W żadnym wypadku rama „spolaryzowanego społeczeństwa obywatelskiego” nie wydaje się opisywać tego świata w sposób adekwatny. Podobnie dzieje się w przypadku narracji o polaryzacji społeczeństwa polskiego.
Choć to kusząca, bo zgrabna i porządkująca nasze myślenie o rzeczywistości rama, okazuje się ona nie mieścić w sobie całych rzeszy Polek i Polaków.
Wprawdzie nikogo dziś nie dziwi, a często też nie zastanawia obecna w dyskursie publicznym teza o polaryzacji społeczeństwa polskiego. Zakłada się, że społeczeństwo podzieliło się tak, jak aktorzy na scenie politycznej. Badania dowodzą, że Polki i Polacy dzielą się oczywiście na zwolenników Prawa i Sprawiedliwości i partii opozycyjnych. Jednak jest też wśród nich niemała grupa zwolenników innych partii politycznych, jak i tacy, którzy są neutralni lub po prostu niezainteresowani. I co istotne, to ci ostatni stanowią grupę największą.
Narzucanie ramy „spolaryzowanego społeczeństwa obywatelskiego” i próby wyjaśniania w oparciu o nią rzeczywistości sektora pozarządowego, mogą mieć też negatywne konsekwencje dla samego sektora. O tym pisze wspomniany Edwin Bendyk, zwracając uwagę na mechanizm wymuszania na organizacjach poczucia obowiązku aby „zająć stanowisko i zaangażować się”. Sądzę, że po takim geście rzeczywiście trudno o współpracę czy nawet współegzystowanie z kimś, kto opowiedział się za stroną przeciwną lub jako taki nam się jawi.
W ten sposób m.in. teza o głębokim podziale, przenika do zbiorowej świadomości i zaczyna kształtować normy naszego postępowania. Z tego też powodu formułowałabym ją z dużą ostrożnością.
Anna Radiukiewicz – socjolożka, pracuje w Instytucie Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk. Autorka książek „Obrońcy demokracji. Tożsamość ruchu społecznego i jej źródła” (2021) i „Szkoły demokracji? Kształtowanie i rozumienie roli działacza organizacji społeczeństwa obywatelskiego” (2016)
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.